Niewydolność nerek u psa!

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

kakarzynka
Posty:20
Rejestracja:16 kwietnia 2012, 17:11

21 kwietnia 2012, 01:13

Dopóki merda i chce żyć to sama wiesz, że się nie poddasz. Walczcie! kibicuję wam bo wiem co przeżywasz.
Ja o 19 znałam wyniki i kreatynina była niby tylko 4 a mocznik niby tylko 170, ale również jako bonus borelioza. Diagnoza po porannej wizycie w lecznicy plus wyniki - nie ma sensu go męczyć dla mojego egoizmu...
Nie ukrywam że o 21 mój tata wykopał dołek w ogródku a ja pojechałam z psem w ostatnią podróż...
Nie chciałam tego strasznie,ale jego dzisiejszy stan był naprawdę gorszy niż w ostrej fazie babeszjozy, nawet nie merdnął jak pańcio wszedł do domu, na siku go nosiłam, leżał i błagalnie patrzył
Wrócił ze mną do domu przed chwilą, bo kiedy dopytywałam się jak TO się odbywa i dlaczego nie ma sensu znowu sztucznie go ożywiać sterydem, albo że być może jeszcze miał za małą dawkę to wstał i popatrzył na mnie "daj mi szansę"
Nie wiem co będzie jutro, w oddechu czuć mocno mocznik, pies kompletnie nie ma siły, walczyłam dziś na przemian z temperaturą 41 i 36,7 wymiotował, nie jadł i nie pił i przede wszystkim nie walczył. Może to trochę bezdusznie brzmi, ale osiągnęłam chyba limit łez na dziś i po 20 godzinach patrzenia na jego cierpienie nie wiem co będzie dla niego lepsze. Jeśli gentamycyna nie dobije nerek i zawalczy to będzie cud prawda? Dzieci się z nim pożegnały, rozpacz wielka, i jesli go jutro zobaczą żywego, a za dwa dni pojadę go uśpić to będzie jeszcze gorzej.
milkaelk
Posty:20
Rejestracja:18 marca 2012, 18:20

22 kwietnia 2012, 00:56

Co z psiakiem?
kakarzynka
Posty:20
Rejestracja:16 kwietnia 2012, 17:11

22 kwietnia 2012, 05:11

Niedobrze. Sztywne łapy, dwa schodki są barierą niedopokonania. Prawie nie je, w nocy co dwie godziny kuśtyka na siku,pije malutko. Dałam kroplówkę z mleczanami i zwykłego ringera. Podobno badania się pogorszyły, dokładnie wolałam się wczoraj wieczorem nie dopytywać, żeby mieć jedną noc więcej nadziei. Ale źle to wygląda, mój piesio, który nigdy nie przestał być szczeniakiem, zawsze iskał nas z miłości, biegał za zabawkami, nagle w 3 dni stal się niedołężnym staruszkiem którego muszę wynosić na siku. Poza 2 dniami babeszjozy on zdrowiał w oczach, a teraz jest gorzej niż było wtedy, lepiej niż przedwczoraj, ale jest na sterydowym kopie, plus bardzo mocny antybiotyk. Liczyłam na cud,nadal jeszcze liczę, ale..
kakarzynka
Posty:20
Rejestracja:16 kwietnia 2012, 17:11

23 kwietnia 2012, 22:29

Mocznik i kreatynina znowu delikatnie spadły ale za to jest 67000 płytek (cokolwiek to oznacza, próbowałam się posłużyć zamieszczoną, na forum ściągawką ale chyba nie umiem) wynik poznałam przez telefon na razie.
A pies dziś wstał po 3 dniach umierania, merdał i prawie biegał na tych sztywnych łapach, po czopku z pyralginy, a nawet skusił się na renala... A podobno wyniki badań skazują go nieodwołalnie..plus próby wątrobowe fatalne, na usg nie widać było nigdzie guza,a miał cały brzuszek sprawdzony.
Tak bym chciała wiedzieć co robić , albo czego nie robić..
A Roki jak się miewa?
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

23 kwietnia 2012, 22:32

płytki mogą być podniesione przy nieprawidłowym pobieraniu krwi. Wymyziaj psiaka!
milkaelk
Posty:20
Rejestracja:18 marca 2012, 18:20

23 kwietnia 2012, 22:58

Oj, jak bardzo się cieszę:)) Zawsze trzeba dać szansę. Roki wariuje po swojemu. Wyniki kiepskie tzn. złe. Zaczął jeść - dziś 200 g royala dla nerkowców suchego i pół puszki mokrej. Podsypia, ale na wszystko dość żywiołowo reaguje. Niepokoi mnie, że często robi kupę. Może mu się żle wchłania pokarm? Dziś dostał catosal.
Poczekamy, zobaczymy. Mój pies daje mi nadzieję. Widać, że nie chce iść za TM.
kakarzynka
Posty:20
Rejestracja:16 kwietnia 2012, 17:11

