Dawno mnie nie było i nie mogę znaleźć tematu, w którym powinnam zamieścić tekst. Wszystkich serdecznie pozdrawiam, właścicieli i same Kicikłaczki
Po długiej niewiadomej i sporej walce wiemy już co dolega naszej kotce. Nie wiem czy ktoś jeszcze kojarzy historię o zjedzonym skrzydłokwiacie... to był grudzień 2006r.
Do rzeczy...
Zmieniliśmy lekarza i od razu wysłano nas na badanie USG z kicią, uprzednio robiąc badanie krwi. Wczoraj została postawiona diagnoza. Oto opis z USG:
Pęcherz moczowy wypełniony niewielką ilością moczu, nerki małe, o prawidłowej strukturze, wątroba nieznacznie powiększona, śledziona i trzustka niewidoczne. Ściana jelit cienkich na całej długości pogrubiona o zmniejszonej echogeniczności zewnętrznych warstw (mięśniówka lub surowiczówka), błona śluzowa hiperechogenna, drobnoziarnista, perystaltyka zachowana.
Teraz tylko karma dla kotów o wrażliwych jelitkach a jak to nie pomoże to przechodzimy na karmę typowo weterynaryjną.
Jak to się zaczeło....?
- Kasia i Maniuś
- Posty:696
- Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
- Lokalizacja:Kraków
Ale mnie wzięło na wspominki.
Przeczytałam cały wątek i pomyślałam, czy nie dało by się go reaktywować. Przecież w między czasie pojawiło się tyle nowych osób.
Przeczytałam cały wątek i pomyślałam, czy nie dało by się go reaktywować. Przecież w między czasie pojawiło się tyle nowych osób.
-
- Posty:92
- Rejestracja:12 czerwca 2008, 23:21
- Lokalizacja:Szczecin
- Kontakt:
Faktycznie, od zainicjowania wątku minęło sporo miesięcy, a ostatni wpis jest (jeżeli nie liczyć tych z dzisiaj) z października 2007r. Należę do, powiedzmy, nowych forumowiczów tego forum, ale w porównaniu do niektórych, bardzo zadomowionych tu osób, mam nikły "dorobek", jeżeli chodzi o pisanie. Wynika to pewnie z zapracowania i...paradoksalnie, moich bezproblemowych kotków. Natomiast mój staż "zwierzakowy" jest chyba dość imponujący. Już jako mała dziewczynka miałam ...białą myszkę (aż do jej naturalnej śmierci), potem przyszedł czas na rybki akwariowe (żyworodne) i chomiki syryjskie. Te ostatnie hodowałam dla sklepu zoologicznego w moim mieście (oj, dawne czasy), na nich też, w liceum, pisałam pracę nt.genetyki dziedziczenia kolorów futerka. Zawsze, od najmlodszych lat znosiłam do domu kotki, ptaszki itd., a gdy mama protestowała, bodaj opiekowałam się kotkami w piwnicy. Finałem było zachorowanie przez dzieciaki z podwórka, na czele ze mną, na grzybicę skóry, którą zarazilismy się od tych kotków. W wieku 13 lat otrzymałam pierwszego pieska, który był niezłą (ale niewielką) zadziorą i który zginął tragicznie, rozszarpany przez potężnego wilczura bez kagańca (mój go miał, niestety). Był to okres mojego usamodzielnienia się i wyjazdu poza Szczecin. Moja mama ciężko rozchorowała się po stracie Dżeka (i co z tego, że właściciel puszczonego samopas diabła otrzymał wysoką grzywnę?), więc gdy wróciła do pracy, jej koledzy przytargali jej szczeniaka (Axelka), który był z rodzicami 14 lat. Do dziś mają oni 12-letnią obecnie Kamę ,a ja? 14 lat temu na 11-te urodziny syna (jeszcze poza Szczecinem) pozwoliłam przytargać do domu koteczkę Bestyjkę (dzieci znały ją od urodzenia, gdyż urodzona została przez kotkę podwórkową Kaśkę). I była ona sama do IV.1999 r. kiedy trafiła się malutka, 4-dniowa Kropeczka, której mama zaginęła. Udało ją się wykarmić mlekiem kocięcym i wyrosła ona na piękną, trzykolorową koteczkę. Los chciał, byśmy już z dwoma kotkami wrócili do Szczecina. W styczniu ub roku Bestyjkę pokonał nowotwór, więc by Kropcia nie została sama (przeżyła śmierć kumpeli wylizując sobie futerko na piersiach do gołego ciałka) sprowadziłam kocię maine coon, Certę, obecnie kastratkę, która w styczniu tego roku ukończyła rok. Wkrótce dołączy do niej jej rudy braciszek, ot, dla towarzystwa, bo Kropce latka lecą...
