Barfując mamy nie tylko oszczędności wynikających z taniego źródła mięsa. Ogromne wręcz oszczędności mamy na wizytach u weta. My chadzamy co 2 miesiące po receptę na euthyrox, przy okazji pies przekonuje się że nie ma się czego bać, ważymy się, a wizyta jest bezpłatna bo nie jest przy psie nic robione.
Plusy w naszym przypadku:
1. W maju Brutus skończy 4 lata - zęby bielusieńkie, lśniące, nigdy nie czyszczone i jeszcze długo tak pozostanie. Oddech zupełnie bezzapachowy
2. Sierść lśniąca i gęsta, czysta i zdrowa skóra, pazury mocne i nie łupią się. Pies nabity mięśniami i pełen energii.
3. Brak konieczności odrobaczania - na BARFie pH w psim żołądku zabije wszystko, jest to bardzo silny kwas, zero robali - nie tylko u nas
4. Wyniki badań robione raz do roku - morfologia, poszerzona biochemia, poziom hormonów tarczycy - nieskazitelne
5. Tylko dwie kupy dziennie i to bardzo małe jak na tak dużego psa, łatwe do pozbierania i wyrzucenia bo się nie maślą, nie śmierdza jak diabli. Oszczędzamy na torebkach - wystarczają te z normalnych zakupów - prawdę mówiąc mam ich ciągle duże nadmiary
6. Wiem co daję psu do jedzenia - zdaję sobie sprawe z tego czym karmione są zwierzęta mięsne ale widze co daję, nie muszę wierzyć w to napisał producent, nie musze się zastanawiać czy w tym jedzeniu nie ma padłych/ zabitych przez samochody/ uśpionych zwierząt.
7. nie wiem co to rozwolnienie u psa, nawet jak nażre się czegoś w krzakach czy napije się wody z kałuży, nie imają się nas wirusówki jelitowe których epidemia wybucha co jakiś czas w okolicy.
8. Nie wiem co to śmierdzące bąki, czy nieładny zapach unoszący się nad psem pomimo że kąpany jest raz do roku i to tylko dlatego że mamy latem śmierdzące bajoro w parku z którego Brutus nie potrafi nie skorzystać
9. Sama reguluję kiedy pies zjada świeże rozmrożone mięso a kiedy śmierdziela i stopień ześmierdzelenia
10. przyjemność patrzenia na mamłającego psa
11. brak nadwagi
Minusy:
1. w zamrażalniku jest tylko jedzenie dla psa - z racji specyficznych mięs które może jeść - gęś jest dostępna tylko raz w roku przez bardzo krótko więc musze zmagazynować kilkadziesiąt kg na raz (mój zamrażalnik, połowa zamrażalnika u mamy, duża częśc zamrażalnika w pracy, pół zamrażalnika u eksmęża)
2. Sama musze przydźwigać to żarcie do domu - tutaj nikt mi nie przyniesie do domu worka i już
3. na lodówce wisi wielka płachta z jadłospisem rozpisanym na dwa tygodnie co wygląda nieco dziwnie
4. w pracy patrzą na mnie nieco dziwnie jak ktoś zajrzy do naszej lodówki...
5. wiecznie brudne posłanie bo pies sobie zabiera jedzenie na swoje łóżeczko
Pytanie gdzie tak tanio?
W Warszawie na bazarze przy ul Kondratowicza. U naszego żeźnika można kupić rarytasy jak śledzionki, płuca, serca, nerki, przełyki, gnaty w różnym stopniu obrośnięte mięsem, głowizna czyli to co wycinają z głowy - policzki, dziąsłą, kawałki wargi (ludzie kupują to na pierogi bo tanie), dziś uzupełniłam zapas chrząstki indyczej - ścięta część chrzęstna z nóg i skrzydeł indyczych razem ze sporym kawałkiem mięsa.
W lidlu są króliki, w biedronce kaczki, w carrefourze śledzie niesolone czy flądry....
Wiem że na różnych bazarkach gdzieś dalej od nas można dostać tanią baraninę czy koninę a to co kupujemy u nas tez jest tańsze....ale nie mam samochodu
Oczywiście dodatkowym kosztem są dodatki takie jak jajka, oleje, zioła, żurawinki, owoce (gruszki, jabłka, śliwki, truskawki, banany, mandarynki - wsio inne), kefirki, jogurty
Ale mam w domu kompostownik - warzywa z zupy, resztki zupy, dupki od chleba, skwarki po wytopie smalcu gęsiego (używam go do gotowania bo smaczniejszy i zdrowszy), skorupki z jajek, obierki z ogórków, głąb z pomidora