Strona 1 z 1
nosówka płucna u adoptowanego szczeniaczka
: 19 marca 2012, 12:32
autor: Elinka_9
Witam. W piątek 16.03.2012r. adoptowaliśmy szczeniaczka ze schroniska poprzez wolontariat. Piesek miał katar (jak twierdziła Pani weterynarz ze schroniska). Gdy dojechaliśmy do domu maluch zaczął dusząco kaszleć. W niedzielę pojechaliśmy do weterynarza bo kaszel nasilił się i zaczęły mu ropieć oczy, nie chciał jeść ani bawić się. Był bardzo ospały. Weterynarz stwierdził nosówkę płucną powiedział że leczenie albo mu pomoże albo i nie i bedzie go trzeba uśpić. Podjeliśmy bardzo kosztowne leczenie. Dziś mąż zadzwonił do owego schroniska aby dopytać się o przebieg badań i szczepień naszego maluszka. Dowiedział się że piesek miał tylko katar i że Pani weterynarz schroniskowa jest w stanie dojechać do naszgo lekarza i razem z nim przebadać malca. Co ja mam o tym sądzić on ma 2.5 miesiąca, jest maleńki. Wyczytałam na internecie że można tę chorobę wyleczyć ale może mieć nawroty w różnej postaci np.: padaczka, paraliż itp. Oraz że nosówka rozwija się kilka dni aż do stadium śmiertelnego. Wydaje nam się że będąc w schronisku już był chory tylko lekarka nie poznała choroby.Chcieliśmy pieska ale nie za cenę takich nerwów. Boję się że go stracimy szczególnie że nasza córcia już się do niego przywiązała.
Co o tym myślicie? Jaką ma szansę na wyzdrowienie i normalne życie?
Re: nosówka płucna u adoptowanego szczeniaczka
: 19 marca 2012, 13:27
autor: ania05
Miałam pieska z nosówką ,przybłędę ,po 2 tyg.pobytu u nas rozwinęła się nosówka ,pies był w bardzo cięzkim stanie ale wykaraskał się z tego dzięki leczeniu ,a było naprawde żle ,nie wstawał już wcale ,nic nie jadł a to co zjadł zwymiotował ,ale rozkręcił się i wyszedł .Zostały mu po niej ataki padaczki ale raz na pół roku krótki atak .Wdzięczność z uratowania go okazywał na każdym kroku ,był wspaniały ,niezapomniany .Był u nas potem 6 lat aż zachorował na marskośc wątroby i niestety pożegnaliśmy go .Ale to nie było powiązane z nosówą .Myślę że w porę wprowadzone leczenie ma szansę powodzenia ,zalezy od organizmu ...myśle tez że trzbeba dac mu szansę...nie przekreslajcie go proszę ...wet powinien widziec czy szansa jest i w odpowiednim momencie zadecydowac]ć o najgorszym .Tak ja pisze mój piesio był w stanie krytycznym a jednak udało sie go uratować chociaż lekarz juz kręcił głową i milczał jak grób ......powiem ci że miałam już kilka psów ale ten zabiedzony ,chory wzięty z ulicy był moim najukochańszym ...........
Re: nosówka płucna u adoptowanego szczeniaczka
: 19 marca 2012, 14:16
autor: Elinka_9
My go nie skreślamy. Zależy nam na nim
Całe życie ja i mąż wychowywaliśmy się z psami:) mamy do nich odpowiednie uczucia. Adoptowaliśmy go żeby z nami żył długo i szczęśliwie.
Wczoraj dostał dawkę zastrzyków dzisiaj "kaszle" delikatniej jest żwawszy nie ma gorączki i zaczął jeść ale mimo wszytsko jest ospały- chcemy go z tego wyciągnąć . Fundacja dzięki której go mamy zaproponowała pokrycie kosztów leczenia ale lekarz nie godzi się na to. Korzystamy z usług prywatnej kliniki weterynaryjnej, gdzie lekarze podchodzą do pupili z sercem i delikatnością. Mam nadzieję że po rozmowie z prezes kliniki wet się zgodzi na tą pomoc. Zresztą to nie jest takie ważne. Najważniejsze żeby maluch mógł żyć normalnie przy naszym boku i żeby był z nami zawsze szczęśliwy.
Jesteśmy dobrej myśli ale mimo wszystko się zamartwiamy o jego życie i zdrowie
Biedna psinka :'(
Re: nosówka płucna u adoptowanego szczeniaczka
: 19 marca 2012, 14:47
autor: ania05
No to super że jest lepiej ale uważajcie bo nosówka to takie dziadostwo że jest poprawa a potem łubudu jeszcze raz nastepna postac .....u mnie tak było ,poprawa a potem trzask i pies leżał jak śledz .Myślę że będzie dobrze...mam nadzieję .
Re: nosówka płucna u adoptowanego szczeniaczka
: 20 marca 2012, 23:28
autor: Jarek
nie ma standardów w przebiegu takiej choroby. Niemniej nie da się na początku leczenia przewidzieć co przyniesie leczenie. Nie da się przewidzieć jakie pozostalości zostawi choroba po ewentualnym wyleczniu. Trzymam za Was kciuki.