No to jak się nie załamać. Stach dziś, mam wrażenie, cięższy. Dosmaczam mu to żarcie RC albo Sanabelką niskobiałkową, pogoda tez pomaga chyba na to odwodnienie. Nie chce chłopa przepłukać, tzn. za bardzo, bo to tez niezdrowo. Kroplówki starczy na tydzień przy takim delikatnym nawadnianiu. Maczam go po 10 godzinach i mam wrażenie, że ta woda się całkiem jeszcze nie wchłonęła,wiec i tak nie powinnam kluć - jak wyczytałam w necie.
I tak od początku naszego współbycia mam świadomość, że prawdopodobnie Staś nie będzie długowiecznym kotem, z racji FeLV i przez jego burzliwą przeszłość. Ale nie chcę mu zaszkodzić, wydając przy okazji oszczędności.
trójłapek
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Nie chodziło mi o to abyś się załamywała, tylko chciałam Ci pokazać, że może warto gdzieś indziej skonsultować przypadek Stacha. Wiesz dobrze, że mam pełne zaufanie do naszego Guru, ale wiem też bardzo dobrze, że nie macie możliwości chodzić tylko do niego. Nawet w Krakvecie lekarz lekarzowi nie równy, jedni są z powołania, inni z przypadku, niestety
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Cudna!
Oj ależ Ty rozpieszczasz tego swojego Stacha
Oj ależ Ty rozpieszczasz tego swojego Stacha
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
na fb w profilu Fundacja Czarna Owca Pana Kota https://www.facebook.com/CzarnaOwcaPana ... n=timeline pojawił się opis (negatywny) o Krakvecie... Niestety kolejne osoby dopisują swoje złe odczucia
Oj łatwo zaprzepaścić zaufanie pacjentów i ich opiekunów, więc apel do osób odpowiedzialnych w Krakvecie: do dzieła - czas na zmiany!
Oj łatwo zaprzepaścić zaufanie pacjentów i ich opiekunów, więc apel do osób odpowiedzialnych w Krakvecie: do dzieła - czas na zmiany!
Wszędzie jest problem z wetami. Ze świecą szukać weta, co poszedł z powołania i to powołanie dalej w nim iskrzy. Też stoję przed dylematem zmiany weterynarza, wiem nawet do kogoś iść, ale boję się cen (kompletnie nie znam ich cennika i do tego dojazd kiepski). Chyba się zdecyduję mimo wszystko i pójdę do koleżanki z podstawówki, która od zawsze chciała być wetem. Mam do niej zaufanie, bo od dziecka patrzyłam jak rośnie w niej ta pasja. Najwyżej życie zweryfikuje moje nastawienie.
Na miejscu Dobbi, poszłabym na konsultacje do kogoś innego.
Na miejscu Dobbi, poszłabym na konsultacje do kogoś innego.
Hej,po wizycie u Guru. W panice przyjechałam o 8:30, żeby sobie miejsce zająć i okazało się, że byłam najpierwsiejsza. Stach został porozmawiany, wymiziany, nawodniony, wymemłany, wymacany i osłuchany.
W połowie września mamy iść na usg i badanie krwi na Sanocką. Próbuje się zapisać na konkretny termin, tylko na razie ciągle zajęte. Jak coś ustalę, to dzwonię do Grażyny jeśli można oczywiście. Chętnie się z Tobą zobaczę poza wszystkim, no i mam trochę karmy dla bezdomniaczków.
Ogólny stan kota dobry, przybrał znów na wadze, mam go dalej karmić renalem, trochę dodają Sanabelkę, bo kręci młody nosem na Hillsa.
Diagnoza:to raczej częściowe trwałe uszkodzenie nerek związane z białaczką prawdopodobnie. Jeszcze oberzymy, co się dzieje z nerkami, ale główne zadanie, to wypracowanie przez organizm indywidualnej tolerancji organizmu na poziom mocznika, wtedy można będzie nawet odstawić regularne kroplówki. długotrwałe nawadnianie, sprawdzanie poziomu mocznika, który jest na razie w miarę stały na poziomie ok 20. Jeśli tak się zatrzyma, to będzie nawet ok, mimo że wyżej niż norma.
