Witam!
Jestem niedoświadczoną właścicielką kota rasy Maine Coon stąd moja seria pytań :
Kiedy jest najlepszy czas (wiek) dla kotki na ciążę?
I, przede wszystkim, czy faktycznie korzystniejsze dla kotki jest by chociaż raz miała młode, zanim zostanie wysterylizowana?
I ostatnie: czy pomimo, że kotka nie jest zarejestrowana w żadnym związku mogę się ubiegać o rodowód dla jej kociąt (sama kotka ma oczywiście rodowód)
Dodam, by ktoś nie posądził mnie, że nie myślę o przyszłości kociaków, iż już teraz 3 ewentualne dzieciaki mają zapewnione ciepłe i sprawdzone domki
pyt. dot. ciąży u kotki
oczywiście, że kotka nie musi miec młodych przed kastracją, a nawet kastruje się kotki przed pierwsza rujką.
oczywiscie, że kociaki nie będą miały rodowodu
to , że kotka jest rasowa , czyli ma rodowód nie oznacza od razu, że jest wspaniałym okazem MCO i że musi mieć kocięta. zapewne została sprzedana jako kotka "na kolanka", bo kiedy ktos kupuje kotke do rozrodu, czyli kotke hodowlaną od razu szuka takiej kotki w hodowli i taka umowe podpisuje z hodowcą.
oczywiscie, że kociaki nie będą miały rodowodu
to , że kotka jest rasowa , czyli ma rodowód nie oznacza od razu, że jest wspaniałym okazem MCO i że musi mieć kocięta. zapewne została sprzedana jako kotka "na kolanka", bo kiedy ktos kupuje kotke do rozrodu, czyli kotke hodowlaną od razu szuka takiej kotki w hodowli i taka umowe podpisuje z hodowcą.
Po pierwsze: jak napisałam nie miałam żadnych doświadczeń z kotami rasowymi i dla mnie to nie było takie oczywiste stąd moje pytania..
Po drugie najwidoczniej źle trafiłam z tematem (mogłam umieścić go w innej grupie tematycznej) gdyż nie chodziło mi o rozród hodowlany a jedynie o względy zdrowotne mojego kota i jednorazowy miot...
Ogólnie dziękuję za odpowiedź, choć napisana była w takim tonie, że aż boję się zadawać kolejne pytania
Pozdrawiam!
Po drugie najwidoczniej źle trafiłam z tematem (mogłam umieścić go w innej grupie tematycznej) gdyż nie chodziło mi o rozród hodowlany a jedynie o względy zdrowotne mojego kota i jednorazowy miot...
Ogólnie dziękuję za odpowiedź, choć napisana była w takim tonie, że aż boję się zadawać kolejne pytania
Pozdrawiam!
Janae, to że kotka musi chociaż raz mieć kocięta to stary przesąd, bez żadnego zdrowotnego uzasadnienia. Nie chroni to kotki ani przed chorobami układu rozrodczego np. ropomaciczem, ani też przed ciążą urojoną. Wczesna sterylizacja (tak jak napisała Carmella przed pierwszą rujką) może natomiast w bardzo dużym stopniu zmniejszyć ryzyko wystąpienia nowotworu gruczołów mlekowych w przyszłości. A jeśli chodzi o rozród hodowlany to wejdź sobie np. na stronę Polskiego Związku Felinologicznego i poczytaj o warunkach rejestracji hodowli, warunkach rozrodu, wieku pierwszego krycia (min. 10 miesięcy) itd. Znajdziesz tam absolutnie wszystko co musi wiedzieć przyszły hodowca, również i warunki uzyskania rodowodów dla kociąt .
Jeane! Witaj w gronie kociarzyJanae pisze:Po pierwsze: jak napisałam nie miałam żadnych doświadczeń z kotami rasowymi i dla mnie to nie było takie oczywiste stąd moje pytania..
(...)
Ogólnie dziękuję za odpowiedź, choć napisana była w takim tonie, że aż boję się zadawać kolejne pytania
Pozdrawiam!
Przykro mi, że spotkało Cię takie powitanie.
To tylko mały wypadek przy pracy. Carmella na pewno przeoczyła, że jesteś "początkującą kocią mamą" i dlatego tak ostro zareagowała.