To tyle, tak zaczynałam moją przygodę ze zwierzaczkami, która będzie, mam nadzieję, trwała i trwała. Nie wspomniałam o jednym. Dużą satysfakcję sprawia mi adopcja wirtualna kocurka Frodo (koty w potrzebie), a gdy mama wyjeżdża, zajmuję się jej 3 koteczkami działkowymi (wysterylizowane w lecznicy TOZ).
To tyle, tak zaczynałam moją przygodę ze zwierzaczkami, która będzie, mam nadzieję, trwała i trwała. Nie wspomniałam o jednym. Dużą satysfakcję sprawia mi adopcja wirtualna kocurka Frodo (koty w potrzebie), a gdy mama wyjeżdża, zajmuję się jej 3 koteczkami działkowymi (wysterylizowane w lecznicy TOZ).
Ja gdzies juz tu kiedys wspominałam, o tym, że kot równiez nie był moim marzeniem chociąz zwierzatka tez miałam (chomiki rybki, myszy oraz pieska któr zostal oddany babci bo okazało sie ze brat jest alergikiem ) i potem bardzo długo nikt nie myslał o nowych futrach w domu. Aż nie wyproadziłam sie na studia do Wrocławia, wtedy po paru miesiąch mój były zaraził mnie kociastymi. Zaczeły sie jazdy na wystawy, ogladanie zdjęc, wybieranie rasy i w końcu postanowilismy - KUPUJEMY BRYTYJCZYKA - oczywiscie dziewczynke. Wysłalismy zaliczke, dostwaliśmy zdjęcia , i nadszedł czas na odbiór - wtedy sie okazało ze wet znalazł u niej jąderka! i znów zaczęło sie szukanie.. aż znaleźliśmy ogłoszenie małych maine coonów - samych kocurków, ale stwierdzilismy ze może warto zaryzykować zapytac sie czy nie maja koteczki.. Okazło się ze jest, ale miała zostac w hodowli, ale ja nie odpusciłam, dzowniłam błagałam prosiłam, bo zakochałam sie w tej małej kuleczce :
odebralismy ją i już wtedy wiedziałam, że to była najlepsza decyzja w moim życiu! Niebawem Majeczke skończy rok - moi rodzice kupili sobie tez takiego kotka, za miesiąc dopiero go odbiorą , jest to młodsza siostrzyczka mojej Majeczki i aż nie mogę sie doczekac,aż ją odbierzemy
W miedzy czasie Maja poznawała, kotki pieski, chomiczki i królika - była strasznie ciekawa co to za stworki i ciągle za nimi zagladała, ale ona były tylko chwilowe, jak jechałam na wakacje lub świeta do rodziny, a teraz trwa zaprzyjaźnianie jej z pieskiem Goldenem ( 7 miezsiecy ma, wiec malutki wcale nie jest już) i ciągle sie o nia boję, ale ona jest chyba strasznie zaciekawiona tym duzym, futrzastym stworzeniem, bo ciągle zagląda co robi i gdzie siedzi i go obserwuje , a jak piesio zasypia zabiera do mnie do pokoju jego pileczke pluszowa do zabawy i z nią śpi więc myśle ze niedługo będą spąc jeszcze razem
odebralismy ją i już wtedy wiedziałam, że to była najlepsza decyzja w moim życiu! Niebawem Majeczke skończy rok - moi rodzice kupili sobie tez takiego kotka, za miesiąc dopiero go odbiorą , jest to młodsza siostrzyczka mojej Majeczki i aż nie mogę sie doczekac,aż ją odbierzemy
W miedzy czasie Maja poznawała, kotki pieski, chomiczki i królika - była strasznie ciekawa co to za stworki i ciągle za nimi zagladała, ale ona były tylko chwilowe, jak jechałam na wakacje lub świeta do rodziny, a teraz trwa zaprzyjaźnianie jej z pieskiem Goldenem ( 7 miezsiecy ma, wiec malutki wcale nie jest już) i ciągle sie o nia boję, ale ona jest chyba strasznie zaciekawiona tym duzym, futrzastym stworzeniem, bo ciągle zagląda co robi i gdzie siedzi i go obserwuje , a jak piesio zasypia zabiera do mnie do pokoju jego pileczke pluszowa do zabawy i z nią śpi więc myśle ze niedługo będą spąc jeszcze razem
Ja czasem jak patrzę na Misię, to nie moge się doczekać aż urośnie i ciekawa jestem jaka bedzie, ciekawe czy spoważnieje? Z drugiej strony żałuję, że nic nie wiem o dziecinstwie rudego Kocia
Już gdzies pisałam, że Majeczka jest przepiekna, marzę o takim kocie, ale to już chyba w następnym wcieleniu
Atko, czy Ty zamierzasz powiększyc swoja kocią rodzinę o takie cudeńko?
Już gdzies pisałam, że Majeczka jest przepiekna, marzę o takim kocie, ale to już chyba w następnym wcieleniu
Atko, czy Ty zamierzasz powiększyc swoja kocią rodzinę o takie cudeńko?
Oj Majeczka to moje oczko w głowie przywiązałam sie do niej jak do dziecka
Ale od niedzieli się zmieniła - jest większą przytulachą , bo chce mi pokazać ze jest zazdrosna o psa, więc korzystam i miziam ją ile wlezie
Dzis byłam u weterynarza i była własnie mała koteczka 4 miesieczna do oddania, uratowana z pobliskich działek.. bidulka siedziała tam taka zmęczona życiem, ze aż chciało się ją zabrać - a ja niestety nie mogę póki co
Może ktoś chce przygarnąc koteczke po sterylce ??
Ale od niedzieli się zmieniła - jest większą przytulachą , bo chce mi pokazać ze jest zazdrosna o psa, więc korzystam i miziam ją ile wlezie
Dzis byłam u weterynarza i była własnie mała koteczka 4 miesieczna do oddania, uratowana z pobliskich działek.. bidulka siedziała tam taka zmęczona życiem, ze aż chciało się ją zabrać - a ja niestety nie mogę póki co
Może ktoś chce przygarnąc koteczke po sterylce ??
W sumie mój kicorek trafił do nas kiedy miałam dola to nie była do końca moja inicjatywa tylko mojej siostry.Była aukcja z azylu w jednym z hipermarketów gdzie pracuje moja siostra.Kiedy zadzwoniła do mnie abym opisała kota którego chciałabym miec zauważyła wlaśnie mojego ktory miauczal milosiernie.W sumie nie widzialam gyo przed kupnem wiec byla to dla mnie niespodzianka i to duza. I co najlepsze pierwszej osobie ktorej usiadl na kolanach bylam ja .Ale oczywiscie moi rodzice o niczym nie wiedzieli musieli sie z nim oswoic ale to trwalo krotko odrazu sie do niego przyzwyczaili i pokochali.