Czyli kot jest tak samo konsekwentnie jednak prowadzony, bo maju/czerwcu to samo Guru mniej więcej mówił. Pani wetka mi tylko namieszała, nakrzyczała bez sensu. Oczywiście nie omieszkałam wspomnieć o tym. Załatwiliśmy problem różnych lekarzy tym, że mam wpisane w karcie, żebym sobie mogła dostać kroplówkę na recepcji następnym razem. Ja się nie będę musiała znów tłumaczyć kolejnemu lekarzowi a w dodatku nie będę czekać w kolejce.
To czekamy na usg, czy coś zmieni w diagnozie, Stach dostał jeszcze kropelki nowe do oczu, bo w dzień wygląda jak zombie, mruży je i trudno go obudzić w ogóle, a w nocy piękne ma oczęta, hasa i lata za papierkowym motylkiem. Tzn. może miec uczulenie na słońce, czy jakoś tak. Ale i tak został pochwalony, że oczy wygladaja dużo lepiej niż kiedyś.
W połowie września mamy iść na usg i badanie krwi na Sanocką. Próbuje się zapisać na konkretny termin, tylko na razie ciągle zajęte. Jak coś ustalę, to dzwonię do Grażyny jeśli można oczywiście. Chętnie się z Tobą zobaczę poza wszystkim, no i mam trochę karmy dla bezdomniaczków.
Ogólny stan kota dobry, przybrał znów na wadze, mam go dalej karmić renalem, trochę dodają Sanabelkę, bo kręci młody nosem na Hillsa.
Diagnoza:to raczej częściowe trwałe uszkodzenie nerek związane z białaczką prawdopodobnie. Jeszcze oberzymy, co się dzieje z nerkami, ale główne zadanie, to wypracowanie przez organizm indywidualnej tolerancji organizmu na poziom mocznika, wtedy można będzie nawet odstawić regularne kroplówki. długotrwałe nawadnianie, sprawdzanie poziomu mocznika, który jest na razie w miarę stały na poziomie ok 20. Jeśli tak się zatrzyma, to będzie nawet ok, mimo że wyżej niż norma.
Czyli kot jest tak samo konsekwentnie jednak prowadzony, bo maju/czerwcu to samo Guru mniej więcej mówił. Pani wetka mi tylko namieszała, nakrzyczała bez sensu. Oczywiście nie omieszkałam wspomnieć o tym. Załatwiliśmy problem różnych lekarzy tym, że mam wpisane w karcie, żebym sobie mogła dostać kroplówkę na recepcji następnym razem. Ja się nie będę musiała znów tłumaczyć kolejnemu lekarzowi a w dodatku nie będę czekać w kolejce.
To czekamy na usg, czy coś zmieni w diagnozie, Stach dostał jeszcze kropelki nowe do oczu, bo w dzień wygląda jak zombie, mruży je i trudno go obudzić w ogóle, a w nocy piękne ma oczęta, hasa i lata za papierkowym motylkiem. Tzn. może miec uczulenie na słońce, czy jakoś tak. Ale i tak został pochwalony, że oczy wygladaja dużo lepiej niż kiedyś.
No!
Dr Orzeł to rzeczywiście GURU!
Zabrzmiało optymistycznie. Gdyby jeszcze drań ( nie Guru ) przestał lać...
Teraz oby do przodu!
PS. O kastracji Guru nie wspominał?
Dr Orzeł to rzeczywiście GURU!
Zabrzmiało optymistycznie. Gdyby jeszcze drań ( nie Guru ) przestał lać...
Za takie teksty uwielbiam Cie Dobbinko!dobbinka pisze:Stach został porozmawiany
Teraz oby do przodu!
PS. O kastracji Guru nie wspominał?
Nie chciałam rozmawiać o kastracji, bo kot się trochę wyciszył, a najpierw zobaczymy co w nerach i jaki ten mocznik, dopóki nie ma pewnej stabilizacji, to nie ma mowy - to już przerabialiśmy.asiryś pisze:No!
Dr Orzeł to rzeczywiście GURU!
Zabrzmiało optymistycznie. Gdyby jeszcze drań ( nie Guru ) przestał lać...Za takie teksty uwielbiam Cie Dobbinko!dobbinka pisze:Stach został porozmawiany
Teraz oby do przodu!
PS. O kastracji Guru nie wspominał?
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Ufff dobrze, że poszłaś na wizytę do naszego pana doktora co porządny lekarz to porządna konsultacja!
Trzymam kciuki za Ciebie i Stacha!!!
Trzymam kciuki za Ciebie i Stacha!!!
Ważna jest jednak obsługa klienta, nie oszukujmy się.
Ale mam mały zgryz jednak. We wtorek pytałam o różnicę między roztworem Ringera i zwykłą sola NaCl, bo wyczytałam w opasłych źródłach netowych, na stronie tworzonej przez osoby bardzo doświadczone, które robią kroplówki od lat, że oprócz igieł, które często są źródłem dyskomfortu kotów (nawet maja anglojęzyczne źródła nazwę na to "kocie harpuny", bo to podobno bardzo powszechny problem), NaCL może piec kota. Z tych źródeł dowiedziałam się, że temperatura kroplówki jest istotna, ba, nawet ustawienie wejścia igły w skórze (górą) ma znaczenie (chociaż znalazłam jeden wpis, gdzie właścicielka kota poleca dziurkę do dołu). guru stwierdził, że nie ma rodzaj płynu znaczenia, że nie powinno kota piec absolutnie. No i tu mam ten zgryz, gdyż dzisiaj była bitwa i trzy podejścia, bo Stach się mocno i skutecznie wyrywał. Przy poprzedniej kroplówce w ogóle nie było problemu. Spróbuję jeszcze jak będzie jutro, może trochę wcześniej go wybudzę niż dziś i zobaczymy. Możliwe, że nie ma to związku, ale jak będą cyrki, to pojadę spytać o ten płyn nieszczęsny.
Nie wiem dlaczego na stronach anglojęzycznych jest mnóstwo takich porad dotyczących kroplówek (fakt, raczej takich jak ludzkie, w woreczku) a u nas bida w internecie. Może słabo szukałam. Możliwe też, że już o tym pisałam, wybaczcie.
Usg mamy 18.09 o 18:00. Grażynce macham , bo już jesteśmy umówione. Pewnie moglibyśmy sobie albo taksi wziąć, albo trajkiem podjechać (1,5h jakieś tramwajem, wiem, bo przychodnię mam kilka przystanków wcześniej ) ale sama się zdeklarowała i baaaardzo będzie mi miło spotkać się i troszkę pogadać, nie?
Stach cały dzień śpi, nawet teraz, więc jak wstanie, to nie będzie nocy, tylko latanie po domu.
Ale mam mały zgryz jednak. We wtorek pytałam o różnicę między roztworem Ringera i zwykłą sola NaCl, bo wyczytałam w opasłych źródłach netowych, na stronie tworzonej przez osoby bardzo doświadczone, które robią kroplówki od lat, że oprócz igieł, które często są źródłem dyskomfortu kotów (nawet maja anglojęzyczne źródła nazwę na to "kocie harpuny", bo to podobno bardzo powszechny problem), NaCL może piec kota. Z tych źródeł dowiedziałam się, że temperatura kroplówki jest istotna, ba, nawet ustawienie wejścia igły w skórze (górą) ma znaczenie (chociaż znalazłam jeden wpis, gdzie właścicielka kota poleca dziurkę do dołu). guru stwierdził, że nie ma rodzaj płynu znaczenia, że nie powinno kota piec absolutnie. No i tu mam ten zgryz, gdyż dzisiaj była bitwa i trzy podejścia, bo Stach się mocno i skutecznie wyrywał. Przy poprzedniej kroplówce w ogóle nie było problemu. Spróbuję jeszcze jak będzie jutro, może trochę wcześniej go wybudzę niż dziś i zobaczymy. Możliwe, że nie ma to związku, ale jak będą cyrki, to pojadę spytać o ten płyn nieszczęsny.
Nie wiem dlaczego na stronach anglojęzycznych jest mnóstwo takich porad dotyczących kroplówek (fakt, raczej takich jak ludzkie, w woreczku) a u nas bida w internecie. Może słabo szukałam. Możliwe też, że już o tym pisałam, wybaczcie.
Usg mamy 18.09 o 18:00. Grażynce macham , bo już jesteśmy umówione. Pewnie moglibyśmy sobie albo taksi wziąć, albo trajkiem podjechać (1,5h jakieś tramwajem, wiem, bo przychodnię mam kilka przystanków wcześniej ) ale sama się zdeklarowała i baaaardzo będzie mi miło spotkać się i troszkę pogadać, nie?
Stach cały dzień śpi, nawet teraz, więc jak wstanie, to nie będzie nocy, tylko latanie po domu.