Strona 1 z 1

Kocur niekastrowany

: 10 stycznia 2008, 21:14
autor: BasiaMi
Moj kotek ma 7 miesiecy.. wlasnie mialam poddać go kastracji ale pojawił się problem z nieoddawaniem moczu.. Zaczęło się leczenie.. Weterynarz mowi ze nie powinnam poddawać kota kastracji gdyż moze to mu zaszkodzic a nawet doprowadzic do smierci pupila...
Nie zamierzam ryzykować.. dlatego chcialam sie was zapytać jak sie zyje z nie_kastratem? Chcialabym moc sie do tego jakos psychicznie przygotować :P siusiac na razie nie chce nawet do kuwety ale wiem ze moze sie u niego pojawic zwyczaj znaczenia.. czy każdy nie_kastrat znaczy? a co poza tym?
Biorąc kota myslalam ze bede miala sennego kastrata snującego sie leniwie po moim małym mieszkanku.. Dodam że mieszkam na drugim piętrze i kot mial byc niewychodzący (pare razy bylam z nim na spacerze na szeleczkach ale zdecydowanie woli siedziec w domu, przynajmniej na razie).. teraz zaczynam zastanawiac sie czy nie lepiej bedzie mu w jakims wiekszym domu.. moze na wsi? a z drugiej strony strasznie go kocham.. i on tez sie do mnie przywiazał...

: 11 stycznia 2008, 08:32
autor: Liwia
a czy weterynarz wytlumaczyl zwiazek logiczny miedzy strata jader a pH moczu?
Malo napisalas o samej chorobie Twojego kota i przeprowadzonych badaniach, o diagnozie i leczeniu. Dopisz - oczywiscie nei dla nas tylko dla dra Jarka bo to on jest tu mozgiem medycznym i jedyna osoba ktora moze udzielic Ci kompetentnej odpowiedzi czy mozna cos w kwestii kastracji uczynic.
Ja natomiast z doswiadczenia powiem, ze mam takiego kota, mial krysztaly juz w kociectwie, jajka mu dr obcial i kot zyje i ma sie swietnie.

: 17 stycznia 2008, 23:42
autor: Jarek
nie wiadomo na co Twój kot zachorowal więc jak tu wypowiedzieć teorię odnośnie zabiegu.

: 12 lutego 2008, 21:44
autor: BasiaMi
dlugo mnie nie bylo bo mi sie splotlo razem - choroba kocusia, sesja i praca zwiazana z utrzymaniem chorego kocusia.. no ale juz pisze. Zmienilismy weta bo poprzedni twierdzil ze badania moczu nie trzeba robić i ot tak dawal mu zastrzyki i zalecil diete.
Teraz kot leczy sie u nowego weta na kamice moczową. Jak wykazalo badanie moczu - "krysz.szcz.wapn. - bardzo liczne w.p.w." Nadal mozecie odpowiadać chociaż na dziś dzien nie wiem czy finansowo podolamy kastracji :(

: 12 lutego 2008, 22:23
autor: Amika
Basiu kastracja kocurków nie jest drogim zabiegiem. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale prawda jest taka, że im większe miasto, tym więcej weci sobie za ten zabieg życzą (u nas zapłaciłam 40,-). Natomiast strerylizacja kotki jest dużo droższa (u nas 100,- + 20,- za kaftanik pooperacyjny)

Najważniejsze teraz jest opanowanie problemów z tworzeniem się kryształków w moczu. Potem pomyślisz o kastracji. Jeśli, w międzyczasie zacznie znaczyć, to jakoś to przetrwasz.

Generalnie każdy zdrowy kot bedzie znaczył. Problem intensywności znaczenia jest różny u każdego kota m.in. w zależności od cech osobowościowych kota (mniejsza lub większa częstotliwość i intensywność zapachu), ale kłopotliwe bywa już samo siusianie, ponieważ mocz kastratów ma dość specyficzny wyraźny zapach.

Co do fachowych porad, odnośnie żywienia i monitorowania kota pewnie doradzi Ci Ata, jak tylko tu zajrzy.

: 15 lutego 2008, 20:10
autor: BasiaMi
U mnie niestety są to dużo wyższe ceny.. ale nie mysle na razie o tym.. najwazniejsze zeby wyzdrowiał chłopak.
Terenu (odpukać) nie znaczy.. i cale szczescie bo w kuwecie to to okropnie smierdzi :P
Pozdrawiam.

