Najbardziej budujące w tej dyskusji jest to, że jest prowadzona na poziomie i w miarę konstruktywna
Głównym powodem karmienia suchą karmą ( nie wnikam w jej zasadność ) jest łatwość jej stosowania i jak ktoś już wyżej napisał tzw. zbilansowanie . Spróbujmy się wszyscy zrozumieć i sobie nawzajem pomagać bo przecież cel główny każdy z nas ma ten sam " Dobro naszego pupila " . Tu nie ma ludzi mających złe intencję nie wierzę w to choć by mnie krajali .
Ale wracając do tematu bo jestem osobą lubiącą wiedzieć co nieco i proszę mnie oświecić jak co liczyć itd ( pytam poważnie ) . Tak jak napisałam wyżej w przypadku suchej karmy dla potencjalnego Kowalskiego jej stosowanie to łatwizna - ten i ten miesiąc psa tyle i tyle dzienna dawka karmy ( w gramach ) . I teraz proszę przełóżcie mi to na dietę mieszaną , barf i dietę gotowaną . Ile której w gramach przyjmując, że każda z nich jest zbilansowana odpowiednio . Albo taka sytuacja rano np. karma a wieczorem coś gotowanego lub Barf . Jak to ogarnąć ? Jesteście otrzaskani w temacie a ja pytam bo mam dylematy jak większość chyba tzw. Kowalskich . Pozdrawiam
Pytanie do Pana Jarka
Z mieszaną Ci nie powiem, bo zupełnie nie wiem. Wcześniej podawałam ile kg psów ma do wykarmienia. Sucha karma kosztowała by mnie majątek. Nie wiem jakie jest w niej nawet rozgraniczenie i czy w ogóle jest na aktywność psa.
Mogłabym Ci wyjaśnić jak to jest przy surowiźnie, ale większość o tym czytać nie chce i zaraz znów zaczną się obrażanki. Napiszę tylko tyle, że przy surowiźnie jest o tyle łatwiej, że jak jeden składnik nie pasuje to go zwyczajnie usuwasz bądź zastępujesz innym. I tu jest ogromna wada suchego. Jak coś psu w tym nie przypadnie do gustu to już musisz zmienić karmę na inną. Niby wybór jest ogromny, ale co w sytuacji, gdy w każdej jest coś co psu nie odpowiada?
Mogłabym Ci wyjaśnić jak to jest przy surowiźnie, ale większość o tym czytać nie chce i zaraz znów zaczną się obrażanki. Napiszę tylko tyle, że przy surowiźnie jest o tyle łatwiej, że jak jeden składnik nie pasuje to go zwyczajnie usuwasz bądź zastępujesz innym. I tu jest ogromna wada suchego. Jak coś psu w tym nie przypadnie do gustu to już musisz zmienić karmę na inną. Niby wybór jest ogromny, ale co w sytuacji, gdy w każdej jest coś co psu nie odpowiada?
Niestety, tylko sucha karma "zwalnia od myślenia". To znaczy tak sie tylko właścicielom wydaje, bo ktoś (producent) mysli za nich i dba o dobro ich psa. (on dba tylko o swoja kieszen, nieubłagane prawa ekonomii). Przeczta toj co napisałam o magicznym i rzekomym "zbilansowaniu".
Czy ty posiłki dla siebie dziecka, męza "bilansujesz'? czy raczej starasz sie by jadali różnorodnie a organizm sam sobie pobiera w sposób naturalny to co mu potrzebne a pozbywa tego czego nie potrzebuje? Tak własnie działa natura, w przeciwieństwie do syntetycznych "zbilansowanych" wielozadaniowych preparatów (dodawanych w karmach oraz sprzedawanych "luzem") które moga jedynie doprowwadzić do nadmiarów i niedoborów.
Niestety, jesli naprawde chcesz coś zmienić w zywieniu swojego psa, musisz najpierw zastanowic sie CO.
I poczytać, poszukac informacji.
Co do gotowanego - nie karmię już tak, bo psu tez szkodziło, ale powiem ci w ten sposób: - z całego polecanego "kompletu",
1) część mięsna. Tak naprawde liczy sie tylko ona. Musi byc tłuste.Trzeba je zmieniac i urozmaicać rodzaje mięsa.
Bo tylko mięso/tłuszcz jest psu potrzebne i tylko one mają wartość dla zwierzęcia mięsożernego.
2) Węglowodany ...zupełnie nie sa psu potrzebne, a do tego w nadmiarze powaznie szkodza,
3) warzywa - pies nic z nich nie wyciągnie, a nadmiar błonnika zawarty w nich może sprawić problemy trawienne (ale to zalezy od konkretnego psa)
A więc,,,zostaje mięso - to właściwie po co je gotować? Żeby straciło naturalne witaminy?
I tak wracamy do zywienia surowego - taka droge przebylam ja osobiście
Nie jestem w stanie przekazać ci wszystkiego czego sie sama nauczyłam prze dwa lata w jednym krótkim opisie. Nie da sie.
Ja w tej chwili karmię na surowo - a dojście do tego zajęło mi duzo czasu. Rok. Często się wycofywałam, watpiłam ,bo psie jelita zniszczone alergenami ze zbozowych wypełniaczyy nie chciały współpracować. Ale wciąz wracałam do tematu. I w końcu pies "zaskoczyl".
Czytaj, ucz się. Musisz szukac sama. Dalam ci wskazówki, cieszę sie ze zaczynasz się zastanawiąc, to tez juz coś.
Polecam ogromną (i prawdziwą bo oparta na naukowych podstawach ) wiedze zawarta na forum karmiacych barfem. Nie moge reklamowac, więc nie podam ci linka. Wpisz w wyszukiwarke hasło barf i szukaj. A potem czytaj wszystko co sie da a jest tego duzo. Wtedy w końcu "ułozy ci sie wszystko w głowie" i sama będziesz wiedziała co i jak.
A wracając do tematu - nikt absolutnie nie jest w stanie ci pomóc i podac ci gotowe rozwiązania - czego ile, co dodać. Po prostu sie nie da. Jesli ktoś to zrobi w dwóch zdaniach tzn że tez niewiele wie.. Jeśli chcesz coś zmienić, od tej pory musisz zaczac myśleć sama.
Czy ty posiłki dla siebie dziecka, męza "bilansujesz'? czy raczej starasz sie by jadali różnorodnie a organizm sam sobie pobiera w sposób naturalny to co mu potrzebne a pozbywa tego czego nie potrzebuje? Tak własnie działa natura, w przeciwieństwie do syntetycznych "zbilansowanych" wielozadaniowych preparatów (dodawanych w karmach oraz sprzedawanych "luzem") które moga jedynie doprowwadzić do nadmiarów i niedoborów.
Niestety, jesli naprawde chcesz coś zmienić w zywieniu swojego psa, musisz najpierw zastanowic sie CO.
I poczytać, poszukac informacji.
Co do gotowanego - nie karmię już tak, bo psu tez szkodziło, ale powiem ci w ten sposób: - z całego polecanego "kompletu",
1) część mięsna. Tak naprawde liczy sie tylko ona. Musi byc tłuste.Trzeba je zmieniac i urozmaicać rodzaje mięsa.
Bo tylko mięso/tłuszcz jest psu potrzebne i tylko one mają wartość dla zwierzęcia mięsożernego.
2) Węglowodany ...zupełnie nie sa psu potrzebne, a do tego w nadmiarze powaznie szkodza,
3) warzywa - pies nic z nich nie wyciągnie, a nadmiar błonnika zawarty w nich może sprawić problemy trawienne (ale to zalezy od konkretnego psa)
A więc,,,zostaje mięso - to właściwie po co je gotować? Żeby straciło naturalne witaminy?
I tak wracamy do zywienia surowego - taka droge przebylam ja osobiście
Nie jestem w stanie przekazać ci wszystkiego czego sie sama nauczyłam prze dwa lata w jednym krótkim opisie. Nie da sie.
Ja w tej chwili karmię na surowo - a dojście do tego zajęło mi duzo czasu. Rok. Często się wycofywałam, watpiłam ,bo psie jelita zniszczone alergenami ze zbozowych wypełniaczyy nie chciały współpracować. Ale wciąz wracałam do tematu. I w końcu pies "zaskoczyl".
Czytaj, ucz się. Musisz szukac sama. Dalam ci wskazówki, cieszę sie ze zaczynasz się zastanawiąc, to tez juz coś.
Polecam ogromną (i prawdziwą bo oparta na naukowych podstawach ) wiedze zawarta na forum karmiacych barfem. Nie moge reklamowac, więc nie podam ci linka. Wpisz w wyszukiwarke hasło barf i szukaj. A potem czytaj wszystko co sie da a jest tego duzo. Wtedy w końcu "ułozy ci sie wszystko w głowie" i sama będziesz wiedziała co i jak.
A wracając do tematu - nikt absolutnie nie jest w stanie ci pomóc i podac ci gotowe rozwiązania - czego ile, co dodać. Po prostu sie nie da. Jesli ktoś to zrobi w dwóch zdaniach tzn że tez niewiele wie.. Jeśli chcesz coś zmienić, od tej pory musisz zaczac myśleć sama.
Tylko czy karmienie samym mięsem nie wyjdzie psu bokiem ( mięso ma sporo fosforu a ten w nadmiarze dobrze nie czyni).
I skoro karmienie surowym niesie tyle dobrego po co ładowac w niego masę dodatkowych suplementów? Tu pies pogrzebany. bo jeśli w mięchu jest wszystko czego psu trzeba na co witaminy i minerały? Tak jak w przypadku gotowania jestem zmuszona suplementować,tu również, a dodatkowo narażę psa bo nie toleruje kości, którę w barfie są potrzebne gdyż zawierają wapń.
