nowotwor zlosliwy tarczycy!!! co robic!!!
czesc kochani forumowicze.mam psa rasy amstaff-pies wystawowy,wiek 7,5 roku.ostatnio wykrylam u niego narosl w okolicy szyi,po wizycie u weta i zrobieniu usg okazalo sie ze jest to guz i po 2 dniach zostal usuniety.zawiezlismy wycietego guza do analizy i przyszly wyniki.opis: guz o wymiarach 5,5x4,5x3,5cm,otorebkowany,na przekroju cielisty z licznymi wylewami krwawymi.mikroskopowo:guz zbudowany z tyreocytow tworzacych lite struktury,a ogniskowo pecherzyki tarczycy.w wielu miejscach obecne cechy naciekania i przekraczania torebki. rozpoznanie:nowotwor zlosliwy tarczycy. oczywiscie moj piesio czuje sie caly czas swietnie,ma apetyt,biega ,skacze nic mu nie dolega,nawet na drugi dzien po operacji juz czul sie swietnie i chcial sie wyglupiac.kochani chodzi mi dokladnie o jakies porady weterynarzy albo kogos kto mial dotyczenia z czyms podobnym.na co mam teraz zwracac uwage.obserwuje bacznie psa,narazie nic sie nie zmienia,wszystko jest ok.od operacji minely 3 tygodnie.mam nadzieje ze bedzie wszystko ok!!! on jest dla mnie wszystkim.czekam na pomoc na forum lub meil:tysonki@interia.pl.
dobrze byłoby aby ktoś nazwał tego notwora. Ja osobiście bardzo pilnie obserwowałbym psa i wszelkie zmiany w jego zachowaniu i zmiany na ciele. Można zastosować chemioterapie adekwatną danemu nowotworowi ale to pozostawiam to twojej decyzji i twojemy lekarzowi.
Witaj
Jest mi tak bardzo smutno kiedy czytam takie wiadomości. 13 grudnia odszedł ode mnie na zawsze mój ukochany doberman Red. Miał 12 lat i był chory. Miał rozległe przerzuty nowotworowe. Zaczęło sie od guza na łapce. Lekarze amputowali środkowy palec, Red świetnie to zniósł. Szybko wrócił do formy, nawet nie kulał, chociaż lekarze mi mówili,ze to mu zostanie. Biegał, bawił się, ale wciąz chudł. Apetyt miał wielki, ale chudł. Podczas kontrolnej wizyty w lecznicy, pani doktor wyczuła guza na tarczycy. Wezwany pan doktor powiedział że to jest nowotwór. To zabrzmiało jak wyrok. Bo ja cały czas się łudziłam, że ten guz na palcu nie był złośliwy, że jego nie ma i będzie dobrze. Pan doktor zaproponował rentgen, miałam się zastanowić. Stchórzyłam, nie poszłam, wydawało mi się, że jak nie będziemy o tym mówić to ten wstrętny rak zniknie, rozpłynie się. Niestety,10 grudnia znów przypomniał o sobie, Red przestał jeść, nie chciał chodzić na spacery i wciąż chudł. A ja wciąż miałam nadzieję. Aż przyszła noc z 12 na13, nasz pies umierał. Gdy rano zawoziłam Reda do lekarza to myślałam że wrócę z nim do domu. Niestety, wykonany rentgen wykazał ze rak zaatakował płuca i kości. Już nie było ratunku. Podjęłam jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu, zgodziłam się na to... Jest mi tak bardzo smutno. W zrozumieniu sensu cierpienia i śmierci mojego pieska pomogła mi lektura księżeczki ojca Leona Knabita : Czy zwierzęta mają duszę?. Przeczytaj, pomoże Ci ona przejść przez to wszystko. Jeżeli chcesz to możesz do mnie napisać. Chę tnie Ci pomogę. Mój mail : sylwia.skarbinska@wp.pl
P.S. Pamietaj o dobrej opiece weterynaryjnej, mój pies ja miał.
Jest mi tak bardzo smutno kiedy czytam takie wiadomości. 13 grudnia odszedł ode mnie na zawsze mój ukochany doberman Red. Miał 12 lat i był chory. Miał rozległe przerzuty nowotworowe. Zaczęło sie od guza na łapce. Lekarze amputowali środkowy palec, Red świetnie to zniósł. Szybko wrócił do formy, nawet nie kulał, chociaż lekarze mi mówili,ze to mu zostanie. Biegał, bawił się, ale wciąz chudł. Apetyt miał wielki, ale chudł. Podczas kontrolnej wizyty w lecznicy, pani doktor wyczuła guza na tarczycy. Wezwany pan doktor powiedział że to jest nowotwór. To zabrzmiało jak wyrok. Bo ja cały czas się łudziłam, że ten guz na palcu nie był złośliwy, że jego nie ma i będzie dobrze. Pan doktor zaproponował rentgen, miałam się zastanowić. Stchórzyłam, nie poszłam, wydawało mi się, że jak nie będziemy o tym mówić to ten wstrętny rak zniknie, rozpłynie się. Niestety,10 grudnia znów przypomniał o sobie, Red przestał jeść, nie chciał chodzić na spacery i wciąż chudł. A ja wciąż miałam nadzieję. Aż przyszła noc z 12 na13, nasz pies umierał. Gdy rano zawoziłam Reda do lekarza to myślałam że wrócę z nim do domu. Niestety, wykonany rentgen wykazał ze rak zaatakował płuca i kości. Już nie było ratunku. Podjęłam jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu, zgodziłam się na to... Jest mi tak bardzo smutno. W zrozumieniu sensu cierpienia i śmierci mojego pieska pomogła mi lektura księżeczki ojca Leona Knabita : Czy zwierzęta mają duszę?. Przeczytaj, pomoże Ci ona przejść przez to wszystko. Jeżeli chcesz to możesz do mnie napisać. Chę tnie Ci pomogę. Mój mail : sylwia.skarbinska@wp.pl
P.S. Pamietaj o dobrej opiece weterynaryjnej, mój pies ja miał.
jażeli chodzi o chemioterapię to ja się zgodziłam, kiedy mój buldog zachorował. diagnoza była straszna - nowotwór w okolicy osierdzia, pies miał przesunięte serce w prawą stronę, a tam gdzie powinno było być serce tam się umiejscowił rak wielkości grejfruta. po chemii zmalał do wielkości orzecha włoskiego, był moment kiedy całkiem znikał, ale potem się pojawiał niestety.
chemioterapia trwała osiem miesięcy. pies czuł się i wyglądaj wspaniale,
chemioterapia bardzo mu pomogała, oprócz tego był na sterydach- apetyt miał wilczy, wyglądał i zachowywał się jak zdrowy pies.
co prawda po każdej chemii, kiedy przywoziłam go do domu bardzo wymiotował aż ledwo trzymał się na nogach, wyglądał na bardzo wycięczonego i zmęczonego, ale to tylko przez jakieś dwie- dwie i pół godziny, potem zasypiał, spał przez kilka godzin, a jak się budził to już był zupełnie jak zdrowy pies, zjadał michę, szedł, a raczej biegł na spacer i bawił się z innymi psami, aportował, biegał za piłeczką tak jak za czasów świetnego zdrowia.
ciesze się że mogłam mu przedłużyć życie o te osiem miesięcy dzięki chemioterapii, która, muszę powiedzieć tania to nie była.
niestety ten rak uodpornił się na chemię i zaczął rosnąć bardzo szybko, był nieoperowalny. pies umarł we śnie, nie obudził się po kolejnej chemii,
zachłysnął się wymiocinami we śnie.
chemioterapia trwała osiem miesięcy. pies czuł się i wyglądaj wspaniale,
chemioterapia bardzo mu pomogała, oprócz tego był na sterydach- apetyt miał wilczy, wyglądał i zachowywał się jak zdrowy pies.
co prawda po każdej chemii, kiedy przywoziłam go do domu bardzo wymiotował aż ledwo trzymał się na nogach, wyglądał na bardzo wycięczonego i zmęczonego, ale to tylko przez jakieś dwie- dwie i pół godziny, potem zasypiał, spał przez kilka godzin, a jak się budził to już był zupełnie jak zdrowy pies, zjadał michę, szedł, a raczej biegł na spacer i bawił się z innymi psami, aportował, biegał za piłeczką tak jak za czasów świetnego zdrowia.
ciesze się że mogłam mu przedłużyć życie o te osiem miesięcy dzięki chemioterapii, która, muszę powiedzieć tania to nie była.
niestety ten rak uodpornił się na chemię i zaczął rosnąć bardzo szybko, był nieoperowalny. pies umarł we śnie, nie obudził się po kolejnej chemii,
zachłysnął się wymiocinami we śnie.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 45 gości