Kot 'dojeżdżający'
: 14 października 2017, 19:27
Dzień dobry,
chciałabym poprosić o radę.
Studiuję w innym mieście niż moje rodzinne. Niedługo kończę studia i wiem, że w mieście tym zostanę. W moim domu rodzinnym zawsze mieszkał jakiś kot i teraz, gdy zaczynam samodzielne życie, bardzo brakuje mi zwierzaka w domu. Już dojrzałam do tej decyzji i planuję zaadoptować kota. Z racji tego, że nie pochodzę z miasta, w którym obecnie mieszkam, wiem, że te dwa czy trzy razy w roku (głównie na święta), prawdopodobnie będę musiała zabrać swojego kota na dwugodzinną podróż i przywieźć do domu rodzinnego. Tu zaczynają się moje pierwsze wątpliwości. Czy zwierzak nie będzie się tym za bardzo męczył? Czy jest możliwość 'przyzwyczajenia' go do podróżowania? Z jednej strony myślę o wszystkich tych bidach siedzących w schroniskach i umierających z powodu depresji i dochodzę do wniosku, że taka podróż parę razy w roku, to nic w porównaniu z potencjalną śmiercią i samotnością. Z drugiej jednak, chcę być odpowiedzialnym opiekunem i przemyśleć wszystkie kwestie.
W domu rodzinnym jest już kotka. Ma trzy lata i jest bardzo przyjacielska. Też została przygarnięta ze schroniska, gdzie dzieliła boks z innymi kotami. Czy jeśli będę przyjeżdżać z moim kotem na jej teren na kilka dni, co pół roku, to czy nie zrobię tym kotom jeszcze większej krzywdy? Czytałam o różnych technikach 'wprowadzania' nowego kota do domu i wszystkie one trwały długo (poznawanie swojego zapachu, poznawanie się przez zamknięte drzwi itp.). W przypadku takiego kilkudniowego pobytu, nie będzie szans na pełne wykorzystanie takiej techniki.
Jednocześnie chciałabym zapytać o badania jakie powinnam kotom wykonać i czy mają one w ogóle sens. Nie wiem czy kotka mieszkająca w moim rodzinnym domu na pewno nie jest nosicielką fiv/felv. W jej schroniskowej karcie nie było nic napisane na ten temat. Jest kotką niewychodzącą, od dwóch lat nie widziała żadnego innego kota. Czy jest sens robienia tego typu testów, jeśli zwierzęta będą się widzieć tydzień lub dwa tygodnie w ciągu roku? Słyszałam, że testy te nie są w 100% miarodajne, czy to prawda? A jeśli są, to czy warto przetestować koty na jeszcze inne choroby zakaźne? I czy lepiej jeździć czasem z kotem do domu, w którym już mieszka kot rezydent czy w ogóle nie przygarniać kota? Wiem, że to kwestia indywidualna, niektóre zwierzęta bardziej się stresują, a inne mniej, jednak chciałabym poznać opinie innych osób.
chciałabym poprosić o radę.
Studiuję w innym mieście niż moje rodzinne. Niedługo kończę studia i wiem, że w mieście tym zostanę. W moim domu rodzinnym zawsze mieszkał jakiś kot i teraz, gdy zaczynam samodzielne życie, bardzo brakuje mi zwierzaka w domu. Już dojrzałam do tej decyzji i planuję zaadoptować kota. Z racji tego, że nie pochodzę z miasta, w którym obecnie mieszkam, wiem, że te dwa czy trzy razy w roku (głównie na święta), prawdopodobnie będę musiała zabrać swojego kota na dwugodzinną podróż i przywieźć do domu rodzinnego. Tu zaczynają się moje pierwsze wątpliwości. Czy zwierzak nie będzie się tym za bardzo męczył? Czy jest możliwość 'przyzwyczajenia' go do podróżowania? Z jednej strony myślę o wszystkich tych bidach siedzących w schroniskach i umierających z powodu depresji i dochodzę do wniosku, że taka podróż parę razy w roku, to nic w porównaniu z potencjalną śmiercią i samotnością. Z drugiej jednak, chcę być odpowiedzialnym opiekunem i przemyśleć wszystkie kwestie.
W domu rodzinnym jest już kotka. Ma trzy lata i jest bardzo przyjacielska. Też została przygarnięta ze schroniska, gdzie dzieliła boks z innymi kotami. Czy jeśli będę przyjeżdżać z moim kotem na jej teren na kilka dni, co pół roku, to czy nie zrobię tym kotom jeszcze większej krzywdy? Czytałam o różnych technikach 'wprowadzania' nowego kota do domu i wszystkie one trwały długo (poznawanie swojego zapachu, poznawanie się przez zamknięte drzwi itp.). W przypadku takiego kilkudniowego pobytu, nie będzie szans na pełne wykorzystanie takiej techniki.
Jednocześnie chciałabym zapytać o badania jakie powinnam kotom wykonać i czy mają one w ogóle sens. Nie wiem czy kotka mieszkająca w moim rodzinnym domu na pewno nie jest nosicielką fiv/felv. W jej schroniskowej karcie nie było nic napisane na ten temat. Jest kotką niewychodzącą, od dwóch lat nie widziała żadnego innego kota. Czy jest sens robienia tego typu testów, jeśli zwierzęta będą się widzieć tydzień lub dwa tygodnie w ciągu roku? Słyszałam, że testy te nie są w 100% miarodajne, czy to prawda? A jeśli są, to czy warto przetestować koty na jeszcze inne choroby zakaźne? I czy lepiej jeździć czasem z kotem do domu, w którym już mieszka kot rezydent czy w ogóle nie przygarniać kota? Wiem, że to kwestia indywidualna, niektóre zwierzęta bardziej się stresują, a inne mniej, jednak chciałabym poznać opinie innych osób.