uporczywa choroba uszu u fretki
: 02 października 2007, 12:15
Jestem właścicielką 4,5 miesięcznej fretki.
Od półtora miesiąca bez rezultatu prowadzę walkę z chorobą uszu.
Już kiedy przynosłam małą ze sklepu miała brązowo czarny nalot w uszach, bałam się takiem malenstwu ich czyścic.
Po pewnym czasie nazbierała się go taka ilośc że aż sama z tych uszu wypadała. Po każdym czyszczeniu w ciągu 24 godzin wydzieliy znowu było dużo. Fretka się po uszach strasznie drapała, straciła apetyt i zrobiła się bardzo nerwowa.
Poszłam na wizytę do weterynarza.
Pani doktor jednoznacznie stwierdziła: świerzbowiec uszny.
Przepisała NOWOSCABIN, jednak nie dał on żadego rezultatu.
Dopiero w tym momencie zbadała wydzielinę pod mikroskopem- świerzba ani śladu (!) a wydzieliny nadal ogrom.
Następny lek: OTISAN, również żadnej poprawy.
Kolejna próba: DEXORYL, nadal bez efeku - jest jak było na początku.
Na kolejniej wizycie miejscowo zaaplikowano IVOMEC, dalej nic...
Tydzień temu fretka dostała podskórny zastrzyk również z IVOMECU.
Nadal nie ma poprawy. Lekarka powiedziała że już nie wie co dalej...
Na dzień dzisiejszy to paskudztwo rozniosło się po za uszy, zajmuje już szyję (pomarańczowo-czerwowy plac z ciemniejszymi kropkami).
Zwierzak się drapie aż odpadają strupki.
Zwierzak cierpi, choroba się rozprzestrzenia, a ja już prawie zbankrutowałam.
Co to może byc za paskudztwo?
Czym to można skutecznie wyleczyc?
Bardzo proszę o pomoc.
Od półtora miesiąca bez rezultatu prowadzę walkę z chorobą uszu.
Już kiedy przynosłam małą ze sklepu miała brązowo czarny nalot w uszach, bałam się takiem malenstwu ich czyścic.
Po pewnym czasie nazbierała się go taka ilośc że aż sama z tych uszu wypadała. Po każdym czyszczeniu w ciągu 24 godzin wydzieliy znowu było dużo. Fretka się po uszach strasznie drapała, straciła apetyt i zrobiła się bardzo nerwowa.
Poszłam na wizytę do weterynarza.
Pani doktor jednoznacznie stwierdziła: świerzbowiec uszny.
Przepisała NOWOSCABIN, jednak nie dał on żadego rezultatu.
Dopiero w tym momencie zbadała wydzielinę pod mikroskopem- świerzba ani śladu (!) a wydzieliny nadal ogrom.
Następny lek: OTISAN, również żadnej poprawy.
Kolejna próba: DEXORYL, nadal bez efeku - jest jak było na początku.
Na kolejniej wizycie miejscowo zaaplikowano IVOMEC, dalej nic...
Tydzień temu fretka dostała podskórny zastrzyk również z IVOMECU.
Nadal nie ma poprawy. Lekarka powiedziała że już nie wie co dalej...
Na dzień dzisiejszy to paskudztwo rozniosło się po za uszy, zajmuje już szyję (pomarańczowo-czerwowy plac z ciemniejszymi kropkami).
Zwierzak się drapie aż odpadają strupki.
Zwierzak cierpi, choroba się rozprzestrzenia, a ja już prawie zbankrutowałam.
Co to może byc za paskudztwo?
Czym to można skutecznie wyleczyc?
Bardzo proszę o pomoc.