problem z kotką po sterylizacji
Witam. Wczoraj moja kotka miała zabieg sterylizacji. Kotka przebywa u rodziców. Całą noc przed zabiegiem, następny dzień i noc po zabiegu kotka spędziła w domu. Niestety dzień po zabiegu wcześnie rano mama wypuściła ją na dwór. Ponieważ jest to kot który chodzi po podwórku niemożliwym było zmuszenie jej do załatwienia się w domu. Wyszła dziś rano i niestety do tej pory nie wróciła Szukanie jej nie przynosi skutków. Mimo że osiedle na którym rodzice mieszkają jest bardzo małe, to nie mogą znaleźć kota. Problem polega na tym, że kotka miała dziś dostać zastrzyk. Weterynarz nakrzyczał na moją mamę, że pozwoliła wyjść kotu z domu i stwierdził, że zastrzyk jest konieczny. Moje pytanie brzmi co to jest za zastrzyk i jakie są szanse, że kotce nic nie jest a jedynie w dalszym ciągu gdzieś w zaciszu próbuje dojść do siebie?Problem polegał na tym, że weterynarz nie poinformował mamy, że kotka przez kilka najbliższych dni ma przebywać w domu, twierdząc, że ludzie zaraz po zabiegach też nie są wypuszczani ze szpitala i że mama powinna o tym wiedzieć. A mama sądziła że kotka załatwi swoje potrzeby fizjologiczne i wróci. Jak poważne konsekwencje mogą być jeśli kotka nie dostała tego zastrzyku dzisiaj. I czy są szanse, że ona jeszcze żyje. Proszę o odpowiedź za którą z góry dziękuję.
Maskara. Ja jestem w tej chwili jakieś 500km od domu i nie wiem czy jechać pomóc ją szukać czy czekać tutaj gdzie jestem z nadzieją że Gia wróci. Kotka była przez dwa lata na zastrzykach antykoncepcyjnych, po których najprawdopodobniej zrobił się jej gruczolak. Parę dni temu byłam w domu i to ja umawiałam rodziców z weterynarzem na zabieg. Wówczas powiedziano mi, że być może kotka będzie miała usuwaną macicę, ale niestety weterynarz jest na tyle ciężką osobą do rozmowy, że nie powiedział mamie co kotka miała dokładnie operowane, czy było to tylko usunięcie jajników i gruczolaka, czy macicy i gruczolaka. A wydaje mi się, że różnica jest znaczna. Kotka ma 6 lat, więc nie jest aż tak strasznie stara, ale też nie jest młodziutka i w pełni sił kocich. Liczę na to, że powiedzenie o 7 życiach u kotów się sprawdzi. Tylko co to może być za zastrzyk, który według weterynarza jest tak ważny?! ;(
TO SUPER Cieszę się razem z Tobą
Tym razem wet pofatygował się i przyjechał do rodziców.Gia już jest po zastrzyku, a wszystkiego dokładniej dowiem sie jutro podczas rozmowy z mamą. Najbardziej boli mnie z tej całej sytuacji to, że lekarzowi wykonującemu zabieg wydaje się chyba, że dla opiekuna będzie niezrozumiałe dokładne opowiedzenie zabiegu. Tzn zasugerowałam mamie by wypytała się co Gia miała robione, w razie ( o zgrozo) jakiś przyszłych problemów zdrowotnych, żeby rodzice potrafili weterynarzowi powiedzieć co się z kotem działo. Wiem w tej chwili, że leczenie będzie kontynuowane u tego weta, ale gdyby coś kiedyś się działo z kotem, rodzice wybiorą się do innej lecznicy. Nie chcę nazywać tego niekompetencją lekarza, ale opiekun zwierzaka powinien dokładnie wiedzieć co to była za operacja. A jednak oprócz jajników została usunięta macica, no i ten gruczolak wstrętny. Cieszę się, że kotka wróciła do domu. Może tak długa nieobecność spowodowana była utratą zaufania. Coś, ktoś jej robił, co niekoniecznie się Gii spodobało. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jutro dam znać co i jak po dokładniej rozmowie z mamą Dzięki w ogóle za takie miejsca. Wiele ciekawych rzeczy przeczytałam, a przy czytaniu niektórych postów łezka mi poleciała raz ze śmiechu, raz ze smutku. Z racji tego, że obecnie tu gdzie mieszkam mam swoją małą Judkę i zauważam wielkie różnice w zachowaniu się tego obecnego kota a tego który jest u rodziców będę raczej aktywnym uczestnikiem tego forum.
- Kasia i Maniuś
- Posty:696
- Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
- Lokalizacja:Kraków
SUPER
Wymiziaj ją od nas. Może to dziwnie zabrzmi, ale myślałam o niej cały dzień i miałam nadzieję, że wróci
Wymiziaj ją od nas. Może to dziwnie zabrzmi, ale myślałam o niej cały dzień i miałam nadzieję, że wróci
-
- Posty:33
- Rejestracja:12 lipca 2008, 07:31
- Lokalizacja:zachodniopomorskie
- Kontakt:
Ja także bardzo się cieszę,że kicia wróciła do domku. Wiem co to znaczy 'kotka po sterylizacji!'. Trzeba pilnować, żeby szwów nie wydarła, nie wylizywała. Nie spałam parę nocy, a w dzień ktoś inny mnie zastępował, żebym mogła odpocząć. Jeszcze w narkozie zdjęłą uszyty fartuszek, masakra.
Pozdrawiam kicię i mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
Pozdrawiam kicię i mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
Dziś Gia miała kolejny zastrzyk.Wet stwierdził, że bardzo ładnie wszystko sie goi Już kotka podobno nie ma ochoty wychodzić z domu, choć według mnie nie potrwa to długo, taka jej wędrowna natura Z tego co wiem nie wygryza szwów. Wszystko jest na najlepszej drodze!
-
- Posty:33
- Rejestracja:12 lipca 2008, 07:31
- Lokalizacja:zachodniopomorskie
- Kontakt:
To bardzo mądrą masz kicię! . Życzę Wam szybkiego wygojenia ran.
moja kićka po sterylce tez tak zareagowała. tylko ze najpierw przez 2 dni opiekowałam się nią ja(sterylizacja byla w lutym i dzien zabiegu przydadal akurat na sobote). w niedziele wieczorem ja wyjechalam na studia do Poznania. w poznaniu mieszkam srednio od poniedzialku do czwartku. . w domu byl spokoj
nastepnego dnia wieczorem(w poniedzialek) jak kotka zaczela szalec to bylo jakies nieporozumienie co ona w domu zaczela odstawiac (tata mowil ze prawie na lempe wskoczyla) sikala na fotel miauczala biegala do drzwi i z powrotem, oczywiscie z zamiarem ucieczki. No wiec w koncu Bez mojej wiedzy rodzce ja wypuscili i oho nie bylo jej przez 5 dni i tu nie ciekawie bo nawet antybiotyku nie mieli jej jak opdac nie wspominajac o szwach, ktore mogla sobie przeciez rozgrysc.
ja w poznaniu wtedy przezywalam horror a tu jeszcze sesja sie zblizala no masakra.
roznica byla taka ze mooa mam kotke widziala ale za to gdy kotka zauwazyla mame lub tate uciekala jak najdalej a wiadomo, ze kota zlapac to albo trzeba na prawde potrafic albo miec szczescie. no w koncu mam ja dorwala jakims cudem
okazalo sie ze kotka miala sters pooperacyjmy, tym bardziej ze kiedy w niedziele wieczorem obudzila sie po drzemce a mnie juz nie bylo pewnie biedulka juz w ogole nie wiedziala o co chodzi.
w kazdym razie na szczescie szwy rowniez byly w nienaruszonym stanie.
mysle ze niektore kotki tak odreagowuja stres pooperacyjny, taki jest fakt.
w pamieci jej tez chyba zostaly 2 obrazy (bialych rekawiczek- tata je kiedys zalozyl bo kleszcza jej usuwał myslalam ze oczeta jej z orbity wyjda i to jak jej serduszko bilo... biedactwo moje, i wizerunek weterynarza, nawet jak byl u mnie w domu kilka dni temu od razu jka go zobaczyla warczala i syczala i nawt miala sile na ucieczke a przeciez ledwo stojaca na lapach byla))
na szczescie AGa teraz juz nie znika mi z pola widzenia na dluzej niz 6 godzin chociaz ostatnio (po tym ropniu) jak nie wroci na noc lub nie ma jej za dlugo zaczynam sie bac ze nie wroci.
moze mi to przejdzie, ale to samo przez sie swiadczy o ty ze na kici mi zalezy a jak za nia łażę to na mnie warczy wiec wole jej nie podpadac za nadtto, wystarczy ze samo podawanie antybiotykow juz na mnie krzywo patrzy. heheheh
nastepnego dnia wieczorem(w poniedzialek) jak kotka zaczela szalec to bylo jakies nieporozumienie co ona w domu zaczela odstawiac (tata mowil ze prawie na lempe wskoczyla) sikala na fotel miauczala biegala do drzwi i z powrotem, oczywiscie z zamiarem ucieczki. No wiec w koncu Bez mojej wiedzy rodzce ja wypuscili i oho nie bylo jej przez 5 dni i tu nie ciekawie bo nawet antybiotyku nie mieli jej jak opdac nie wspominajac o szwach, ktore mogla sobie przeciez rozgrysc.
ja w poznaniu wtedy przezywalam horror a tu jeszcze sesja sie zblizala no masakra.
roznica byla taka ze mooa mam kotke widziala ale za to gdy kotka zauwazyla mame lub tate uciekala jak najdalej a wiadomo, ze kota zlapac to albo trzeba na prawde potrafic albo miec szczescie. no w koncu mam ja dorwala jakims cudem
okazalo sie ze kotka miala sters pooperacyjmy, tym bardziej ze kiedy w niedziele wieczorem obudzila sie po drzemce a mnie juz nie bylo pewnie biedulka juz w ogole nie wiedziala o co chodzi.
w kazdym razie na szczescie szwy rowniez byly w nienaruszonym stanie.
mysle ze niektore kotki tak odreagowuja stres pooperacyjny, taki jest fakt.
w pamieci jej tez chyba zostaly 2 obrazy (bialych rekawiczek- tata je kiedys zalozyl bo kleszcza jej usuwał myslalam ze oczeta jej z orbity wyjda i to jak jej serduszko bilo... biedactwo moje, i wizerunek weterynarza, nawet jak byl u mnie w domu kilka dni temu od razu jka go zobaczyla warczala i syczala i nawt miala sile na ucieczke a przeciez ledwo stojaca na lapach byla))
na szczescie AGa teraz juz nie znika mi z pola widzenia na dluzej niz 6 godzin chociaz ostatnio (po tym ropniu) jak nie wroci na noc lub nie ma jej za dlugo zaczynam sie bac ze nie wroci.
moze mi to przejdzie, ale to samo przez sie swiadczy o ty ze na kici mi zalezy a jak za nia łażę to na mnie warczy wiec wole jej nie podpadac za nadtto, wystarczy ze samo podawanie antybiotykow juz na mnie krzywo patrzy. heheheh
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 47 gości