I skoro karmienie surowym niesie tyle dobrego po co ładowac w niego masę dodatkowych suplementów? Tu pies pogrzebany. bo jeśli w mięchu jest wszystko czego psu trzeba na co witaminy i minerały? Tak jak w przypadku gotowania jestem zmuszona suplementować,tu również, a dodatkowo narażę psa bo nie toleruje kości, którę w barfie są potrzebne gdyż zawierają wapń.
gościu pisz jak jest przy surowiźnie taką dyskusję aż przyjemnie się czyta i czekam na takie Wasze konkrety. Wszyscy się wtedy uczymy i ta dyskusja wtedy na prawdę ma swój sens i osiąga zamierzony cel. Super się Was teraz czyta nie skaczących do gardeł. Każdy ma swoje poglądy , ale trzeba je właśnie umieć przedstawić. BRAWO !!!!!!!!
Wydawało mi się że dieta naturalna to taka, która zawiera w sobie wszystko i nie potrzeba dodatkowych wspomagaczy.
Sucha-nie trzeba nic dodawać bo się przedobrzy ( chodzi o dobre karmy)
Gotowane trzeba suplementować
Barf też
Sucha-nie trzeba nic dodawać bo się przedobrzy ( chodzi o dobre karmy)
Gotowane trzeba suplementować
Barf też
odpowiadalnik pisze:
Czy ty posiłki dla siebie dziecka, męza "bilansujesz'? czy raczej starasz sie by jadali różnorodnie a organizm sam sobie pobiera w sposób naturalny to co mu potrzebne a pozbywa tego czego nie potrzebuje? Tak własnie działa natura
Jak to rozumieć ??? Nie liczę że mi podacie na tacy całą wiedzę bo jestem realistką ale chociaż ...... . Czyli co ?? Ładuję do miski ile wlezie pokarmu o odpowiednich już proporcjach i liczę na to, że pies zje tylko tyle ile mu potrzebne . A nawet jak zje więcej odpadając od miski to i tak mam się nie martwić bo nadmiar wydali ? Nie rozumiem . A co z psami z apetytem bez umiaru ? Czy to nie jest prosta droga do utuczenia psa ? Chodzi mi o wielkości posiłków w zależności od gabarytów psa .
Dziękuję za zrozumienie i rzeczowość
To wszystko było już omawiane tysiące razy. Jest (lub było, bo duzo usunięto) tu na forum, nawet w tym watku.Gość pisze:Wydawało mi się że dieta naturalna to taka, która zawiera w sobie wszystko i nie potrzeba dodatkowych wspomagaczy.
Sucha-nie trzeba nic dodawać bo się przedobrzy ( chodzi o dobre karmy)
Gotowane trzeba suplementować
Barf też
Jest w internecie, także na innym forum. Czemu nikt nie szuka sam, tylko czeka, az mu ktos na zyczenie poda wiadomości na tacy, najlepiej w jednym zdaniu?
Ciągle ja lub ktos inny odpowiada na te same pytania i ciągle ktoś zadaje je na nowo. Kochani zacznijcie myśleć i szukac samodzielnie.
Ktoś, także ja, poświęca swój czas by sie czegos nauczyć, dowiedzieć, potem przekazuje dalej, bo chce pomoc, ale.. ile razy mozna mówic to samo? Ciągle kosztem swojego czasu?
Poświęćcie trochę swojego, poszukajcie, ta wiedza nie jest ani tajemna ani ukryta. A potem pomyślcie sami. Potraficie.
Sucha - rzekomo "zbilansowana" - poszukajcie co na ten temat suchej (każdej suchej także tej określonej "dobra" ) i jej rzekomego "zbilansowania' napisałam wczesniej. Takie jest moje zdanie. Osoby, ktora karmi psa naturalnie i sama tez nie łyka codziennie syntetycznych preparatów "wielozadaniooych"
Gotowane - też napisałam o nim wczesniej. Jeśłi dbamy o róznorodnośc odpowiednią dla zwierzęcia mięsożernego, pamietamy o supelemtacji naturalnym źródłem wapnia moznaby na tum poprzestac. chociąz dobrze byloby dodać jeszcze inne NATURALNE suplementy, by dostarczyć to czego mogłoby brakować. Ale.. najpierw trzeba wiedziec co jest psu potrzebne i w czym można to dostarczyć. I znów trzeba sie pouczyć...
Dodawania syntetycznego "kombajnu" mineralno-witaminowego (takiego jaki jest w karmach) nie polecam - szkodliwe i jak pisałam wczesniej może doprowadzić do problemów nadmiaru lub niedoborów (dowolnego skladnika z zestawu).
Barf - gdyby pies jadł zwierze świeżo zabite, ze wszstkimi z płynami ustrojowym, lub małe w całosci (ubite i niepatroszone)- nie potrzebowalby suplementów. A gdy tak nie jest - lepiej dodac naturalne dodatki uzupełniające jego dietę w pewne mienrały i witaminy. Reszta - prosze przeczytac dopisek przy gotowanym.
Niestety - nikt za nas myślał nie będzie, A na producentów suchych karm nie liczcie. Oni myśla tylko o własnym zysku.
Zacznijmy od suplementów, których się tak wiele tu osób czepia. To nie są takie suplementy jak nam się w reklamach sprzedaje dla ludzi, jak na paznokcie, na włosy, na ładną skórę etc.
Jeżeli pies upolował by sobie królika to w tym króliku co by było? Byłyby mięśnie (mięso), byłyby ścięgna, byłby tłuszcz, były by wszystkie płyny ustrojowe (nie tylko krew), była by skóra, byłoby futro, byłyby wszystkie narządy wewnętrzne. Byłoby w nim absolutnie wszystko czego nasz pies potrzebuje. Ni mniej ni więcej. Jeżeli upolowany królik był dziki a nie hodowlany, to karmił się zupełnie naturalnie, a co za tym idzie w jego organizmie nie byłoby zaburzeń, jak chociażby stosunku kwasów tłuszczowych. Czyli ten jeden królik jest idealnie zbilansowanym posiłkiem dla każdego jednego psa. Dodatkowo pies go upoluje i zje dokładnie wtedy kiedy będzie chciał go zjeść. Albo od razu albo odpocznie po wysiłku i dopiero się za niego zabierze.
Jak wygląda królik w sklepie? Nie ma w sobie podrobów, nie ma w sobie płynów ustrojowych, nie ma a sobie skóry ani futra. Nawet jak uda nam się dokupić część z tego to jest to tylko część. A jak z biologii wiadomo narządy wewnętrzne to nie tylko serce, żołądek i wątróbka. Nasz kupny królik nie pochodził też z łąki. Był hodowlany. Czyli zapewne karmiony paszowo, czy zgodnie ze swoją naturą i swoim zapotrzebowaniem? hmmm
W tym momencie wkraczają do gry suplementy. Podajemy je aby wyrównać braki tam, gdzie wiemy, że są. I tak dajemy olej z łososia z uwagi na zaburzone proporcje w mięsie hodowlanym kwasów omega 3 i 6. Dodajemy morszczyn z uwagi na brak witaminy K2 w organizmie zwierząt hodowlanych, etc.
Ale, ale. A co w sytuacji, gdy podstawą wyżywienia naszego psa jest mięso dzikożyjących zwierząt, albo kurka/kaczka ze wsi, która cały dzień biega sobie po dworze i dziubie dżdżowniczkę, ziarenko, korzonek? A na dodatek mamy możliwość dostanie całego koźlątka (samiec sarny zwany jest bowiem kozłem), całego króliczka i całej kaczuszki? Czy te suplementy są nam wtedy potrzebne? Nie, nie są.
W gotowanym mięsie, które mamy ze sklepu występują dokładnie te same niedobory, i w ten sam sposób powinno być ono suplementowane.
W naturze pies zjadłby dokładnie tyle ile potrzebuje (sam w końcu sobie musi to upolować, a pies z natury jest leniwcem i jak nie musi czegoś robić to zwyczajnie tego nie robi, bo przecież w tym czasie mógłby np. ... poleżeć). Zjadłby też dokładnie to, czego potrzebuje. Jak poczytamy takie historie osób, którzy przetrwali różne tragedie, np. lawina w górach i mus przeżycia w jaskini, katastrofa samolotu i czekanie tygodniami na ratunek, zatonięcie statku i dryfowanie w pontonie to poczytamy o tym jak ludzie mieli ochotę na naprawdę przeróżne rzeczy, np. rybie oczy. To organizm im podpowiadał, że czegoś w ich organizmach brak i musi być uzupełnione. Ale to są czasem okrutne historie, więc spójrzmy trochę bliżej. Ciężarne kobiety... no cóż jak baba w ciąży mówi, ze chce galaretkę truskawkową z kiszoną kapustą w środku to chce takie i nie ma przebacz. To jej organizm krzyczy, ze czegoś potrzeba więcej bo tego jest brak. Nie wszystkie bowiem kobiety mają takie zachcianki.
To samo zrobił by nasz pies - czegoś zjadł więcej a czegoś mniej, tak sam z siebie. U nas zdany jest na nas i na to, że zrozumiemy co ów do nas mówi. Spójrzmy czasem na rzeczy, jakie pies kradnie z kuchni czy zjada na spacerze.
A jak to wygląda objętościowo? Przyjmuje się, ze dorosły osobnik je około 2% swojej masy ciała. Ale to się tak przyjmuje tylko, bo wiadomo, że malutki pies potrzebuje (w stosunku do swojej macy ciała) procentowo więcej jedzenia niż psi olbrzym. Tak samo jak pies aktywny będzie potrzebował więcej niż pies leniuch. Pies mieszkający na dworze też będzie potrzebował więcej niż ten, który całymi dniami lubi wygrzewać się na dywanie, etc.
Ale to nam wyjdzie wszystko w praniu, więc obliczamy pierwszą dawkę na te 2%. Jak zobaczymy, że pies jest głodny bo za mało dostał (a nie z powodu pasji jedzenie - co dobrze rozumiemy, bo takiego obżartucha mamy w domu, co by tylko jadł i jadł i jadł) to dajemy więcej, jak widzimy, że pies nie je od razu tylko zwleka, bądź zostawia to znaczy, że dajemy za dużo.
Ja to ten inny gość, niż ten zaraz nade mną. Ja to ten od 135 kg psów.
Jeżeli pies upolował by sobie królika to w tym króliku co by było? Byłyby mięśnie (mięso), byłyby ścięgna, byłby tłuszcz, były by wszystkie płyny ustrojowe (nie tylko krew), była by skóra, byłoby futro, byłyby wszystkie narządy wewnętrzne. Byłoby w nim absolutnie wszystko czego nasz pies potrzebuje. Ni mniej ni więcej. Jeżeli upolowany królik był dziki a nie hodowlany, to karmił się zupełnie naturalnie, a co za tym idzie w jego organizmie nie byłoby zaburzeń, jak chociażby stosunku kwasów tłuszczowych. Czyli ten jeden królik jest idealnie zbilansowanym posiłkiem dla każdego jednego psa. Dodatkowo pies go upoluje i zje dokładnie wtedy kiedy będzie chciał go zjeść. Albo od razu albo odpocznie po wysiłku i dopiero się za niego zabierze.
Jak wygląda królik w sklepie? Nie ma w sobie podrobów, nie ma w sobie płynów ustrojowych, nie ma a sobie skóry ani futra. Nawet jak uda nam się dokupić część z tego to jest to tylko część. A jak z biologii wiadomo narządy wewnętrzne to nie tylko serce, żołądek i wątróbka. Nasz kupny królik nie pochodził też z łąki. Był hodowlany. Czyli zapewne karmiony paszowo, czy zgodnie ze swoją naturą i swoim zapotrzebowaniem? hmmm
W tym momencie wkraczają do gry suplementy. Podajemy je aby wyrównać braki tam, gdzie wiemy, że są. I tak dajemy olej z łososia z uwagi na zaburzone proporcje w mięsie hodowlanym kwasów omega 3 i 6. Dodajemy morszczyn z uwagi na brak witaminy K2 w organizmie zwierząt hodowlanych, etc.
Ale, ale. A co w sytuacji, gdy podstawą wyżywienia naszego psa jest mięso dzikożyjących zwierząt, albo kurka/kaczka ze wsi, która cały dzień biega sobie po dworze i dziubie dżdżowniczkę, ziarenko, korzonek? A na dodatek mamy możliwość dostanie całego koźlątka (samiec sarny zwany jest bowiem kozłem), całego króliczka i całej kaczuszki? Czy te suplementy są nam wtedy potrzebne? Nie, nie są.
W gotowanym mięsie, które mamy ze sklepu występują dokładnie te same niedobory, i w ten sam sposób powinno być ono suplementowane.
W naturze pies zjadłby dokładnie tyle ile potrzebuje (sam w końcu sobie musi to upolować, a pies z natury jest leniwcem i jak nie musi czegoś robić to zwyczajnie tego nie robi, bo przecież w tym czasie mógłby np. ... poleżeć). Zjadłby też dokładnie to, czego potrzebuje. Jak poczytamy takie historie osób, którzy przetrwali różne tragedie, np. lawina w górach i mus przeżycia w jaskini, katastrofa samolotu i czekanie tygodniami na ratunek, zatonięcie statku i dryfowanie w pontonie to poczytamy o tym jak ludzie mieli ochotę na naprawdę przeróżne rzeczy, np. rybie oczy. To organizm im podpowiadał, że czegoś w ich organizmach brak i musi być uzupełnione. Ale to są czasem okrutne historie, więc spójrzmy trochę bliżej. Ciężarne kobiety... no cóż jak baba w ciąży mówi, ze chce galaretkę truskawkową z kiszoną kapustą w środku to chce takie i nie ma przebacz. To jej organizm krzyczy, ze czegoś potrzeba więcej bo tego jest brak. Nie wszystkie bowiem kobiety mają takie zachcianki.
To samo zrobił by nasz pies - czegoś zjadł więcej a czegoś mniej, tak sam z siebie. U nas zdany jest na nas i na to, że zrozumiemy co ów do nas mówi. Spójrzmy czasem na rzeczy, jakie pies kradnie z kuchni czy zjada na spacerze.
A jak to wygląda objętościowo? Przyjmuje się, ze dorosły osobnik je około 2% swojej masy ciała. Ale to się tak przyjmuje tylko, bo wiadomo, że malutki pies potrzebuje (w stosunku do swojej macy ciała) procentowo więcej jedzenia niż psi olbrzym. Tak samo jak pies aktywny będzie potrzebował więcej niż pies leniuch. Pies mieszkający na dworze też będzie potrzebował więcej niż ten, który całymi dniami lubi wygrzewać się na dywanie, etc.
Ale to nam wyjdzie wszystko w praniu, więc obliczamy pierwszą dawkę na te 2%. Jak zobaczymy, że pies jest głodny bo za mało dostał (a nie z powodu pasji jedzenie - co dobrze rozumiemy, bo takiego obżartucha mamy w domu, co by tylko jadł i jadł i jadł) to dajemy więcej, jak widzimy, że pies nie je od razu tylko zwleka, bądź zostawia to znaczy, że dajemy za dużo.
Ja to ten inny gość, niż ten zaraz nade mną. Ja to ten od 135 kg psów.
Czyli odżywianie Barf to nie natura, bo mięso które pies zjada nie jest tym co wieki temu i dlatego uważam, że nie jest to najlepszy sposób odzywiania ( zwierzęta karmi się paszami z ulepszaczami) i koło się zamyka.
Surowizna w diecie Barf nie musi i pewnie nie jest do końca zdrowa o czym wielokrotnie słyszy się w mediach. Po co więc oczerniać producentów karm jeśli w sklepowym mięsie też znajdziemy niespodzianki.
Tyle w temacie.
Surowizna w diecie Barf nie musi i pewnie nie jest do końca zdrowa o czym wielokrotnie słyszy się w mediach. Po co więc oczerniać producentów karm jeśli w sklepowym mięsie też znajdziemy niespodzianki.
Tyle w temacie.
Ja - czyli gośc pierwszy.Gość pisze:Czyli odżywianie Barf to nie natura, bo mięso które pies zjada nie jest tym co wieki temu i dlatego uważam, że nie jest to najlepszy sposób odzywiania ( zwierzęta karmi się paszami z ulepszaczami) i koło się zamyka.
Surowizna w diecie Barf nie musi i pewnie nie jest do końca zdrowa o czym wielokrotnie słyszy się w mediach. Po co więc oczerniać producentów karm jeśli w sklepowym mięsie też znajdziemy niespodzianki.
Tyle w temacie.
Gośc drugi, od 135kg psa tak ładnie i obrazowo to wszystko opisał, że sama jestem pod wrazeniem, tak sie postarał, poświęcił swoj czas a ty wyciągnąłes/łas z tego wszystkiego taki wniosek że karma z kukurydzy i przemielonych piór doprawiona syntetycznymi witaminami jest lepsza dla zwierzecia mięsożernego od najprawdziwszego mięsa (choćby i sklepowego, a nie swiezo ubitego przze naszego zwierza), bo dobrz jest coś jeszcze do mięsa dodac.
Boże, ty widzisz i nie grzmisz...Jak coś takiego nazwac, nie urażając tej osoby?
Gościu od 135kg psa - i po co to było:) my stajemy na rzesach aby pomóc ludziom i ich psom poświecając swoj czas który mogli/ły bysmy przeznaczyc na co innego, a potem czyta sie coś takiego i....ręce opadają.
No coż, jak napisałam wczęsniej ludzie lubią jak ktoś mysli za nich.. A sucha karma daje im to złudzenie, że ktoś trosczy sie o ich psa, a oni nic juz nie musza, tylko nasypac. Smutne.
No dobrze, tak jakby wiemy ile dać jeść (tak te 2% to dawka dzienna) i czy potrzebujemy dodatków. Ale jeszcze nie wiemy ile czego dokładnie.
Przyjmuje się, że proporcje powinny wyglądać następująco:
Produkty pochodzenia zwierzęcego 80%:
50% mięso (mięsień)
15% kości
15% podroby
20% żołądki
Produkty pochodzenia roślinnego 20%:
warzywa 75%
owoce 25%.
Przyjrzyjmy się temu dokładnie i zastanówmy chwilę. Czy króliczy żołądek jest aż tak wielki, że stanowi całe 20% królika? Dlaczego królika akurat? Tu dochodzimy do wielkości i fizycznych możliwości psa dzikiego. To nie są ani psy malutkie ani psie olbrzymy. Jak popatrzymy na dzikie psowate oraz dzikie psy (są rejony, gdzie one dziko występują, np. ,kraje arabskie) to są to osobniki w masie około 20 kg. Dla takiego psa fizyczną niemożliwością jest upolowanie krowy czy jelenia. Królik natomiast nie stanowi większego problemu. A i jaki jeden posiłek jest syty. Ale wracając do sedna. Żołądek takiego królika absolutnie nie stanowi 20% jego wielkości. Włączmy zatem żołądki w podroby i podzielmy to jeszcze raz. Ale jak rozdzieliśmy żołądki na podroby to nie może być aby kości i podroby stanowiły taką samą część królika. A może może?
No dobrze, dla ułatwienia przyjmijmy, że nasz podział będzie wyglądał następująco:
mięso (czyli mięśnie): 56%
kości: 21%
podroby: 21%.
I znów coś jest nie tak. Matematyka podpowiada nam, że teraz mamy nie 100% królika a 98%. Ale czy to nam jakoś bardzo szkodzi? Nie, zwyczajnie dodajmy sobie te 2% do podrobów. I śluz.
To, o czym w tej części pożywienia musimy pamiętać to, że kości nie dajemy gołych. Kości dajemy mięsne, czyli nie gnat, a udko, skrzydełko (tu mam na myśli oczywiście drób), szyję z drobiu, korpus z mięsem, etc. Co jeszcze musimy o kościach wiedzieć? Nie podajemy kości dużych zwierząt, gdyż są one dla psów za twarde i mogą z tego być same problemy.
W tej części musimy też wiedzieć, aby nie podawać samych podrobów. Dlaczego? Bo będziemy się bardzo martwić, że pies ma luźne kupy. To właśnie z nimi zrobią podroby. Podajmy je zatem z mięsem.
Przejdźmy teraz do części owocowo-warzywnej. Po pierwsze warzywa powinny być zmiksowane lub potraktowane sokowirówką, oczywiście w wersji surowej. Ale czy potrzeba ich aż tyle? To powiedzą nam już nasze psy.
Nie bójmy się zawierzyć ich zachowaniu. Jeżeli grymaszą nad jabłuszkiem z marcheweczką to może zwyczajnie za dużo jest tych roślin w ich diecie.
Nie bójmy się też zawierzyć ich żarłoczności. Może nasze żarłoki okażą się bardziej powściągliwe w jedzeniu niż nam się wydaje? Może ich żarłoczność wcale nie była ot taką sobie żarłocznością a spowodowana była niedoborami w karmie, czy gotowanym, które mogły być wyrównane tylko za pomocą spożycia większych dawek pokarmu?
Pies karmiony barfem po pewnym czasie sam zaczyna sobie wydzielać i regulować pewne rzeczy, gdyż jego organizm w końcu wie co i ile jest mu potrzebne.
To jest oczywiście barf w ogromnym skrócie.
Do gościa powyżej, oczywiście, że lepiej jest nie dowiadywać, się nic więcej o innym sposobie karmienia i zostać przy swoim i nie musieć się zastanawiać, czy na pewno wszystko zrobiłam aby pies dostał to, czego potrzebuje. Natura stworzyła psa do pobierania pokarmu w formie surowej, nie przetworzonej jak najbardziej się da. W postaci kawałów mięsa ociekających krwią a nie w postaci granulatu. Nie bez powodu pies został wyposażony w taki zęby jak kły czy łamacze (to te ogromne z tyłu, które bez problemu łamią kości zwierząt). Nie bez powodu też żuchwa psa porusza się tylko w górę i w dół a nie na boki.
Nie musimy przecież iść do pierwszego lepszego sklepu po mięso. Możemy znaleźć jego alternatywne źródła. Nie musimy też ograniczyć się do mięsa tuż pod nosem. Wielu z nas sprowadza mięso z drugiej części kraju. Można też zawiązać komitywę i wspólnie mięso zdobywać. Moje prywatne psy to tylko 135 kg, ale wspólnie ze znajomymi mamy łącznie prawię tonę psów.
Do tego dodajmy jeszcze, że mięso, które kupuje się do gotowania nie jest lepsze od tego, które kupuje się do barfa. Mięso w karmach też nie jest lepszej jakości. A często jest dużo gorszej. Nie musimy iść przecież do najgorszego w mieście sklepu i nie musimy kupować tego najbardziej przesiąkniętego chemią i detergentami.
Przyjmuje się, że proporcje powinny wyglądać następująco:
Produkty pochodzenia zwierzęcego 80%:
50% mięso (mięsień)
15% kości
15% podroby
20% żołądki
Produkty pochodzenia roślinnego 20%:
warzywa 75%
owoce 25%.
Przyjrzyjmy się temu dokładnie i zastanówmy chwilę. Czy króliczy żołądek jest aż tak wielki, że stanowi całe 20% królika? Dlaczego królika akurat? Tu dochodzimy do wielkości i fizycznych możliwości psa dzikiego. To nie są ani psy malutkie ani psie olbrzymy. Jak popatrzymy na dzikie psowate oraz dzikie psy (są rejony, gdzie one dziko występują, np. ,kraje arabskie) to są to osobniki w masie około 20 kg. Dla takiego psa fizyczną niemożliwością jest upolowanie krowy czy jelenia. Królik natomiast nie stanowi większego problemu. A i jaki jeden posiłek jest syty. Ale wracając do sedna. Żołądek takiego królika absolutnie nie stanowi 20% jego wielkości. Włączmy zatem żołądki w podroby i podzielmy to jeszcze raz. Ale jak rozdzieliśmy żołądki na podroby to nie może być aby kości i podroby stanowiły taką samą część królika. A może może?
No dobrze, dla ułatwienia przyjmijmy, że nasz podział będzie wyglądał następująco:
mięso (czyli mięśnie): 56%
kości: 21%
podroby: 21%.
I znów coś jest nie tak. Matematyka podpowiada nam, że teraz mamy nie 100% królika a 98%. Ale czy to nam jakoś bardzo szkodzi? Nie, zwyczajnie dodajmy sobie te 2% do podrobów. I śluz.
To, o czym w tej części pożywienia musimy pamiętać to, że kości nie dajemy gołych. Kości dajemy mięsne, czyli nie gnat, a udko, skrzydełko (tu mam na myśli oczywiście drób), szyję z drobiu, korpus z mięsem, etc. Co jeszcze musimy o kościach wiedzieć? Nie podajemy kości dużych zwierząt, gdyż są one dla psów za twarde i mogą z tego być same problemy.
W tej części musimy też wiedzieć, aby nie podawać samych podrobów. Dlaczego? Bo będziemy się bardzo martwić, że pies ma luźne kupy. To właśnie z nimi zrobią podroby. Podajmy je zatem z mięsem.
Przejdźmy teraz do części owocowo-warzywnej. Po pierwsze warzywa powinny być zmiksowane lub potraktowane sokowirówką, oczywiście w wersji surowej. Ale czy potrzeba ich aż tyle? To powiedzą nam już nasze psy.
Nie bójmy się zawierzyć ich zachowaniu. Jeżeli grymaszą nad jabłuszkiem z marcheweczką to może zwyczajnie za dużo jest tych roślin w ich diecie.
Nie bójmy się też zawierzyć ich żarłoczności. Może nasze żarłoki okażą się bardziej powściągliwe w jedzeniu niż nam się wydaje? Może ich żarłoczność wcale nie była ot taką sobie żarłocznością a spowodowana była niedoborami w karmie, czy gotowanym, które mogły być wyrównane tylko za pomocą spożycia większych dawek pokarmu?
Pies karmiony barfem po pewnym czasie sam zaczyna sobie wydzielać i regulować pewne rzeczy, gdyż jego organizm w końcu wie co i ile jest mu potrzebne.
To jest oczywiście barf w ogromnym skrócie.
Do gościa powyżej, oczywiście, że lepiej jest nie dowiadywać, się nic więcej o innym sposobie karmienia i zostać przy swoim i nie musieć się zastanawiać, czy na pewno wszystko zrobiłam aby pies dostał to, czego potrzebuje. Natura stworzyła psa do pobierania pokarmu w formie surowej, nie przetworzonej jak najbardziej się da. W postaci kawałów mięsa ociekających krwią a nie w postaci granulatu. Nie bez powodu pies został wyposażony w taki zęby jak kły czy łamacze (to te ogromne z tyłu, które bez problemu łamią kości zwierząt). Nie bez powodu też żuchwa psa porusza się tylko w górę i w dół a nie na boki.
Nie musimy przecież iść do pierwszego lepszego sklepu po mięso. Możemy znaleźć jego alternatywne źródła. Nie musimy też ograniczyć się do mięsa tuż pod nosem. Wielu z nas sprowadza mięso z drugiej części kraju. Można też zawiązać komitywę i wspólnie mięso zdobywać. Moje prywatne psy to tylko 135 kg, ale wspólnie ze znajomymi mamy łącznie prawię tonę psów.
Do tego dodajmy jeszcze, że mięso, które kupuje się do gotowania nie jest lepsze od tego, które kupuje się do barfa. Mięso w karmach też nie jest lepszej jakości. A często jest dużo gorszej. Nie musimy iść przecież do najgorszego w mieście sklepu i nie musimy kupować tego najbardziej przesiąkniętego chemią i detergentami.
2-3% Na dobę. Malutkie psy, jak maltańczyk np, nawet do 5%. To tylko orientacyjne widełki-wszystko zalezy od cech osobniczych i potrzeb psa. Przy malutkim psie zaczęłabym od 3-3,5 %Maltanka pisze:Te 2% to dawka żywieniowa na dobę czy jednego posiłku ?
Mięso MUSI byc tłuste - jeśłi nie dajemy psu węglowodanów jako źródła energii musimy dac tłuszcz (coś bardziej odpowiedniego dla mięsożercy)
Wejdź na polecane ci forum i tam szukaj Wszystko jest. Gotowe do czytania. I pomocne osoby tez sa w razie problemów.
No dobrze, ale jakie mięsa dawać? Różnorodne. Nasza różnorodność zaczyna się już od trzech różnych zwierząt. Czyli np. indyk, królik, świnia. Nie chcemy tak to zamieńmy na kaczka, nutria, krowa. Albo indyk, świnia, krowa. Indyk, kaczka królik?
A może jeleń, przepiórka, baran? Koza, baran, bażant? Aaaa, zwariować można. Nie ważne w jakiej kompilacji, grunt, ze różnorodnie. I należy unikać dzika jak ognia. Jak ognia. Chyba, że bardzo bardzo bardzo chcemy i akurat ktoś nam dał taki kawał i pies tak na nas patrzy tymi swoimi wielkimi oczyma... tylko nie zapomnijmy wcześniej tego dzika ugotować. Bo tak jak zarażenie się wirusem wścieklizny rzekomej od świni jest bardzo bardzo małe, tak w przypadku dzika jest bardzo bardzo duże a wysoka temperatura nam tego wirusa zabije niczym Widar w Ragnarök zabije Fenrira.
A może jeleń, przepiórka, baran? Koza, baran, bażant? Aaaa, zwariować można. Nie ważne w jakiej kompilacji, grunt, ze różnorodnie. I należy unikać dzika jak ognia. Jak ognia. Chyba, że bardzo bardzo bardzo chcemy i akurat ktoś nam dał taki kawał i pies tak na nas patrzy tymi swoimi wielkimi oczyma... tylko nie zapomnijmy wcześniej tego dzika ugotować. Bo tak jak zarażenie się wirusem wścieklizny rzekomej od świni jest bardzo bardzo małe, tak w przypadku dzika jest bardzo bardzo duże a wysoka temperatura nam tego wirusa zabije niczym Widar w Ragnarök zabije Fenrira.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 25 gości