Nie zrażaj się, pytaj smiało. Tu jest sporo osób życzliwych, posiadajacych dużą wiedzę. Zawsze ktoś Ci pomoże.
A jak ktoś będzie niezbyt sympatyczny to po prostu pomyśl sobie, że jego kot go lekceważy i z tego powodu ma zły dzień.
Pozdrawiam serdeczenie
Ania
Dziękuję Wam bardzo
Że też wcześniej nie pomyślałam by wejśc na stronkę Związku.. gapa jestem ... Ale skoro koteczka nie musi miec młodych to z czystej ciekawości ją (stronę) teraz odwiedzę.
Aniu (Amiko) dziękuję za ciepłe przywitanie A co do lekceważenia przez kota to masz świętą rację choc początkująca to już wiem, że nie ma nic gorszego niż obrażony tudzież obojętny kociak
Pozdrowienia!
Że też wcześniej nie pomyślałam by wejśc na stronkę Związku.. gapa jestem ... Ale skoro koteczka nie musi miec młodych to z czystej ciekawości ją (stronę) teraz odwiedzę.
Aniu (Amiko) dziękuję za ciepłe przywitanie A co do lekceważenia przez kota to masz świętą rację choc początkująca to już wiem, że nie ma nic gorszego niż obrażony tudzież obojętny kociak
Pozdrowienia!
Witam:) potrzebuję pomocy. mam 4-letnia czarna kotkę i chcę aby miała kociaki. Zanim jednak ją dopuszczę potrzebuję kilka niezbędnych informacji:
1. Gdy już znajdę odpowiedniego samca dla mojej małej to czy lepiej zawieżć kotkę do samca czy samca przywieżć do kotki?
2. W jaki dzień najlepiej dopuścić kotkę? czy to ma znaczenie?
Wiem, że u suk ma ponieważ mam tez 3 psy w domu (dwie seterki dziewczynki i kundelka chłopca).
Błagam o pomoc i szybką odpowiedź:)
1. Gdy już znajdę odpowiedniego samca dla mojej małej to czy lepiej zawieżć kotkę do samca czy samca przywieżć do kotki?
2. W jaki dzień najlepiej dopuścić kotkę? czy to ma znaczenie?
Wiem, że u suk ma ponieważ mam tez 3 psy w domu (dwie seterki dziewczynki i kundelka chłopca).
Błagam o pomoc i szybką odpowiedź:)
Dokładnie, Borysek ma rację. Jest tyle niechcianych kotów, także bardzo małych - wiem, bo sama mam 2 sierotki, wzięte kiedy miały około 1,5 miesiąca. Może warto poszukać i nie przyczyniać się do zwiększania tych smutnych statystyk?
Prosilam o pomoc.... moja kotka tez jest znajda, niestety nie moge wziasc wiecej kotkow do domu bo ich nie zaakceptuje. Probowalam juz przyjac dwa male kociaki ale moja kotka nie akceptuje w domu obych zwierzat. Pogonila obcego psa to tym bardziej male kotki. Poza tym chce jej potomstwo zostawic w domu. jako kolejne pokolenie. w ten sposob cale zycie mam setery i chce aby moja kotka zostala mama. Kociaki nie wyladauja na ulicy ani ich nie oddam, wiec troche nie na miejscu te komentarze. Wiem jaka to odpowiedzialnosc. Prosilam tylko o pomoc w sprawie dopuszczenia kotki a nie komentarzy na temat czy robie dobrze czy nie. Bardzo dziekuje za nic...
Przede wszystkim to Twój komentarz jest trochę nie na miejscu. Widać nigdy nie widziałaś bezdomnych zwierzaków skoro jesteś taka oburzona. Ja mam 3 koty - kotkę i 2 kocurki. Również kiedyś myślałam, żeby miała małe, ale gdybym to zrobiła, nie miałabym moich chłopaków, które są wspaniałe. I nie wiadomo co by się z nimi stało, bo nikt oprócz mnie nie chciał lub nie mógł ich zabrać do siebie.
A poza tym, jaką masz pewność, że kotka nie odrzuci małych? Takie rzeczy też się zdarzają. A co do braku akceptacji przez kota-rezydenta, to u mnie na początku było bardzo trudno, a na młodszego kocurka kotka burczy i syka do dnia dzisiejszego, chociaż mały jest już z nami dłuższy czas, ale potrafi też okazywać mu wiele czułości. Skąd ta pewność, że Twoja kotka będzie reagowała na innego kota tak samo jak na psy? Moja kocica też burczy i syka na pieski, ale koty w końcu jakoś zaakceptowała. Łatwo nie było, chwilami nawet bardzo trudno i wymagało to sporo cierpliwości, ale się udało, więc to nie jest niemożliwe.
Piszemy Ci o swoich doświadczeniach i przemyśleniach, właśnie po to aby pomóc i nie uważam, żeby to było "nic". Ale skoro nie zależy Ci na pomocy to nie rozumiem po co w ogóle pytasz?
A poza tym, jaką masz pewność, że kotka nie odrzuci małych? Takie rzeczy też się zdarzają. A co do braku akceptacji przez kota-rezydenta, to u mnie na początku było bardzo trudno, a na młodszego kocurka kotka burczy i syka do dnia dzisiejszego, chociaż mały jest już z nami dłuższy czas, ale potrafi też okazywać mu wiele czułości. Skąd ta pewność, że Twoja kotka będzie reagowała na innego kota tak samo jak na psy? Moja kocica też burczy i syka na pieski, ale koty w końcu jakoś zaakceptowała. Łatwo nie było, chwilami nawet bardzo trudno i wymagało to sporo cierpliwości, ale się udało, więc to nie jest niemożliwe.
Piszemy Ci o swoich doświadczeniach i przemyśleniach, właśnie po to aby pomóc i nie uważam, żeby to było "nic". Ale skoro nie zależy Ci na pomocy to nie rozumiem po co w ogóle pytasz?
Kicia7 pisze:Prosilam o pomoc.... moja kotka tez jest znajda, niestety nie moge wziasc wiecej kotkow do domu bo ich nie zaakceptuje. Probowalam juz przyjac dwa male kociaki ale moja kotka nie akceptuje w domu obych zwierzat. Pogonila obcego psa to tym bardziej male kotki. Poza tym chce jej potomstwo zostawic w domu. jako kolejne pokolenie. w ten sposob cale zycie mam setery i chce aby moja kotka zostala mama.
Chcesz zostawić wszystkie kociaki w domu, niezależnie od ich ilości? A jak zamierzasz później uchronić je przed kojarzeniem krewniaczym i nie tylko? Przecież jeżeli wszystkich, włącznie z mamą nie wysterylizujesz to tego nie unikniesz (zwłaszcza jeśli to będą wychodzące koty) i kocie stadko będzie się powiększać w tempie geometrycznym... O inbredzie już nie wspomnę. Hormony to nie jest wyjście i na dłuższą metę nie da się ich stosować. Nie, mnie ten pomysł też nie przypadł do gustu
Moi drodzy ,
żeby nie było tak, że my od razu byliśmy tacy mądrzy napiszę coś o sobie.
Jeszcze dwa lata temu, sama chciałam by moja kotka miała małe. 20 lat temu trafiła do nas czarna puchata kotka. Po jakimś czasie zamarzył nam się drugi kot (za dużo rąk czekających na swoją kolejkę do głaskania no i kotka miałaby towarzystwo). Ponieważ długowłose koty podobały mi się od zawsze, szukałam dla niej kawalera. Nie udało się (inne czasy, inne możliwości) a kotce lat przybywało i w końcu bałam się zaryzykować. Pozostało tylko dokocić się jakimś znajdą. I tu klapa całkowita. Tusia atakowała każde przyniesione do domu kocię. Pilnowanie i strofowanie jej kończyło się tym, że najpierw się obrażała, potem obsikiwała plecaki, torebki. Na koniec odmawiała jedzenia i robiła się agresywna w stosunku do dzieci. Poddałam się. Do końca swoich dni pozostała jedynaczką.
Po odejściu Tusi trafiła do nas Zuzia – niebieska półpersiczka. Niezależna i nietykalska pannica. A mnie tak brakowało przytulaśnego kota, mruczącego mi do ucha. Wydawało mi się, że macierzyństwo zmieni jej charakter, przy okazji dokocę siebie, swojego syna i siostrę (chętnych nie brakowało). Znowu zaczęłam szukać kociego kawalera, ale byłam wybredna (musiał być piękny i puchaty no i z normalnym noskiem) i nie skorzystałam z matrymonialnej oferty właścicielki płaskonosego persa. I przyznam szczerze, ze teraz bardzo żałuję. W dniu kiedy zginęła, byłaby w bardzo wysokiej ciąży albo już miałaby kocięta. Szaleństwa nie byłyby jej w głowie, a ja byłabym wtedy na pewno z nią.
