walka z chorobami

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

jacek55

27 grudnia 2014, 19:16

Chcę przedstawić historię chorób naszej suczki i opowiedzieć obecnym właścicielom aby ostrożnie podchodzili do diagnoz lekarzy i sami próbowali podejmować najważniejsze dla psa decyzje.
Bella trafiła do nas jako śliczny szczeniaczek 16 lat temu.
W wieku 11 dostała babeszjozy, na której nie poznał się weterynarz i stwierdził, że już nic jej nie pomoże ponieważ nie funkcjonują nerki. Nie mogliśmy się pogodzić z taką diagnozą, widzieliśmy w jej oczach wolę życia. Jeszcze jeden weterynarz, poliklinika na UWM w Olsztynie, gdzie dopiero tam stwierdzili babeszjozę i podali imizol. Stan Belci był ciężki, spadek o połowę krwinek czerwonych i inne kiepskie wyniki. Rokowania lekarzy były mizerne. Ale my wraz z Bellą nie poddawaliśmy się. Przetoczenie krwi postawiło ją powoli na nogi, z dnia na dzień było lepiej. Gdy ucieszyliśmy się, że już wszystko będzie dobrze, przyszedł ból w kręgosłupie. Prześwietlenie, na którym widoczny zanik kręgów szyjnych i diagnoza, że to szpiczak. Sterydy na przemian z lekami przeciwbólowymi (kombinacja zabójcza zastosowana wbrew opinii lekarzy) pomagały przetrwać naszej małej. Męczyła się bardzo, nie wiedzieliśmy czy to miało sens, czy już skrócić cierpienie czy czekać. Czekaliśmy, chociaż lekarze dawali kilka miesięcy życia, proponowali drogie leczenie, na które już się nie zgodziliśmy. Było coraz lepiej, nie konsultowaliśmy się już z lekarzami i po kilku tygodniach wszystko odpuściło. Bella funkcjonowała w dobrym zdrowiu jeszcze 4 lata, i wszystko się popsuło kiedy wyrósł jej na listwie mlecznej guz. Ponownie opinia lekarzy – pozostawić ona jest stara, nie przeżyje operacji, poza tym coś widocznego na płucach (chyba to była pomyłka, ponieważ w tym miejscu nie było później guza). Postanowiliśmy walczyć, operacja w narkozie wziewnej na UWM w Olsztynie, usunięty guz ale bez listwy mlecznej i sterylizacji. Teraz widzę, że lekarz postąpił źle, należało wykonać jednostronną całkowitą mastektomię i sterylizację, wg opinii kardiolog serce było super, więc wytrzymała by bez trudu zabieg . Belcia szybko doszła do siebie po operacji. Po kilku miesiącach następny guz. Następna operacja już z wycięciem jednostronnym listwy i ze sterylizacją. Też w miarę szybko doszła do siebie, ale były kłopoty z gojeniem się rany. Po kilku miesiącach następny guz. Prześwietlenie wykazało jakieś zmiany w okolicach serca, zdjęcie było poruszone więc nie było to pewne na 100 %, że są to zmiany ( z tego samego zdjęcia później inny lekarz stwierdził guz na płucach). Ta operacja nie była już potrzebna. Długo dochodziła tym razem do siebie po zabiegu. Zaczęła mniej jeść, dużo piła. Po miesiącu zbadaliśmy krew –diagnoza mocznica, nerki w co najmniej 75 % nie działają. Po 3 dniach kroplówek nic nie pomogło. Lekarz stwierdził, że zmiany są nieodwracalne i uśpienie będzie dobrą decyzją. Belcia już prawie nie jadła ale jeszcze piła. Nie mogliśmy się pogodzić z uśpieniem, tym bardziej, że nie widzieliśmy u niej bólu. Jeszcze jeden lekarz, badania i diagnoza guz na płucach uciskający serce, przez co nerki są niedokrwione i dlatego nie pracują. Poza mocznikiem i kreatyniną wszystkie wyniki łącznie z moczem OK. Dostała leki nasercowe, tak aby jeszcze przetrwać jakiś czas, ale rokowania były beznadziejne. Na drugi dzień wymioty, biegunka brak apetytu. Następny dzień to samo tylko jeszcze gorzej i po raz pierwszy zauważyliśmy, że ma bóle. Wieczorem podjęliśmy decyzję. Ciężko byłoby nam patrzeć jak ona się męczy. Skróciliśmy jej cierpienie. Odeszła na moich rękach w domu 21 grudnia 2014 r. Cały czas mam wyrzuty sumienia, że to było jeszcze za wcześnie, była silna, może jeszcze by dała radę. Ale tłumaczę sobie, że lepiej tydzień wcześniej niż godzinę za późno. Nie wiem czy pogodzę się z jej odejściem ale wiem jedno – już nie chcę więcej pieska, nie mógłbym znieść następnej takiej historii.
Gość

27 grudnia 2014, 20:16

Jacku, dobrze zrobiłeś.Nie męczy się już i jest szczęśliwa. Hm... po tym jak mój ukochany dobek przegrał z chorobą też mówiłam że koniec, że nie wezmę, że nie chcę tak tęsknić..co z tego wyszło-ano 4 letni kochany Atosik.Tym razem jest to mój ostatni w życiu pies, bo łączy nas tak silna więź , że nie wyobrażam sobie życia bez niego.Chyba za bardzo go kocham, chciałabym mniej, ale nie potrafię.

Trzymaj się dzielnie, nie wyrzucaj sobie niczego, to był właściwy czas. Na każdego przyjdzie tyle że od decyzji pana zależy czy pies będzie cierpiał, czy pan porzuci ego i pozwoli mu odejść w najlepszym momencie.Pozdrawiam
Retriver
Posty:1130
Rejestracja:26 czerwca 2014, 08:43

28 grudnia 2014, 07:29

Jacek55,
mój pierwszy golden, ciemno rudy dość mało popularny kolor sierści u tej rasy. Piękny dobrze zbudowany do 3 lat bezproblemowy, potem:
- zwichnięcie łapy,
- pierwsza babeszioza,
- podejrzenie raka, guzy wielkości kurzego jajka, w okolicach żeber, biopsja, lecznie sterydami,
- druga babeszioza,
- Zewnątrzwydalnicza Niewydolność Trzustki
-trzecia babeszioza,
- choroba nerek, powikłania po babesziozie, mocznica, z pierwszego poważnego stanu nerek pies wyszedł obronną ręka, wypłukany, przeleczony, zmiana diety i dalej sobie funkcjonował nie tak jak przed zachorowaniem ale żył, chodził na krótsze spacery, miał apetyt. Około 7 miesięcy po zdiagnozowaniu, nerki odmówiły posłuszeństwa na nic zdało się leczenie pies słabł z dnia na dzień, mocz zatruwał cały organizm z pyska specyficzny zapach, odmawianie jedzenia i picia, pies nie sikał, nie chodził, pozostawieni go w taki stanie było by draństwem. Podjęłam decyzje o uśpieniu psa, w tamtym momencie wydawała mi się dobra, gorzej było po powrocie do domu, to był osobisty dramat, czułam się jak osoba która odebrała istnienie które być może miało jeszcze szansę na życie, że może zrobiłam zbyt mało. Wtedy powiedziałam sobie koniec ze zwierzakami to nie dla mnie, za bardzo się do nich przywiązuję i traktuję jak członka rodziny.
Dziś towarzyszy mojej rodzinie pies goldenek 17 -to miesięczny, od małego szczeniaka chory, dysplazja, już po pierwszym zachorowaniu na babesziozę. Cieszę się, że jest, może i Ty Jacku kiedyś dojrzejesz do myśli, że jesteś gotowy zaprosić do swojego domu psa który potrzebuje pomocy i miłości
jacek44
Posty:4
Rejestracja:27 grudnia 2014, 19:05

28 grudnia 2014, 12:14

Gość pisze:Jacku, dobrze zrobiłeś.Nie męczy się już i jest szczęśliwa. Hm... po tym jak mój ukochany dobek przegrał z chorobą też mówiłam że koniec, że nie wezmę, że nie chcę tak tęsknić..co z tego wyszło-ano 4 letni kochany Atosik.Tym razem jest to mój ostatni w życiu pies, bo łączy nas tak silna więź , że nie wyobrażam sobie życia bez niego.Chyba za bardzo go kocham, chciałabym mniej, ale nie potrafię.

Trzymaj się dzielnie, nie wyrzucaj sobie niczego, to był właściwy czas. Na każdego przyjdzie tyle że od decyzji pana zależy czy pies będzie cierpiał, czy pan porzuci ego i pozwoli mu odejść w najlepszym momencie.Pozdrawiam
Dziękuję za słowa pocieszenia. Życzę aby Twój Atosik dożył w zdrowiu długich lat.
Pozdrawiam
jacek44
Posty:4
Rejestracja:27 grudnia 2014, 19:05

28 grudnia 2014, 12:19

Retriver pisze:Jacek55,
mój pierwszy golden, ciemno rudy dość mało popularny kolor sierści u tej rasy. Piękny dobrze zbudowany do 3 lat bezproblemowy, potem:
- zwichnięcie łapy,
- pierwsza babeszioza,
- podejrzenie raka, guzy wielkości kurzego jajka, w okolicach żeber, biopsja, lecznie sterydami,
- druga babeszioza,
- Zewnątrzwydalnicza Niewydolność Trzustki
-trzecia babeszioza,
- choroba nerek, powikłania po babesziozie, mocznica, z pierwszego poważnego stanu nerek pies wyszedł obronną ręka, wypłukany, przeleczony, zmiana diety i dalej sobie funkcjonował nie tak jak przed zachorowaniem ale żył, chodził na krótsze spacery, miał apetyt. Około 7 miesięcy po zdiagnozowaniu, nerki odmówiły posłuszeństwa na nic zdało się leczenie pies słabł z dnia na dzień, mocz zatruwał cały organizm z pyska specyficzny zapach, odmawianie jedzenia i picia, pies nie sikał, nie chodził, pozostawieni go w taki stanie było by draństwem. Podjęłam decyzje o uśpieniu psa, w tamtym momencie wydawała mi się dobra, gorzej było po powrocie do domu, to był osobisty dramat, czułam się jak osoba która odebrała istnienie które być może miało jeszcze szansę na życie, że może zrobiłam zbyt mało. Wtedy powiedziałam sobie koniec ze zwierzakami to nie dla mnie, za bardzo się do nich przywiązuję i traktuję jak członka rodziny.
Dziś towarzyszy mojej rodzinie pies goldenek 17 -to miesięczny, od małego szczeniaka chory, dysplazja, już po pierwszym zachorowaniu na babesziozę. Cieszę się, że jest, może i Ty Jacku kiedyś dojrzejesz do myśli, że jesteś gotowy zaprosić do swojego domu psa który potrzebuje pomocy i miłości
Widzę, że i Ty miałaś niemałe problemy z goldenkiem i te same dylematy co ja. Życzę aby obecny goldenek przetrwał w zdrowiu długie lata i abyś nie musiała podejmować decyzji jak poprzednio.
Pozdrawiam
jkrulikowska
Posty:28
Rejestracja:26 listopada 2011, 23:34

28 grudnia 2014, 22:14

Mam pięknego i dumnego psa rasy alaskan malamute. Tak bardzo chciałabym napisać ZDROWEGO...Obecnie ma 6 lat. w pierwszym roku życia ujawniła się alergia skórna i nietolerancja pokarmowa. W wieku 2 lat zachorował na babeszjozę, mimo podwójnego zabezpieczenia (obroża i krople). Potem druga i trzecia...dopiero sprowadzony z Włoch preparat okazał się skuteczny. Po trzeciej babeszjozie dostał porażenia tylnych łap, szybka reakcja wet i pies chodzi. Ok 2 lata temu pojawiły się guzy jałowe między palcami prawej łapy. Diagnoza; silny odczyn immunologiczny, niewiadomego pochodzenia. W ruch poszły sterydy zewnętrzne. Ok roku temu pies zaczął tracić włos okrywowy na kryzie, potem na łopatkach i obecnie na udach , ogon o połowę mniej puszysty. W ruch poszły różne suplementy, ale to nie skutkowało....Diagnoza; niedoczynność tarczycy. Od trzech tygodni jest na hormonie, zachowanie psa się poprawiło, na odrost sierści trzeba poczekać tak do 6 miesięcy...W wigilie pies zaczął mieć problemy z wstawaniem, potem zaczął lekko utykać na lewą tylna łapkę, w końcu nie podnosił tylko ciągną, stopa mu sie podwijała. Mam wspaniałego weta, do którego mogę dzwonić w nocy o północy. Piesio dostaje zastrzyki, wet przyjeżdża do domu, już wstaje i chodzi normalnie...A ja sobie obiecuję: nigdy więcej psa!!! Płacze po nocach, chodzę, zaglądam, martwię się. i nie tylko ja, mąż i dzieci także. A życzenia przy wigilijnym stole? "Życzymy sobie, aby Kazanek był zdrowy"....
Gość

29 grudnia 2014, 10:01

Kochana, wiem co przezywacie bo gdy zachorowoał moj pies to nawet ...modliłam się za niego. Nie mogłam spać, jeść i nic mnie nie cieszyło.To był ukochany członek rodziny,nigdy o nim nie zapomnimy. Po co brałam następnego.... i co będzie gdy przyjdzie jego czas... :(

Trzymaj się dzielnie
jacek44
Posty:4
Rejestracja:27 grudnia 2014, 19:05

30 grudnia 2014, 20:33

jkrulikowska pisze:Mam pięknego i dumnego psa rasy alaskan malamute. Tak bardzo chciałabym napisać ZDROWEGO...Obecnie ma 6 lat. w pierwszym roku życia ujawniła się alergia skórna i nietolerancja pokarmowa. W wieku 2 lat zachorował na babeszjozę, mimo podwójnego zabezpieczenia (obroża i krople). Potem druga i trzecia...dopiero sprowadzony z Włoch preparat okazał się skuteczny. Po trzeciej babeszjozie dostał porażenia tylnych łap, szybka reakcja wet i pies chodzi. Ok 2 lata temu pojawiły się guzy jałowe między palcami prawej łapy. Diagnoza; silny odczyn immunologiczny, niewiadomego pochodzenia. W ruch poszły sterydy zewnętrzne. Ok roku temu pies zaczął tracić włos okrywowy na kryzie, potem na łopatkach i obecnie na udach , ogon o połowę mniej puszysty. W ruch poszły różne suplementy, ale to nie skutkowało....Diagnoza; niedoczynność tarczycy. Od trzech tygodni jest na hormonie, zachowanie psa się poprawiło, na odrost sierści trzeba poczekać tak do 6 miesięcy...W wigilie pies zaczął mieć problemy z wstawaniem, potem zaczął lekko utykać na lewą tylna łapkę, w końcu nie podnosił tylko ciągną, stopa mu sie podwijała. Mam wspaniałego weta, do którego mogę dzwonić w nocy o północy. Piesio dostaje zastrzyki, wet przyjeżdża do domu, już wstaje i chodzi normalnie...A ja sobie obiecuję: nigdy więcej psa!!! Płacze po nocach, chodzę, zaglądam, martwię się. i nie tylko ja, mąż i dzieci także. A życzenia przy wigilijnym stole? "Życzymy sobie, aby Kazanek był zdrowy"....
Piękny pies. Przy pomocy Waszego lekarza myślę, że wszystko będzie dobrze. Musicie jednak wiedzieć, że on jest najważniejszy, nie Wy. Gdyby (odpukać) nastąpił kryzys, musicie wszystko robić aby mu ulżyć. Jednak Wasz lekarz będzie wiedział co robić. Pozazdrościć takiego lekarza.
Pozdrawiam
jkrulikowska
Posty:28
Rejestracja:26 listopada 2011, 23:34

30 grudnia 2014, 21:00

Tak, nasz wet jest wspaniałym człowiekiem, wrażliwym i słuchającym uważnie co się do niego mówi. Jeśli sam nie może pomóc to konsultuje z innymi lekarzami. Często dzwoni pytać o zdrowie psa, jesteśmy w stałym kontakcie. Jak pies miał babeszjozę to przez trzy dni otwierał gabinet, aby podłączyć kroplówki (1-3 maj).
Tak, masz rację ON JEST NAJWAŻNIEJSZY i nigdy nie dopuszczę do tego aby cierpiał. Trzymaj za nas kciuki.
Pozdrawiam
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 40 gości