Trauma po stracie królika
Mój kochany 8-letni króliczek odszedł w piątek 16.03.2012 przez narkozę przy przycinaniu trzonowców. Działo się w przychodni we Wrocławiu xxxxxxxxx, który jest przecież specjalistą od gryzoni. Króliczek był zdrowy i jeszcze w ten dzień wesoło skakał po ogrodzie, bo świeciło słońce.Jego serduszko w pewnym momencie przestało bić i koniec! Boże! Nie mogę się pozbierać. Wszędzie, gdzie nie spojrzę wszystko mi go przypomina. Ten ból w sercu jest nie do zniesienia. Płaczę i płaczę i nie mogę się w ogóle pozbierać. Rana w sercu boli prawie fizycznie. Pomóżcie, bo zwariuje! Nie mogę zrozumieć, jak to się mogło stać, gdzie moje kochane wąski? Mój kochany psotnik.
Aga, strasznie mi przykro Czasem zdarza się, że króliczki nie dają sobie rady z narkozą, ale jest to rzadkość i dzieje się (z moich obserwacji) najczęściej wtedy kiedy uszak ma chore serduszko, lub początki zatoru.
Wiem, że to niewiele pomoże na ból, ale pamiętaj, że Twój uszak jest teraz za TM, gdzie ma wszystkiego pod dostatkiem i nic go nie boli. Mam nadzieję, że spotkał tam moich podopiecznych
Ciężko jest tym, którzy zostają...
Wiem, że to niewiele pomoże na ból, ale pamiętaj, że Twój uszak jest teraz za TM, gdzie ma wszystkiego pod dostatkiem i nic go nie boli. Mam nadzieję, że spotkał tam moich podopiecznych
Ciężko jest tym, którzy zostają...
-
- Posty:37
- Rejestracja:03 grudnia 2011, 17:18
Doskonale Cię rozumiem i jest mi też przykro.Gdy odchodzi ukochane zwierzątko,to tak, jakby ktoś najbliższy nas opuścił.Ale cóz,musisz się z tym pogodzić.Ja tez mam zwierzaki i wiem jak się przeżywa to rozstanie na zawsze.Pozdrawiam Cie. M.
milka37, marysia1951, Dardamell dziękuje serdecznie za wsparcie, które tak bardzo jest mi teraz potrzebne. Oto mija 13 doba od tego traumatycznego dla mnie wydarzenia. Już tak nie płaczę non stop, ale czuję tęsknotę i nic mnie nie cieszy. Dziś znowu złapałam się kilka razy na tym, że chciałam coś zrobić dla niego: odkroić ogórka, bo akurat obierałam, kawałek jabłka,bo jadłam. Biegłam po schodach i myślałam... taka ładna pogoda, muszę z nim wyjść na ogród, bo szkoda zwierzaka, żeby siedział w domu. I potem zaraz.... ciach, znowu ta żelazna klamra na sercu. Coś kłuje strasznym bólem od środka i znowu łzy napływają do oczu. NIE MA, NIE MA, NIGDZIE GO NIE MA! Bożę, za co to ? Przecież nikomu nic złego nie zrobiliśmy. Kochałam go bardzo, dopiero teraz to do mnie dotarło.
Najlepiej jest poza domem. W domu wszystko mi go przypomina. Włączam zasialcz od laptopa i łapie się na tym, że zakłam jak zwykle kabel na szafkę, żeby czasem nie pogryzł. Upadnie mi kartka i szybko podnoszę, żeby nie zniszczył. Siadam i czekam...., czekam , aż do mnie podbiegnie, jak zwykle. Koszmar trwa.
Dardamell Ty też się trzymaj.Wiem,że czas zrobi swoje, ale to czas, musi trwać. Nie mam czasami już siły. Kiedyś miałam dziką kotkę. Ktoś otruł ją prawdopodobnie strychniną i taką ją znalazłam. Za to, ze uratowałam jej życie (kosztowało mnie to wiele nocy i wizyt weterynarza) odwdzięczyła mi się bezgraniczną miłością. Kiedy zginęła pod kołami auta powiedziałam sobie, że już nigdy nie dam się w to wciągnąć, bo tak samo ciężko mi było, ale potem znowu dziwnym trafem zjawił się on-mój kochany psotnik.Trochę fajnie, że jest tu jeszcze ktoś , kto teraz ma podobne rozterki Dardamell. Pozdrawiam wszystkich jeszcze bardzo smutno.
Najlepiej jest poza domem. W domu wszystko mi go przypomina. Włączam zasialcz od laptopa i łapie się na tym, że zakłam jak zwykle kabel na szafkę, żeby czasem nie pogryzł. Upadnie mi kartka i szybko podnoszę, żeby nie zniszczył. Siadam i czekam...., czekam , aż do mnie podbiegnie, jak zwykle. Koszmar trwa.
Dardamell Ty też się trzymaj.Wiem,że czas zrobi swoje, ale to czas, musi trwać. Nie mam czasami już siły. Kiedyś miałam dziką kotkę. Ktoś otruł ją prawdopodobnie strychniną i taką ją znalazłam. Za to, ze uratowałam jej życie (kosztowało mnie to wiele nocy i wizyt weterynarza) odwdzięczyła mi się bezgraniczną miłością. Kiedy zginęła pod kołami auta powiedziałam sobie, że już nigdy nie dam się w to wciągnąć, bo tak samo ciężko mi było, ale potem znowu dziwnym trafem zjawił się on-mój kochany psotnik.Trochę fajnie, że jest tu jeszcze ktoś , kto teraz ma podobne rozterki Dardamell. Pozdrawiam wszystkich jeszcze bardzo smutno.
ja miesiąc temu straciłam swojego Białego - dostałam go w "spadku" bo zmarłym koledze, był dla mnie kimś szczególnym, niestety to był już stary królik musiałam się z tym liczyć, jednak jego stratę przezywam do dziś...przepraszam, ale musiałam gdzieś o tym wspomnieć!
-
- Posty:37
- Rejestracja:03 grudnia 2011, 17:18
Znam to.Do mnie czesto trafiają porzucone,chore,biedne,niechciane.Niestety też odchodzą.Najbolesniej przeżywam strate ukochanej króliczki,która odeszła juz cztery lata temu.Miała guza.Trafiła do mnie od pani,która juz jej nie chciała.Królisia chodziła za mną jak pies.Spała razem ze mną.Oddałabym wszystko,zeby ja ratować.Niestety,nie udało sie.Do dziś wspomnienie o niej powoduje,że lecą mi łzy.Tym bardziej Was rozumiem i serdecznie współczuję.
Króliki trudno znoszą narkoze, są za małe żeby monitorować ich stan i mają słabe serduszka
Miesiąc temu tj 16.10.2012 r. moje 4 letnie króliczka przegrala z 3 miesięczną chorobą Mimo że minoł miesiąć ja cały czas czekam kiedy przyjdzie po głaski i smaczki Tak bardzo mi jej brakuje, nigdy nie kochałam żadnego zwierzaka tak jak jej, może to dziwne ale czuje jakbym straciła kogoś z najbliższej rodziny. Odeszła najprawdopodobniej przez skręt jelit, w tej okropnej chwili trzymałam ją na ręce
Miesiąc temu tj 16.10.2012 r. moje 4 letnie króliczka przegrala z 3 miesięczną chorobą Mimo że minoł miesiąć ja cały czas czekam kiedy przyjdzie po głaski i smaczki Tak bardzo mi jej brakuje, nigdy nie kochałam żadnego zwierzaka tak jak jej, może to dziwne ale czuje jakbym straciła kogoś z najbliższej rodziny. Odeszła najprawdopodobniej przez skręt jelit, w tej okropnej chwili trzymałam ją na ręce
-
- Posty:2
- Rejestracja:28 grudnia 2012, 13:05
Przykro mi bardzo, ale to już nic nie zmieni, trzeba się wziąć za siebie
Dziś mija równo rok od tego traumatycznego dla mnie wydarzenia. Mój króliś zdechł przez narkozę, przez moją nadgorliwość.Przez ten rok nie zapomniałam. Nie kupiłam sobie innego królika, nie mogłabym. Do dziś nie mogę się pozbierać. Unikam tematu, ale dziś nie mogę. Dziś mija rok.Znowu płaczę. Roztrząsam cały tamten dzień. Dopóki żyję, zawsze będziesz ze mną, w moim sercu, mój mały przyjacielu.
-
- Posty:37
- Rejestracja:03 grudnia 2011, 17:18
Witaj
A ja nawet kiedyś miałam zamiar Cię zapytac,czy udało Ci się jakoś poskładac po stracie przyjaciela. Widze jednak, ze dla Ciebie to straszne przeżycie.Bardzo, bardzo Ci współczuję. Naprawdę.Ja po stracie mojej ukochanej króliczki wzięłam jednak innego królika.I to przez przypadek. Zlitowałam się nad biedakiem i jest ze mną do dziś.Nie zastąpił mi królisi, bo ona była wyjątkowa.Ale Ty musisz się pozbierać. Ja czytam i tez płaczę. Bardzo zal jest mi Ciebie i Twojego małego przyjaciela.Nie mogę Ci pomóc . Ściskam Cię bardzo serdecznie. Anna
A ja nawet kiedyś miałam zamiar Cię zapytac,czy udało Ci się jakoś poskładac po stracie przyjaciela. Widze jednak, ze dla Ciebie to straszne przeżycie.Bardzo, bardzo Ci współczuję. Naprawdę.Ja po stracie mojej ukochanej króliczki wzięłam jednak innego królika.I to przez przypadek. Zlitowałam się nad biedakiem i jest ze mną do dziś.Nie zastąpił mi królisi, bo ona była wyjątkowa.Ale Ty musisz się pozbierać. Ja czytam i tez płaczę. Bardzo zal jest mi Ciebie i Twojego małego przyjaciela.Nie mogę Ci pomóc . Ściskam Cię bardzo serdecznie. Anna
tak jak napisała Marysia,ja tez straciłam po 3 latach walki z choroba neurologiczną kroliczka,nie bede wam pisac co przezywałam bo same to znacie,(klatka po królisiu stała jeszce pare miesiecy )bo nie mogłam znieść pustki w tym miejscu,a potem przyszedł maj,zamieszał w moim sercu-trafił do mnie przez przypadek króliczek który wyrzucony został nad rzeką,jestesmy juz ze sobą 6 lat,strata przyjaciela jest bolesna ale pamiętajcie ,ze zawsze jest gdzies uszate serduszko które nas potrzebuje,zaopiekujcie się nim
Witam,
trafiłam na forum przez przypadek (chęć pomocy bernardynom) ale, że wczoraj przeżyłam tytułową traumę to pierwsze co zrobiłam szukałam tematów związanych z Uszatymi. W przypadku mojego Niuńka była to bardzo dziwna i zaskakująca śmierć,ciągle odtwarzam wszystko po kolei i zastanawiam się co się wydarzyło. Dlatego pozwolę sobie na opisanie sytuacji, może ktoś mi pomoże wyjaśnić dlaczego mój Skarb odszedł:(
Niuniek miał rok i 3 miesiące, tryskał energią i zdrowiem, był "normalnym" króliczkiem bez żadnych problemów zdrowotnych. W ciągu zimy i chłodnej jesieni mieszkał w domu, jak tylko zaczynała się wiosna i lato (temp nie niższa w nocy niż 8-10 stopni) zmieniał swoje miejsce zamieszkania na wielką klatkę na ogródku i miał możliwość biegania po ogródku bez żadnych przeszkód (brak trujących roślin na ogródku, sama trawa i drzewa) oczywiście pod moim okiem. Do przedwczoraj wszystko było ok,nic mu się nigdy nie stało, żadnych biegunek, żywiołowość na maksa:) Ale (i tu zaczynają się myślę czynniki które mogły mieć wpływ na śmierć) w zeszłym tygodniu przywiozłam królisie strasznie otyłą, i syndromem "brudnego ogonka" po prostu jest taka grubiutka że nie może oprócz przednich łapek nic sobie umyć. Królisia zamieszkała na jednym pietrze klatki, Niuniek był od niej oddzielony i miał swoje piętro w klatce do dyzpozycji (nie był wykastrowany) był bardzo zainteresowany Przybyłą istotką, najpierw on biegał, póżniej puszczałam Grubiutką i tak cały tydzień nadal było wszystko ok z Niunkiem. Przedwczoraj wypuściłam Niuńka i niestety zasnęłam, biegał 2 h bez nadzoru:/ Jak go znalazłam (w takim tuneliku, okna oparte o ścianę , taki namiocik z jednej strony tylko wyjście) miał ślady krwo na tylnych łapkach,po obmyciu okazało się że nie miał pazurków,zero,nicani w jednej tylnej łapce ani w drugiej, łapki miał ciepłe,po włożeniu go do klatki, pił wodę i jadł sianko, uznałam, że jżeli do następnego dnia nie będzie żadnych objawów to nie będę jechała do weta. ale następnego dnia był osowiały i miał poszerzone źrenice na maksa (z niebieskich oczu zrobiły mu się czarne) od razu wzięłam go na ręce i pojechaliśmy do weta, tlko że to Poznań i długa droga do naszego weterynarza, nie zdążyliśmy wyjechać z posesji dostał takiego ataku, że cały się naprężył (!) był sztywny, ale po chwili "wrócił do nas" zrobił się wiotki, niestety nie minęło kilka minut atak się powtórzył i niestety serduszko już nie biło:'( Czy ktoś jest w stanie mi powiedzieć co mogło się stać? Myślę nadal jak to się stało,że stracił te pazurki, dzisiaj przyjrzałam się temu tunelowi, ma podłoże betonowe i wydaje mi się że jest zarysowane, tak jakby drapał,mogło się tak stać (to tylko moja hipoteza) że jakiś kot (niestety jest parę w pobliżu ale nigdy nie zbliżały się zanadto) mógł go zastać w tym tunelu i mógł wywołać panikę u Niuńka, ale czy to mogło być powodem śmierci, czy może przyczyny szukać u Grubaski (z nią oprócz otyłości jest ok)
trafiłam na forum przez przypadek (chęć pomocy bernardynom) ale, że wczoraj przeżyłam tytułową traumę to pierwsze co zrobiłam szukałam tematów związanych z Uszatymi. W przypadku mojego Niuńka była to bardzo dziwna i zaskakująca śmierć,ciągle odtwarzam wszystko po kolei i zastanawiam się co się wydarzyło. Dlatego pozwolę sobie na opisanie sytuacji, może ktoś mi pomoże wyjaśnić dlaczego mój Skarb odszedł:(
Niuniek miał rok i 3 miesiące, tryskał energią i zdrowiem, był "normalnym" króliczkiem bez żadnych problemów zdrowotnych. W ciągu zimy i chłodnej jesieni mieszkał w domu, jak tylko zaczynała się wiosna i lato (temp nie niższa w nocy niż 8-10 stopni) zmieniał swoje miejsce zamieszkania na wielką klatkę na ogródku i miał możliwość biegania po ogródku bez żadnych przeszkód (brak trujących roślin na ogródku, sama trawa i drzewa) oczywiście pod moim okiem. Do przedwczoraj wszystko było ok,nic mu się nigdy nie stało, żadnych biegunek, żywiołowość na maksa:) Ale (i tu zaczynają się myślę czynniki które mogły mieć wpływ na śmierć) w zeszłym tygodniu przywiozłam królisie strasznie otyłą, i syndromem "brudnego ogonka" po prostu jest taka grubiutka że nie może oprócz przednich łapek nic sobie umyć. Królisia zamieszkała na jednym pietrze klatki, Niuniek był od niej oddzielony i miał swoje piętro w klatce do dyzpozycji (nie był wykastrowany) był bardzo zainteresowany Przybyłą istotką, najpierw on biegał, póżniej puszczałam Grubiutką i tak cały tydzień nadal było wszystko ok z Niunkiem. Przedwczoraj wypuściłam Niuńka i niestety zasnęłam, biegał 2 h bez nadzoru:/ Jak go znalazłam (w takim tuneliku, okna oparte o ścianę , taki namiocik z jednej strony tylko wyjście) miał ślady krwo na tylnych łapkach,po obmyciu okazało się że nie miał pazurków,zero,nicani w jednej tylnej łapce ani w drugiej, łapki miał ciepłe,po włożeniu go do klatki, pił wodę i jadł sianko, uznałam, że jżeli do następnego dnia nie będzie żadnych objawów to nie będę jechała do weta. ale następnego dnia był osowiały i miał poszerzone źrenice na maksa (z niebieskich oczu zrobiły mu się czarne) od razu wzięłam go na ręce i pojechaliśmy do weta, tlko że to Poznań i długa droga do naszego weterynarza, nie zdążyliśmy wyjechać z posesji dostał takiego ataku, że cały się naprężył (!) był sztywny, ale po chwili "wrócił do nas" zrobił się wiotki, niestety nie minęło kilka minut atak się powtórzył i niestety serduszko już nie biło:'( Czy ktoś jest w stanie mi powiedzieć co mogło się stać? Myślę nadal jak to się stało,że stracił te pazurki, dzisiaj przyjrzałam się temu tunelowi, ma podłoże betonowe i wydaje mi się że jest zarysowane, tak jakby drapał,mogło się tak stać (to tylko moja hipoteza) że jakiś kot (niestety jest parę w pobliżu ale nigdy nie zbliżały się zanadto) mógł go zastać w tym tunelu i mógł wywołać panikę u Niuńka, ale czy to mogło być powodem śmierci, czy może przyczyny szukać u Grubaski (z nią oprócz otyłości jest ok)
raczej szukałabym przyczyny w tych dwóch godzinach bez kontroli-koty mogły panicznie wystraszyć królika i serduszko mu nie wytrzymało albo o ile to możliwe królik dostał udaru - jeżeli było dość ciepło i świeciło mocno słońce oraz były to godziny południowe.....
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości