Panie Jarku mam wielką prośbę o jakąś opinię z Pana strony… ale najpierw muszę troszkę historii przedstawić.
W 2009 roku zauważyłam, że mój buldożek przestaje zauważać swoją ukochaną piłeczkę, okazało się, że oczka zaatakowała zaćma. W Kutnie gdzie mieszkam nie ma specjalisty okulisty więc udałam się się do Warszawy… u dr Garncarza trzeba było długo czekać więc pojechałam do Kliniki na Ursynowie, tam zajęli się moim ukochanym psiakiem. Okazało się, że jedno oczko lewe jest zniszczone nie tylko zaćmą ale i jaskrą… na prawym jest tylko zaćma. Od końca sierpnia do połowy października co tydzień byliśmy w Warszawie na badaniach ciśnienia, Manio cały czas miał aplikowane krople i różne leki. Niestety nie udało się uratować lewego oczka i trzeba było je całkowicie usunąć. Z prawego zdjęto zaćmę (metoda, nie pamiętam nazwy, taka która pozwala widzieć ale do góry nogami). W miejscu po lewym oczku włożono kauczukowy implant, który powoduje jakby wystawało oczko (taka kulka włożona w miejsce po gałce ocznej). Manio sobie pięknie radził, mózg nauczył się oglądać świat do góry nogami i wszystko było pięknie. Minął rok i zauważyłam na prawym oczku jakieś białawo niebieskie poświaty i zaraz pojechaliśmy do Warszawy. Okazało się, ze to uratowane oczko zaczęła zjadać jaskra. Ciśnienie było bardzo wysokie, udawało się je zbijać kroplami, ale na krótki czas, wiec lekarze zadecydowali, że aby pies nie cierpiał (bo przy ciśnieniu są bole głowy) to trzeba usunąć i to drugie oczko. Ryczeliśmy znowu całą rodziną, ale cóż mogliśmy zrobić, trzeba go było ratować za wszelką cenę. Usunięto drugie oczko i wstawiono implant jak poprzednio. Były jeszcze kontrole pooperacyjne, było wszystko Oki. Ale zanim miejsce po oku zdążyło się zagoić powstał problem. Miejsce to zaczęło puchnąć i zbierać się w nim coś w rodzaju ropy, jakby ropa pomieszana z takim płynem surowiczym. Jeździłam z nim do lecznicy, ale już u siebie w Kutnie, co dwa dni. Co dwa dni miał przekłuwane i wyciskane, antybiotyki, czyszczenie, okłady i tak w kółko… chwila było dobrze i za klika dni znowu nawracało. Jakoś się zaleczyło i był spokój kilka dni, ale jednego dnia stało się coś dziwnego… rano kiedy wychodziłam do pracy wszystko było w porządku, minęło zaledwie 8-9 godzin jak wróciłam a miejsce po oku urosło do rozmiarów wielkiej śliwki (prawie jak pięść 3 letniego dziecka) byłam przerażona, natychmiast pojechałam do weterynarza. Na miejscy była niedoświadczona pani więc tylko przebiła i wycisnęła ropę. Na drugi dzień od rana byłam umówiona na zabieg. Zdecydowali, że usuną ten implant (konsultowali się telefonicznie z Warszawą). Tak zrobili, wsadzili sączek, który co 2 dni wyciągali po kawałeczku i przycinali. W końcu miejsce po oku się zagoiło. Ten cyrk trwał ze 2 miesiące, może nawet 3. Ale to nie koniec, ponieważ po jakimś czasie znowu oko w tym samym miejscu zaczęła rosnąć bulwa. Nauczona (ponieważ nie raz widziałam jak mu to robiono) miałam jałowe igły, spirytus i wodę utlenioną… przebijałam sama to miejsce i wyciskałam (najczęściej był to już sam płyn surowiczy, nie widziałam żadnej ropy)… robiłam okładu z kwasu bornego i okłady z sody oczyszczonej, przemywałam itd…itd… coraz rzadziej zdarzały się takie sytuacje, ale zdarzały się. Raz w miesiącu, potem raz na kilka miesięcy i jakoś się uspokoiło. Już miałam nadzieję, że nigdy nie wróci, ale minął chyba z rok i w ostatnim czasie miejce po oku znowu napuchło do wielkości śliwy i znowu przez 8 godzin mojej nieobecności, bo wychodząc rano do pracy z Maniem było wszystko w porządku. Jak wróciłam był opuchnięty aż przy pyszczku i chyba musiało go boleć bo tylko spał i nawet nie cieszył się z mojego powrotu. Musiałam to świństwo przebić znowu żeby ulżyć mu w bólu, wyleciało od diabła tego, na pewno z 20 ml może i więcej, lało się jak z kranu, płyn surowiczy w nim zielonawo żółte coś wyglądające jak ropa, potem pomieszane z krwią.
Latem natomiast na grzbiecie zrobiła się krosta, nacisnęłam ją wówczas lekko i wyprysła jakby kasza… krostka zatchnęła. Ale potem ona rosła, coś tam z niej wypłynęło i znowu zasychała. Pokazywaliśmy ją weterynarzowi, ale kazali obserwować.
Jak się tak znowu zaczęło dziać z tym puchnięciem oka i do tego ta krosta doszła to pomyślałam, że może on ma jakieś bakterie, może coś Się ze sobą wiąże… przecież to nie sposób zrozumieć, żeby wciąż i wciąż zbierała się ropa… Maniu poza tym bardzo się drapał od jakiegoś czasu, miał też niesamowitą „schizę” na lizanie łap… pomyślałam, że to może nużyca… miał ją już 2 razy w swoim życiu (raz po operacji nóżki jak miał 4 miesiące i drugi raz po usunięciu tego drugiego oczka… była ona jednak w początkowym stadium i oczywiście bombardowano ją sterydami)… znajoma mi tez podpowiedziała, że jest druga postać nużycy – krostowata (o której nie wiedziałam) Pomyślałam, że może to to, może jakiś gronkowiec go toczy a ja o tym nie wiem…
Popędziłam znowu do lekarza i poprosiłam o wzięcie wszelkich możliwych wymazów… Wzięto wymazy i nawet cytologie, zrobiono również zeskrobiny…. Zeskrobiny nic nie wykazały… Pani weterynarz stwierdziła, że możliwe iż jest to alergia pokarmowa….
Manio poza tym dostał takie leki
Aurizon (poniewaz w uszkach tez sa jakies zmiany, z ucha tez pobrano do badania wydzieline) mi sie od jakiegos czasu ta skora w uszach nie podobala i sie okazuje, ze jest stan zapalny... dostal jeszcze Cefaleksyne tabletki... praz miejscowo do psikania na lapy ze sterydem Dexapolcort
Z badań wyszło to:
-z miejsca po oku gdzie co jakis czas zbiera sie plyn jakby z ropa - "w badaniu hodowlanym wymazu ze zmiany ropnej nie stwierdzono drobnoustrojów, w związku z powyższym nie wykonano antybiogramu"
cytologia - wymaz z ucha "bardzo liczne keratocyty, bakterie ziarniaki, pojedyncze Malessezia spp"
-cytologia ze zmiany guzowatej na plecach "pojedyncze komórki warstwy ziarnistej, średnio liczne komórki z warstwy podstawowej bez cech złośliwości, liczne fagocytujące makrofagi i granulocyty, pojedyncze plazmocyty. Podejrzenie cysty mieszkowej (dane z wywiadu z właścicielką" bądź guza podstawnokomórkowego"
-cytologia wysięgu z oka - bardzo liczne makrofagi, większość fagocytyująca, bardzo liczne granulocyty ze zdegenerowanymi jądrami + fagocytoza, obfita substancja o charakterze białkowym"
guzek na pewno do usunięcia.
Musze mu kupic do kapania preparat Hexoderm (wyczytalam na forum Krakvetu, ze to bardzo dobre) oraz Efa Olie preparat witaminowy na sierść (tez ponoc bardzo dobre)... poza tym kupie mu odpowiednik ludzki Scanomune, czyli Beta Glukan (tylko musze sie dokladnie dowiedziec jakie dawki mu dawac) to suplement diety silnie stymulujacy odpornosc...nie mam jednak pojęcia ile musiałam bym tego dawkować (Manio waży 13 kg)…
Nie wiem czy da się radę coś wywnioskować z tego mojego opisu, ale gdyby p. dr coś mógł… lub ktokolwiek z Was forumowiczów to będę wdzięczna za każdą wskazówkę
zaćma, jaska, usunięte oczka, ropa - proszę o opinie
nie mam zielonego pojęcia co się dzieje na podstawie opisu. Wymagało by to obejrzenia psa i przyjrzenia się mu przez jakiś okres czasu. A możesz porobić jakieś zdjęcia tych zmian. Onie nie uderza głową w jakieś przedmioty jak chodzi, nie trze pyska łapami?
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 39 gości