Śmierć Zuzi to w domu był temat tabu. Zadręczałam się poczuciem winy. Nie potrafiłam wybaczyć synowi, który wtedy został w domu, bo inaczej nigdy nie zostawiłabym tego okna uchylonego. Pocieszenia szukałam w internecie. Czytałam o kotach, płakałam i tak w kółko. Już nigdy więcej kotów w domu i nigdy więcej rozstań z nimi. Ta lektura dała mi dużo więcej, niż tylko pocieszenie. Otworzyła mi oczy na wiele, wiele spraw. Pomogła mi się pozbierać i przełamać. No i dzięki netowi mam znowu puchate koty w domu, tym razem dwa za jednym zamachem.
Dobrze, że w tamtym czasie nie zabierałam głosu. Pewnie za swoje poglądy zostałabym od razu zlinczowana i być może nigdy więcej nie zajrzałabym na żadne forum.
Dlaczego o tym piszę, bo rozumię co czuje i czym się kieruje Kicia7. Myślę jeszcze, że prawie każdego można uświadomić jaka jest sytuacja bezdomnych kotów i nakłonić do zmiany poglądów. Tylko drogi i metody są różne, tak jak różni są ludzie. Dlatego należy brać to pod uwagę, bo nie każda przynosi pożądany efekt.
Prawda jest taka, że nie w każdym mieście i nie na każdym osiedlu są stada bezdomnych kotów i dlatego nie każdy kociarz może być w 100% uświadomiony jak dramatyczny jest to problem.
Natomiast jaka jest sytuacja kotów w Anglii tego tak naprawdę nikt z nas dokładnie nie wie.
Znowu się rozpisałam
żeby nie było tak, że my od razu byliśmy tacy mądrzy napiszę coś o sobie.
Jeszcze dwa lata temu, sama chciałam by moja kotka miała małe. 20 lat temu trafiła do nas czarna puchata kotka. Po jakimś czasie zamarzył nam się drugi kot (za dużo rąk czekających na swoją kolejkę do głaskania no i kotka miałaby towarzystwo). Ponieważ długowłose koty podobały mi się od zawsze, szukałam dla niej kawalera. Nie udało się (inne czasy, inne możliwości) a kotce lat przybywało i w końcu bałam się zaryzykować. Pozostało tylko dokocić się jakimś znajdą. I tu klapa całkowita. Tusia atakowała każde przyniesione do domu kocię. Pilnowanie i strofowanie jej kończyło się tym, że najpierw się obrażała, potem obsikiwała plecaki, torebki. Na koniec odmawiała jedzenia i robiła się agresywna w stosunku do dzieci. Poddałam się. Do końca swoich dni pozostała jedynaczką.
Po odejściu Tusi trafiła do nas Zuzia – niebieska półpersiczka. Niezależna i nietykalska pannica. A mnie tak brakowało przytulaśnego kota, mruczącego mi do ucha. Wydawało mi się, że macierzyństwo zmieni jej charakter, przy okazji dokocę siebie, swojego syna i siostrę (chętnych nie brakowało). Znowu zaczęłam szukać kociego kawalera, ale byłam wybredna (musiał być piękny i puchaty no i z normalnym noskiem) i nie skorzystałam z matrymonialnej oferty właścicielki płaskonosego persa. I przyznam szczerze, ze teraz bardzo żałuję. W dniu kiedy zginęła, byłaby w bardzo wysokiej ciąży albo już miałaby kocięta. Szaleństwa nie byłyby jej w głowie, a ja byłabym wtedy na pewno z nią.
Śmierć Zuzi to w domu był temat tabu. Zadręczałam się poczuciem winy. Nie potrafiłam wybaczyć synowi, który wtedy został w domu, bo inaczej nigdy nie zostawiłabym tego okna uchylonego. Pocieszenia szukałam w internecie. Czytałam o kotach, płakałam i tak w kółko. Już nigdy więcej kotów w domu i nigdy więcej rozstań z nimi. Ta lektura dała mi dużo więcej, niż tylko pocieszenie. Otworzyła mi oczy na wiele, wiele spraw. Pomogła mi się pozbierać i przełamać. No i dzięki netowi mam znowu puchate koty w domu, tym razem dwa za jednym zamachem.