24 kwietnia 2012, 08:59

Nie mam tych badań i do 16.00 ich nie obejrzę, ale napewno nie ma błędu w tych płytkach. one potem systematycznie rosły, tylko nie mam jak w tej chwili sprawdzić czy to jest to co było w badaniu opisane jako leukocyty ?? przecież tam norma była do 12? 67000 to jakaś kosmiczna ilość. Wczoraj usłyszałam, że wyrok jest nieodwołany i raczej szybko zanim zacznie cierpieć bardziej.Że taki poziom tych płytek jest przy bardzo złośliwym nowotworze. Że to chwilowa poprawa, bo pies pozbył się bólu w stawach i spowodowanego zapaleniem żył, stąd chwilowe ożywienie. To niestety prawda, dziś od rana jest gorzej i pyralgina już nie działa tak spektakularnie. Bez sterydu pies nie pije i nie je, znaczy owszem gdyby dostał kiełbasę to urwał by mi rękę zapewne, renalem pluje, tabletki umazane pasztetem pożera..
To jest strasznie trudne zdecydować o uśpieniu przyjaciela, kiedy on jeszcze próbuje pokazać, że nadal gdzieś tam za bólem jest i chciałby się wydostać, ale nie ma siły.
Czekać aż zacznie wymiotować krwią i wyć? Już tak boleśnie skrzypi kiedy oddycha, ale nadal jak podchodzę rusza ogonem i wodzi oczami za mną i na pyralginie sam kuśtyka na siku.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

24 kwietnia 2012, 09:13

nie, leukocyty to białe krwinki WBC (składają się na nie jeszcze limfocyty, monocyty, granulocyty zazwyczaj w morfoligi). Płytki krwi odpowiadają za procesy krzepnięcia - mogą być podwyższone po urazach a także krwotokach wewnętrznych. Również przy chorobach krwi takie wartości mogą się pojawiać.
kakarzynka
Posty:20
Rejestracja:16 kwietnia 2012, 17:11

24 kwietnia 2012, 11:01

No właśnie do tego dotarłam, że namąciłam. Dzięki. Nie wiem chyba jestem już trochę zakręcona. W każdym razie chodzi o plt 67000. Moja pani wet. mówiła już wczoraj, że ona by swojemu psu pomogła odejść bo zrobiliśmy wszystko co się dało, ale czy napewno? Chciałam spróbować dializowania, ale tu nie poziom mocznika jest głównym problemem w tym momencie, próby wątrobowe podobno koszmarne, widać zaburzenia neurologiczne, traci wzrok.Wszystko w kilka dni!! Czasem wstaje chodzi za mną, sępi ludzkie jedzenie chociaż nie daję, a potem wpada w dwugodzinną apatię, leży i patrzy gdzieś w dal. Kilka nocy już śpię obok niego, reaguję na każdy ruch, pomagam wstawać, wychodzić, ciągle się łudzę ze go uratuję. Ale z drugiej strony pani doktor wtedy kiedy jechałam go zabić sama powiedziała że jeszcze spróbujmy, wtedy był w gorszej kondycji, a teraz mówi że trzymam go przy życiu chemią i on się męczy, bo głoduje a nie ruszy paskudztwa. Nie może biegać i szaleć , a jak schodzi działanie pyralginy to popiskuje i się trzęsie i ciężko oddycha. Czasem sama mam ochotę żeby już zasnął i nie musiał się trząść, ale jak jest zwyżka formy i pies nagle włazi za mną na piętro na którym nie był od 3 dni?? Nikt przecież za mnie nie zdecyduje a czuję się parszywie z tym.
Własnie doczytałam że wszystkie jego objawy występują jako skutki uboczne stosowania doksycykliny...
Ale miał je już w lekkim stopniu zanim ją dostał.
ania05

24 kwietnia 2012, 15:12

Powiem ci że jako właścicielka suki z niewydolnością nerek -oczywiście sunia nie żyje -nie wiem dlaczego ,dla kogo i po co męczysz psa .............Skończ to póki nie będziesz miała wyrzutów sumienia że męczyłaś go na siłę .Zastanów się dla kogo to robisz -dla siebie czy dla niego .Dializy ?............Wet który leczył mi sunię a który jest na prawde miłośnikiem psów i miał też (zresztą chyba jeszcze ma) amstaffkę rok młodszą niż była moja powiedziął żę nigdy w życiu nie skazał by psa na dializy .NN jest chorobą z którą się przegrywa ....nn powoduje niesamowity ból całego ciała ,wysiadaja po kolei poszczególne narządy ,pojawiają się krwotoki .Miej odwagę podjąc decyzję !!!!!!!!To ze pies się trzęsie to znak że go boli że cierpi ...dla tych paru dni skazujesz go na męki .
milkaelk
Posty:20
Rejestracja:18 marca 2012, 18:20

24 kwietnia 2012, 19:58

Aniu, wiem, że przez to przechodziłaś, ale czy gdy był to Twój pies też tak łatwo podejmowałaś trudne decyzje? Zawsze to problematyczne. Ja nie dziwię się Katarzynce. Mój Roki był 3 razy na krawędzi, raz nawet już zostawiłam go u wet. I co? Dziś mimo kiepskich wyników biega, skacze, ma apetyt, żywo na wszystko reaguje. Gdyby nie wychudzenie, nikt by nie powiedział, że to tak ciężko chory pies. (No oczywiście, gdyby nie patrzył na pogolone łapki- tu miejsce na wenflony). I nie wiem, jak długo będzie mu dane tak żyć. Ale ani przez moment nie żałuję, że w krytycznej sytuacji wycofałam się z trudnej decyzji, bo pies odpłaca mi to każdym swoim gestem, spojrzeniem w oczy, kapciem w zębach, gdy wracam z pracy do domu. Walczymy od 13 marca. Nie liczę kosztów, choć z pewnością są powalające. Ale tak samo walczyłam kiedyś o własne dziecko. Powiesz, że to nadużycie. Nie. Pies to członek rodziny. W moim przypadku tak jak moje dziecko chory na nerki. Synowi tez nie dawano szans na normalne funkcjonowanie - zaawansowana nerczyca, a jutro kończy 18 lat i ma się dobrze. Minęło już 14 lat od tamtego czasu. I wiem, że nerki to podstępny, skryty zabójca, że dają znać, gdy proces chorobowy jest zaawansowany.... To rozum!!! A serce każe walczyć i dziękować za każdy dzień. Dziś mam dwóch facetów w domu na diecie dla nerkowców. Ta dla czworonożnego jest droższa. Ale obaj wcinają z apetytem. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że organizm jest zagadką. I nie nam decydować o być czy nie być. Dopóki pies stoi nie można się poddawać!
Jestem przeciwna jedynie uporczywej terapii. Bo kochać psa to także pozwolić mu godnie odejść. Pytanie tylko - KIEDY?
ania05

24 kwietnia 2012, 22:04

Walczyłam póki pies nie cierpiał a własciwie dopóki nie było widac ze cierpi ,ale jak tylko wydała z siebie pierwszy ryk bólu nie wahałam się ani chwili bo wiedziałam już wtedy że nie ma odwrotu .Dopóki jako tako funkcjonowała a my razem z nią -chociaż codzienne wizyty w lecznicy ,kroplówki ,leki ,operacje i inne cuda były dla nas i dla niej męczące -walczyliśmy i nie dopuszczaliśmy myśli że to się kiedyś skończy ale jak zaczeła haftowac krwią i wyć w ciągu 15 minut była uśpiona .Była to decyzja cholernie trudna gdzies w poświadomości juz zaakceptowana ,nie mogłam pozbierać się przez bardzo długi czas ale wiedziałam że to słuszna decyzja .
grachagc2

25 kwietnia 2012, 03:22

A może byś spróbowała u weta homeopaty, moją sunię w miarę dobrym stanie tylko to trzyma, leczenie konwencjonalne nie skutkowało u niej.
kakarzynka
Posty:20
Rejestracja:16 kwietnia 2012, 17:11

25 kwietnia 2012, 10:24

Psa już nie ma. Milko bardzo Ci dziękuję za wsparcie i zrozumienie.
Tym, którzy mają problem z czytaniem ze zrozumieniem wyjaśniam ,że kiedy do domu wczoraj weszła pani weterynarz z wynikami badań takimi że z laboratorium dzwonili czy ten pies na pewno jeszcze żyje, to On podbiegł!! do niej merdając ogonem i łasząc się i wyglądał tak, że osoba oswojona ze swoim zawodem i wiedząca więcej ode mnie o słuszności tej decyzji też miała moment zawahania. Nie jestem Bogiem czy jak to nazywacie, i nie jest mi łatwo powiedzieć " dziś umrzesz mój najlepszy przyjacielu bo akurat dzisiaj uznałam że wystarczy, że jutrzejszy dzień podarowany Ci jest już bez sensu bo zaburza mi plan wyjazdu na majowy weekend"
Nie ma już psa po którym płacze więcej osób niż będzie płakało po mnie.
Jedynego, który tak umiał machać ogonem że dał rade go sobie złamać :)
Wiem ,że zrobiłam wszystko co mogłam , a nawet więcej , ale tylko dlatego że on walczył, walczył do ostatniej godziny.
Trzymam kciuki Milko, mam nadzieję że Roki się nie wybierze do serdelkowego nieba, gdzie koty rosną na drzewach. :(
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

25 kwietnia 2012, 11:25

kakarzynka pisze:Psa już nie ma. " dziś umrzesz mój najlepszy przyjacielu bo akurat dzisiaj uznałam że wystarczy, że jutrzejszy dzień podarowany Ci jest już bez sensu .(
To nie tak....podarowałaś psu pierwszy dzień już bez cierpienia, pierwszy dzień nowego życia, wśród lasów, łak, pod błekitnym niebem. W miejscu gdzie można być wiecznie młodym, zdrowym, biegać i tylko sie cieszyć.
A jak przyjdzie Twój czas, on bedzie czekać przy wrotach wiernie jak...pies, będzie czekać na Ciebie
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 57 gości