Naczyniomiesak - podejrzenie, szybki finał, dziwne zachowanie weterynarzy

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Boru1996
Posty:1
Rejestracja:25 października 2022, 22:44

25 października 2022, 23:28

Dzień dobry,

U mojego psa wykryto około 3 tygodnie temu nowotwór na sledzionie z podejrzeniem naczyniomiesaka. Po tygodniu udało się wykonać zabieg usunięcia sledziony. Nie było ponoc widać oznak przerzutowych. Po operacji pies miał problemy ze wstawaniem, więc po odebraniu go z lecznicy, na drugi dzień jechaliśmy z nim spowrotem, ponieważ mało pił, nie jadł i z wiadomych przyczyn nie był w stanie oddac moczu i kupy. Kudłaty kumpel został tam na noc, żeby "mieli na niego oko", no i wspomagali go kroplówkami itd. Następnego dnia pod wieczor odebraliśmy go. Miał problemy ze wstawaniem, jednak wspomagaliśmy jego miednicę ręcznikiem. W lecznicy nie chcieli teraz pieniędzy - bo muszą wszystko podliczyć, no i ewentualnie pod koniec leczenia się rozliczymy. Pomyślałem, że w porządku. Wróciliśmy do domu. Moja kobieta zauważyła trzy nowe szwy, o których nam nie powiedzieli - pomyślałem, że w natłoku zdarzeń umknęło im. Leczenie miało być przeniesione do weterynarza w moim mieście, tak aby nie męczyć psa, a sprawy onkologiczne miały być załatwiane u nich. W związku z małą liczba krwinek czerwonych od początku leczenia do teraz miał załączony exacyl, dodatkowo przeciwbolowy według uznania i lek na zwiększenie przewodności nerwowej żeby postawić go szybciej na nogi. Kontakt z lecznica, w której przygotowywany był zabieg praktycznie "urwał sie". Przestali odbierać telefony - ważny był czas i zalecenia, bez których lecznica w moim mieście nie mogła pracować. Po kilku dniach z wielkim trudem udało się z nimi skontaktowac. Były pierwsze zalecenia. Dalej kontakt znów się urwał. Brak odpowiedzi, a czas lecial. Tydzień temu psiak miał robiony usg (na szybko z pewnością, że wszystko jest jednak ok) u naszej weterynarz i wyniki krwi. Wszystko wyszło dobrze. Do tego czasu brał exacyl - krwinki sie poprawiły. Przesłałem wyniki krwi do weterynarza onlologa. Problem z kontaktem trwał kilka dni. Dopiero po mailu moim i Pani weterynarz postanowili się do mnie odezwać. Po kilku dniach dopiero zlecił antybiotyk. Jakieś 4,5 dni temu remisja - mega dużo siły do zabawy, energia, wesoły ogonek. 3 dni temu spadek energii - tłumaczyliśmy sobie, że to przez antybiotyk. Zresztą 3 dni później miał mieć wizytę kontrolną, która miała zweryfikować czy może brać chemioterapię czy nie (nie wiem czy 2 tygodnie po wycięciu guza to czasem nie za długo). Dotykaliśmy jego brzuch i nie był jakoś mocno napuchniety, bez cech patologii. Wczoraj nad ranem psiak nie miał apetytu, odwracał sie od jedzenia, bez siły do wstania. Musiałem jechać do pracy, a moja kobieta miała spróbować z nim jeszcze raz jak ona będzie wstawać do swojej pracy. Po godzinie otrzymałem telefon, że pies ma biale dziasla. Tego dnia mieliśmy umowiona wizytę, ale czympredzej jak tylko otworzyli lecznice w naszym mieście, to opisałem sytuację i poprosiłem o możliwy wcześniejszy przyjazd. Wyszło, że doszło do krwotoku wewnętrznego- co robimy. Albo usupiamy, albo operacja. Pomyślałem, że może podwiązanie sledziony się rozwarstwilo. Jednak wyszło, że to ostry przerzut do wątroby z guzami o charakterze rozpadającym się, które robiły mu z wątroby sito. W trakcie tego próbowałem się dodzwonić do weterynarza wykonującego zabieg usunięcia sledziony aby zdobyć jakąś wskazówkę, która mógłbym przekazać lekarzowi operującemu mojego psa. Oczywiście jak się można spodziewać- zero. Napisałem smsa z taką właśnie treścią i nic. Po wszystkim napisałem już tylko maila, że chce się rozliczyć i, że pies zmarł w wyniku krwotoku wewnętrznego. Dalej nic, zero kontaktu. Teraz pojawiają mi się pytania. Czy guz mógł sie rozwinąć w ciągu tygodnia do takiego stopnia, że wątroba była spuchnięta i aż pełna od nich? Czy to wygląda jak zaniedbanie pomijając fakt braku kontaktu i zaleceń, o które musiałem się sam prosić? Ogólnie dla mnie to wygląda tak, że usunęli sledzione, a w tym dniu, w którym pies leżał u nich w jakiś sposób musieli dojrzeć wątrobę, która musiała mieć już oznaki patologii - stąd 3 nowe szwy. Brak kontaktu sugerowałby nieprzyznanie sie do błędu i chęć uniknięcia odpowiedzialności. Pomijając już fakt, że nie ubiegają się o pieniądze, które powinni pobrac po nocnej hospitalizacji. Jeśli jestem w błędzie, to proszę o rozwianie wątpliwości. Co powinienem w tej sytuacji zrobić? To może spotkać innych właścicieli. Ja tylko walczyłem o jak najdłuższe życie swojego czworonoga, a mam wrażenie, że zostało wdrożone jakieś wielkie zaniedbanie i mam jakąś taką chęć dopiecia tego na ostatni guzik i ewentualnej sprawiedlowisci. No i jeszcze jedna ważna sprawa. Zero informacji o badaniu histopatologicznym, a do wczoraj minęły już około 2 tygodnie po zabiegu. Proszę bardzo o rady i opinie..

Pozdrawiam wszystkich- dbajcie o swoje zwierzęta
Vet4u
Posty:764
Rejestracja:08 lipca 2022, 18:43

28 października 2022, 15:06

Dzień dobry,

Bardzo mi przykro z powodu odejścia Pańskiego psiaka. W sytuacji, kiedy w lecznicy nie odbierają telefonu radziłabym iść tam osobiście i spróbować wyjaśnić całą sytuację. Jeśli to nie poskutkuje to może Pan się skontaktować z izbą lekarsko-weterynaryjną. Posiada ona organy, które zajmują się sprawami związanymi z niedopełnieniem obowiązków zawodowych. Oczywiście takie kroki są już poważne, więc proszę najpierw spróbować porozmawiać z lekarzami, którzy się zajmowali Pana psem. Trzymam kciuki, żeby sprawa została wyjaśniona.

Pozdrawiam,
Julia
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 53 gości