Dobrze, że w tamtym czasie nie zabierałam głosu. Pewnie za swoje poglądy zostałabym od razu zlinczowana i być może nigdy więcej nie zajrzałabym na żadne forum.
Dlaczego o tym piszę, bo rozumię co czuje i czym się kieruje Kicia7. Myślę jeszcze, że prawie każdego można uświadomić jaka jest sytuacja bezdomnych kotów i nakłonić do zmiany poglądów. Tylko drogi i metody są różne, tak jak różni są ludzie. Dlatego należy brać to pod uwagę, bo nie każda przynosi pożądany efekt.
Prawda jest taka, że nie w każdym mieście i nie na każdym osiedlu są stada bezdomnych kotów i dlatego nie każdy kociarz może być w 100% uświadomiony jak dramatyczny jest to problem.
Natomiast jaka jest sytuacja kotów w Anglii tego tak naprawdę nikt z nas dokładnie nie wie.
Znowu się rozpisałam
Amika troche sprostowania
za mna 5 miotow i moge Tobie napisac, ze w zadnym razie kotka w ciazy nie zachowywala sie jak matrona
wlasnie na te skoki z drapaka, przeskoki, wariactwa - trzeba wtedy uwazac
nic bardziej mylnego
a przeciez hoduje brytki czyli koty zdecydowanie malo "wariujace"
ciaza dla moich kotek to byl tylko sygnal, ze trzeba wiecej jesc
a co do rozmnazania kotow, kazdy porod to stres, szczegolnie dla wlascicieli kotki, zapytajcie nawet starych hodowcow, jak bardzo lubia porody
nawet wszechstronna wiedza, ktora hodowca zdobywa, zabezpieczenie w postaci dobrego weta poloznika nie zabezpieczy nas przed smutkiem utraty kociat
a co dopiero kogos, kto nigdy tego nie widzial i nie wie, jak sie postepuje przy takim porodzie
za mna 5 miotow i moge Tobie napisac, ze w zadnym razie kotka w ciazy nie zachowywala sie jak matrona
wlasnie na te skoki z drapaka, przeskoki, wariactwa - trzeba wtedy uwazac
nic bardziej mylnego
a przeciez hoduje brytki czyli koty zdecydowanie malo "wariujace"
ciaza dla moich kotek to byl tylko sygnal, ze trzeba wiecej jesc
a co do rozmnazania kotow, kazdy porod to stres, szczegolnie dla wlascicieli kotki, zapytajcie nawet starych hodowcow, jak bardzo lubia porody
nawet wszechstronna wiedza, ktora hodowca zdobywa, zabezpieczenie w postaci dobrego weta poloznika nie zabezpieczy nas przed smutkiem utraty kociat
a co dopiero kogos, kto nigdy tego nie widzial i nie wie, jak sie postepuje przy takim porodzie
Wszyscy hodowcy potrafią pouczać, jakie to dopuszczanie i rozmnażanie kotów jest złe, tak bezdomnych kotów jest dużo, dlatego uważam, że rozmnażanie kotów rasowych zabiera dom kotom, mieszanym, bezdomnym.
Zresztą jak widzę tych hodowców, co to zamęczają jedna kotką miotami co 2 miesiące, aż nie zdechnie z wyczerpania, potem zastępują tą padniętą jej córką to się nóż w kieszeni otwiera!!! A wy macie czelność jeszcze pouczać innych, którzy chcą dopuścić kotkę tylko jeden raz!!! Mając już z góry domy dla tych kociąt!!! Najpierw trzeba dostrzec belke w swoim własnym oku, a dopiero później drzazge w cudzym!!!!
Zresztą jak widzę tych hodowców, co to zamęczają jedna kotką miotami co 2 miesiące, aż nie zdechnie z wyczerpania, potem zastępują tą padniętą jej córką to się nóż w kieszeni otwiera!!! A wy macie czelność jeszcze pouczać innych, którzy chcą dopuścić kotkę tylko jeden raz!!! Mając już z góry domy dla tych kociąt!!! Najpierw trzeba dostrzec belke w swoim własnym oku, a dopiero później drzazge w cudzym!!!!
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości