Jak to się zaczeło....?

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Awatar użytkownika
Nika81
Posty:54
Rejestracja:17 maja 2007, 10:54
Lokalizacja:Wrocław

18 stycznia 2008, 13:55

Dawno mnie nie było i nie mogę znaleźć tematu, w którym powinnam zamieścić tekst. Wszystkich serdecznie pozdrawiam, właścicieli i same Kicikłaczki :)
Po długiej niewiadomej i sporej walce wiemy już co dolega naszej kotce. Nie wiem czy ktoś jeszcze kojarzy historię o zjedzonym skrzydłokwiacie... to był grudzień 2006r.
Do rzeczy...
Zmieniliśmy lekarza i od razu wysłano nas na badanie USG z kicią, uprzednio robiąc badanie krwi. Wczoraj została postawiona diagnoza. Oto opis z USG:
Pęcherz moczowy wypełniony niewielką ilością moczu, nerki małe, o prawidłowej strukturze, wątroba nieznacznie powiększona, śledziona i trzustka niewidoczne. Ściana jelit cienkich na całej długości pogrubiona o zmniejszonej echogeniczności zewnętrznych warstw (mięśniówka lub surowiczówka), błona śluzowa hiperechogenna, drobnoziarnista, perystaltyka zachowana.
Teraz tylko karma dla kotów o wrażliwych jelitkach a jak to nie pomoże to przechodzimy na karmę typowo weterynaryjną.
Awatar użytkownika
Borysek
Posty:883
Rejestracja:21 lutego 2007, 11:13

18 stycznia 2008, 15:06

Hej Nika81! Rzeczywiście dawno Ciebie tu nie było. Oczywiście, że pamiętamy historię ze skrzydłokwiatem! Dobrze, że już wiecie, co kici dolega i jak postępować :wink: Niech kotecka :wink: dzielnie się trzyma! :)
Awatar użytkownika
Kasia i Maniuś
Posty:696
Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
Lokalizacja:Kraków

18 stycznia 2009, 10:23

Ale mnie wzięło na wspominki. :oops: :oops:
Przeczytałam cały wątek i pomyślałam, czy nie dało by się go reaktywować. :wink: :wink: :wink: Przecież w między czasie pojawiło się tyle nowych osób. :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Kropka 2310
Posty:92
Rejestracja:12 czerwca 2008, 23:21
Lokalizacja:Szczecin
Kontakt:

18 stycznia 2009, 14:42

Faktycznie, od zainicjowania wątku minęło sporo miesięcy, a ostatni wpis jest (jeżeli nie liczyć tych z dzisiaj) z października 2007r. Należę do, powiedzmy, nowych forumowiczów tego forum, ale w porównaniu do niektórych, bardzo zadomowionych tu osób, mam nikły "dorobek", jeżeli chodzi o pisanie. Wynika to pewnie z zapracowania i...paradoksalnie, moich bezproblemowych kotków. Natomiast mój staż "zwierzakowy" jest chyba dość imponujący. Już jako mała dziewczynka miałam ...białą myszkę (aż do jej naturalnej śmierci), potem przyszedł czas na rybki akwariowe (żyworodne) i chomiki syryjskie. Te ostatnie hodowałam dla sklepu zoologicznego w moim mieście (oj, dawne czasy), na nich też, w liceum, pisałam pracę nt.genetyki dziedziczenia kolorów futerka. Zawsze, od najmlodszych lat znosiłam do domu kotki, ptaszki itd., a gdy mama protestowała, bodaj opiekowałam się kotkami w piwnicy. Finałem było zachorowanie przez dzieciaki z podwórka, na czele ze mną, na grzybicę skóry, którą zarazilismy się od tych kotków. W wieku 13 lat otrzymałam pierwszego pieska, który był niezłą (ale niewielką) zadziorą i który zginął tragicznie, rozszarpany przez potężnego wilczura bez kagańca (mój go miał, niestety). Był to okres mojego usamodzielnienia się i wyjazdu poza Szczecin. Moja mama ciężko rozchorowała się po stracie Dżeka (i co z tego, że właściciel puszczonego samopas diabła otrzymał wysoką grzywnę?), więc gdy wróciła do pracy, jej koledzy przytargali jej szczeniaka (Axelka), który był z rodzicami 14 lat. Do dziś mają oni 12-letnią obecnie Kamę ,a ja? 14 lat temu na 11-te urodziny syna (jeszcze poza Szczecinem) pozwoliłam przytargać do domu koteczkę Bestyjkę (dzieci znały ją od urodzenia, gdyż urodzona została przez kotkę podwórkową Kaśkę). I była ona sama do IV.1999 r. kiedy trafiła się malutka, 4-dniowa Kropeczka, której mama zaginęła. Udało ją się wykarmić mlekiem kocięcym i wyrosła ona na piękną, trzykolorową koteczkę. Los chciał, byśmy już z dwoma kotkami wrócili do Szczecina. W styczniu ub roku Bestyjkę pokonał nowotwór, więc by Kropcia nie została sama (przeżyła śmierć kumpeli wylizując sobie futerko na piersiach do gołego ciałka) sprowadziłam kocię maine coon, Certę, obecnie kastratkę, która w styczniu tego roku ukończyła rok. Wkrótce dołączy do niej jej rudy braciszek, ot, dla towarzystwa, bo Kropce latka lecą...
To tyle, tak zaczynałam moją przygodę ze zwierzaczkami, która będzie, mam nadzieję, trwała i trwała. Nie wspomniałam o jednym. Dużą satysfakcję sprawia mi adopcja wirtualna kocurka Frodo (koty w potrzebie), a gdy mama wyjeżdża, zajmuję się jej 3 koteczkami działkowymi (wysterylizowane w lecznicy TOZ).
Awatar użytkownika
dyjka
Posty:63
Rejestracja:10 stycznia 2009, 10:39

27 stycznia 2009, 13:21

Ja gdzies juz tu kiedys wspominałam, o tym, że kot równiez nie był moim marzeniem :( chociąz zwierzatka tez miałam (chomiki rybki, myszy oraz pieska któr zostal oddany babci bo okazało sie ze brat jest alergikiem ) i potem bardzo długo nikt nie myslał o nowych futrach w domu. Aż nie wyproadziłam sie na studia do Wrocławia, wtedy po paru miesiąch mój były zaraził mnie kociastymi. Zaczeły sie jazdy na wystawy, ogladanie zdjęc, wybieranie rasy i w końcu postanowilismy - KUPUJEMY BRYTYJCZYKA - oczywiscie dziewczynke. Wysłalismy zaliczke, dostwaliśmy zdjęcia , i nadszedł czas na odbiór - wtedy sie okazało ze wet znalazł u niej jąderka! i znów zaczęło sie szukanie.. aż znaleźliśmy ogłoszenie małych maine coonów - samych kocurków, ale stwierdzilismy ze może warto zaryzykować zapytac sie czy nie maja koteczki.. Okazło się ze jest, ale miała zostac w hodowli, ale ja nie odpusciłam, dzowniłam błagałam prosiłam, bo zakochałam sie w tej małej kuleczce : Obrazek
odebralismy ją i już wtedy wiedziałam, że to była najlepsza decyzja w moim życiu! Niebawem Majeczke skończy rok - moi rodzice kupili sobie tez takiego kotka, za miesiąc dopiero go odbiorą , jest to młodsza siostrzyczka mojej Majeczki Obrazek i aż nie mogę sie doczekac,aż ją odbierzemy :)

W miedzy czasie Maja poznawała, kotki pieski, chomiczki i królika - była strasznie ciekawa co to za stworki i ciągle za nimi zagladała, ale ona były tylko chwilowe, jak jechałam na wakacje lub świeta do rodziny, a teraz trwa zaprzyjaźnianie jej z pieskiem Goldenem ( 7 miezsiecy ma, wiec malutki wcale nie jest już) i ciągle sie o nia boję, ale ona jest chyba strasznie zaciekawiona tym duzym, futrzastym stworzeniem, bo ciągle zagląda co robi i gdzie siedzi i go obserwuje , a jak piesio zasypia zabiera do mnie do pokoju jego pileczke pluszowa do zabawy i z nią śpi :) więc myśle ze niedługo będą spąc jeszcze razem :D
ATA
Posty:3042
Rejestracja:30 grudnia 2005, 16:56

27 stycznia 2009, 18:28

Dyjko, ależ piękne te Twoje futrzaste szczęścia - widać, że są Ci bardzo bliskie - tak wzruszająco o nich napisałaś :D . A Majeczki coraz bardziej Ci zazdroszczę :wink:
Awatar użytkownika
ania1985
Posty:1105
Rejestracja:28 października 2007, 08:48
Lokalizacja:Kielce

27 stycznia 2009, 18:30

rany co za rozkoszny maluszek

jak sobie te czasy przypomne za kociecia to az mnie nostalgia ogarnia chwilowa:)
z drugiej strony maly kot jest slodki, duzy kot jest madry:) czyli tak i tak jest dobrze:)
Awatar użytkownika
Esme
Posty:882
Rejestracja:14 marca 2008, 19:53
Lokalizacja:Świnoujście

27 stycznia 2009, 20:45

Ja czasem jak patrzę na Misię, to nie moge się doczekać aż urośnie i ciekawa jestem jaka bedzie, ciekawe czy spoważnieje? Z drugiej strony żałuję, że nic nie wiem o dziecinstwie rudego Kocia :(
Już gdzies pisałam, że Majeczka jest przepiekna, marzę o takim kocie, ale to już chyba w następnym wcieleniu :)
Atko, czy Ty zamierzasz powiększyc swoja kocią rodzinę o takie cudeńko?
Awatar użytkownika
dyjka
Posty:63
Rejestracja:10 stycznia 2009, 10:39

27 stycznia 2009, 21:54

Oj Majeczka to moje oczko w głowie :) przywiązałam sie do niej jak do dziecka :P :oops:
Ale od niedzieli się zmieniła - jest większą przytulachą , bo chce mi pokazać ze jest zazdrosna o psa, więc korzystam i miziam ją ile wlezie 8)
Dzis byłam u weterynarza i była własnie mała koteczka 4 miesieczna do oddania, uratowana z pobliskich działek.. bidulka siedziała tam taka zmęczona życiem, ze aż chciało się ją zabrać - a ja niestety nie mogę póki co :(
Może ktoś chce przygarnąc koteczke po sterylce ??
dorota91
Posty:20
Rejestracja:14 lutego 2009, 17:28
Lokalizacja:nikon

14 lutego 2009, 18:04

W sumie mój kicorek trafił do nas kiedy miałam dola to nie była do końca moja inicjatywa tylko mojej siostry.Była aukcja z azylu w jednym z hipermarketów gdzie pracuje moja siostra.Kiedy zadzwoniła do mnie abym opisała kota którego chciałabym miec zauważyła wlaśnie mojego ktory miauczal milosiernie.W sumie nie widzialam gyo przed kupnem wiec byla to dla mnie niespodzianka i to duza. :D I co najlepsze pierwszej osobie ktorej usiadl na kolanach bylam ja .Ale oczywiscie moi rodzice o niczym nie wiedzieli musieli sie z nim oswoic ale to trwalo krotko odrazu sie do niego przyzwyczaili i pokochali.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 16 gości