: 23 lutego 2008, 00:50
autor: BasiaMi
Nowa weterynarz powiedziala że mozna go wykastrować, nic mu to nie zaszkodzi ani nie pomoże.. ale też powiedziala ze to nie zmieni tego ze kot wyje po nocach.. ? Myslalam ze to takie jego milosne piosenki..?
Co w takim razie moze powodować jego nocne i wczesnoranne (np o godz. 3.00) wycie? i jak temu zaradzić?
Ja to juz sie w sumie uodpornilam.. ale nie mieszkam sama.. :(

: 23 lutego 2008, 07:52
autor: Iza-Erin
Mój Ptyś też wyje i to na pewno ma związek z dojrzewaniem, więc mam nadzieję, że po zabiegu mu minie.

: 01 marca 2008, 15:41
autor: Ems
Pytanie Twe brzmiało: "jak się żyje z takim niekastrowanym kociakiem".
Koty są niestety różnorodne. To by było tak, jakbyś się spytał: "jak to się żyje z takim niekastrowanym człowiekiem".

Mogę Ci opisać, jak wygląda to u mnie (mam niekastrowanego kocurka w wieku 10 miesięcy):
- wspólne, wieczorne spacery po 12 w nocy
- wyjątkowo duży ładunek słodyczy i afektu, kiedy przychodzę do domu (nie wiem, jak to możliwe, ale mam wrażenie że chociaż kot wie że jestem facet, to traktuje mnie jako mamę)
- raz na jakiś czas "bijemy się" na żarty. Kiedyś miałem po tym podrapane ręce, ale nauczyłem się robić to tak, że nic prawie nie widać. Czasem taka bójka na żarty robiła się trochę bardziej serio (ale dalej była to bójka na żarty)
- kot ma trochę własnych spraw, czasem wychodzi w nocy i nad ranem mam w łóżku zmęczonego mruczącego pluszaka. Widać, że ciężkie jest życie kocura
- znaczenia domu prawie nie ma. Za wyjątkiem przypadków, które opiszę poniżej. Czasem, raz na miesiąc może, kotu skapnie trochę po wyjściu z kuwety... Tego gruczołu zapachowego użył może 2-3 razy w domu, wygląda jednak na to (wbrew naukom deterministów :P ), że jest możliwość przekonania kota, że nie życzysz sobie znaczenia Twojego własnego terytorium;
- na zewnątrz kocur ma stały "marker zapachowy" przy oknie, którym wraca i wychodzi
- niestety... moje mieszkanie zdaje się być na terytorium lokalnego "królewicza podwórka", który raz nawet zapędził się za moim kocurem do domu. Nie pobiły się, ale musiałem prać firanki - widać mój kocur woli stosować zasady wojny psychologicznej i chemicznej, niż rozwiązania siłowe
- kuwetę mam zamykaną, trochę pachnie jak się wysiusia, ale rzadko z niej korzysta.


Moja rada: nie powinno się niekastrowanego "dachowca" zamykać w domu. Będzie to męka zarówno dla właściciela, jak i pupila.
Jeśli masz bezpieczną okolicę, spróbuj wyciągać kota na spacery - na początku używałem smyczy, ale jak tylko ustaliliśmy swoje zasady, smycz przestała być konieczna. Zasady są proste - trochę ja chodzę za nim, trochę on za mną, jak się znudzę, to idę do domu, a kot jak chce to wraca, a jak chce, zostaje ;)

Ale jeśli okolicę masz niebezpieczną, np. mieszkasz przy ruchliwej drodze... a przy tym naprawdę boisz się wykastrować kota - może lepiej oddaj go komuś na wieś?
Pozdrawiam

: 01 marca 2008, 18:59
autor: Daffodil
Też zwlekałam z kastracją wychodzącego kocurka do jego pierwszych amorów, aż pewnego ranka znalałam go suszącego się w słońcu po nocnych amorach.Wygladał jak wyjety z szamba - może rzeczywiście w ferworze walki tam się znalazł :wink: , podrapany, wymęczony i z nowymi lokatorami w futerku.Kiedy pomyślałam,że tak ma wyglądać reszta naszego długiego, wspólnego życia(gdyby nie kastracja to pewnie o wiele krótszego :cry: ) wszystkie opory, spowodowane raczej moim lenistwem, minęły.


Ems napisał:
"jak to się żyje z takim niekastrowanym człowiekiem".
Ej, trochę chyba się zagalopowałeś z tym porównaniem :?:

: 02 marca 2008, 14:08
autor: Borysek
Moja sąsiadka swojego kocura wyprowadza na długiej smyczy kilka razy dziennie - wiosna, lato, jesień, zima. W domu nie ma kuwety. Nie ma też praktycznie problemu z aromatami. Tak sobie kot pańcię wychował :lol:

: 02 marca 2008, 14:30
autor: Liwia
Ems pisze:Moja rada: nie powinno się niekastrowanego "dachowca" zamykać w domu. Będzie to męka zarówno dla właściciela, jak i pupila.
Nie gniewaj sie ale to straszliwie beznadziejna rada :roll: No chyba ze Twoj kocur uzywa prezerwatyw :oops: