Witam!!
znowu mam ogromne pytanie do pana Jarka....
czy piesek senior moze jesc kosci (drobiowe,wieprzowe)? bo moja mama caly czas mu je daje i boje sie ze moga mu zaszkodzic.
moj Brunio ma 13 lat i bardzo dobrze sie trzyma jak na starszego pieska i jest bardzo zywy i tu drugie pytanko jak najlepiej żywic seniora jaka karme dawac?tzn ktora bo jest ich wiele....
czy piesek senior moze jesc kosci (drobiowe,wieprzowe)?
(sorki, że odpowiadam nie bedąc dr. Jarkiem
- ale jest tyyyle tematów dot. kości.... wystarczy wpisać w tutejszą wyszukiwarkę słówko "KOŚCI" i czytać, czytać .... )
No coż skoro psiak ma juz 13 lat - to wypadałoby wiedzieć, że ŻADEN pies - ani junior, ani senior NIE powienien jeść kości DROBIOWYCH.
Co do wieprzowych są różne zdania, ale napewno jeżeli już - to nie surowe!
Popieram wypowiedź "staszko_i_arasa":
http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?p=9919#9919
Jakoś nie widzę uzasadnienia w dawaniu jakichkolwiek kości temu psiakowi....
Są bardzo różne zdania na ten temat
A co do karmy - to jest ich tyle, że możesz wybrać sama z rodzaju "senior" - znasz swoje możlwiości finansowe i gust swojego psa.
Nic nie piszesz, czy to pies wielkości yorka - czy może bernardyna...
Nie tylko wiek ma znaczenie przy wyborze żarełka.
przykłady:
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... ucts_id=64
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... cts_id=226
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... cts_id=580
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... ts_id=3146
Np. ja karmię swoją psicę (spaniella lat 11 ) Acaną senior
Życzę miłego i owocnego czytania forum.
- ale jest tyyyle tematów dot. kości.... wystarczy wpisać w tutejszą wyszukiwarkę słówko "KOŚCI" i czytać, czytać .... )
No coż skoro psiak ma juz 13 lat - to wypadałoby wiedzieć, że ŻADEN pies - ani junior, ani senior NIE powienien jeść kości DROBIOWYCH.
Co do wieprzowych są różne zdania, ale napewno jeżeli już - to nie surowe!
Popieram wypowiedź "staszko_i_arasa":
http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?p=9919#9919
Jakoś nie widzę uzasadnienia w dawaniu jakichkolwiek kości temu psiakowi....
Są bardzo różne zdania na ten temat
A co do karmy - to jest ich tyle, że możesz wybrać sama z rodzaju "senior" - znasz swoje możlwiości finansowe i gust swojego psa.
Nic nie piszesz, czy to pies wielkości yorka - czy może bernardyna...
Nie tylko wiek ma znaczenie przy wyborze żarełka.
przykłady:
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... ucts_id=64
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... cts_id=226
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... cts_id=580
http://www.krakvet.pl/product_info.php? ... ts_id=3146
Np. ja karmię swoją psicę (spaniella lat 11 ) Acaną senior
Życzę miłego i owocnego czytania forum.
Dziekuje bardzo za odpowiedz
moj piesek jest sredniej wielkosci mieszancem. a co do karm dla pieska to nie wiem co robic bo nie chce zeby byl kanibalem!!!
PRZECZYTAJCIE SOBIE TEN FRAGMENT BADAN NAD PSIA KARMA !!!
JAK KTOS JEST BARDZO WRAZLIWY TO NIECH TEGO NIE CZYTA
Był styczeń roku 1990, kiedy rozpoczęłam badania i dochodzenie w sprawie przemysłu wytwarzającego pożywienie dla zwierząt domowych (*1). Przed rokiem 1990 karmiłam swoje zwierzęta domowe - psy i koty - pożywieniem wytwarzanym przemysłowo (które w dalszej części nazywam umownie komercyjnym). Zmieniłam swój sposób postępowania, kiedy po dziesięciu latach karmienia moich dwóch psów - bernardyna i nowofundlanda - bardzo dobrej marki pożywieniem tego typu, oba psy rozchorowały się, zaczęły wymiotować i przejawiały nadmierne pragnienie. Nasz weterynarz, angielski gentleman, poradził mi, abym przeszła na kilka dni na jedzenie domowe. Karmione podgrzanymi hamburgerami, brązowym ryżem i tartymi jarzynami, oba psy zaczęły czuć się bardzo dobrze. Dwa dni później znowu wróciłam do komercyjnego jedzenia i problemy wróciły. Zarówno ja, jak i weterynarz, zrozumieliśmy, że to, co powoduje te problemy, znajduje się właśnie w pożywieniu.
Badanie w prywatnym laboratorium wykazało, że karma zawiera nadmiar cynku - 1120 części na milion (ppm), co oznacza poziom, który powinien spowodować objawy, jakie miały moje psy - oraz ponad 20 innych metali ciężkich.
W rezultacie skontaktowałam się z Kanadyjskim Ministerstwem Rolnictwa i dowiedziałam się, że przemysł wytwarzający pożywienie dla zwierząt domowych nie podlega w rzeczywistości żadnym regułom. Rządy Stanów Zjednoczonych i Kanady uregulowały tę sprawę poprzez wymuszenie umieszczania na etykietach takich danych, jak nazwa i adres producenta, waga oraz przeznaczenie karmy - dla kota czy psa. Co jeszcze dodaje się do tego pożywienia, o czym nie wiedzą właściciele zwierząt?
Utylizacja towarzyszących nam zwierząt
Mój przyjaciel, weterynarz z Kalifornii, poinformował mnie, że uśpione psy i koty z weterynaryjnych klinik i schronisk dla zwierząt są utylizowane i używane jako źródło protein w pożywieniu dla zwierząt domowych. Jako Kanadyjka nie sądziłam, że coś podobnego może mieć miejsce w Ontario, w prowincji, w której mieszkam. Myliłam się! Wkrótce dowiedziałam się, że niemal wszystkie kliniki weterynaryjne w mieście współpracowały z firmą zajmującą się zbieraniem padłych zwierząt i sprzedawaniem ich brokerowi, który sprzedawał je następnie zakładom utylizacyjnym w prowincji Quebec. Najczęściej padłe zwierzęta skupował zakład utylizacyjny Sanimal Group, który płacił wówczas najwyższe ceny.
Minister Rolnictwa Quebecu zalecał, aby psy i koty były gotowane razem z pozostałym materiałem, który, jak się później dowiedziałam, składał się z pozostałości tak zwanych zwierząt "4D" (dead - padłych, diseased - chorych, dying - umierających i disabled - ułomnych), odpadów z rzeźni, ciał zwierząt zabitych na drogach, odpadków z restauracji i sklepów z żywnością, a nawet zwierząt padłych w ogrodach zoologicznych. Zastosowanie tych składników jest w zgodzie z odpowiednimi przepisami. Ponieważ ponad 90% karmy dla zwierząt domowych sprzedawanych w Kanadzie jest importowane ze Stanów Zjednoczonych, moje badania rozpoczęłam od tego kraju.
Ministerstwo Rolnictwa USA potwierdziło to, co zalecało kanadyjskie ministerstwo, to znaczy samoregulację tego przemysłu. Pozarządowa organizacja Stowarzyszenie Amerykańskich Kontrolerów Żywienia (Association of American Feed Control Officials; w skrócie AAFCO) nadzoruje treść etykiet i ustala listę składników dopuszczalnych w pożywieniu dla zwierząt hodowlanych i domowych. Oto niektóre z nich: hydrolizowane włosy (sierść), odwodnione śmieci i nawóz naturalny, odpady świńskie, odpady z przeżuwaczy, odpady drobiowe i wreszcie coś, co nosi nazwę "nie suszone, przetworzone produkty zwierzęcych odchodów", które są niczym innym jak oryginalnym kałem i moczem wszystkich zwierząt, z wyjątkiem ludzkich.
Ośrodek Medycyny Weterynaryjnej (CVM) amerykańskiego Urzędu ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration; w skrócie FDA) nadzoruje zawartość w pożywieniu dodatków w postaci witamin i soli mineralnych, jak również leków, takich jak antybiotyki, lecz nie ma wpływu na źródło pochodzenia poszczególnych składników. Podobnie jak w przypadku AAFCO jedyną kontrolą składników jest nadzór nad etykietowaniem. Jeśli etykietka głosi, że produkt zawiera 24% protein, to tyle musi ich zawierać, lecz ich źródło nie gra żadnej roli. Dotyczy to również zawartych w karmie zbóż i tłuszczów.
Instytut Żywności dla Zwierząt Domowych (Pet Food Institute; w skrócie PFI) jest stowarzyszeniem reprezentującym różne interesy przemysłu produkującego karmę dla zwierząt. PFI od lat nalega, aby firmy, które ten instytut reprezentuje, stosowały wyłącznie składniki wysokiej jakości. Wielokrotnie pytałam tę organizację, jakie przeprowadzają testy pokarmu dla zwierząt, aby ustalić źródło pochodzenia mięsnych protein, które producenci kupują od firm utylizacyjnych. Odpowiedzią było wymowne milczenie.
Jesienią 1997 roku wyszła moja pierwsza książka zatytułowana Food Pets Die For (Pokarm, od którego umierają zwierzęta domowe), za sprawą której ludzie zdali sobie sprawę z podejrzanych składników zawartych w niektórych pokarmach dla zwierząt domowych. Ich właściciele byli zaszokowani, kiedy dowiedzieli się, że ich ulubieńcy mogą skończyć w postaci karmy dla zwierząt domowych - oczywiście przemysł wytwarzający to pożywienie zaprzeczył temu.
Nie tylko zakład utylizacyjny w Quebecu przyjmował uśpione zwierzęta domowe jako surowiec - taka praktyka była stosowana przez cały szereg firm utylizacyjnych w USA.
W piśmie z 12 lipca 1994 roku Christine Richmond, rzecznik prasowy Wydziału Karmy dla Zwierząt FDA, napisała: "Rozumiejąc potrzebę usunięcia dużej liczby niechcianych w tym kraju zwierząt domowych, CVM nie podjęło kroków zakazujących ich utylizacji, co nie znaczy, że stosowanie tego surowca do produkcji karmy dla zwierząt domowych jest akceptowane przez CVM". Nie jest akceptowane, lecz nigdy nie podjęto żadnych kroków zakazujących stosowania mięsa psów i kotów do produkcji karmy dla zwierząt domowych.
W bogato ilustrowanym zdjęciami artykule opublikowanym 27 września 1995 roku w Baltimore City Paper dziennikarz Van Smith opisuje dzień jazdy w ciężarówce firmy utylizacyjnej Valley Proteins. Opisuje w jaki sposób utylizuje się ciała padłych w ogrodzie zoologicznym zwierząt oraz "tysiące martwych psów, kotów, szopów, oposów, saren, lisów, węży i całej reszty, których lokalne schroniska dla zwierząt i patrole zbierające zabite na drogach zwierzęta muszą pozbywać się co miesiąc". Zdjęcia przedstawiają beczki pełne martwych psów i kotów czekających na swoją kolejkę do utylizacji.
5 stycznia 2000 roku wychodząca na Florydzie gazeta Gainesville Sun opublikowała artykuł o Schronisku dla Zwierząt Okręgu Alachua, którego pracownicy dostarczali usypiane zwierzęta do firmy utylizacyjnej. Dziennikarka Paula Rausch napisała, że pracownicy musieli "wyładować je z ciężarówki i wrzucić do dołu, narażając się na okropny smród, taplanie się w gnijących substancjach i oglądanie procesu mielenia". Właśnie te obowiązki miały na nich bardzo zły wpływ.
W następstwie społecznych protestów firma utylizacyjna Valley Proteins przestała w marcu 2000 roku przyjmować martwe psy i koty, co sprawiło, że schronisko stanęło przed problemem, jak i gdzie pozbywać się martwych zwierząt z rejonu Baltimore.
Przed wydaniem w 2003 roku rozszerzonej wersji Food Pets Die For dowiedziałam się, że wielkie zakłady utylizacyjne z Quebecu Sanimal nie przyjmują od czerwca 2001 roku martwych psów i kotów. Reporter gazety Toronto Star przeprowadził z Mario Couture, szefem zaopatrzenia Sanimalu, wywiad na temat dodawania ciał usypianych zwierząt domowych do pożywienia dla kolejnych zwierząt domowych, który ukazał się w numerze z 7 czerwca 2001 roku. Couture stwierdził, że "taka karma jest zdrowa i dobra, ale są ludzie, którym się nie podoba to, że karma może zawierać mięso zwierząt domowych".
W roku 2001 ponownie skontaktowałam się z Ministerstwem Rolnictwa w Quebecu i zapytałam, czy w Quebecu jakiś inny zakład przyjmuje i utylizuje psy i koty. Odpowiedź brzmiała: "Tak, firma Maple Leaf Inc. akceptuje koty i psy". Maple Leaf Inc. jest również właścicielem zakładu utylizacyjnego Rothsay Rendering oraz zakładu Shur-Gain wytwarzającego karmę dla zwierząt domowych.
W styczniu 2002 roku skontaktowałam się ze Schroniskiem dla Zwierząt Okręgu Alachua na Florydzie i z zadowoleniem dowiedziałam się, że jego pracownicy nie muszą już odstawiać uśpionych zwierząt domowych do zakładów utylizacji. Ich ciała są palone w specjalnie zbudowanym do tego celu krematorium.
W trakcie badań prowadzonych do mojej książki Protect Your Pet (Chroń swojego zwierzaka) dowiedziałam się, że Kalifornia posiada więcej zakładów utylizacji zwierząt i wysyła więcej zwierząt domowych do utylizacji niż inne stany USA. Dziennikarka Sandra Blakeslee cytuje w wywiadzie opublikowanym przez New York Timesa w numerze z 11 marca 1997 roku Chucka Ellisa, rzecznika wydziału ds. sanitarnych Los Angeles, który oznajmił: "Los Angeles wysyła miesięcznie 200 ton usypianych kotów i psów do zakładów utylizacyjnych West Coast Rendering".
Po uzyskaniu listy amerykańskich schronisk i klinik weterynaryjnych wysłałam e-maile do 102 weterynarzy prowadzących prywatne praktyki w Kalifornii z zapytaniem, w jaki sposób pozbywają się ciał uśpionych zwierząt. 90% spośród 78 lekarzy, którzy odpowiedzieli, poinformowało mnie, że wysyła ciała do utylizacji. Uzyskałam ponadto nazwy dwóch zakładów, które zabierają od nich ciała martwych zwierząt: D&D Disposal w Kalifornii oraz Koefran Services w Nevadzie.
Pracownik oddziału Towarzystwa Humane (schroniska dla zwierząt) w Kalifornii napisał, że w jego rejonie Escondido, firma D&D Disposal zbiera tygodniowo około 100 ciał. W tym samym rejonie znajdują się jeszcze trzy schroniska i ponad 100 weterynarzy korzystających z usług tej samej firmy utylizacyjnej. Zlokalizowanie D&D wcale nie było łatwe, na szczęście jedno schronisko miało jej adres. Firma D&D istnieje pod tym samym adresem, co West Coast Rendering w Vernon w Kalifornii. Co ciekawe, firma Baker Commodities, kolejny zakład znany ze swoich upodobań do utylizowania ciał zwierząt domowych, znajduje się w obrębie budynków zajmowanych przez West Coast Rendering, podobnie jak zakład produkujący wiele popularnych rodzajów karmy dla zwierząt domowych.
Koefran Incorporated, firma, która zajmuje się zbieraniem psów i kotów w Kalifornii i Nevadzie, prowadzi zakład utylizacyjny o nazwie Reno Rendering w Reno, w stanie Nevada oraz w Provo, w stanie Utah. W Utah firma zbiera ciała martwych zwierząt za zgodą tamtejszych władz.
Czyżbyśmy zamienili nasze domowe zwierzęta w kanibali?
Skażone ziarno w karmie dla zwierząt domowych
Podobnie jak źródła protein stosowanych w produkcji karmy dla zwierząt domowych, zboże używane do wytwarzania suchej karmy dla zwierząt domowych nie nadaje się do konsumowanie przez człowieka. Często okazuje się, że są to odrzuty, takie jak pęknięte ziarno, łupiny, plewy i szypułki, na dobitkę zanieczyszczone słomą, kurzem, piaskiem, brudem i nasionami chwastów.
W ciągu zaledwie 10 lat byliśmy świadkami dwóch głośnych wycofań z rynku karmy dla zwierząt domowych z powodu skażenia mikotoksynami. Mikotoksyny to toksyny wytwarzane przez grzyby, które rozwijają się w zbożu, kiedy jest ono przechowywane w wilgotnych warunkach. Jest wiele rodzajów mikotoksyn zdolnych do powodowania poważnych schorzeń a nawet śmierci, zarówno u ludzi, jak i zwierząt.
W roku 1995 firma Nature's Recipe wycofała z rynku tysiące puszek karmy dla psów po pojawieniu się doniesień o psach, które po jej spożyciu miały wymioty i traciły apetyt. Zawarta w tamtych puszkach grzybowa toksyna nosiła nazwę toksyny wymiotnej i trafiła do nich wraz z zatęchłym zbożem. Chociaż nie jest ona zabójcza, może powodować poważne schorzenia u zwierząt domowych.
Pod koniec roku 1998 firma Doane Produks, producent dużej liczby prywatnie znakowanej pokarmów, w tym OL'Royu, wycofała ponad 50 gatunków produkowanej przez siebie karmy. Śmierć około 25 psów przypisano aflatoksynie, zabójczej toksynie, która znalazła się w użytej przez tę firmę kukurydzy.
Ślady Pentobarbitalu sodu w karmie dla zwierząt domowych
W pierwszym wydaniu książki Food Pets Die For napisałam o bodaniach przeprowadzonych przez Uniwersytet Stanu Minesota i fakcie ujawnienia przez te badania, że pentobarbital sodu, środek stosowany do usypiania (zabijania) zwierząt, nie ulega rozkładowi w procesie utylizacji. Środek ten jest stosowany głównie do eutanazji psów i kotów. Zwierzęta zabijane tym środkiem trafiały ostatecznie do pożywienia dla zwierząt domowych, ale nikt nie miał pewności, ile tego środka znalazło się w konkretnej partii karmy.
Na początku roku 1999 w czasie badania innego aspektu dotyczącego przemysłu produkującego karmę dla zwierząt domowych natknęłam się się w jednym z raportów Towarzystwa Zdrowia Stanów Zjednoczonych (United States Animal Health Association; w skrócie USAHA) na następującą wzmiankę: "Ośrodek Medycyny Weterynaryjnej (CVM) otrzymywał na przestrzeni wielu lat sporadycznie raporty o tolerancji psów na pentobarbital. W roku opracował i zatwierdził metodę wykrywania pentobarbitalu w suchej karmie dla psów i w czasie pierwszych badań 10-ciu próbek w dwóch z nich wykryto niski poziom tego środka. W rezultacie zgromadzono 75 reprezentatywnych próbek suchej karmy dla psów zabrano się do ustalania poziomu zawartości w nich pentobarbitalu".
Te testy musiały trwać trzy lata i było jasne, że CVM/FDA nie udostępni mi ich wyników. W maju 2001 roku wystosowałam żądanie udostępnienia informacji, powołując się na Ustawę o Wolności Informacji (Freedom of Information Act; w skrócie FOIA), obejmujących całość dokumentacji związanej z testowaniem suchej, przygotowanej dla celów komercyjnych karmy dla psów. Znowu zaczęło się czekanie i znowu monitowałam wielokrotnie w sprawie mojego żądania.
We wrześniu 2001 roku uzyskałam odpowiedź z Biura Obwieszczeń FDA, która brzmiała: "Usilnie zalecamy, aby poczekała pani do czasu zakończenia procesu oceny, kiedy to prześlemy pani komplet wyników". Badania miano zakończyć do stycznia 2002 roku. Minęły już dobre dwa lata od momentu wystosowania przeze mnie pierwszego żądania i pięciu lat od momentu rozpoczęcia badań tej karmy.
Ostatecznie na początku marca 2002 roku opublikowano wyniki. Spośród 74 analizowanych próbek ponad połowa zawierała ślady tego środka w ilości dochodzącej do 32 części na miliard (ppb). We wcześniejszych, przeprowadzonych w roku 1998, badaniach FDA natrafiła na inne produkty zawierające ten środek, jednak nie podano w jakich ilościach. Wyniki obydwu badań można obejrzeć na stronie internetowej CVM/FDA pod adresem: http://www.fda.gov/cvm/efoi/dfchart.htm
CVM/FDA podjął się również oceny ryzyka, na jakie narażone są psy, które jedzą pentobarbital sodu zawarty w karmie. Przez osiem tygodni podawano pewnej, nie ujawnionej liczbie psów ten środek w różnych stężeniach i okazało się, że "psy, którym podano od 150 do 500 mikrogramów pentobarbitalu raz dziennie przez osiem tygodni miały istotnie powiększoną wątrobę (w stosunku do wagi ciała) w porównaniu z grupą kontrolną. Przyrost wagi wątroby wiąże się ze wzrostem wytwarzania przez nią cytochromowych enzymów P450". Raport kończył się konkluzją, z której wynikało, że "istnieje małe prawdopodobieństwo, aby stężenie pentobarbitalu, na jakie mogą być wystawione zwierzęta spożywające karmę, miały jakikolwiek niekorzystny wpływ na ich zdrowie". Ponadto CVM/FDA przyznał, że te stężenia - trudno powiedzieć jakie - pentobarbitalu sodu znaleziono również w potrawach przeznaczonych dla ludzi i że te produkty zostaną natychmiast usunięte z rynku.
W piśmie od Stephena Sundlofa, dyrektora CVM/FDA, z 22 marca 2002 roku dotyczących moich pytań w sprawie tego środka, którego, jak mówią federalne przepisy, "nie należy podawać zwierzętom przeznaczonym do spożycia", pisze on: "Co się tyczy eutanazji z zastosowaniem pentobarbitalu sodu, nie może być mowy o czasie ustania jego działania, jako że mechanizm jego działania polega na odkładaniu się w tkankach, tak więc nie można go stosować do eutanazji zwierząt, które są przewidziane do konsumpcji przez człowieka lub zwierzęta".
Tak więc nie może on występować w pożywieniu przeznaczonym dla ludzi lub zwierząt, a mimo to FDA nie planuje podjęcia jakichkolwiek kroków zapobiegawczych lub zakazujących obecności tego środka w karmie dla zwierząt domowych.
Czyż więc nie zabijamy powoli naszych domowych zwierząt za każdym razem, gdy podajemy im przemysłowo produkowane pożywienie?
Chociaż FDA przetestowała szereg pokarmów dla zwierząt domowych, nadal nie wiemy, czy pokarm, który podajemy naszym domowym zwierzętom, zawiera ten środek, tak jak nie wiemy, jakie będą długoterminowe skutki jego wchłaniania. Każda partia utylizowanego materiału, mięsa, jest inna. Wszystko zależy od tego, jakie zwierzęta są utylizowane danego dnia, czy poddano je procesowi eutanazji, czy zginęły w terenie, czy też zabito je jakąś inną metodą.
Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat obserwowaliśmy również cały szereg innych gatunków, głównie ptaków drapieżnych, ginących po spożyciu psów i kotów poddanych eutanazji i pochowanych w wygrzebanych w ziemi dołach. Pentobarbital sodu pozostaje w tkankach tych zwierząt przez długi czas. Obserwowaliśmy także niedźwiedzie, a nawet tygrysy, ginące po zjedzeniu zwierząt poddanych eutanazji poprzez wstrzyknięcie im tego środka.
Jest jasne, że wszystkie zwierzęta poddane eutanazji za pomocą pentobarbitalu sodu winny być spalone - w żadnym wypadku nie wolno ich utylizować i karmić nimi innych zwierząt.
Sprawdzanie DNA pokarmu dla zwierząt domowych
CVM/FDA podjął się również sprawdzenia DNA pożywienia dla psów, które badał. Wyniki tych analiz ogłoszono w styczniu 2001 roku i w komunikacie prasowym czytamy, że nie znaleziono w nim ani kociego, ani psiego DNA. Dalej czytamy: "Obecnie sądzimy, że pentobarbital sodu dostaje się do karmy dla zwierząt domowych poprzez bydło lub poddawane eutanazji konie". Jednak większość weterynarzy oświadczyła, że pentobarbital sodu jest bardzo rzadko, jeśli w ogóle, stosowany do eutanazji bydła, głównie dlatego, że jego cena jest "zaporowa". Bydło jest zabijane specjalnym prętem lub strzałem z broni palnej. Konie bywają czasami zabijane przy użyciu tego środka, lecz poza szczególnymi okolicznościami, jak na przykład poważny uraz w czasie wyścigów, stosuje się do tego celu metody identyczne jak w przypadku bydła.
Wyniki testów DNA były bardzo ogólnikowe i nie zawierały informacji, jakimi metodami je przeprowadzono. Ogólnie można je sprowadzić do stwierdzenia: "Zapewniamy, że w pożywieniu, które testowaliśmy, nie znaleziono ani kociego, ani psiego DNA".
Po skonsultowaniu się z szeregiem naukowców sądowych doszłam do wniosku, że jeśli CVM/FDA rzeczywiście przeprowadził takie testy, to rodzaj zastosowanej metody jest szczególnie istotny. Nie podano jednak żadnych informacji na ten temat. Nie podano również informacji, czy test był wykonany na wszystkie metabolity pentobarbitalu. Tym razem zrezygnowałam z próśb o dokumentację badań i bezzwłocznie wypełniłam stosowny kwestionariusz, żądając jej wydania, powołując się na Ustawę o Wolności Informacji (FOIA). Był 3 marca 2002 roku.
Oczekiwanie znowu się przeciągało. W międzyczasie słałam e-maile do CVM/FDA, pytając, co się dzieje z moim żądaniem. 20 grudnia otrzymałam coś, co, jak miałam nadzieję, miało być informacją, na jakiej mi zależało, ale okazało się, że jest to kopia pracy zatytułowanej "Uzasadnienie zastosowania metody Łańcuchowej Reakcji Polimerazy do wykrywania w karmie utylizowanych materiałów pochodzenia bydlęcego". Poinformowano mnie, że jest to dokument "podobny" do tego, jakiego żądałam. To nie było to, o co mi chodziło, i gdyby mi na tym właśnie zależało, to bym o to poprosiła.
14 stycznia 2003 roku skontaktowałam się ze Stevenem Ungerem, rzecznikiem praw obywatelskich z ramienia FDA, który przyrzekł mi, że zajmie się tą sprawą. Pod koniec stycznia, kiedy nie było mnie w kraju, Unger napisał do mnie, powiadamiając mnie, że CVM/FDA odmówił spełnienia mojego żądania i że tę odmowę przesłano mi 22 stycznia. Zgodnie z prawem na złożenie odwołania ma się miesiąc od momentu otrzymania odmowy. Był 13 lutego i wciąż jej nie miałam. W końcu poprosiłam ich, by mi ją przefaksowali, na co przystali z niechęcią. Jako ciekawostkę mogę podać, że wysłana pocztą odmowa dotarła do mnie pod koniec kwietnia.
Według dr Larkinsa, rzecznika praw obywatelskich z ramienia CVM, odmówiono mi udostępnienia raportu, ponieważ informacja, którą opublikował CVM, nie była końcowym raportem i została stworzona jako "pisemne podsumowanie słownych oświadczeń wygłoszonych w czasie kilku zebrań". Inaczej mówiąc, informacje o DNA, które ogłosił CVM, nie są warte papieru, na którym je spisano.
Kiedy już zostało mi kilka dni na złożenie odwołania, przygotować je w moim imieniu zgodził się rzecznik praw obywatelskich z ramienia organizacji Ruchu na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt (People for the Ethical Treatment of Animals; w skrócie PETA). Wysłałam je 15 lutego do biura FOI (*2) jako przesyłkę poleconą. Za pomocą systemu śledzenia poczty i po zasięgnięciu informacji na poczcie ustaliłam, że do 27 lutego mój list nie dotarł do właściwego urzędnika. 28 lutego urzędnik FOI, biorąc pod uwagę kłopoty, jakie miałam z CVM/FDA, powiadomił mnie, że moje odwołanie zostanie przyjęte, jeśli natychmiast je przefaksuję, co też uczyniłam jeszcze tego samego dnia.
Jest oczywiste, że CVM/FDA wyczuwał niepokój przemysłu wytwarzającego karmę dla zwierząt domowych z racji stosowanie przezeń zwierząt poddawanych eutanazji jako składnika. Po komunikacie prasowym stwierdzającym, że w karmie dla psów nie znaleziono ani psiego, ani kociego DNA, agencja sądziła, że właściciele zwierząt zrezygnują z konfrontacji z przemysłem i nie będą wnikać, czy ich martwi ulubieńcy są wykorzystywani jako źródło protein w jego produktach.
Badania prowadzone przez Korporacje i Uniwersytety
Po trwających 13 lat badaniach tego przemysłu wydawało mi się, że znam już wszystkie aspekty dotyczące składników stosowanych w pokarmie dla zwierząt domowych. Jakże się myliłam!
Na początku stycznia 2002 roku otrzymałam list od studenta Uniwersytetu Illinois, który prosił mnie w nim, abym zasugerowała mu i jego kolegom, co mogliby zrobić w sprawie dziewięciu psów, które są trzymane w pomieszczeniu laboratoryjnym bez okien na uniwersytecie. Psy miały chirurgicznie wszczepione w bok kaniule (*3) umożliwiające pobieranie próbek strawionego pokarmu. Prowadzone na nich badania dotyczyły karmienia psów surowymi i utylizowanymi zwierzęcymi odpadami, takimi jak "szyje drobiowe, podroby i zmielone pióra". Aż do roku 2002 badania te były finansowane przez spółkę Iams (producenta karmy Eukanuba - przyp.), zaś obecnie przez przemysł sojowy i Ministerstwo Rolnictwa USA.
Od lat zdawałam sobie sprawę z tego, że psy i koty są używane do badań z zakresu medycyny człowieka, czego nie popieram, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że przemysł, który utrzymuje, że jego troską jest dobre samopoczucie zwierząt domowych, mógłby stosować tak barbarzyńskie metody. Wkrótce okazało się, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Firma Iams notorycznie prowadziła takie badania.
Dwie organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt - amerykańska W Obronie Zwierząt (In Defense of Animals) i brytyjska Uncaged - opisują niektóre eksperymenty prowadzone na zwierzętach. Firma Iams tłumaczy się, że mają one na celu podtrzymanie jej haseł żywnościowych, którymi reklamuje swoje produkty.
Iams prowadziła następujące eksperymenty na psach i kotach:
*1 Dwudziestu ośmiu kotom nacięto żołądki, aby sprawdzić efekty żywienia ich błonnikiem, po czym uśmiercono je. (Uniwersytet Stanu Nebraska i Iams Company; A.R. Bueno i inni, Nutrition Research, vol. 20, nr 9, str. 1319-1328, r.2000).
*2 Dwadzieścia cztery młode psy wprowadzono rozmyślnie w stan zapaści nerek w następstwie inwazyjnych eksperymentów, a następnie uśmiercono je. (Uniwersytet Stanu Georgia i Iams Company; J.V. White i inni. American Journal of Veterinary Research, vol. 52, nr 8, str. 1357-1365, r.1994).
*3 Trzydziestu jeden psom usunięto nerki, aby zwiększyć ryzyko zapaści na chorobę nerkową, następnie uśmiercono je, a ich nerki poddano sekcji. (Uniwersytet Stanu Georgia i Iams Company; D.R. Finco i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 55, nr. 9, str. 1282-1290, r.1994).
*4 Osiemnastu psom wycięto kości przednich i tylnych łap i poddano je naprężeniom aż do złamania, aby ustalić wpływ diety na ich łamliwość. (Uniwersytet Stanu Winsconsin i Iams Company; T.D. Crenshaw i inni, Proceedings of 1988 Iams Nutritin Symposium).
*5 Uśmiercono dziesięć psów w celu zbadania wpływu błonnika występującego w diecie. (Uniwersytet Stanu Mississippi i Iams Company; R.K. Buddington i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 60, nr. 3, str. 354-358, r.1999).
*6 W drodze chemicznej zniszczono nerki osiemnastu szczeniaków płci męskiej, wkładając do ich penisów cewniki i karmiąc je eksperymentalną karmą, następnie szczenięta zabito. (Uniwersytet Stanu Kolorado i Iams Company; G.F. Grauer i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 57, nr 6, str. 948-956, r.1996).
*7 Dwadzieścia osiem kotów wprowadzono chirurgicznie w stan zapaści nerek. Koty te zdechły w czasie trwania eksperymentu lub zostały zabite w celu zbadania wpływu na nie podawanych im protein. (Uniwertet Stanu Georgia i Iams Company; Proceedings of 1988 Iams Nutritin Symposium).
*8 Piętnastu psom rozcięto brzuchy i do jelit wprowadzono dreny, których zawartość odpompowywano co 10 minut przez dwie godziny, następnie zabito je. (Uniwersytet Stanu Nebraska i Iams Company; J.E. Hallman i inni, Nutritin Research, vol. 16, nr. 2, str. 303-313, r.1996).
*9 Szesnastu psom otwarto brzuchy i usunięto im część jelit. (Uniwersytet Prowincji Alberta i Iams Company; Journal of the American Society of Nutritional Sciences, r.1998).
*10 Zdrowym szczeniętom, kurczakom i szczurom usunięto kości i chrząstki w celu zbadania rozwoju kości i stawów. (Uniwersytet Prude i Iams Company; Proceedings of 2000 Iams Nutritions Symposium).
*11 Szesnaście psów poddano inwazyjnemu badaniu bakterii w jelitach. (Uniwersytet A&M w Teksasie i Iams Company; M.D. Willard i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 55, nr. 5, maj 1994).
*12 Dwudziestu czterem kotom usunięto żeńskie organy i części ich wątroby, następnie tuczono je i głodzono. (Uniwersytet Stanu Kentucky i Iams Company; W.H. Ibrahim i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 61, nr 5, maj 2000).
*13 Pięćdziesięciu sześciu suczkom usunięto ich żeńskie organy w celu badania beta-karotenu. (Uniwersytet Stanu Washington i Iams Company; B.C. Weng i inni, Journal of Animal Science, vol. 78, str. 1284-1290, r.2000).
*14 Szesnastu psom wielokrotnie rozcinano brzuchy, aby pobrać wycinki jelit. (Uniwersytet A&M w Teksasie i Iams Company; M.D. Willard i inni, Journal of Veterinary Medical Association, vol. 8, str. 1201-1206, r.1994).
*15 Sześciu psom wprowadzono do jelit dreny, przez które odprowadzano płyny w celu zbadania przyswajania różnych rodzajów mąki. (Uniwersytet Stanu Illinois i Iams company; S.M. Murray i inni, Journal of AnimalScience, vol. 77, str. 2180-2186, r. 1994).
*16 Rozmyślnie okaleczono trzydzieści psów, usuwając z ich ciał płaty skóry w celu zbadania wpływu diety i różnych jej składników na gojenie ran. (Uniwersytet Auburn i Iams Company; M.A. Mooney i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 59, nr 7, str. 859-863, r.1998).
*17 Otwarto brzuchy pięciu psom i do ich jelit wprowadzono dreny w celu zbadania wpływu błonnika. (Uniwersytet Stanu Missouri i Iams Company, Journal of Animal Science, vol. 74, str. 1641-1648, r.1996).
*18 Dwudziestu ośmiu psom usunięto część jelita grubego w celu zbadania wpływu błonnika. (Uniwersytet Stanu Missouri i Iams Company, Journal of Animal Science, vol. 75, suplement 1, str. 136, r.1997).
*19 Szesnastu psom wycięto część jelit i układu immunologicznego w celu zbadania wpływu błonnika. (Uniwersytet Prowincji Alberta i Iams Company; Proceedings of 1998 Iams Nutrition Symposium).
*20 Pięciu psom wycięto tkanki z jelita cienkiego i grubego w celu zbadania wymogów przewodu pokarmowego. (Uniwersytet Stanu Illinois i Iams Company; Proceedings of 1998 Iams Nutrition Symposium).
We wrześniu 1999 roku firma Procter & Gamble (P&G) wykupiła firmę Iams i wydała kodeks etyki. Występująca w Internecie organizacja Animal People zainteresowana ochroną zdrowia i dobrem zwierząt domowych doniosła w czerwcu 2001 roku, że firma P&G wyraziła gotowość zaprzestania prowadzenia doświadczeń na zwierzętach, z chwilą gdy zostanie opracowana i zatwierdzona alternatywa takich badań.
W roku 2002 aktywista z organizacji Ruch na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt (PETA) infiltrował jedno z laboratoriów firmy Iams w USA. To, co tam znalazł, wołało o pomstę do nieba - psy i koty trzymano po pół roku w małych klatkach, zaś psom wycinano struny głosowe, aby nie mogły warczeć i szczekać. Latem zwierzęta cierpiały z powodu nieznośnego gorąca, a zimą z powodu przejmującego zimna. Nagrania wideo ukazują, jak badacze rzucają psy na cementową podłogę po wycięciu im znacznych kawałków ich mięśni. Okrucieństwo trwało nieustannie. Koty zamykano w pomieszczeniach zbudowanych z pustaków z drewnianymi ściankami i podestami nabijanymi gwoździami - było to miejsce odpoczynku zwierząt. Aktywista PETA widział, jak jedna z takich ścianek upadła na kota i zabiła go.
Możecie być państwo pewni, że Iams nie jest jedyną firmą, która dopuszczała się tak okrutnych praktyk. Oprócz niej była także Rolston Purina jeszcze przed wykupieniem jej przez Nestle, Hill's Pet Nutrition będąca własnością Colgate-Palmolive, Pedigree Pet Foods należąca do Marsa i Alpo Pet Foods przed wykupieniem jej przez Nestle. Te firmy to tylko kilka przykładów przedsiębiorstw zaangażowanych w doświadczenia na zwierzętach.
Karma dla zwierząt domowych - globalny problem
Przemysł wytwarzający karmę dla zwierząt domowych jest w zasadzie wszędzie taki sam jak w Stanach Zjednoczonych, z nielicznymi, jeśli w ogóle jakimikolwiek, przepisami dotyczącymi składników stosowanych do produkcji tego pożywienia.
Ogromna większość pokarmów dla zwierząt domowych sprzedawanych w innych krajach jest podobnie jak w Kanadzie importowana ze Stanów Zjednoczonych (*4).
moj piesek jest sredniej wielkosci mieszancem. a co do karm dla pieska to nie wiem co robic bo nie chce zeby byl kanibalem!!!
PRZECZYTAJCIE SOBIE TEN FRAGMENT BADAN NAD PSIA KARMA !!!
JAK KTOS JEST BARDZO WRAZLIWY TO NIECH TEGO NIE CZYTA
Był styczeń roku 1990, kiedy rozpoczęłam badania i dochodzenie w sprawie przemysłu wytwarzającego pożywienie dla zwierząt domowych (*1). Przed rokiem 1990 karmiłam swoje zwierzęta domowe - psy i koty - pożywieniem wytwarzanym przemysłowo (które w dalszej części nazywam umownie komercyjnym). Zmieniłam swój sposób postępowania, kiedy po dziesięciu latach karmienia moich dwóch psów - bernardyna i nowofundlanda - bardzo dobrej marki pożywieniem tego typu, oba psy rozchorowały się, zaczęły wymiotować i przejawiały nadmierne pragnienie. Nasz weterynarz, angielski gentleman, poradził mi, abym przeszła na kilka dni na jedzenie domowe. Karmione podgrzanymi hamburgerami, brązowym ryżem i tartymi jarzynami, oba psy zaczęły czuć się bardzo dobrze. Dwa dni później znowu wróciłam do komercyjnego jedzenia i problemy wróciły. Zarówno ja, jak i weterynarz, zrozumieliśmy, że to, co powoduje te problemy, znajduje się właśnie w pożywieniu.
Badanie w prywatnym laboratorium wykazało, że karma zawiera nadmiar cynku - 1120 części na milion (ppm), co oznacza poziom, który powinien spowodować objawy, jakie miały moje psy - oraz ponad 20 innych metali ciężkich.
W rezultacie skontaktowałam się z Kanadyjskim Ministerstwem Rolnictwa i dowiedziałam się, że przemysł wytwarzający pożywienie dla zwierząt domowych nie podlega w rzeczywistości żadnym regułom. Rządy Stanów Zjednoczonych i Kanady uregulowały tę sprawę poprzez wymuszenie umieszczania na etykietach takich danych, jak nazwa i adres producenta, waga oraz przeznaczenie karmy - dla kota czy psa. Co jeszcze dodaje się do tego pożywienia, o czym nie wiedzą właściciele zwierząt?
Utylizacja towarzyszących nam zwierząt
Mój przyjaciel, weterynarz z Kalifornii, poinformował mnie, że uśpione psy i koty z weterynaryjnych klinik i schronisk dla zwierząt są utylizowane i używane jako źródło protein w pożywieniu dla zwierząt domowych. Jako Kanadyjka nie sądziłam, że coś podobnego może mieć miejsce w Ontario, w prowincji, w której mieszkam. Myliłam się! Wkrótce dowiedziałam się, że niemal wszystkie kliniki weterynaryjne w mieście współpracowały z firmą zajmującą się zbieraniem padłych zwierząt i sprzedawaniem ich brokerowi, który sprzedawał je następnie zakładom utylizacyjnym w prowincji Quebec. Najczęściej padłe zwierzęta skupował zakład utylizacyjny Sanimal Group, który płacił wówczas najwyższe ceny.
Minister Rolnictwa Quebecu zalecał, aby psy i koty były gotowane razem z pozostałym materiałem, który, jak się później dowiedziałam, składał się z pozostałości tak zwanych zwierząt "4D" (dead - padłych, diseased - chorych, dying - umierających i disabled - ułomnych), odpadów z rzeźni, ciał zwierząt zabitych na drogach, odpadków z restauracji i sklepów z żywnością, a nawet zwierząt padłych w ogrodach zoologicznych. Zastosowanie tych składników jest w zgodzie z odpowiednimi przepisami. Ponieważ ponad 90% karmy dla zwierząt domowych sprzedawanych w Kanadzie jest importowane ze Stanów Zjednoczonych, moje badania rozpoczęłam od tego kraju.
Ministerstwo Rolnictwa USA potwierdziło to, co zalecało kanadyjskie ministerstwo, to znaczy samoregulację tego przemysłu. Pozarządowa organizacja Stowarzyszenie Amerykańskich Kontrolerów Żywienia (Association of American Feed Control Officials; w skrócie AAFCO) nadzoruje treść etykiet i ustala listę składników dopuszczalnych w pożywieniu dla zwierząt hodowlanych i domowych. Oto niektóre z nich: hydrolizowane włosy (sierść), odwodnione śmieci i nawóz naturalny, odpady świńskie, odpady z przeżuwaczy, odpady drobiowe i wreszcie coś, co nosi nazwę "nie suszone, przetworzone produkty zwierzęcych odchodów", które są niczym innym jak oryginalnym kałem i moczem wszystkich zwierząt, z wyjątkiem ludzkich.
Ośrodek Medycyny Weterynaryjnej (CVM) amerykańskiego Urzędu ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration; w skrócie FDA) nadzoruje zawartość w pożywieniu dodatków w postaci witamin i soli mineralnych, jak również leków, takich jak antybiotyki, lecz nie ma wpływu na źródło pochodzenia poszczególnych składników. Podobnie jak w przypadku AAFCO jedyną kontrolą składników jest nadzór nad etykietowaniem. Jeśli etykietka głosi, że produkt zawiera 24% protein, to tyle musi ich zawierać, lecz ich źródło nie gra żadnej roli. Dotyczy to również zawartych w karmie zbóż i tłuszczów.
Instytut Żywności dla Zwierząt Domowych (Pet Food Institute; w skrócie PFI) jest stowarzyszeniem reprezentującym różne interesy przemysłu produkującego karmę dla zwierząt. PFI od lat nalega, aby firmy, które ten instytut reprezentuje, stosowały wyłącznie składniki wysokiej jakości. Wielokrotnie pytałam tę organizację, jakie przeprowadzają testy pokarmu dla zwierząt, aby ustalić źródło pochodzenia mięsnych protein, które producenci kupują od firm utylizacyjnych. Odpowiedzią było wymowne milczenie.
Jesienią 1997 roku wyszła moja pierwsza książka zatytułowana Food Pets Die For (Pokarm, od którego umierają zwierzęta domowe), za sprawą której ludzie zdali sobie sprawę z podejrzanych składników zawartych w niektórych pokarmach dla zwierząt domowych. Ich właściciele byli zaszokowani, kiedy dowiedzieli się, że ich ulubieńcy mogą skończyć w postaci karmy dla zwierząt domowych - oczywiście przemysł wytwarzający to pożywienie zaprzeczył temu.
Nie tylko zakład utylizacyjny w Quebecu przyjmował uśpione zwierzęta domowe jako surowiec - taka praktyka była stosowana przez cały szereg firm utylizacyjnych w USA.
W piśmie z 12 lipca 1994 roku Christine Richmond, rzecznik prasowy Wydziału Karmy dla Zwierząt FDA, napisała: "Rozumiejąc potrzebę usunięcia dużej liczby niechcianych w tym kraju zwierząt domowych, CVM nie podjęło kroków zakazujących ich utylizacji, co nie znaczy, że stosowanie tego surowca do produkcji karmy dla zwierząt domowych jest akceptowane przez CVM". Nie jest akceptowane, lecz nigdy nie podjęto żadnych kroków zakazujących stosowania mięsa psów i kotów do produkcji karmy dla zwierząt domowych.
W bogato ilustrowanym zdjęciami artykule opublikowanym 27 września 1995 roku w Baltimore City Paper dziennikarz Van Smith opisuje dzień jazdy w ciężarówce firmy utylizacyjnej Valley Proteins. Opisuje w jaki sposób utylizuje się ciała padłych w ogrodzie zoologicznym zwierząt oraz "tysiące martwych psów, kotów, szopów, oposów, saren, lisów, węży i całej reszty, których lokalne schroniska dla zwierząt i patrole zbierające zabite na drogach zwierzęta muszą pozbywać się co miesiąc". Zdjęcia przedstawiają beczki pełne martwych psów i kotów czekających na swoją kolejkę do utylizacji.
5 stycznia 2000 roku wychodząca na Florydzie gazeta Gainesville Sun opublikowała artykuł o Schronisku dla Zwierząt Okręgu Alachua, którego pracownicy dostarczali usypiane zwierzęta do firmy utylizacyjnej. Dziennikarka Paula Rausch napisała, że pracownicy musieli "wyładować je z ciężarówki i wrzucić do dołu, narażając się na okropny smród, taplanie się w gnijących substancjach i oglądanie procesu mielenia". Właśnie te obowiązki miały na nich bardzo zły wpływ.
W następstwie społecznych protestów firma utylizacyjna Valley Proteins przestała w marcu 2000 roku przyjmować martwe psy i koty, co sprawiło, że schronisko stanęło przed problemem, jak i gdzie pozbywać się martwych zwierząt z rejonu Baltimore.
Przed wydaniem w 2003 roku rozszerzonej wersji Food Pets Die For dowiedziałam się, że wielkie zakłady utylizacyjne z Quebecu Sanimal nie przyjmują od czerwca 2001 roku martwych psów i kotów. Reporter gazety Toronto Star przeprowadził z Mario Couture, szefem zaopatrzenia Sanimalu, wywiad na temat dodawania ciał usypianych zwierząt domowych do pożywienia dla kolejnych zwierząt domowych, który ukazał się w numerze z 7 czerwca 2001 roku. Couture stwierdził, że "taka karma jest zdrowa i dobra, ale są ludzie, którym się nie podoba to, że karma może zawierać mięso zwierząt domowych".
W roku 2001 ponownie skontaktowałam się z Ministerstwem Rolnictwa w Quebecu i zapytałam, czy w Quebecu jakiś inny zakład przyjmuje i utylizuje psy i koty. Odpowiedź brzmiała: "Tak, firma Maple Leaf Inc. akceptuje koty i psy". Maple Leaf Inc. jest również właścicielem zakładu utylizacyjnego Rothsay Rendering oraz zakładu Shur-Gain wytwarzającego karmę dla zwierząt domowych.
W styczniu 2002 roku skontaktowałam się ze Schroniskiem dla Zwierząt Okręgu Alachua na Florydzie i z zadowoleniem dowiedziałam się, że jego pracownicy nie muszą już odstawiać uśpionych zwierząt domowych do zakładów utylizacji. Ich ciała są palone w specjalnie zbudowanym do tego celu krematorium.
W trakcie badań prowadzonych do mojej książki Protect Your Pet (Chroń swojego zwierzaka) dowiedziałam się, że Kalifornia posiada więcej zakładów utylizacji zwierząt i wysyła więcej zwierząt domowych do utylizacji niż inne stany USA. Dziennikarka Sandra Blakeslee cytuje w wywiadzie opublikowanym przez New York Timesa w numerze z 11 marca 1997 roku Chucka Ellisa, rzecznika wydziału ds. sanitarnych Los Angeles, który oznajmił: "Los Angeles wysyła miesięcznie 200 ton usypianych kotów i psów do zakładów utylizacyjnych West Coast Rendering".
Po uzyskaniu listy amerykańskich schronisk i klinik weterynaryjnych wysłałam e-maile do 102 weterynarzy prowadzących prywatne praktyki w Kalifornii z zapytaniem, w jaki sposób pozbywają się ciał uśpionych zwierząt. 90% spośród 78 lekarzy, którzy odpowiedzieli, poinformowało mnie, że wysyła ciała do utylizacji. Uzyskałam ponadto nazwy dwóch zakładów, które zabierają od nich ciała martwych zwierząt: D&D Disposal w Kalifornii oraz Koefran Services w Nevadzie.
Pracownik oddziału Towarzystwa Humane (schroniska dla zwierząt) w Kalifornii napisał, że w jego rejonie Escondido, firma D&D Disposal zbiera tygodniowo około 100 ciał. W tym samym rejonie znajdują się jeszcze trzy schroniska i ponad 100 weterynarzy korzystających z usług tej samej firmy utylizacyjnej. Zlokalizowanie D&D wcale nie było łatwe, na szczęście jedno schronisko miało jej adres. Firma D&D istnieje pod tym samym adresem, co West Coast Rendering w Vernon w Kalifornii. Co ciekawe, firma Baker Commodities, kolejny zakład znany ze swoich upodobań do utylizowania ciał zwierząt domowych, znajduje się w obrębie budynków zajmowanych przez West Coast Rendering, podobnie jak zakład produkujący wiele popularnych rodzajów karmy dla zwierząt domowych.
Koefran Incorporated, firma, która zajmuje się zbieraniem psów i kotów w Kalifornii i Nevadzie, prowadzi zakład utylizacyjny o nazwie Reno Rendering w Reno, w stanie Nevada oraz w Provo, w stanie Utah. W Utah firma zbiera ciała martwych zwierząt za zgodą tamtejszych władz.
Czyżbyśmy zamienili nasze domowe zwierzęta w kanibali?
Skażone ziarno w karmie dla zwierząt domowych
Podobnie jak źródła protein stosowanych w produkcji karmy dla zwierząt domowych, zboże używane do wytwarzania suchej karmy dla zwierząt domowych nie nadaje się do konsumowanie przez człowieka. Często okazuje się, że są to odrzuty, takie jak pęknięte ziarno, łupiny, plewy i szypułki, na dobitkę zanieczyszczone słomą, kurzem, piaskiem, brudem i nasionami chwastów.
W ciągu zaledwie 10 lat byliśmy świadkami dwóch głośnych wycofań z rynku karmy dla zwierząt domowych z powodu skażenia mikotoksynami. Mikotoksyny to toksyny wytwarzane przez grzyby, które rozwijają się w zbożu, kiedy jest ono przechowywane w wilgotnych warunkach. Jest wiele rodzajów mikotoksyn zdolnych do powodowania poważnych schorzeń a nawet śmierci, zarówno u ludzi, jak i zwierząt.
W roku 1995 firma Nature's Recipe wycofała z rynku tysiące puszek karmy dla psów po pojawieniu się doniesień o psach, które po jej spożyciu miały wymioty i traciły apetyt. Zawarta w tamtych puszkach grzybowa toksyna nosiła nazwę toksyny wymiotnej i trafiła do nich wraz z zatęchłym zbożem. Chociaż nie jest ona zabójcza, może powodować poważne schorzenia u zwierząt domowych.
Pod koniec roku 1998 firma Doane Produks, producent dużej liczby prywatnie znakowanej pokarmów, w tym OL'Royu, wycofała ponad 50 gatunków produkowanej przez siebie karmy. Śmierć około 25 psów przypisano aflatoksynie, zabójczej toksynie, która znalazła się w użytej przez tę firmę kukurydzy.
Ślady Pentobarbitalu sodu w karmie dla zwierząt domowych
W pierwszym wydaniu książki Food Pets Die For napisałam o bodaniach przeprowadzonych przez Uniwersytet Stanu Minesota i fakcie ujawnienia przez te badania, że pentobarbital sodu, środek stosowany do usypiania (zabijania) zwierząt, nie ulega rozkładowi w procesie utylizacji. Środek ten jest stosowany głównie do eutanazji psów i kotów. Zwierzęta zabijane tym środkiem trafiały ostatecznie do pożywienia dla zwierząt domowych, ale nikt nie miał pewności, ile tego środka znalazło się w konkretnej partii karmy.
Na początku roku 1999 w czasie badania innego aspektu dotyczącego przemysłu produkującego karmę dla zwierząt domowych natknęłam się się w jednym z raportów Towarzystwa Zdrowia Stanów Zjednoczonych (United States Animal Health Association; w skrócie USAHA) na następującą wzmiankę: "Ośrodek Medycyny Weterynaryjnej (CVM) otrzymywał na przestrzeni wielu lat sporadycznie raporty o tolerancji psów na pentobarbital. W roku opracował i zatwierdził metodę wykrywania pentobarbitalu w suchej karmie dla psów i w czasie pierwszych badań 10-ciu próbek w dwóch z nich wykryto niski poziom tego środka. W rezultacie zgromadzono 75 reprezentatywnych próbek suchej karmy dla psów zabrano się do ustalania poziomu zawartości w nich pentobarbitalu".
Te testy musiały trwać trzy lata i było jasne, że CVM/FDA nie udostępni mi ich wyników. W maju 2001 roku wystosowałam żądanie udostępnienia informacji, powołując się na Ustawę o Wolności Informacji (Freedom of Information Act; w skrócie FOIA), obejmujących całość dokumentacji związanej z testowaniem suchej, przygotowanej dla celów komercyjnych karmy dla psów. Znowu zaczęło się czekanie i znowu monitowałam wielokrotnie w sprawie mojego żądania.
We wrześniu 2001 roku uzyskałam odpowiedź z Biura Obwieszczeń FDA, która brzmiała: "Usilnie zalecamy, aby poczekała pani do czasu zakończenia procesu oceny, kiedy to prześlemy pani komplet wyników". Badania miano zakończyć do stycznia 2002 roku. Minęły już dobre dwa lata od momentu wystosowania przeze mnie pierwszego żądania i pięciu lat od momentu rozpoczęcia badań tej karmy.
Ostatecznie na początku marca 2002 roku opublikowano wyniki. Spośród 74 analizowanych próbek ponad połowa zawierała ślady tego środka w ilości dochodzącej do 32 części na miliard (ppb). We wcześniejszych, przeprowadzonych w roku 1998, badaniach FDA natrafiła na inne produkty zawierające ten środek, jednak nie podano w jakich ilościach. Wyniki obydwu badań można obejrzeć na stronie internetowej CVM/FDA pod adresem: http://www.fda.gov/cvm/efoi/dfchart.htm
CVM/FDA podjął się również oceny ryzyka, na jakie narażone są psy, które jedzą pentobarbital sodu zawarty w karmie. Przez osiem tygodni podawano pewnej, nie ujawnionej liczbie psów ten środek w różnych stężeniach i okazało się, że "psy, którym podano od 150 do 500 mikrogramów pentobarbitalu raz dziennie przez osiem tygodni miały istotnie powiększoną wątrobę (w stosunku do wagi ciała) w porównaniu z grupą kontrolną. Przyrost wagi wątroby wiąże się ze wzrostem wytwarzania przez nią cytochromowych enzymów P450". Raport kończył się konkluzją, z której wynikało, że "istnieje małe prawdopodobieństwo, aby stężenie pentobarbitalu, na jakie mogą być wystawione zwierzęta spożywające karmę, miały jakikolwiek niekorzystny wpływ na ich zdrowie". Ponadto CVM/FDA przyznał, że te stężenia - trudno powiedzieć jakie - pentobarbitalu sodu znaleziono również w potrawach przeznaczonych dla ludzi i że te produkty zostaną natychmiast usunięte z rynku.
W piśmie od Stephena Sundlofa, dyrektora CVM/FDA, z 22 marca 2002 roku dotyczących moich pytań w sprawie tego środka, którego, jak mówią federalne przepisy, "nie należy podawać zwierzętom przeznaczonym do spożycia", pisze on: "Co się tyczy eutanazji z zastosowaniem pentobarbitalu sodu, nie może być mowy o czasie ustania jego działania, jako że mechanizm jego działania polega na odkładaniu się w tkankach, tak więc nie można go stosować do eutanazji zwierząt, które są przewidziane do konsumpcji przez człowieka lub zwierzęta".
Tak więc nie może on występować w pożywieniu przeznaczonym dla ludzi lub zwierząt, a mimo to FDA nie planuje podjęcia jakichkolwiek kroków zapobiegawczych lub zakazujących obecności tego środka w karmie dla zwierząt domowych.
Czyż więc nie zabijamy powoli naszych domowych zwierząt za każdym razem, gdy podajemy im przemysłowo produkowane pożywienie?
Chociaż FDA przetestowała szereg pokarmów dla zwierząt domowych, nadal nie wiemy, czy pokarm, który podajemy naszym domowym zwierzętom, zawiera ten środek, tak jak nie wiemy, jakie będą długoterminowe skutki jego wchłaniania. Każda partia utylizowanego materiału, mięsa, jest inna. Wszystko zależy od tego, jakie zwierzęta są utylizowane danego dnia, czy poddano je procesowi eutanazji, czy zginęły w terenie, czy też zabito je jakąś inną metodą.
Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat obserwowaliśmy również cały szereg innych gatunków, głównie ptaków drapieżnych, ginących po spożyciu psów i kotów poddanych eutanazji i pochowanych w wygrzebanych w ziemi dołach. Pentobarbital sodu pozostaje w tkankach tych zwierząt przez długi czas. Obserwowaliśmy także niedźwiedzie, a nawet tygrysy, ginące po zjedzeniu zwierząt poddanych eutanazji poprzez wstrzyknięcie im tego środka.
Jest jasne, że wszystkie zwierzęta poddane eutanazji za pomocą pentobarbitalu sodu winny być spalone - w żadnym wypadku nie wolno ich utylizować i karmić nimi innych zwierząt.
Sprawdzanie DNA pokarmu dla zwierząt domowych
CVM/FDA podjął się również sprawdzenia DNA pożywienia dla psów, które badał. Wyniki tych analiz ogłoszono w styczniu 2001 roku i w komunikacie prasowym czytamy, że nie znaleziono w nim ani kociego, ani psiego DNA. Dalej czytamy: "Obecnie sądzimy, że pentobarbital sodu dostaje się do karmy dla zwierząt domowych poprzez bydło lub poddawane eutanazji konie". Jednak większość weterynarzy oświadczyła, że pentobarbital sodu jest bardzo rzadko, jeśli w ogóle, stosowany do eutanazji bydła, głównie dlatego, że jego cena jest "zaporowa". Bydło jest zabijane specjalnym prętem lub strzałem z broni palnej. Konie bywają czasami zabijane przy użyciu tego środka, lecz poza szczególnymi okolicznościami, jak na przykład poważny uraz w czasie wyścigów, stosuje się do tego celu metody identyczne jak w przypadku bydła.
Wyniki testów DNA były bardzo ogólnikowe i nie zawierały informacji, jakimi metodami je przeprowadzono. Ogólnie można je sprowadzić do stwierdzenia: "Zapewniamy, że w pożywieniu, które testowaliśmy, nie znaleziono ani kociego, ani psiego DNA".
Po skonsultowaniu się z szeregiem naukowców sądowych doszłam do wniosku, że jeśli CVM/FDA rzeczywiście przeprowadził takie testy, to rodzaj zastosowanej metody jest szczególnie istotny. Nie podano jednak żadnych informacji na ten temat. Nie podano również informacji, czy test był wykonany na wszystkie metabolity pentobarbitalu. Tym razem zrezygnowałam z próśb o dokumentację badań i bezzwłocznie wypełniłam stosowny kwestionariusz, żądając jej wydania, powołując się na Ustawę o Wolności Informacji (FOIA). Był 3 marca 2002 roku.
Oczekiwanie znowu się przeciągało. W międzyczasie słałam e-maile do CVM/FDA, pytając, co się dzieje z moim żądaniem. 20 grudnia otrzymałam coś, co, jak miałam nadzieję, miało być informacją, na jakiej mi zależało, ale okazało się, że jest to kopia pracy zatytułowanej "Uzasadnienie zastosowania metody Łańcuchowej Reakcji Polimerazy do wykrywania w karmie utylizowanych materiałów pochodzenia bydlęcego". Poinformowano mnie, że jest to dokument "podobny" do tego, jakiego żądałam. To nie było to, o co mi chodziło, i gdyby mi na tym właśnie zależało, to bym o to poprosiła.
14 stycznia 2003 roku skontaktowałam się ze Stevenem Ungerem, rzecznikiem praw obywatelskich z ramienia FDA, który przyrzekł mi, że zajmie się tą sprawą. Pod koniec stycznia, kiedy nie było mnie w kraju, Unger napisał do mnie, powiadamiając mnie, że CVM/FDA odmówił spełnienia mojego żądania i że tę odmowę przesłano mi 22 stycznia. Zgodnie z prawem na złożenie odwołania ma się miesiąc od momentu otrzymania odmowy. Był 13 lutego i wciąż jej nie miałam. W końcu poprosiłam ich, by mi ją przefaksowali, na co przystali z niechęcią. Jako ciekawostkę mogę podać, że wysłana pocztą odmowa dotarła do mnie pod koniec kwietnia.
Według dr Larkinsa, rzecznika praw obywatelskich z ramienia CVM, odmówiono mi udostępnienia raportu, ponieważ informacja, którą opublikował CVM, nie była końcowym raportem i została stworzona jako "pisemne podsumowanie słownych oświadczeń wygłoszonych w czasie kilku zebrań". Inaczej mówiąc, informacje o DNA, które ogłosił CVM, nie są warte papieru, na którym je spisano.
Kiedy już zostało mi kilka dni na złożenie odwołania, przygotować je w moim imieniu zgodził się rzecznik praw obywatelskich z ramienia organizacji Ruchu na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt (People for the Ethical Treatment of Animals; w skrócie PETA). Wysłałam je 15 lutego do biura FOI (*2) jako przesyłkę poleconą. Za pomocą systemu śledzenia poczty i po zasięgnięciu informacji na poczcie ustaliłam, że do 27 lutego mój list nie dotarł do właściwego urzędnika. 28 lutego urzędnik FOI, biorąc pod uwagę kłopoty, jakie miałam z CVM/FDA, powiadomił mnie, że moje odwołanie zostanie przyjęte, jeśli natychmiast je przefaksuję, co też uczyniłam jeszcze tego samego dnia.
Jest oczywiste, że CVM/FDA wyczuwał niepokój przemysłu wytwarzającego karmę dla zwierząt domowych z racji stosowanie przezeń zwierząt poddawanych eutanazji jako składnika. Po komunikacie prasowym stwierdzającym, że w karmie dla psów nie znaleziono ani psiego, ani kociego DNA, agencja sądziła, że właściciele zwierząt zrezygnują z konfrontacji z przemysłem i nie będą wnikać, czy ich martwi ulubieńcy są wykorzystywani jako źródło protein w jego produktach.
Badania prowadzone przez Korporacje i Uniwersytety
Po trwających 13 lat badaniach tego przemysłu wydawało mi się, że znam już wszystkie aspekty dotyczące składników stosowanych w pokarmie dla zwierząt domowych. Jakże się myliłam!
Na początku stycznia 2002 roku otrzymałam list od studenta Uniwersytetu Illinois, który prosił mnie w nim, abym zasugerowała mu i jego kolegom, co mogliby zrobić w sprawie dziewięciu psów, które są trzymane w pomieszczeniu laboratoryjnym bez okien na uniwersytecie. Psy miały chirurgicznie wszczepione w bok kaniule (*3) umożliwiające pobieranie próbek strawionego pokarmu. Prowadzone na nich badania dotyczyły karmienia psów surowymi i utylizowanymi zwierzęcymi odpadami, takimi jak "szyje drobiowe, podroby i zmielone pióra". Aż do roku 2002 badania te były finansowane przez spółkę Iams (producenta karmy Eukanuba - przyp.), zaś obecnie przez przemysł sojowy i Ministerstwo Rolnictwa USA.
Od lat zdawałam sobie sprawę z tego, że psy i koty są używane do badań z zakresu medycyny człowieka, czego nie popieram, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że przemysł, który utrzymuje, że jego troską jest dobre samopoczucie zwierząt domowych, mógłby stosować tak barbarzyńskie metody. Wkrótce okazało się, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Firma Iams notorycznie prowadziła takie badania.
Dwie organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt - amerykańska W Obronie Zwierząt (In Defense of Animals) i brytyjska Uncaged - opisują niektóre eksperymenty prowadzone na zwierzętach. Firma Iams tłumaczy się, że mają one na celu podtrzymanie jej haseł żywnościowych, którymi reklamuje swoje produkty.
Iams prowadziła następujące eksperymenty na psach i kotach:
*1 Dwudziestu ośmiu kotom nacięto żołądki, aby sprawdzić efekty żywienia ich błonnikiem, po czym uśmiercono je. (Uniwersytet Stanu Nebraska i Iams Company; A.R. Bueno i inni, Nutrition Research, vol. 20, nr 9, str. 1319-1328, r.2000).
*2 Dwadzieścia cztery młode psy wprowadzono rozmyślnie w stan zapaści nerek w następstwie inwazyjnych eksperymentów, a następnie uśmiercono je. (Uniwersytet Stanu Georgia i Iams Company; J.V. White i inni. American Journal of Veterinary Research, vol. 52, nr 8, str. 1357-1365, r.1994).
*3 Trzydziestu jeden psom usunięto nerki, aby zwiększyć ryzyko zapaści na chorobę nerkową, następnie uśmiercono je, a ich nerki poddano sekcji. (Uniwersytet Stanu Georgia i Iams Company; D.R. Finco i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 55, nr. 9, str. 1282-1290, r.1994).
*4 Osiemnastu psom wycięto kości przednich i tylnych łap i poddano je naprężeniom aż do złamania, aby ustalić wpływ diety na ich łamliwość. (Uniwersytet Stanu Winsconsin i Iams Company; T.D. Crenshaw i inni, Proceedings of 1988 Iams Nutritin Symposium).
*5 Uśmiercono dziesięć psów w celu zbadania wpływu błonnika występującego w diecie. (Uniwersytet Stanu Mississippi i Iams Company; R.K. Buddington i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 60, nr. 3, str. 354-358, r.1999).
*6 W drodze chemicznej zniszczono nerki osiemnastu szczeniaków płci męskiej, wkładając do ich penisów cewniki i karmiąc je eksperymentalną karmą, następnie szczenięta zabito. (Uniwersytet Stanu Kolorado i Iams Company; G.F. Grauer i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 57, nr 6, str. 948-956, r.1996).
*7 Dwadzieścia osiem kotów wprowadzono chirurgicznie w stan zapaści nerek. Koty te zdechły w czasie trwania eksperymentu lub zostały zabite w celu zbadania wpływu na nie podawanych im protein. (Uniwertet Stanu Georgia i Iams Company; Proceedings of 1988 Iams Nutritin Symposium).
*8 Piętnastu psom rozcięto brzuchy i do jelit wprowadzono dreny, których zawartość odpompowywano co 10 minut przez dwie godziny, następnie zabito je. (Uniwersytet Stanu Nebraska i Iams Company; J.E. Hallman i inni, Nutritin Research, vol. 16, nr. 2, str. 303-313, r.1996).
*9 Szesnastu psom otwarto brzuchy i usunięto im część jelit. (Uniwersytet Prowincji Alberta i Iams Company; Journal of the American Society of Nutritional Sciences, r.1998).
*10 Zdrowym szczeniętom, kurczakom i szczurom usunięto kości i chrząstki w celu zbadania rozwoju kości i stawów. (Uniwersytet Prude i Iams Company; Proceedings of 2000 Iams Nutritions Symposium).
*11 Szesnaście psów poddano inwazyjnemu badaniu bakterii w jelitach. (Uniwersytet A&M w Teksasie i Iams Company; M.D. Willard i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 55, nr. 5, maj 1994).
*12 Dwudziestu czterem kotom usunięto żeńskie organy i części ich wątroby, następnie tuczono je i głodzono. (Uniwersytet Stanu Kentucky i Iams Company; W.H. Ibrahim i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 61, nr 5, maj 2000).
*13 Pięćdziesięciu sześciu suczkom usunięto ich żeńskie organy w celu badania beta-karotenu. (Uniwersytet Stanu Washington i Iams Company; B.C. Weng i inni, Journal of Animal Science, vol. 78, str. 1284-1290, r.2000).
*14 Szesnastu psom wielokrotnie rozcinano brzuchy, aby pobrać wycinki jelit. (Uniwersytet A&M w Teksasie i Iams Company; M.D. Willard i inni, Journal of Veterinary Medical Association, vol. 8, str. 1201-1206, r.1994).
*15 Sześciu psom wprowadzono do jelit dreny, przez które odprowadzano płyny w celu zbadania przyswajania różnych rodzajów mąki. (Uniwersytet Stanu Illinois i Iams company; S.M. Murray i inni, Journal of AnimalScience, vol. 77, str. 2180-2186, r. 1994).
*16 Rozmyślnie okaleczono trzydzieści psów, usuwając z ich ciał płaty skóry w celu zbadania wpływu diety i różnych jej składników na gojenie ran. (Uniwersytet Auburn i Iams Company; M.A. Mooney i inni, American Journal of Veterinary Research, vol. 59, nr 7, str. 859-863, r.1998).
*17 Otwarto brzuchy pięciu psom i do ich jelit wprowadzono dreny w celu zbadania wpływu błonnika. (Uniwersytet Stanu Missouri i Iams Company, Journal of Animal Science, vol. 74, str. 1641-1648, r.1996).
*18 Dwudziestu ośmiu psom usunięto część jelita grubego w celu zbadania wpływu błonnika. (Uniwersytet Stanu Missouri i Iams Company, Journal of Animal Science, vol. 75, suplement 1, str. 136, r.1997).
*19 Szesnastu psom wycięto część jelit i układu immunologicznego w celu zbadania wpływu błonnika. (Uniwersytet Prowincji Alberta i Iams Company; Proceedings of 1998 Iams Nutrition Symposium).
*20 Pięciu psom wycięto tkanki z jelita cienkiego i grubego w celu zbadania wymogów przewodu pokarmowego. (Uniwersytet Stanu Illinois i Iams Company; Proceedings of 1998 Iams Nutrition Symposium).
We wrześniu 1999 roku firma Procter & Gamble (P&G) wykupiła firmę Iams i wydała kodeks etyki. Występująca w Internecie organizacja Animal People zainteresowana ochroną zdrowia i dobrem zwierząt domowych doniosła w czerwcu 2001 roku, że firma P&G wyraziła gotowość zaprzestania prowadzenia doświadczeń na zwierzętach, z chwilą gdy zostanie opracowana i zatwierdzona alternatywa takich badań.
W roku 2002 aktywista z organizacji Ruch na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt (PETA) infiltrował jedno z laboratoriów firmy Iams w USA. To, co tam znalazł, wołało o pomstę do nieba - psy i koty trzymano po pół roku w małych klatkach, zaś psom wycinano struny głosowe, aby nie mogły warczeć i szczekać. Latem zwierzęta cierpiały z powodu nieznośnego gorąca, a zimą z powodu przejmującego zimna. Nagrania wideo ukazują, jak badacze rzucają psy na cementową podłogę po wycięciu im znacznych kawałków ich mięśni. Okrucieństwo trwało nieustannie. Koty zamykano w pomieszczeniach zbudowanych z pustaków z drewnianymi ściankami i podestami nabijanymi gwoździami - było to miejsce odpoczynku zwierząt. Aktywista PETA widział, jak jedna z takich ścianek upadła na kota i zabiła go.
Możecie być państwo pewni, że Iams nie jest jedyną firmą, która dopuszczała się tak okrutnych praktyk. Oprócz niej była także Rolston Purina jeszcze przed wykupieniem jej przez Nestle, Hill's Pet Nutrition będąca własnością Colgate-Palmolive, Pedigree Pet Foods należąca do Marsa i Alpo Pet Foods przed wykupieniem jej przez Nestle. Te firmy to tylko kilka przykładów przedsiębiorstw zaangażowanych w doświadczenia na zwierzętach.
Karma dla zwierząt domowych - globalny problem
Przemysł wytwarzający karmę dla zwierząt domowych jest w zasadzie wszędzie taki sam jak w Stanach Zjednoczonych, z nielicznymi, jeśli w ogóle jakimikolwiek, przepisami dotyczącymi składników stosowanych do produkcji tego pożywienia.
Ogromna większość pokarmów dla zwierząt domowych sprzedawanych w innych krajach jest podobnie jak w Kanadzie importowana ze Stanów Zjednoczonych (*4).
Zgadzam się ze Smoczatą- pies okres "swojej świetności" ma już za sobą i żadne kosci nie są wskazane dla psów w tym wieku. Co do kości drobiowych Smoczata powiedziała- nie nadają się dla żadnego psa czy kota.
Hmm, tekst ten juz czytałam, ale nie radzę ci bezgranicznie wierzyć w kazde słowo napisane w internecie. To są jednak media, a one nie zawsze mówią prawdę. Nie masz dowodów na to, ze ten tekst opiera się na faktach, a rozpuszczanie takich stron internetowych wsród innych psiarzy jest niedorzeczne, bo napędza się komuś jakąs niepotrzebną opinię i wprowadza w błąd. Producenci dobrych karm nie posuwają sie do takich rzeczy i to nie prawda, że przy produkcji suchych karm nikt nie kontroluje co się tam wrzuca. Zapewniam cię, ze te karmy podane przez Smoczycę ( i wszystkie karmy w Krakvecie ) nie należą do takich, do których dodawanoby padlinę. Być moze supermarketowe mieszanki robią takie triki, choć wątpię w to czy i im wolno robić coś takiego.
Nie ufaj ślepo wszystkim wiadomościom przeczytanym w internecie, bo to może być np. wymysł konkurencji lub po prostu bujda wyssana z palca
Pozdrawiam
Ania i koty
Hmm, tekst ten juz czytałam, ale nie radzę ci bezgranicznie wierzyć w kazde słowo napisane w internecie. To są jednak media, a one nie zawsze mówią prawdę. Nie masz dowodów na to, ze ten tekst opiera się na faktach, a rozpuszczanie takich stron internetowych wsród innych psiarzy jest niedorzeczne, bo napędza się komuś jakąs niepotrzebną opinię i wprowadza w błąd. Producenci dobrych karm nie posuwają sie do takich rzeczy i to nie prawda, że przy produkcji suchych karm nikt nie kontroluje co się tam wrzuca. Zapewniam cię, ze te karmy podane przez Smoczycę ( i wszystkie karmy w Krakvecie ) nie należą do takich, do których dodawanoby padlinę. Być moze supermarketowe mieszanki robią takie triki, choć wątpię w to czy i im wolno robić coś takiego.
Nie ufaj ślepo wszystkim wiadomościom przeczytanym w internecie, bo to może być np. wymysł konkurencji lub po prostu bujda wyssana z palca
Pozdrawiam
Ania i koty
to mnie tak wstrzasneło że do tej pory nie moge sie z tego otrzasnac!
i nie ma co bronic krakveta bo to nie on przeciez produkuje.. a w artykule nie ma napisane ktora karma jest dobra a ktora zla i dlatego to napewno nie konkurencja!poprostu wszystkie karmy suche i mokre sa takie! dlatego najlepiej zywic psiurki pokarmem przygotowanym przez wlasciciela!bynajmniej bedziemy pewni ze je to co najlepsze i zdrowe
I nie chce wszystkich wprowadzac w blad tylkopokazac jaka jest rzeczywistosc! przyklad podam taki ze czlowiek ktory kupuje konserwe w puszce nie wie dokladnie co je a wiadomo ze producent w skladzie poda to co najlepsze albo bynajmniej dopuszczalne prawda?
i nie ma co bronic krakveta bo to nie on przeciez produkuje.. a w artykule nie ma napisane ktora karma jest dobra a ktora zla i dlatego to napewno nie konkurencja!poprostu wszystkie karmy suche i mokre sa takie! dlatego najlepiej zywic psiurki pokarmem przygotowanym przez wlasciciela!bynajmniej bedziemy pewni ze je to co najlepsze i zdrowe
I nie chce wszystkich wprowadzac w blad tylkopokazac jaka jest rzeczywistosc! przyklad podam taki ze czlowiek ktory kupuje konserwe w puszce nie wie dokladnie co je a wiadomo ze producent w skladzie poda to co najlepsze albo bynajmniej dopuszczalne prawda?
Wbrew chwytliwym reklamom producenci pokarmów dla zwierząt mają w pogardzie zdrowie naszych ulubieńców, wykorzystując do ich produkcji zdechłe i uśpione zwierzęta, toksyczne odpady i różne chemikalia
Ann N. Martin
(artykuł ukazał się w "Nexus" styczeń-luty 2004r.)
strona autorki:xxxxx
Ann N. Martin
(artykuł ukazał się w "Nexus" styczeń-luty 2004r.)
strona autorki:xxxxx
O autorce:
Ann Martin jest autorką książek: "Protect Your Pet" (Chroń swojego zwierzaka) (NewSage Press 2001) oraz "Food Pets Die For" (Pokarm, od którego umierają zwierzęta domowe) (NewSage Press, 1997, 2003). Dalsze informacje można uzyskać na stronie internetowej autorki: http://xxx. Aby zakupić książki Ann Martin, należy skontaktować się z wydawnictwem NewSage Press za pośrednictwem poczty elektronicznej xxxxlub strony internetowej: http://xxxx Nabyć je można również poprzez xxxx
Przełożył
Jerzy Florczykowski
Przypisy:
* 1 Termin "zwierzęta domowe" odnoszę w tym artykule do psów, kotów, chomików itp., a nie do zwierząt hodowlanych, które są również zwierzętami domowymi w odróżnieniu od dziko żyjących.
* 2 Biuro zajmujące się załatwianiem skarg na niepodporządkowanie się przepisom Ustawy o Wolności Informacji - przyp. tłum.
* 3 Metalowa rurka ścięta tępo na jednym końcu, a na drugim zakończona nasadką na strzykawki, służąca do płukania, wstrzykiwań, punkcji itp.
* 4 Jest to rzeczywiście prawda. Z rozeznania, jakie zrobiłem, okazało się, że zarówno Kite-Kat, jak i Whiskas, najpopularniejsze w Polsce pokarmy dla kotów, są produkowane w opracowaniu o recepturę i licencję opracowaną w Waltham w okręgu Middlesex we wschodniej części stanu Massachusetts w USA. Żeby rozwiać wątpliwości, skontaktowałem się za pośrednictwem Internetu z autorką artykułu, Ann Martin, prosząc ją o opinię na temat polskich producentów takiej karmy dla zwierząt domowych, jak Kite-Kat, Whiskas i Pedigree Pal. Oto jej odpowiedź:
Witam!
Moje wydawnictwo, NewSage Press, przekazało mi pana pytania dotyczące pokarmów dla zwierząt domowych sprzedawanych w Polsce firmy Kite-Kat, Whiskas i Pedigree Pal. Ich macierzystą jest Mars z korporacji Uncle Ben i niektóre z nich mogą zawierać karmę mięsną zawierającą mięso uśpionych kotów i psów. Ta firma jest zaangażowana bezpośrednio lub przez swoją macierzystą jednostkę w eksperymenty na zwierzętach.
Jeśli będzie pan potrzebował dodatkowych informacji, proszę mnie o tym powiadomić.
Z poważaniem, Ann Martin
Zatem nie ma co oczekiwać, że u nas jest inaczej - przyp. tłum.
Ann Martin jest autorką książek: "Protect Your Pet" (Chroń swojego zwierzaka) (NewSage Press 2001) oraz "Food Pets Die For" (Pokarm, od którego umierają zwierzęta domowe) (NewSage Press, 1997, 2003). Dalsze informacje można uzyskać na stronie internetowej autorki: http://xxx. Aby zakupić książki Ann Martin, należy skontaktować się z wydawnictwem NewSage Press za pośrednictwem poczty elektronicznej xxxxlub strony internetowej: http://xxxx Nabyć je można również poprzez xxxx
Przełożył
Jerzy Florczykowski
Przypisy:
* 1 Termin "zwierzęta domowe" odnoszę w tym artykule do psów, kotów, chomików itp., a nie do zwierząt hodowlanych, które są również zwierzętami domowymi w odróżnieniu od dziko żyjących.
* 2 Biuro zajmujące się załatwianiem skarg na niepodporządkowanie się przepisom Ustawy o Wolności Informacji - przyp. tłum.
* 3 Metalowa rurka ścięta tępo na jednym końcu, a na drugim zakończona nasadką na strzykawki, służąca do płukania, wstrzykiwań, punkcji itp.
* 4 Jest to rzeczywiście prawda. Z rozeznania, jakie zrobiłem, okazało się, że zarówno Kite-Kat, jak i Whiskas, najpopularniejsze w Polsce pokarmy dla kotów, są produkowane w opracowaniu o recepturę i licencję opracowaną w Waltham w okręgu Middlesex we wschodniej części stanu Massachusetts w USA. Żeby rozwiać wątpliwości, skontaktowałem się za pośrednictwem Internetu z autorką artykułu, Ann Martin, prosząc ją o opinię na temat polskich producentów takiej karmy dla zwierząt domowych, jak Kite-Kat, Whiskas i Pedigree Pal. Oto jej odpowiedź:
Witam!
Moje wydawnictwo, NewSage Press, przekazało mi pana pytania dotyczące pokarmów dla zwierząt domowych sprzedawanych w Polsce firmy Kite-Kat, Whiskas i Pedigree Pal. Ich macierzystą jest Mars z korporacji Uncle Ben i niektóre z nich mogą zawierać karmę mięsną zawierającą mięso uśpionych kotów i psów. Ta firma jest zaangażowana bezpośrednio lub przez swoją macierzystą jednostkę w eksperymenty na zwierzętach.
Jeśli będzie pan potrzebował dodatkowych informacji, proszę mnie o tym powiadomić.
Z poważaniem, Ann Martin
Zatem nie ma co oczekiwać, że u nas jest inaczej - przyp. tłum.
wejdzcie na to o to dowod!!!!!!!!!!!!!!!http://xxx
Praktyki Przemysłu Produkującego Pokarm Dla Zwierząt Domowych
Artykuł ukazał się w "Nexus" styczeń-luty 1999r.
"Przemysł produkujący pokarm dla zwierząt domowych promuje zasadę, w myśl której każdy, kto pragnie, aby jego ulubieniec pozostawał w zdrowiu, musi karmić go przemysłowo przygotowanym pożywieniem. Niestety tego rodzaju dieta prowadzi do raka, chorób skóry, uczuleń, nadciśnienia, niedomogów wątroby i nerek, zawałów i kłopotów z uzębieniem. Na etykietach z żywnością dla zwierząt domowych należy dodać jeszcze jeden znak: trupią czaszkę i skrzyżowane piszczele.
Umowy regulujące zasady wolnego handlu między krajami, ani CVMA, ani PFAC nie ma prawa do sprawowania jakiejkolwiek kontroli nad zawartością puszek z pokarmem dla zwierząt domowych.
DR (WETERYNARII) WENDELL O. BELFIELD
NIEODPOWIEDNIA ŻYWNOŚĆ DLA ZWIERZĄT DOMOWYCH
Pytaniem, które jest mi najczęściej zadawane z racji wykonywanego przeze mnie zawodu weterynarza, brzmi: "Który z przemysłowo produkowanych pokarmów dla zwierząt pan poleca?". Standardowo odpowiadam na nie: "Żadnego". Jestem pewien, że właściciele zwierząt zauważają zmiany, jakie zachodzą u ich ulubieńców po pewnym okresie spożywania przez nie różnych pokarmów dla zwierząt. Ich ulubieńcy zaczynają cierpieć na biegunkę, wzdęcia, ich sierść traci połysk, często dostają wymiotów, podrażnienia skóry etc. Wszystko to są popularnie występujące symptomy związane ze spożywaniem przemysłowo przygotowanego pokarmu.
W roku 1981 odkryliśmy z dr Martinem Zuckerem i opisaliśmy w naszej książce "How to Have a Healthier Dog" (Co zrobić, aby mieć zdrowszego psa) pełny zakres negatywnego wpływu, jaki wywiera na zwierzęta przemysłowo produkowana dla nich karma. W lutym 1990 roku dziennikarz San Francisco Chronicle, John Eckhouse, posunął się jeszcze dalej w swoim artykule "W jaki sposób psy i koty zostają ponownie wprowadzone do obiegu w postaci pożywienia dla zwierząt domowych".
Napisał w nim między innymi: "Każdego roku przedsiębiorstwa określane mianem <<rendererów>> (*5) przetwarzają miliony nieżywych amerykańskich psów i kotów razem z milionami ton innego materiału zwierzęcego. Ostateczne produkty tego przetwórstwa...łój i mięso konsumpcyjne...służą jako produkt wyjściowy do wytwarzania tysięcy rzeczy, wśród których znajdują się kosmetyki i pokarm dla zwierząt domowych".
Rzecznicy przemysłu wytwarzającego pokarm dla zwierząt domowych wszystkiemu zaprzeczają, ale federalne i stanowe agencje, włącznie z Centrum Weterynaryjnym Urzędu ds. Leków i Żywności (CVM) oraz medycznymi organizacjami takimi jak Amerykańskie Stowarzyszenie Medycyny Weterynaryjnej (*6) i Kalifornijskie Stowarzyszenie Medycyny Weterynaryjnej (*7), potwierdzają, że zwierzęta domowe są rutynowo po ich śmierci w schroniskach dla zwierząt oraz uśpieniu przez weterynarzy przetapiane, stając się składnikiem pokarmu dla zwierząt domowych.
Rządowi specjaliści od zdrowia, naukowcy oraz rzecznicy firm produkujących pokarm dla zwierząt utrzymują, że tego rodzaju krytycyzm przemysłowo wytwarzanej żywności dla zwierząt domowych jest nieuzasadniony. James Morris, wykładowca w Szkole Weterynarii w Davis w Kalifornii, twierdzi, że "wszelkie produkty nie nadające się do spożycia dla ludzi są starannie sterylizowane, tak że nic nie może przedostać się do organizmu zwierzęcia". Ludzie, którzy wygłaszają tego rodzaju opinie nie mają pojęcia o tym mięsie i interesach robionych na utylizacji.
Przez siedem lat sprawowałem z ramienia Departamentu Rolnictwa USA oraz stanu Kalifornia jako lekarz weterynarii funkcję inspektora ds. mięsa. Brodziłem we krwi, wodzie, osoczu i fekaliach, wdychałem smród unoszący się nad podłogą, na której mordowano zwierzęta i przysłuchiwałem się ich przedśmiertelnym jękom.
Przed drugą wojną światową rzeźnie miały charakter zakładów zamkniętych, co oznacza, że inwentarz domowy był zarzynany i poddawany przetworzeniu w jednym miejscu. W rzeźni znajdowało się specjalne pomieszczenie do wędzenia mięsa, inne do produkcji wędlin, i jeszcze inne do utylizacji odpadów. Po drugiej wojnie światowej przemysł mięsny bardzo się wyspecjalizował. W rzeźni następuje tylko rozbiór tusz zwierzęcych, zaś wędliny wytwarzane są w zupełnie innym zakładzie. Utylizacja resztek również stała się odrębną specjalnością i przestała podlegać jurysdykcji rządowej służby sanitarnej i nie ma w nią także wglądu opinia publiczna.
Aby uniemożliwić wprowadzenie odpadów rzeźnianych do spożycia przez ludzi, państwowe przepisy stawiają wymóg ich "denaturacji" (skażenia) przed opuszczeniem rzeźni i przekazaniem do zakładów utylizacyjnych. W czasie gdy sprawowałem funkcję inspektora, mięso było denaturowane przy pomocy fenolu (kwas karbolowy) i/lub kreozotu (środek stosowany do impregnacji drewna lub dezynfekcji). Obie substancje są silnie trujące. Według państwowych przepisów następujące substancje są dopuszczone do denaturacji mięsa: olej napędowy, nafta, fenol i citronella (środek do odstraszania insektów wytwarzany z cytrynowej trawy).
Tusze padłego bydła poddane działaniu wyżej wymienionych chemikaliów mogą stać się surowcem do produkcji pokarmu dla zwierząt domowych. Ponieważ zakłady utylizacyjne nie podlegają rządowej kontroli, mogą one przetwarzać ciała dowolnych zwierząt - nawet psów i kotów. Jak oświadczyła dziennikarzowi Chronicle Eileen Layne z CVMA: "Kiedy etykietka na pokarmie dla zwierząt domowych zawiera stwierdzenie: <<pokarm mięsno-kostny>> - oznacza to, że zawiera on rozgotowane i przetworzone zwierzęta, włącznie z kotami i psami".
Niektóre ciała martwych zwierząt domowych - uśpionych przez weterynarzy - zawierają przed poddaniem ich procesowi denaturacji fenobarbital. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego w Minesocie twierdzą, że stosowany do usypiania zwierząt domowych fenobarbital sodu "pozostaje nierozłożony w wyniku procesów utylizacyjnych". Do końcowego produktu procesu utylizacji dodawane są ponadto stabilizatory tłuszczów, aby zapobiec ich rozkładowi. Najpopularniejszymi stabilizatorami tłuszczów są BHA (butylohydroksyanizol) i BHT (butylohydroksytoluen) - oba te związki niszczą wątrobę i nerki - a także podejrzewany o właściwości rakotwórcze ethoxyquin. Wiele rodzajów półmokrego pokarmu dla psów zawiera glikol propylenowy - pochodną środka przeciw zamarzaniu, glikolu etylenowego, który niszczy czerwone ciałka krwi. W pokarmie dla zwierząt często pojawia się ołów - nawet w sporządzonym z bydlęcych tusz> Badania przeprowadzone w Massachusetts Institute of Technology, których wyniki opublikowano w opracowaniu "Ołów w pokarmie dla zwierząt", dowodzą, że dziewięciofuntowy (ok. 4 kg) kot żywiony przemysłowo wytwarzanym pokarmem wchłonia większą dawkę ołowiu od tej, jaką uważa się za niebezpieczną dla dzieci.
Jestem praktykującym od ponad 25 lat weterynarzem zajmującym się leczeniem małych zwierząt. Każdego dnia natykam się na ofiary propagandy prowadzonej przez przemysł produkujący pokarm dla zwierząt. Niestety, wykładowcy szkół weterynarii popierają ten przemysł, który niewiele obchodzi zdrowie naszych zwierząt.
Jeszcze jedno ostrzeżenie: mięso i kości pochodzące ze źródeł określanych jako nienadające się do spożycia dla człowieka, są stosowane jako karma dla drobiu hodowlanego. Oznacza to, że produktami pochodzenia zwierzęcego utylizowanymi w warunkach budzących wątpliwości karmi się ptaki, które mogą znaleźć się na państwa stołach. Proszę nie zapominać o tym w trakcie jedzenia kolejnej porcji kurczaka lub indyka.
Dr Belfield jest absolwentem Instytutu weterynarii Tuskegee i obecnie praktykuje w San Jose w Kalifornii. Dr Belfield założył pierwszy w USA ortomolekularny szpital weterynaryjny. Jest współautorem dwóch książek "The Very Healthy Cat Book" (Księga bardzo zdrowego kota) oraz "How to Have a Healthier Dog" (Co zrobić, aby mieć zdrowszego psa). Niniejszy artykuł ukazał się po raz pierwszy w majowym numerze Let's Live Magazine z roku 1992.
GAR SMITH
SPOJRZENIE DO WNĘTRZA ZAKŁADU UTYLIZACJI ZWIERZĄT
Utylizacja została ochrzczona mianem "cichego przemysłu". Każdego roku w USA ponad 286 zakładów utylizacyjnych spokojnie przerabia ponad 12,5 miliona ton zdechłych zwierząt, tłuszczu i resztek mięsa. Jako wyraziciel nastrojów opinii publicznej PR Watch zauważył, że utylizatorzy "są zadowoleni z faktu, iż większość ludzi jest nieświadoma ich istnienia".
Kiedy ostatniego lata VanSmith, reporter gazety City Paper, odwiedził Baltimore's Valley Proteins (nazwa jednego z zakładów utylizacyjnych - przyp.tłum.), zauważył, że "hoggersy" (duże kadzie używane do rozdrabniania i filtracji tkanek zwierzęcych przed ich wysmażeniem) zawierają części korpusów różnych zwierząt, od "zdechłych psów i kotów" zaczynając a na "szopach, oposach, jeleniach, lisach, wężach, słoniątku z cyrku" i resztkach Bozemana (policyjny koń, który "zginął w czasie pełnienia służby") kończąc.
Schroniska zwierząt z Baltimore przekazują przeciętnie co miesiąc do Valley Proteins ponad 1824 sztuki zdechłych zwierząt. W ubiegłym roku zakład ten przetworzył 150 milionów funtów (68 100 ton) rozkładającego się mięsa i kuchennych tłuszczów na 80 milionów funtów (36 320 ton) mięsnego pokarmu, mączki kostnej, łoju i żółtego tłuszczu. Trzydzieści lat temu większość utylizowanych resztek mięsnych pochodziła z małych sklepów i rzeźni. Obecnie dzięki gwałtownemu rozwojowi sieci restauracji serwujących tak zwany "fast food" niemal połowę surowca stanowi tłuszcz kuchenny i olej do smażenia.
Proces powtórnego wprowadzenia do obiegu (recykling) mięsa i kości zdechłych zwierząt domowych oraz dzikich stanowi zaledwie "ułamek produkcji, którą nie chcemy się chwalić" - oświadczył reporterowi City Paper dyrektor Valley Proteins, J.J. Smith. Zakład traktuje przetwórstwo tych zwierząt jako "służbę publiczną a nie działalność nastawioną na zysk" - twierdzi Smith - "jako, że nie ma w nich (tych zwierzętach) wiele białka...a jedynie kupa sierści, z którą trzeba sobie jakoś poradzić".
Według danych podanych przez City Paper Valley Proteins"sprzedaje niejadalne części zwierząt i utylizowany materiał" takim firmom jak: Alpo, Heinz i Rolston-Purina. Zakłay Valley Proteins utrzymują, że nie sprzedają, że nie sprzedają "produktów ubocznych powstałych przy przetwarzaniu ciał zwierząt domowych" firmom zajmującym się wytwarzaniem pokarmu dla zwierząt, ponieważ "zwracają one dużą uwagę na zawartość w produkowanej przez nie żywności resztek zwierząt domowych". Zakłady Valley Proteins prowadzą dwie linie produkcyjne - jedną dla czystego mięsa i kości oraz drugą dla zdechłych zwierząt domowych i dzikich. Niemniej jednak Van Smith podaje, że "materiał białkowy" jest mieszaniną pochodzącą z obu linii. Tak więc mięsno-kostne pożywienie produkowane w zakładach zawiera zarówno składniki pochodzące ze zdechłych zwierząt domowych, jk i dzikich, zaś około 5 procent tego produktu idzie do producentów suchej karmy dla zwierząt domowych..."
Raport USDA (Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych) z roku 1991 podaje, że "w roku 1983 wyprodukowano w przybliżeniu 7,9 miliardów funtów (3 586 600 ton) pokarmu mięsno-kostnego, krwiopochodnego i pierza". 34 procent tego materiału użyto do produkcji pokarmu dla zwierząt domowych, 34 procent do produkcji pokarmu dla drobiu, 20 procent do produkcji pokarmu dla świń i 10 procent do produkcji pokarmu dla bydła rzeźnego i mlecznego.
Zakaźna encefalopatia gąbczasta (TSE)(*8) przenoszona w pożywieniu pochodzenia świńskiego i drobiowego może przyćmić zagrożenie "chorobą wściekłych krów". Ryzyko zakażenia zwierząt domowych chorobą TSE w wyniku spożywania przez nie zakażonej żywności jest ponad trzykrotnie większe niż ryzyko zakażenia człowieka "chorobą wściekłych krów" w wyniku spożywania hamburgerów.
Gar Smith jest redaktorem Earth Island Journal'u
(Autor anonimowy)
CIEMNE STRONY "RECYKLINGU"
[W styczniu 1990 roku gazeta San Francisco Chronicle opublikowała makabryczny, dwuczęściowy artykuł opisujący, w jaki sposób zagubione psy, koty i zwierzęta ze schronisk są rutynowo przerabiane przez zakłady utylizacji zwierząt na m.in. pokarm dla zwierząt domowych. Według prowadzącego badanie w tej sprawie, który dostarczył dane Chronicle, gazeta ta skróciła tę historię i usunęła z niej wiele udokumentowanych przezeń zarzutów. Raport, który opracował on dla telewizji ABC został również znacznie rozmydlony. W końcu przesłał swoje dane do Earth Island Jurnal'u. Przed przedrukowaniem tego artykułu w NEXUSie poproszono jego wydawcę o niepodawanie nazwiska jego autora, który w wyniku kierowanych pod jego adresem gróźb zmuszony został do opuszczenia wraz z żoną San Francisco i ukrycia się.]
Podłoga zakładu utylizacji zwierząt pokryta jest zwałami "surowego produktu" - tysiącami martwych psów i kotów; bydlęcych, owczych, świńskich i końskich głów i kopyt; całymi skunksami, szczurami i szopami, które czekają na przetworzenie. W wynoszącej ponad 30 stopni Celsjusza temperaturze te stosy nieżywych zwierząt zdają się jednak żyć swoim własnym życiem za sprawą rojących się w nich milionów robaków.
Dwaj mężczyźni w maskach na twarzach pracują jako operatorzy miniładowarek typu Bobcat wrzucając "surowy" materiał do mającego dziesięć stóp (3 m) głębokości zbiornika wykonanego z nierdzewnej stali. Są to pracujący "na czarno" Meksykanie, którzy jako jedyni zgodzili się wykonywać tę brudną pracę. Umieszczona na dnie pojemnika gigantyczna maszynka do mięsa zaczyna się obracać. Dźwięk pękających kości i miażdżonego mięsa zamienia się w koszmar, którego nie da się zapomnieć.
Proces utylizacji polega na gotowaniu surowego materiału w celu usunięcia z niego płynów i tłuszczu. Zakład utylizacyjny to coś w rodzaju gigantycznej kuchni. Jej główny "kucharz" czuwa nad doborem surowego materiału, tak aby zachować odpowiednie proporcje między ilością korpusów zwierząt domowych, bydła, odpadów drobiowych i odrzutów z supermarketów.
Po pokrojeniu na drobne kawałki cała masa zostaje przetransportowana do następnej maszynki w celu jej dokładnego rozdrobnienia. Następnie jest podgrzewana do temperatury 140 stopni Celsjusza, a potem non stop gotowana 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. W czasie tego ciągłego procesu gotowania mięso rozgotowuje się i oddziela od kości tworząc gorącą "zupę", z której wydziela się żółty tłuszcz lub łój, który jest zgarniany z jej powierzchni. Rozgotowane mięso i kości są wkładane do prasy i młyna, które wyciskają resztki płynów i mielą wszystko na granulat. Wstrząsowe sita odsiewają nadmiar włosia i duże kawałki kości. Po zakończeniu procesu przetwarzania danej porcji zostaje jedynie żółty tłuszcz oraz mięso-kostne pożywienie.
Mięsne Menu
Zgodnie z wyjaśnieniami zamieszczonymi w magazynie American Journal of Veterinary Research ten mięsno-kostny pokarm jest "źródłem protein i innych środków odżywczych w diecie drobiu i świń oraz zwierząt domowych. W mniejszej ilości wykorzystywany jest on także do tuczu bydła i owiec. Występujący w nim tłuszcz zwierzęcy stanowi źródło energii".
Setki zakładów utylizacji zwierząt w całych Stanach Zjednoczonych transportują codziennie dziesiątki tysięcy ton tego "wzbogaczacza karmy" na fermy drobiu, do wytwórni pasz dla bydła, na farmy mleczne oraz zajmujące się hodowlą świń, do zakładów hodowli ryb oraz wytwórni pokarmu dla zwierząt domowych, gdzie miesza się go z innymi składnikami, które tworzą karmę dla milionów zwierzaków, które zjadane są następnie przez mięsożernych ludzi.
Zakłady utylizacji zwierząt mają różne specjalizacje. Oznakowania na etykietach określonej "partii" pokarmu informują o przewadze w jego składzie jakiegoś rodzaju zwierząt - na przykład: karma mięsna, mięsny produkt uboczny, karma drobiowa, drobiowy produkt uboczny, karma rybna, olej rybi, żółty tłuszcz, łój, tłuszcz wołowy lub tłuszcz kurzy.
Zakłady utylizacji zwierząt wykonują jedną z najbardziej wartościowych prac na naszej planecie: wprowadzają do powtórnego obiegu zużyte zwierzęta. Bez ich pracy nasze miasta zniknęłyby pod zwałami zakażonych i rozkładających się ciał, a śmiercionośne wirusy i bakterie rozprzestrzeniłyby się wśród ludzi bez możliwości opanowania tego procesu.
Ciemna Strona
Śmierć stanowi najważniejszy element w interesie, w którym popyt na składniki odżywcze znacznie przekracza dostawy surowca. Niestety ten rozwinięty system produkcji pokarmu w drodze zagospodarowywania odpadów rozwinął się w koszmar "recyklingu". Zakłady utylizacji zwierząt z konieczności przetwarzają toksyczne odpady.
Ciałom nieżywych zwierząt (surowiec) towarzyszy cała gama niepotrzebnych składników. Do procesu utylizacji wchodzą za pośrednictwem zatrutego bydła pestycydy, zaś olej rybny (tran) jest skażony nielegalnie stosowanym DDT i innymi preparatami fosforoorganicznymi, które zakumulowały się w ciałach makreli i tuńczyków pochodzących z zachodniego wybrzeża.
Ponieważ zwierzęta (psy i koty) często są dostarczane do zakładów z niezdjętymi obrożami przeciw pchłom, do finalnego produktu trafiają preparaty fosforoorganiczne zawierające owadobójcze (insektycydy). Insektycyd o nazwie Dursban występuje w formie plastikowych łatek (bydlęcy odpowiednik obroży przeciw pchłom). Z kolei środki farmaceutyczne pochodzą z antybiotyków podawanych inwentarzowi oraz preparatów stosowanych przy eutanazji zwierząt domowych, zaś ciężkie metale z różnych źródeł: znaczków identyfikacyjnych zwierząt domowych, a także chirurgicznych szpil i igieł.
Do zakładów utylizacji trafia nawet plastyk pochodzący z niesprzedanych w supermarketach porcji mięsa, kurczaków i ryb pakowanych w folie na styropianowych tackach. Nikt nie ma czasu na uciążliwe i pracochłonne rozwijanie tysięcy tego rodzaju pakunków. Kolejnym źródłem plastyku są znaczki identyfikacyjne bydła, plastykowe łatki insektycydowe oraz plastykowe zielone worki zawierające uśpione przez weterynarzy domowe zwierzęta.
Kontrola Utylizatorów
Niebotyczne koszty robocizny są jednym z czynników ekonomicznych zmuszających zrzeszenia hycli i utylizatorów do oszustwa. Odcinania obroży przeciw pchłom i rozwijanie zepsutych steków jest operacją zbyt kosztowną i zakładów utylizacyjnych nie stać na to. Każdego tygodnia miliony paczek owiniętego w plastyk mięsa trafia do procesu utylizacyjnego i stąd bierze się jeden z niepotrzebnych składników pokarmu dla zwierząt.
Najbardziej uczulonym na sprawy dotyczące ochrony środowiska w USA jest stan Kalifornia, gdzie inspekcje fabryk oraz sprawdzanie składników zawartych w pokarmie dla zwierząt są przeprowadzane w sposób losowy z częstotliwością raz na dwa i pół miesiąca. Stanową agencją nadzorującą jest Wydział ds. Żywności i Nawozów (*9). Jego głównym zadaniem jest sprawdzanie, czy procentowa zawartość protein, fosforanów i wapnia zgadza się z tym, co podał producent na etykiecie oraz czy skład ten jest zgodny z ustanowionymi w tym stanie normami. Jednak sprawdzanie pestycydów oraz innych związków toksycznych zawartych w pożywieniu dla zwierząt jest niepełne.
Kalifornia posiada ośmiu inspektorów terenowych, którzy kontrolują przemysł karmiący zwierzęta, które z kolei spożywa 30 milionów mieszkańców tego stanu. Kiedy jednak sprawa, dotyczy zakładów utylizacyjnych, zarówno stanowe, jak i federalne instytucja "umywają ręce" i pozwalają, aby przemysł ten rządził się własnymi prawami. Artykuł zamieszczony w lutowym numerze magazynu Render (branżowe pismo utylizatorów) z 1990 roku podaje, że zasada samoregulacji pewnych procesów związanych z zanieczyszczeniem zawodzi.
Niedawno wprowadzono nieśmiało program o nazwie Salmonella - Informacja/Redukcja, który jest prowadzony pod nadzorem National Renderers Association (Krajowe Stowarzyszenie Utylizatorów). Magazyn Render podaje, że "...jeżeli amerykańscy i kanadyjscy utylizatorzy nie wezmą się poważnie do sprawy i nie wykażą, że są naprawdę zainteresowani zmniejszeniem ilości przypadków zanieczyszczeń salmonellą swojego proteinowego pokarmu, to staną twarzą w twarz ...z nowymi i znacznie ostrzejszymi przepisami, które ustanowi rząd".
Jak dotąd dobrowolny, zakładający samoregulację program nie działa. Jak podaje magazyn Render, "...zaledwie około 20 procent wszystkich zakładów produkujących lub mieszających proteinowy pokarm dla zwierząt przystąpiło do tego programu..." Znacznie mniej przystąpiło do rzeczywistego badania swoich produktów.
The American Journal of Veterinary Research zorganizował w 1985 roku w typowym zakładzie utylizacji badania dotyczące stopnia rozkładu fenobarbitalu sodu w korpusach zwierząt poddanych eutanazji (uśpionych). W wyniku badań ustalono, że "...zasadniczo nie następuje jakikolwiek rozkład tego środka podczas zwykłego procesu utylizacji" oraz że "... jeśli chodzi o pozostałe chemiczne zanieczyszczenia (metale ciężkie, pestycydy oraz inne środki skażające środowisko, które mogą spowodować masowe zgony) i stopień ich degradacji w procesie utylizacji, sprawa ta wymaga dalszych, "bardziej szczegółowych badań".
Utylizatorzy są cichym ogniwem w naszym łańcuchu pokarmowym. Zaniepokojone istniejącym stanem rzeczy, związane z tym przemysłem osoby zaczynają coraz częściej mówić, a najczęściej powtarzanym przez nie słowem jest "pestycydy". Co więcej, rzeczywistością stała się możliwość petrochemicznego skażenia naszej żywności. Agencje rządowe i przemysł beztrosko pozwalają, aby toksyny z ulic, supermarketów były ponownie wprowadzane do naszego łańcucha pokarmowego. Wchodząc w nowy okres charakteryzujący się wzrostem skażenia środowiska, powinniśmy się zastanowić nad naszym w nim miejscu. Przestaliśmy być myśliwymi i stajemy się ofiarami naszego technologicznie zmodyfikowanego łańcucha pokarmowego.
Możliwość petrochemicznego skażenia naszej żywności stała się rzeczywistością.
(Po raz pierwszy artykuł ten ukazał się w jesiennym numerze Earth Island Journal'u z 1990 roku)
Artykuł ukazał się w "Nexus" styczeń-luty 1999r.
"Przemysł produkujący pokarm dla zwierząt domowych promuje zasadę, w myśl której każdy, kto pragnie, aby jego ulubieniec pozostawał w zdrowiu, musi karmić go przemysłowo przygotowanym pożywieniem. Niestety tego rodzaju dieta prowadzi do raka, chorób skóry, uczuleń, nadciśnienia, niedomogów wątroby i nerek, zawałów i kłopotów z uzębieniem. Na etykietach z żywnością dla zwierząt domowych należy dodać jeszcze jeden znak: trupią czaszkę i skrzyżowane piszczele.
Umowy regulujące zasady wolnego handlu między krajami, ani CVMA, ani PFAC nie ma prawa do sprawowania jakiejkolwiek kontroli nad zawartością puszek z pokarmem dla zwierząt domowych.
DR (WETERYNARII) WENDELL O. BELFIELD
NIEODPOWIEDNIA ŻYWNOŚĆ DLA ZWIERZĄT DOMOWYCH
Pytaniem, które jest mi najczęściej zadawane z racji wykonywanego przeze mnie zawodu weterynarza, brzmi: "Który z przemysłowo produkowanych pokarmów dla zwierząt pan poleca?". Standardowo odpowiadam na nie: "Żadnego". Jestem pewien, że właściciele zwierząt zauważają zmiany, jakie zachodzą u ich ulubieńców po pewnym okresie spożywania przez nie różnych pokarmów dla zwierząt. Ich ulubieńcy zaczynają cierpieć na biegunkę, wzdęcia, ich sierść traci połysk, często dostają wymiotów, podrażnienia skóry etc. Wszystko to są popularnie występujące symptomy związane ze spożywaniem przemysłowo przygotowanego pokarmu.
W roku 1981 odkryliśmy z dr Martinem Zuckerem i opisaliśmy w naszej książce "How to Have a Healthier Dog" (Co zrobić, aby mieć zdrowszego psa) pełny zakres negatywnego wpływu, jaki wywiera na zwierzęta przemysłowo produkowana dla nich karma. W lutym 1990 roku dziennikarz San Francisco Chronicle, John Eckhouse, posunął się jeszcze dalej w swoim artykule "W jaki sposób psy i koty zostają ponownie wprowadzone do obiegu w postaci pożywienia dla zwierząt domowych".
Napisał w nim między innymi: "Każdego roku przedsiębiorstwa określane mianem <<rendererów>> (*5) przetwarzają miliony nieżywych amerykańskich psów i kotów razem z milionami ton innego materiału zwierzęcego. Ostateczne produkty tego przetwórstwa...łój i mięso konsumpcyjne...służą jako produkt wyjściowy do wytwarzania tysięcy rzeczy, wśród których znajdują się kosmetyki i pokarm dla zwierząt domowych".
Rzecznicy przemysłu wytwarzającego pokarm dla zwierząt domowych wszystkiemu zaprzeczają, ale federalne i stanowe agencje, włącznie z Centrum Weterynaryjnym Urzędu ds. Leków i Żywności (CVM) oraz medycznymi organizacjami takimi jak Amerykańskie Stowarzyszenie Medycyny Weterynaryjnej (*6) i Kalifornijskie Stowarzyszenie Medycyny Weterynaryjnej (*7), potwierdzają, że zwierzęta domowe są rutynowo po ich śmierci w schroniskach dla zwierząt oraz uśpieniu przez weterynarzy przetapiane, stając się składnikiem pokarmu dla zwierząt domowych.
Rządowi specjaliści od zdrowia, naukowcy oraz rzecznicy firm produkujących pokarm dla zwierząt utrzymują, że tego rodzaju krytycyzm przemysłowo wytwarzanej żywności dla zwierząt domowych jest nieuzasadniony. James Morris, wykładowca w Szkole Weterynarii w Davis w Kalifornii, twierdzi, że "wszelkie produkty nie nadające się do spożycia dla ludzi są starannie sterylizowane, tak że nic nie może przedostać się do organizmu zwierzęcia". Ludzie, którzy wygłaszają tego rodzaju opinie nie mają pojęcia o tym mięsie i interesach robionych na utylizacji.
Przez siedem lat sprawowałem z ramienia Departamentu Rolnictwa USA oraz stanu Kalifornia jako lekarz weterynarii funkcję inspektora ds. mięsa. Brodziłem we krwi, wodzie, osoczu i fekaliach, wdychałem smród unoszący się nad podłogą, na której mordowano zwierzęta i przysłuchiwałem się ich przedśmiertelnym jękom.
Przed drugą wojną światową rzeźnie miały charakter zakładów zamkniętych, co oznacza, że inwentarz domowy był zarzynany i poddawany przetworzeniu w jednym miejscu. W rzeźni znajdowało się specjalne pomieszczenie do wędzenia mięsa, inne do produkcji wędlin, i jeszcze inne do utylizacji odpadów. Po drugiej wojnie światowej przemysł mięsny bardzo się wyspecjalizował. W rzeźni następuje tylko rozbiór tusz zwierzęcych, zaś wędliny wytwarzane są w zupełnie innym zakładzie. Utylizacja resztek również stała się odrębną specjalnością i przestała podlegać jurysdykcji rządowej służby sanitarnej i nie ma w nią także wglądu opinia publiczna.
Aby uniemożliwić wprowadzenie odpadów rzeźnianych do spożycia przez ludzi, państwowe przepisy stawiają wymóg ich "denaturacji" (skażenia) przed opuszczeniem rzeźni i przekazaniem do zakładów utylizacyjnych. W czasie gdy sprawowałem funkcję inspektora, mięso było denaturowane przy pomocy fenolu (kwas karbolowy) i/lub kreozotu (środek stosowany do impregnacji drewna lub dezynfekcji). Obie substancje są silnie trujące. Według państwowych przepisów następujące substancje są dopuszczone do denaturacji mięsa: olej napędowy, nafta, fenol i citronella (środek do odstraszania insektów wytwarzany z cytrynowej trawy).
Tusze padłego bydła poddane działaniu wyżej wymienionych chemikaliów mogą stać się surowcem do produkcji pokarmu dla zwierząt domowych. Ponieważ zakłady utylizacyjne nie podlegają rządowej kontroli, mogą one przetwarzać ciała dowolnych zwierząt - nawet psów i kotów. Jak oświadczyła dziennikarzowi Chronicle Eileen Layne z CVMA: "Kiedy etykietka na pokarmie dla zwierząt domowych zawiera stwierdzenie: <<pokarm mięsno-kostny>> - oznacza to, że zawiera on rozgotowane i przetworzone zwierzęta, włącznie z kotami i psami".
Niektóre ciała martwych zwierząt domowych - uśpionych przez weterynarzy - zawierają przed poddaniem ich procesowi denaturacji fenobarbital. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego w Minesocie twierdzą, że stosowany do usypiania zwierząt domowych fenobarbital sodu "pozostaje nierozłożony w wyniku procesów utylizacyjnych". Do końcowego produktu procesu utylizacji dodawane są ponadto stabilizatory tłuszczów, aby zapobiec ich rozkładowi. Najpopularniejszymi stabilizatorami tłuszczów są BHA (butylohydroksyanizol) i BHT (butylohydroksytoluen) - oba te związki niszczą wątrobę i nerki - a także podejrzewany o właściwości rakotwórcze ethoxyquin. Wiele rodzajów półmokrego pokarmu dla psów zawiera glikol propylenowy - pochodną środka przeciw zamarzaniu, glikolu etylenowego, który niszczy czerwone ciałka krwi. W pokarmie dla zwierząt często pojawia się ołów - nawet w sporządzonym z bydlęcych tusz> Badania przeprowadzone w Massachusetts Institute of Technology, których wyniki opublikowano w opracowaniu "Ołów w pokarmie dla zwierząt", dowodzą, że dziewięciofuntowy (ok. 4 kg) kot żywiony przemysłowo wytwarzanym pokarmem wchłonia większą dawkę ołowiu od tej, jaką uważa się za niebezpieczną dla dzieci.
Jestem praktykującym od ponad 25 lat weterynarzem zajmującym się leczeniem małych zwierząt. Każdego dnia natykam się na ofiary propagandy prowadzonej przez przemysł produkujący pokarm dla zwierząt. Niestety, wykładowcy szkół weterynarii popierają ten przemysł, który niewiele obchodzi zdrowie naszych zwierząt.
Jeszcze jedno ostrzeżenie: mięso i kości pochodzące ze źródeł określanych jako nienadające się do spożycia dla człowieka, są stosowane jako karma dla drobiu hodowlanego. Oznacza to, że produktami pochodzenia zwierzęcego utylizowanymi w warunkach budzących wątpliwości karmi się ptaki, które mogą znaleźć się na państwa stołach. Proszę nie zapominać o tym w trakcie jedzenia kolejnej porcji kurczaka lub indyka.
Dr Belfield jest absolwentem Instytutu weterynarii Tuskegee i obecnie praktykuje w San Jose w Kalifornii. Dr Belfield założył pierwszy w USA ortomolekularny szpital weterynaryjny. Jest współautorem dwóch książek "The Very Healthy Cat Book" (Księga bardzo zdrowego kota) oraz "How to Have a Healthier Dog" (Co zrobić, aby mieć zdrowszego psa). Niniejszy artykuł ukazał się po raz pierwszy w majowym numerze Let's Live Magazine z roku 1992.
GAR SMITH
SPOJRZENIE DO WNĘTRZA ZAKŁADU UTYLIZACJI ZWIERZĄT
Utylizacja została ochrzczona mianem "cichego przemysłu". Każdego roku w USA ponad 286 zakładów utylizacyjnych spokojnie przerabia ponad 12,5 miliona ton zdechłych zwierząt, tłuszczu i resztek mięsa. Jako wyraziciel nastrojów opinii publicznej PR Watch zauważył, że utylizatorzy "są zadowoleni z faktu, iż większość ludzi jest nieświadoma ich istnienia".
Kiedy ostatniego lata VanSmith, reporter gazety City Paper, odwiedził Baltimore's Valley Proteins (nazwa jednego z zakładów utylizacyjnych - przyp.tłum.), zauważył, że "hoggersy" (duże kadzie używane do rozdrabniania i filtracji tkanek zwierzęcych przed ich wysmażeniem) zawierają części korpusów różnych zwierząt, od "zdechłych psów i kotów" zaczynając a na "szopach, oposach, jeleniach, lisach, wężach, słoniątku z cyrku" i resztkach Bozemana (policyjny koń, który "zginął w czasie pełnienia służby") kończąc.
Schroniska zwierząt z Baltimore przekazują przeciętnie co miesiąc do Valley Proteins ponad 1824 sztuki zdechłych zwierząt. W ubiegłym roku zakład ten przetworzył 150 milionów funtów (68 100 ton) rozkładającego się mięsa i kuchennych tłuszczów na 80 milionów funtów (36 320 ton) mięsnego pokarmu, mączki kostnej, łoju i żółtego tłuszczu. Trzydzieści lat temu większość utylizowanych resztek mięsnych pochodziła z małych sklepów i rzeźni. Obecnie dzięki gwałtownemu rozwojowi sieci restauracji serwujących tak zwany "fast food" niemal połowę surowca stanowi tłuszcz kuchenny i olej do smażenia.
Proces powtórnego wprowadzenia do obiegu (recykling) mięsa i kości zdechłych zwierząt domowych oraz dzikich stanowi zaledwie "ułamek produkcji, którą nie chcemy się chwalić" - oświadczył reporterowi City Paper dyrektor Valley Proteins, J.J. Smith. Zakład traktuje przetwórstwo tych zwierząt jako "służbę publiczną a nie działalność nastawioną na zysk" - twierdzi Smith - "jako, że nie ma w nich (tych zwierzętach) wiele białka...a jedynie kupa sierści, z którą trzeba sobie jakoś poradzić".
Według danych podanych przez City Paper Valley Proteins"sprzedaje niejadalne części zwierząt i utylizowany materiał" takim firmom jak: Alpo, Heinz i Rolston-Purina. Zakłay Valley Proteins utrzymują, że nie sprzedają, że nie sprzedają "produktów ubocznych powstałych przy przetwarzaniu ciał zwierząt domowych" firmom zajmującym się wytwarzaniem pokarmu dla zwierząt, ponieważ "zwracają one dużą uwagę na zawartość w produkowanej przez nie żywności resztek zwierząt domowych". Zakłady Valley Proteins prowadzą dwie linie produkcyjne - jedną dla czystego mięsa i kości oraz drugą dla zdechłych zwierząt domowych i dzikich. Niemniej jednak Van Smith podaje, że "materiał białkowy" jest mieszaniną pochodzącą z obu linii. Tak więc mięsno-kostne pożywienie produkowane w zakładach zawiera zarówno składniki pochodzące ze zdechłych zwierząt domowych, jk i dzikich, zaś około 5 procent tego produktu idzie do producentów suchej karmy dla zwierząt domowych..."
Raport USDA (Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych) z roku 1991 podaje, że "w roku 1983 wyprodukowano w przybliżeniu 7,9 miliardów funtów (3 586 600 ton) pokarmu mięsno-kostnego, krwiopochodnego i pierza". 34 procent tego materiału użyto do produkcji pokarmu dla zwierząt domowych, 34 procent do produkcji pokarmu dla drobiu, 20 procent do produkcji pokarmu dla świń i 10 procent do produkcji pokarmu dla bydła rzeźnego i mlecznego.
Zakaźna encefalopatia gąbczasta (TSE)(*8) przenoszona w pożywieniu pochodzenia świńskiego i drobiowego może przyćmić zagrożenie "chorobą wściekłych krów". Ryzyko zakażenia zwierząt domowych chorobą TSE w wyniku spożywania przez nie zakażonej żywności jest ponad trzykrotnie większe niż ryzyko zakażenia człowieka "chorobą wściekłych krów" w wyniku spożywania hamburgerów.
Gar Smith jest redaktorem Earth Island Journal'u
(Autor anonimowy)
CIEMNE STRONY "RECYKLINGU"
[W styczniu 1990 roku gazeta San Francisco Chronicle opublikowała makabryczny, dwuczęściowy artykuł opisujący, w jaki sposób zagubione psy, koty i zwierzęta ze schronisk są rutynowo przerabiane przez zakłady utylizacji zwierząt na m.in. pokarm dla zwierząt domowych. Według prowadzącego badanie w tej sprawie, który dostarczył dane Chronicle, gazeta ta skróciła tę historię i usunęła z niej wiele udokumentowanych przezeń zarzutów. Raport, który opracował on dla telewizji ABC został również znacznie rozmydlony. W końcu przesłał swoje dane do Earth Island Jurnal'u. Przed przedrukowaniem tego artykułu w NEXUSie poproszono jego wydawcę o niepodawanie nazwiska jego autora, który w wyniku kierowanych pod jego adresem gróźb zmuszony został do opuszczenia wraz z żoną San Francisco i ukrycia się.]
Podłoga zakładu utylizacji zwierząt pokryta jest zwałami "surowego produktu" - tysiącami martwych psów i kotów; bydlęcych, owczych, świńskich i końskich głów i kopyt; całymi skunksami, szczurami i szopami, które czekają na przetworzenie. W wynoszącej ponad 30 stopni Celsjusza temperaturze te stosy nieżywych zwierząt zdają się jednak żyć swoim własnym życiem za sprawą rojących się w nich milionów robaków.
Dwaj mężczyźni w maskach na twarzach pracują jako operatorzy miniładowarek typu Bobcat wrzucając "surowy" materiał do mającego dziesięć stóp (3 m) głębokości zbiornika wykonanego z nierdzewnej stali. Są to pracujący "na czarno" Meksykanie, którzy jako jedyni zgodzili się wykonywać tę brudną pracę. Umieszczona na dnie pojemnika gigantyczna maszynka do mięsa zaczyna się obracać. Dźwięk pękających kości i miażdżonego mięsa zamienia się w koszmar, którego nie da się zapomnieć.
Proces utylizacji polega na gotowaniu surowego materiału w celu usunięcia z niego płynów i tłuszczu. Zakład utylizacyjny to coś w rodzaju gigantycznej kuchni. Jej główny "kucharz" czuwa nad doborem surowego materiału, tak aby zachować odpowiednie proporcje między ilością korpusów zwierząt domowych, bydła, odpadów drobiowych i odrzutów z supermarketów.
Po pokrojeniu na drobne kawałki cała masa zostaje przetransportowana do następnej maszynki w celu jej dokładnego rozdrobnienia. Następnie jest podgrzewana do temperatury 140 stopni Celsjusza, a potem non stop gotowana 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. W czasie tego ciągłego procesu gotowania mięso rozgotowuje się i oddziela od kości tworząc gorącą "zupę", z której wydziela się żółty tłuszcz lub łój, który jest zgarniany z jej powierzchni. Rozgotowane mięso i kości są wkładane do prasy i młyna, które wyciskają resztki płynów i mielą wszystko na granulat. Wstrząsowe sita odsiewają nadmiar włosia i duże kawałki kości. Po zakończeniu procesu przetwarzania danej porcji zostaje jedynie żółty tłuszcz oraz mięso-kostne pożywienie.
Mięsne Menu
Zgodnie z wyjaśnieniami zamieszczonymi w magazynie American Journal of Veterinary Research ten mięsno-kostny pokarm jest "źródłem protein i innych środków odżywczych w diecie drobiu i świń oraz zwierząt domowych. W mniejszej ilości wykorzystywany jest on także do tuczu bydła i owiec. Występujący w nim tłuszcz zwierzęcy stanowi źródło energii".
Setki zakładów utylizacji zwierząt w całych Stanach Zjednoczonych transportują codziennie dziesiątki tysięcy ton tego "wzbogaczacza karmy" na fermy drobiu, do wytwórni pasz dla bydła, na farmy mleczne oraz zajmujące się hodowlą świń, do zakładów hodowli ryb oraz wytwórni pokarmu dla zwierząt domowych, gdzie miesza się go z innymi składnikami, które tworzą karmę dla milionów zwierzaków, które zjadane są następnie przez mięsożernych ludzi.
Zakłady utylizacji zwierząt mają różne specjalizacje. Oznakowania na etykietach określonej "partii" pokarmu informują o przewadze w jego składzie jakiegoś rodzaju zwierząt - na przykład: karma mięsna, mięsny produkt uboczny, karma drobiowa, drobiowy produkt uboczny, karma rybna, olej rybi, żółty tłuszcz, łój, tłuszcz wołowy lub tłuszcz kurzy.
Zakłady utylizacji zwierząt wykonują jedną z najbardziej wartościowych prac na naszej planecie: wprowadzają do powtórnego obiegu zużyte zwierzęta. Bez ich pracy nasze miasta zniknęłyby pod zwałami zakażonych i rozkładających się ciał, a śmiercionośne wirusy i bakterie rozprzestrzeniłyby się wśród ludzi bez możliwości opanowania tego procesu.
Ciemna Strona
Śmierć stanowi najważniejszy element w interesie, w którym popyt na składniki odżywcze znacznie przekracza dostawy surowca. Niestety ten rozwinięty system produkcji pokarmu w drodze zagospodarowywania odpadów rozwinął się w koszmar "recyklingu". Zakłady utylizacji zwierząt z konieczności przetwarzają toksyczne odpady.
Ciałom nieżywych zwierząt (surowiec) towarzyszy cała gama niepotrzebnych składników. Do procesu utylizacji wchodzą za pośrednictwem zatrutego bydła pestycydy, zaś olej rybny (tran) jest skażony nielegalnie stosowanym DDT i innymi preparatami fosforoorganicznymi, które zakumulowały się w ciałach makreli i tuńczyków pochodzących z zachodniego wybrzeża.
Ponieważ zwierzęta (psy i koty) często są dostarczane do zakładów z niezdjętymi obrożami przeciw pchłom, do finalnego produktu trafiają preparaty fosforoorganiczne zawierające owadobójcze (insektycydy). Insektycyd o nazwie Dursban występuje w formie plastikowych łatek (bydlęcy odpowiednik obroży przeciw pchłom). Z kolei środki farmaceutyczne pochodzą z antybiotyków podawanych inwentarzowi oraz preparatów stosowanych przy eutanazji zwierząt domowych, zaś ciężkie metale z różnych źródeł: znaczków identyfikacyjnych zwierząt domowych, a także chirurgicznych szpil i igieł.
Do zakładów utylizacji trafia nawet plastyk pochodzący z niesprzedanych w supermarketach porcji mięsa, kurczaków i ryb pakowanych w folie na styropianowych tackach. Nikt nie ma czasu na uciążliwe i pracochłonne rozwijanie tysięcy tego rodzaju pakunków. Kolejnym źródłem plastyku są znaczki identyfikacyjne bydła, plastykowe łatki insektycydowe oraz plastykowe zielone worki zawierające uśpione przez weterynarzy domowe zwierzęta.
Kontrola Utylizatorów
Niebotyczne koszty robocizny są jednym z czynników ekonomicznych zmuszających zrzeszenia hycli i utylizatorów do oszustwa. Odcinania obroży przeciw pchłom i rozwijanie zepsutych steków jest operacją zbyt kosztowną i zakładów utylizacyjnych nie stać na to. Każdego tygodnia miliony paczek owiniętego w plastyk mięsa trafia do procesu utylizacyjnego i stąd bierze się jeden z niepotrzebnych składników pokarmu dla zwierząt.
Najbardziej uczulonym na sprawy dotyczące ochrony środowiska w USA jest stan Kalifornia, gdzie inspekcje fabryk oraz sprawdzanie składników zawartych w pokarmie dla zwierząt są przeprowadzane w sposób losowy z częstotliwością raz na dwa i pół miesiąca. Stanową agencją nadzorującą jest Wydział ds. Żywności i Nawozów (*9). Jego głównym zadaniem jest sprawdzanie, czy procentowa zawartość protein, fosforanów i wapnia zgadza się z tym, co podał producent na etykiecie oraz czy skład ten jest zgodny z ustanowionymi w tym stanie normami. Jednak sprawdzanie pestycydów oraz innych związków toksycznych zawartych w pożywieniu dla zwierząt jest niepełne.
Kalifornia posiada ośmiu inspektorów terenowych, którzy kontrolują przemysł karmiący zwierzęta, które z kolei spożywa 30 milionów mieszkańców tego stanu. Kiedy jednak sprawa, dotyczy zakładów utylizacyjnych, zarówno stanowe, jak i federalne instytucja "umywają ręce" i pozwalają, aby przemysł ten rządził się własnymi prawami. Artykuł zamieszczony w lutowym numerze magazynu Render (branżowe pismo utylizatorów) z 1990 roku podaje, że zasada samoregulacji pewnych procesów związanych z zanieczyszczeniem zawodzi.
Niedawno wprowadzono nieśmiało program o nazwie Salmonella - Informacja/Redukcja, który jest prowadzony pod nadzorem National Renderers Association (Krajowe Stowarzyszenie Utylizatorów). Magazyn Render podaje, że "...jeżeli amerykańscy i kanadyjscy utylizatorzy nie wezmą się poważnie do sprawy i nie wykażą, że są naprawdę zainteresowani zmniejszeniem ilości przypadków zanieczyszczeń salmonellą swojego proteinowego pokarmu, to staną twarzą w twarz ...z nowymi i znacznie ostrzejszymi przepisami, które ustanowi rząd".
Jak dotąd dobrowolny, zakładający samoregulację program nie działa. Jak podaje magazyn Render, "...zaledwie około 20 procent wszystkich zakładów produkujących lub mieszających proteinowy pokarm dla zwierząt przystąpiło do tego programu..." Znacznie mniej przystąpiło do rzeczywistego badania swoich produktów.
The American Journal of Veterinary Research zorganizował w 1985 roku w typowym zakładzie utylizacji badania dotyczące stopnia rozkładu fenobarbitalu sodu w korpusach zwierząt poddanych eutanazji (uśpionych). W wyniku badań ustalono, że "...zasadniczo nie następuje jakikolwiek rozkład tego środka podczas zwykłego procesu utylizacji" oraz że "... jeśli chodzi o pozostałe chemiczne zanieczyszczenia (metale ciężkie, pestycydy oraz inne środki skażające środowisko, które mogą spowodować masowe zgony) i stopień ich degradacji w procesie utylizacji, sprawa ta wymaga dalszych, "bardziej szczegółowych badań".
Utylizatorzy są cichym ogniwem w naszym łańcuchu pokarmowym. Zaniepokojone istniejącym stanem rzeczy, związane z tym przemysłem osoby zaczynają coraz częściej mówić, a najczęściej powtarzanym przez nie słowem jest "pestycydy". Co więcej, rzeczywistością stała się możliwość petrochemicznego skażenia naszej żywności. Agencje rządowe i przemysł beztrosko pozwalają, aby toksyny z ulic, supermarketów były ponownie wprowadzane do naszego łańcucha pokarmowego. Wchodząc w nowy okres charakteryzujący się wzrostem skażenia środowiska, powinniśmy się zastanowić nad naszym w nim miejscu. Przestaliśmy być myśliwymi i stajemy się ofiarami naszego technologicznie zmodyfikowanego łańcucha pokarmowego.
Możliwość petrochemicznego skażenia naszej żywności stała się rzeczywistością.
(Po raz pierwszy artykuł ten ukazał się w jesiennym numerze Earth Island Journal'u z 1990 roku)
NA TEJ STRONIE http://xxxx JEST LINK KTOREGO WYSLALA CZAJKA LINK O NAZWIE:
IAMS I OBEJRZYJCIE SOBIE FILMIK
IAMS I OBEJRZYJCIE SOBIE FILMIK
BRIX, te strony i filmy każdy już widział po kilka razy. Nie rozumiem tylko czemu tak bezgranicznie wierzysz jaimś niepewnym źródłom??? Jaka masz pewność, że te informacje to prawda????
Nie bronię Krakvetu, bo nie ma tu żadnej winy. Mówiąc o Krakvecie miałam na myśli wszystkie sklepy zoologiczne, które sprzedają pokarmy dobrej jakości. Nie ma czegoś takiego, ze producent pisze sobie bzdury na opakowaniu! To wszystko jest pod kontrolą! Czy naprawde myślisz, że ogromny koncern który produkuje miliony worków z pokarmem dla zwierząt i który ma dochody tak wielkie, że nie sposób je zliczyć, kłamałby klientów pisząc bzdury w składzie karmy??? Nie, bo to wszystko jest pod kontrolą i pod ścisłą procedurą. Czy ty sądzisz, że przychodzi sobie jakieś producent, pakuje do worków jakieś odpady i sprzedaje w milionach jako karma dla zwierząt??? Dajmy choćby prosty i banalny przykład, który mówi że nawet karmy z supermarketów są pod jakąś kontrolą: Dlaczego karma Pedigree ma napisane w składzie: 4% produktów pochodzenia zwierzęcego? Dlaczego nie pisze sobie: 40% mięsa z łososia norweskiego? Bo ktoś nad tym wszystkim panuje i firma nie moze napisać sobie to, co jej się spodoba! I nawet na tej puszce z konserwą jest napisane dokładnie to, co puszka ta zwiera! Jakby tak każdy mógł sobie napisać najlepszy skład na swoim produckie to nie byłoby konserwantów i polepszaczy czy wyrobów do czegoś tam podobnych, tylko byłyby same najlepsze rzeczy!
Co do konkurencji to nie byłabym taka pewna, bo może wymyslił to właśnie jakiś właściciel rzeźni? Dlaczemu by nie? Chce nakręcić sobie interes, bo wiadomo że jak suche i mokre karmy złe, to ludzie gotują. A żeby psu czy kotu gotować no to mieso jest niezbędne. Naprawde nie rozumiem czy jesteś tak wstrząśnięta?
Podałaś stek informacji, które mogą być wierutną bzdurą. Bardzo cię proszę, nie podawaj tu już wiecej tych linków i "referatów", bo nikt i tak tego nie przeczyta. Mnóstwo właścicieli zwierząt już to wszystko to widziało i jesteś nie pierwszą (a zapewne i nie ostatnią) która podaje masy jakieś niesprawdzonych faktów. W żtciu nie widziałas na oczy tej kobiet, która to odsłania te "mądrości życiowe", a wierzysz jej jak dziecko.
Radzę nabrać dystansu do infromacji podawanych w mediach, bo jak można się przekonać z właśnego życia psy, które zagrzyzły człowieka są "krwiożerczymi bestiami", a człwoiek odpowiedzalny za ułożenie psa jest "niewinną ofiarą"- najprostszy przykład tego, jak bardzo środki masowego przekazu moga wprowadzać nas w błąd
Bardzo bym prosiła, zeby pan Jarek zabrał głos w tej sprawie i powiedział, czy producent karmy naprawdę może wrzucić do wora co chce i napisac w składzie to, na co ma ochotę.
Pozdrawiam
Ania i koty
Nie bronię Krakvetu, bo nie ma tu żadnej winy. Mówiąc o Krakvecie miałam na myśli wszystkie sklepy zoologiczne, które sprzedają pokarmy dobrej jakości. Nie ma czegoś takiego, ze producent pisze sobie bzdury na opakowaniu! To wszystko jest pod kontrolą! Czy naprawde myślisz, że ogromny koncern który produkuje miliony worków z pokarmem dla zwierząt i który ma dochody tak wielkie, że nie sposób je zliczyć, kłamałby klientów pisząc bzdury w składzie karmy??? Nie, bo to wszystko jest pod kontrolą i pod ścisłą procedurą. Czy ty sądzisz, że przychodzi sobie jakieś producent, pakuje do worków jakieś odpady i sprzedaje w milionach jako karma dla zwierząt??? Dajmy choćby prosty i banalny przykład, który mówi że nawet karmy z supermarketów są pod jakąś kontrolą: Dlaczego karma Pedigree ma napisane w składzie: 4% produktów pochodzenia zwierzęcego? Dlaczego nie pisze sobie: 40% mięsa z łososia norweskiego? Bo ktoś nad tym wszystkim panuje i firma nie moze napisać sobie to, co jej się spodoba! I nawet na tej puszce z konserwą jest napisane dokładnie to, co puszka ta zwiera! Jakby tak każdy mógł sobie napisać najlepszy skład na swoim produckie to nie byłoby konserwantów i polepszaczy czy wyrobów do czegoś tam podobnych, tylko byłyby same najlepsze rzeczy!
Co do konkurencji to nie byłabym taka pewna, bo może wymyslił to właśnie jakiś właściciel rzeźni? Dlaczemu by nie? Chce nakręcić sobie interes, bo wiadomo że jak suche i mokre karmy złe, to ludzie gotują. A żeby psu czy kotu gotować no to mieso jest niezbędne. Naprawde nie rozumiem czy jesteś tak wstrząśnięta?
Podałaś stek informacji, które mogą być wierutną bzdurą. Bardzo cię proszę, nie podawaj tu już wiecej tych linków i "referatów", bo nikt i tak tego nie przeczyta. Mnóstwo właścicieli zwierząt już to wszystko to widziało i jesteś nie pierwszą (a zapewne i nie ostatnią) która podaje masy jakieś niesprawdzonych faktów. W żtciu nie widziałas na oczy tej kobiet, która to odsłania te "mądrości życiowe", a wierzysz jej jak dziecko.
Radzę nabrać dystansu do infromacji podawanych w mediach, bo jak można się przekonać z właśnego życia psy, które zagrzyzły człowieka są "krwiożerczymi bestiami", a człwoiek odpowiedzalny za ułożenie psa jest "niewinną ofiarą"- najprostszy przykład tego, jak bardzo środki masowego przekazu moga wprowadzać nas w błąd
Bardzo bym prosiła, zeby pan Jarek zabrał głos w tej sprawie i powiedział, czy producent karmy naprawdę może wrzucić do wora co chce i napisac w składzie to, na co ma ochotę.
Pozdrawiam
Ania i koty
to jak wytlumaczysz ten film? ktos sobie od tak nakrecil zeby wszyscy tak mysleli??? nie wiem dlaczego i w jakim celu tlumaczysz to wszystko? bardzo bym chciala zeby to wszystko bylo nieprawda ale nikt na 100% tego nie wie. i jak nie wiezysz w to to nie musisz o tym pisac bo sa tez inni ludzie ktorym zalezy na tym zeby ich pupile odzywialy sie jak najlepiej bo tobie najwyrazniej nie
Tak, zaraz mi jeszcze powiesz że najchętniej zabiłabym moje zwierzaki, ale trzymam je jeszcze i tuczę, bo za jakiś tydzień będzie z nich dobry obiadek Licz się ze słowami, bo zaczynasz pleść zupełne bzdury.
A skąd wiesz gdzie te filmy sa kręcone i kto je nakręcił? Możesz to jakoś udowodnić?
Forum jest po to, zeby mieć różne zdania i żeby pewne rzeczy sobie wyjasniać. Nie myśl, ze przekopiowałas jakieś złogi tekstu i teraz wszyscy szturmem cię poprą. Forum jest do dyskusji, a zeby była dyskusja muszą być odmienne zdania.
Nie wypowiadaj się o mnie, skoro wogóle mnie nie znasz. Jakim prawem mówisz, ze nie dbam o swoje zwierzaki? Możesz mi to udowodnić? Chętnie posłucham
A skąd wiesz gdzie te filmy sa kręcone i kto je nakręcił? Możesz to jakoś udowodnić?
Forum jest po to, zeby mieć różne zdania i żeby pewne rzeczy sobie wyjasniać. Nie myśl, ze przekopiowałas jakieś złogi tekstu i teraz wszyscy szturmem cię poprą. Forum jest do dyskusji, a zeby była dyskusja muszą być odmienne zdania.
Nie wypowiadaj się o mnie, skoro wogóle mnie nie znasz. Jakim prawem mówisz, ze nie dbam o swoje zwierzaki? Możesz mi to udowodnić? Chętnie posłucham
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości