Kot jest z natury drapieżnikiem i poluje, żeby zdobyć pożywienie i przetrwać. Tego właśnie uczy go matka, podobnie jak lwice, tygrysice i inne kocie matki - technik polowania. Twój kociak nie mam mamy ale ma człowieka, który jest jego opiekunem i nauczycielem oraz towarzyszem zabaw. Tak jak i dziecko, mały kot nie wie nawet, że zabawy służą nauce. Właśnie to robi twój młody przyjaciel, doskonali metody polowań w złagodzonej formie. Wie, że nie jesteś zwierzyną, więc uczy się hamować agresję (chowa pazury, nie gryzie zbyt dotkliwie), bo tak uczyła go mama, besztając, gdy robi się zbyt agresywny. Z czasem mu to mija, kiedy jest dorosły i wtedy, wierz mi, tęsknimy do zwariowanego kociaka, który rzuca się nawet na własny cień, nie mówiąc o naszych wystających spod pościeli kończynach. Ile dałabym, żeby zobaczyć mojego 2-letniego kota z szalonym błyskiem w oku, wygiętego w podkówkę i napadającego na własne odbicie. Zamiast tego mam stoicki, plackiem leżący kawał futra, który właśnie przeciągnął się i podreptał do miseczki.
Rada1 - przetrzymać (jeszcze jakieś pół roku)
rada2 - jeśli kot jest zbyt niedelikatny: syczeć, odsuwać, nie bawić się, w ostateczności pryskać wodą z rozpylacza kwiatkowego.
rada 3 - pokochać, przecież nie braliśmy klucha nieruchawego do domu w charakterze ozdoby na telewizor
Nie wiem, czy to ma sens, co napisałam ale kociej, nomen omen, mordy dostaję próbując rozruszać moje futro trochę, a on nic (może się zamienimy,co?)