znowu jestem po spotkaniu z czarnym malenstwem, wynioslam mu zarcie, zjadl pies z wlascicielem u boku, do ktorego darlam sie przez balkon-wez tego psa, a on jakby mnie nie bylo....zaczelam klac do siebie , a po 5 min zjawil sie maluszek. zaczal patrzec na mnie i niemilosciernie mialczec, dostal 100 gram hillsa kawalki w sosie i odmaszerowal w nieznane, ale najpierw ja musialam sie schowac, bo maluszek juz do mnie podchodzi, patrzy w oczy i mowi wez mnie, pomoz.....buuuuuu:((((((
ps-odkrylam ze ma malenki bialy krawat:)
Dzikie kocięta
Od jakiegoś czasu pracuję i mam kontakt z różnymi ludźmi opiekującymi się zwierzętami. Są tacy kociarze z prawdziwego zdarzenia, tacy co to najlepszą karmę kupią dla tych bezdomnych kociaków. Pytanie po co? Bo dzięki ich obecności nie ma myszy w blokach, szczury się nie pałętają itd. Ale mentalności ciemnoty (wybaczcie słowo, ale inaczej tego nazwać nie chcę) nie zmieni się, nigdy nie mieli w sobie miligrama nawet wrażliwości i nigdy nie będą mieć. Tak będzie zawsze po prostu. Ci, którzy oprócz dobrego serca zauważają jakieś plusy z obecności kotów w piwnicach, zwykle nie przechodzą koło tych stworzeń obojętnie. Ale jest i druga strona medalu, nie da rady uratować wszystkich stworzeń; więc każda pomoc się liczy. Aniu Twoja mama pewnie ma jakiś argumenty stojące twardo za Jej decyzją o tym, by nie brać drugiego kota. Jednak skoro możesz, skoro w tej chwili dajesz radę dokarmiać te bezdomniaczki z blokowisk, to pamiętaj ich wdzięczność będzie ogromna. A wszystko do nas wraca ze zdwojoną siłą (dowolnie to zinterpretuj)
Do nas już nie przychodzi kocur, którego dokarmialiśmy, niewiadomo co się z nim stało. Była to jedyna istota której tu pozstała, po tragicznym spotkaniu z wylaną wrzącą wodą z okna. W taki oto sposób sąsiadka z klatki obok potraktowała bezdomne koty... Myślę, że komentować tego nie trzeba. Tak więc śmiało powiedzieć można: Ludzka bezmyślność nie zna granic!
Pozdrawiam serdecznie
Do nas już nie przychodzi kocur, którego dokarmialiśmy, niewiadomo co się z nim stało. Była to jedyna istota której tu pozstała, po tragicznym spotkaniu z wylaną wrzącą wodą z okna. W taki oto sposób sąsiadka z klatki obok potraktowała bezdomne koty... Myślę, że komentować tego nie trzeba. Tak więc śmiało powiedzieć można: Ludzka bezmyślność nie zna granic!
Pozdrawiam serdecznie
-
- Posty:3
- Rejestracja:14 października 2008, 21:59
Ania1985 - na pewno Ci sie uda go skusic w koncu... i bedzie Ci mruczal z wdziecznoscia (o ile laskawie mu sie zachce ) za przygarniecie
Majek.
Ile ludzi - tyle charakterow / zachowan - w spotkaniu z dzikim kotkiem.
Dochadza zmienne chwilowe - zadowolenie, rozgoryczenie, brzydka pogoda i kupa innych
O glupocie ludzkiej i kretynstwach - tez nie warto pisac. Szkoda klawiatury.
Przy moim miejscu zamieszkania - dosc czesto widze... rozne.. rozniaste koty. Czesto siedza przy smietniku - badz w przyklatkowym zywoplocie.
Od dwoch lat stosuje drobna zasade Kupuje pasztet za 1,80 zl w markecie idac do pracy, i zostawiam otwarty niedaleko smietnika. Majatek to nie jest... dla kogokolwiek (kogo stac na utrzymanie kota). Ale wiem ze przybnajmniej zje ktorys cos swiezego (znajomi potwierdzali ze kicie wcinaja).
Ktos kiedys mi wypomnial... dlaczego nie dam tej kwoty (przez miesiac) jakiejs ubogiej rodzinie. Moja replika byla krotka - byly u mnie 4 osoby proszace o jedzenie - kazda dostala (raz poprpsilem o powrot za 30 min - musialem zrobic jakies zakupy). Gdy powiedzialem - prosze przyjsc choc raz w miesiacu - nikt sie wiecej nie pokazal. Gdy pacan wypominajacy mi - na pytanie: A znasz kogos kto nie ma co do garnka wlozyc? - odpowiedzial - ze: "Nie obraca sie w takim towarzystwie" - odebral rownie krotka acz tresciwa odp kolidujaca z ogolnie przyjeta grzecznoscia.
Oczywiscie zdaje sobie sprawe... ze to dosc "dziwne" kupowac byle pasztet. Ale z drugiej strony.. coz mi szkodzi. Kazdy z Was (czytajacych) ma zapewne w swoim otoczeniu podobne bidulki (kicie). Kupujac sobie zbytki (piwo ((jak ja ), ciastka, arbuzy zima) - pomyslcie: coz stracicie... wydajac te niecale 2 zl. Chocby z raz na tydzien.
Dodam - ze czesto sie trafia - iz ktorys juz siedzi... jesli nie kilka... wtedy rozdzielam cala porcje (zerwanym dekielkiem) i rozkladam.
Majek.
Ile ludzi - tyle charakterow / zachowan - w spotkaniu z dzikim kotkiem.
Dochadza zmienne chwilowe - zadowolenie, rozgoryczenie, brzydka pogoda i kupa innych
O glupocie ludzkiej i kretynstwach - tez nie warto pisac. Szkoda klawiatury.
Przy moim miejscu zamieszkania - dosc czesto widze... rozne.. rozniaste koty. Czesto siedza przy smietniku - badz w przyklatkowym zywoplocie.
Od dwoch lat stosuje drobna zasade Kupuje pasztet za 1,80 zl w markecie idac do pracy, i zostawiam otwarty niedaleko smietnika. Majatek to nie jest... dla kogokolwiek (kogo stac na utrzymanie kota). Ale wiem ze przybnajmniej zje ktorys cos swiezego (znajomi potwierdzali ze kicie wcinaja).
Ktos kiedys mi wypomnial... dlaczego nie dam tej kwoty (przez miesiac) jakiejs ubogiej rodzinie. Moja replika byla krotka - byly u mnie 4 osoby proszace o jedzenie - kazda dostala (raz poprpsilem o powrot za 30 min - musialem zrobic jakies zakupy). Gdy powiedzialem - prosze przyjsc choc raz w miesiacu - nikt sie wiecej nie pokazal. Gdy pacan wypominajacy mi - na pytanie: A znasz kogos kto nie ma co do garnka wlozyc? - odpowiedzial - ze: "Nie obraca sie w takim towarzystwie" - odebral rownie krotka acz tresciwa odp kolidujaca z ogolnie przyjeta grzecznoscia.
Oczywiscie zdaje sobie sprawe... ze to dosc "dziwne" kupowac byle pasztet. Ale z drugiej strony.. coz mi szkodzi. Kazdy z Was (czytajacych) ma zapewne w swoim otoczeniu podobne bidulki (kicie). Kupujac sobie zbytki (piwo ((jak ja ), ciastka, arbuzy zima) - pomyslcie: coz stracicie... wydajac te niecale 2 zl. Chocby z raz na tydzien.
Dodam - ze czesto sie trafia - iz ktorys juz siedzi... jesli nie kilka... wtedy rozdzielam cala porcje (zerwanym dekielkiem) i rozkladam.
obiecalalam sobie ze nie bede sie zbytnio angazowac w rzeczy na ktore nie mam duzego wplywu-mam tu na mysli dziczki, ktore owszem, moge podkarmic, ale wziasc nie.
wciaz dokarmiam czarnuszka, zrobilam mu fotki, wyslalam odpowiedniej osobie na miau. jednak chce sie czyms podzielic- moja K. wypija sok z urinary mokrego ale kawalkow miesa nie tyka, tym sposobem wynosze codziennie odcisnieta z plynu saszetke czarnemu, ktory spi dzien w dzien na podbilskim balkonie. wysypuje mu to zarcie np na jakis kawalek plastiku, zakretke po serku itp. jednak nie pisze tego ku swojej pochwale, ale aby zaznaczyc jakie koty to dobre zwierzeta.
nie mailam dzisiaj tacki, wygrzebalam troche z puszki po hilsie light ktora juz sie psula ( pozostalosc po starej diecie), a reszte puszki polozylam na chodniku, z nadzieja ze kicia sobie da rade z szamka.
i co sie stalo: to co wyjelam zjadla, a cala metalowa puszke dzielnie taszczyla w zebach daleko daleko...chyba w kierunku piwnic. niewykluczone ze ma male i im zaniosla. jakie to wzruszajace. w sumie chyba tak jest, bo kiedys widzialam ja jak niosla w pysku dumnie kawal bulki w to samo miejsce.
tymczasem serce sie sciska kiedy piszac przy stole swoja prace mam 2 widoki: ten w domu : moja kochana zdrowa juz kiciunia na swoich kocykach wygrzewa sie przez szybe, i zmarzniety, zwiniety w klebek czarny kot od rana do nocy na obcym balkonie, na kawalku dywanu....
ja wiem ze swiata nie uratuje, kiedy ostatnio tak sie przejmowalam , kicia mi zachorowala, i obiecalam sobie ze skupie sie na tym na co mam wplyw...ale cholera....biedne te zwierzeta, oj biedne sa:(
wciaz dokarmiam czarnuszka, zrobilam mu fotki, wyslalam odpowiedniej osobie na miau. jednak chce sie czyms podzielic- moja K. wypija sok z urinary mokrego ale kawalkow miesa nie tyka, tym sposobem wynosze codziennie odcisnieta z plynu saszetke czarnemu, ktory spi dzien w dzien na podbilskim balkonie. wysypuje mu to zarcie np na jakis kawalek plastiku, zakretke po serku itp. jednak nie pisze tego ku swojej pochwale, ale aby zaznaczyc jakie koty to dobre zwierzeta.
nie mailam dzisiaj tacki, wygrzebalam troche z puszki po hilsie light ktora juz sie psula ( pozostalosc po starej diecie), a reszte puszki polozylam na chodniku, z nadzieja ze kicia sobie da rade z szamka.
i co sie stalo: to co wyjelam zjadla, a cala metalowa puszke dzielnie taszczyla w zebach daleko daleko...chyba w kierunku piwnic. niewykluczone ze ma male i im zaniosla. jakie to wzruszajace. w sumie chyba tak jest, bo kiedys widzialam ja jak niosla w pysku dumnie kawal bulki w to samo miejsce.
tymczasem serce sie sciska kiedy piszac przy stole swoja prace mam 2 widoki: ten w domu : moja kochana zdrowa juz kiciunia na swoich kocykach wygrzewa sie przez szybe, i zmarzniety, zwiniety w klebek czarny kot od rana do nocy na obcym balkonie, na kawalku dywanu....
ja wiem ze swiata nie uratuje, kiedy ostatnio tak sie przejmowalam , kicia mi zachorowala, i obiecalam sobie ze skupie sie na tym na co mam wplyw...ale cholera....biedne te zwierzeta, oj biedne sa:(
Ania1985 czasem nie da się nie angażować i nie bulwersować na ludzka nie czułość
mam właśnie w domu koteńke ok3 miesięczną znaleziona kilka dni temu jest biedna cala poraniona nie wiadomo od czego (chodzi o 3 łapkach bo czwarta ma szyta i w sztywnym opatrunku), zagłodzona niemalże na śmierć była sama skora i kości, szyja grubości marchewki i jednocześnie całkowicie oswojona wie do czego służy kuweta i jak się mruczy w objęciach człowieka, a znaleziona zestala w ok 3mterowym dole zakratowanym od góry do którego raczej wpaść sama nie mogla ktoś ją musiał tam prawdopodobnie wrzucić. I pomimo ze mam małe 2 pokojowe mieszkanie a w nim mieszkają 4 osoby, pies, 2 ośmiomiesięczne kocięta i 10 letnia kotka z osłabioną odpornością to wzięłam do domu tą mała (która mi właśnie mruczy na kolanach) pomimo braku miejsca it ego że ma koci katar i pozostaje mi tylko nadzieja że szybko znajdę jej nowy dom bo po wyleczeniu u mnie zostać na stałe nie będzie mogła. A niestety fakt jej kataru i szytej łapki odstrasza ludzi
mam właśnie w domu koteńke ok3 miesięczną znaleziona kilka dni temu jest biedna cala poraniona nie wiadomo od czego (chodzi o 3 łapkach bo czwarta ma szyta i w sztywnym opatrunku), zagłodzona niemalże na śmierć była sama skora i kości, szyja grubości marchewki i jednocześnie całkowicie oswojona wie do czego służy kuweta i jak się mruczy w objęciach człowieka, a znaleziona zestala w ok 3mterowym dole zakratowanym od góry do którego raczej wpaść sama nie mogla ktoś ją musiał tam prawdopodobnie wrzucić. I pomimo ze mam małe 2 pokojowe mieszkanie a w nim mieszkają 4 osoby, pies, 2 ośmiomiesięczne kocięta i 10 letnia kotka z osłabioną odpornością to wzięłam do domu tą mała (która mi właśnie mruczy na kolanach) pomimo braku miejsca it ego że ma koci katar i pozostaje mi tylko nadzieja że szybko znajdę jej nowy dom bo po wyleczeniu u mnie zostać na stałe nie będzie mogła. A niestety fakt jej kataru i szytej łapki odstrasza ludzi
Madlen, tak trzymaj!
Ja tez mam teraz pod opieką kocią rodzinkę i na balkonie kilka dziczków, w tym2 maluchy, w opiece nad którymi nie chcieli mi pomóc ludzie z mojego miasta, którzy podobno się tym zajmują Ale to już insza inszość.
Przeżywam to bardzo, pytam po wszystkich znajomych, daję ogłoszenia, podaję im leki, karmię. I mam nadzieję, że w końcu ktoś się nad nimi zlituje.
Ja tez mam teraz pod opieką kocią rodzinkę i na balkonie kilka dziczków, w tym2 maluchy, w opiece nad którymi nie chcieli mi pomóc ludzie z mojego miasta, którzy podobno się tym zajmują Ale to już insza inszość.
Przeżywam to bardzo, pytam po wszystkich znajomych, daję ogłoszenia, podaję im leki, karmię. I mam nadzieję, że w końcu ktoś się nad nimi zlituje.
Bardzo się cieszęMadlen_24 pisze:Jednak w poniedziałek było drugie szycie,ale mimo to Łapcia już dochodzi do siebie. Dziś było pierwsze bieganie za sznureczkiem z wełny. Na 3 nóżkach jak widać też się da!!
Wymiziaj kicię ode mnie.
Łapcia zaczyna dochodzić do siebie, w pewnym sensie przynajmniej. Łapka szyta jako pierwsza już jest zagojona, szwy ściągnięte i wszystko gra, oby z drugą łapką było podobnie w poniedziałek. Katarek tez już mija na szczęście. Apetyt dopisuje i waga idzie w górę. I wszystko było by cudnie gdyby ie dwie sprawy. Po pierwsze dała o sobie znać grzybica u koteńki (wyjaśniła się etiologia najdrobniejszych ranek), a po drugie i to duzo smutniejsze na horyzoncie dalej ani śladu domku....
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 49 gości