dwutygodniowy SZCZENIAK z poważną RANĄ

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

kiciamicia17

11 maja 2014, 16:01

Witam serdecznie :) byłam na wyjeździe. Gdy przyjechałam poszłam sprawdzić co u małego, i tu niespodzianka z jednej z tylnych łapek w al'a pachwinie ( między brzuszkiem, a łapką) rozcięcie... dość głębokie i spore... jakby ktoś odgryzł kawałek skóry... i co teraz? moim zdaniem przydały by się szwy... ale to kurde dwutygodniowy szczeniak. Może "mamusia" przez przypadek coś mu zrobiła, nie wiadomo... ale mu tam liże. Na ogół sprawy pogarsza stan tej ranki. Ja próbuje zrobić opatrunek, ale żeby wszystko się trzymało muszę przewiązać obok odbytu, a mały jakoś musi się załatwiać, zresztą sunia szybko mu to zdejmie. I co tu zrobić? ;/
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

11 maja 2014, 17:00

Iść do weta i to szybko!!!!
kiciamicia17

11 maja 2014, 18:23

I co on może zrobić? dać jakiś lek?
Apocatequil

11 maja 2014, 19:14

Może po prostu pójdź do lekarza, skoro 2 tygodniowy szczeniak będący pod Twoją opieką ma poważną RANĘ!!!
Jak dziecko się poważnie skaleczy to chyba nie latasz po forach i nie pytasz co może zrobić lekarz tylko po prostu to niego idziesz prawda?!
Swoją drogą to są właśnie domowe rozmnażalnie. Zostawiać sukę samą z 2tygodniowym szczeniakiem i jechać sobie na WYJAZD. Brawo.

Przepraszam, poniosło mnie, ale mam uczulenie na ten typ beztroskich ludzi, którzy najpierw rozmnożą a później dopiero zastanawiają się co i jak. Mało tego szczeniak z raną w pachwinie (jednym z najbardziej newralgicznych miejsc!!!) a właścicielka biega po forach i pyta co może zrobić lekarz, zamiast po prostu do niego pójść. No po prostu pełen chillout!
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

11 maja 2014, 19:25

Kochana spokojnie!
Do rana sprawa się załatwi sama... suka podejrzewam - zaniedbana - zaczęła zjadać swoje dziecko...
kiciamicia17

11 maja 2014, 22:18

Była pod opieką rodziców ( w żadnym wypadku nie zostawiłabym jej samej!) . Jest zadbana w każdym calu. Wybacz, ale dzisiaj jest niedziela ( w małych miasteczkach wszystko jest pozamykane, a ja w takim mieszkam), wczoraj wróciłam późnym wieczorem, więc wizyta dopiero w poniedziałek. Pisze, bo chce do poniedziałku wiedzieć jak zająć się szczeniakiem, by przetrwał do wizyty i wiedzieć co mnie czeka, więc sory. Rozmnażam? nie. jeden jedyny raz. Sunia miała bardzo trudny poród, zresztą miała cesarkę. Nie jestem beztroska, wypraszam sobie wszystkie wypisane tu słowa.
Apocatequil

11 maja 2014, 22:29

Jeden jedyny raz?
Pewnie 'dla zdrowia suczki' prawda?

Kolejna osoba która nieświadomie zapełnia i tak przepełnione już schroniska beztrosko twierdząc, że przecież nie rozmnaża...

Szczeniak może nie przeżyć do poniedziałku.
Jeśli matka zaczyna go konsumować (a to się zdarza u psów) to bardzo możliwe, że coś jest z nim nie tak/jest chory.
Suki często reagują w ten sposób na chore szczeniaki w miocie.
Jak widać nie jest to takie słodkie i wspaniale jak się wydawało prawda?

PS: przez ponad 18 lat też mieszkałam w małym miasteczku w którym nie było ani jednego weta, najbliższy był za 60 km.
Ale w nagłych sytuacjach wsiadałam w samochód i jechałam do miasta, bo zycie czegoś za co odpowiadam jest dla mnie najważniejsze i jestem w stanie ruszyć tyłek z fotela i pojechać.
kiciamicia17

11 maja 2014, 22:48

Owszem jeden jedyny raz, dla zdrowia suczki? nie, nie ma żadnych problemów, bardziej dla nas, ponieważ strasznie się o nią martwiliśmy... Mam tylko jednego szczeniaka i i on zostaję w domu. A gdyby było ich więcej, rozmawiałam już z osobami, które chętnie by przygarnęły, ale nie ma takiej potrzeby. Suka zaszła w ciąże przez przypadek, ponieważ uciekła do sąsiada, i po jakiś 2,3 tygodniach zaczęła zachowywać się jak nie ona, więc zabrałam ją do weterynarza i tu niespodzianka. Nie miałam żadnych planów rozmnażania. Słodko i pięknie? nic z tych rzeczy, od samego początku trudno i cięzko, i dobrze o tym wiedziałam. Muszę czekać do jutra, szybciej nie da rady. Warto dodać, że nie jestem osobą pełnoletnią, nie mogę wziąć i jechać, jestem uzależniona od rodziców, a oni się na to nie piszą.
Apocatequil

11 maja 2014, 23:03

Chwila?
Twoi rodzice nie piszą się na to, żeby ratować życie powołanego PRZEZ WAS na świat zwierzaka?
To są dorośli odpowiedzialni ludzie którzy mają dawać Ci przykład tak?
Tak bardzo się o nią martwicie, że problemem jest dla Was wsiąć w samochód i zawieźć zwierzę do lekarza tak?
Nie rozumiesz, że 2 tygodniowy szczeniak z dużą raną w tak newralgicznym miejscu jak pachwina to naprawdę spory problem i, że jego życie jest zagrożone? Nie obchodzi Cię to? To trzeba było zrobić sterylkę aborcyjną, nie miałabyś problemu, zwierzę nie musiałoby cierpieć przez nieudzialanie mu należytej pomocy...
Matka może do rana ZJEŚĆ własnego szczeniaka. Najlepiej by było ją od niego oddzielić i dokarmiać sztucznym mlekiem, ale po co wstawać co 2h w nocy... Przecież 'Wy się na to nie piszecie'.
Przykre jest to co piszesz. Powołaliście to zwierzę na świat i jesteście za nie odpowiedzialni, a problemem jest dla Was zawiezienie go do weterynarza!
Gość

11 maja 2014, 23:58

No tak nie dość,że dostało sie dziewczynie za psa,którego nie ma jak zawieźć do weterynarza to jeszcze za rodziców na których niekoniecznie ma wpływ . A nie pomyślałaś,że nie wszyscy są zmotoryzowani (ja na przykład nie jestem) i nie każdego stać na dowiezienie psa ileśtam kilometrów taksówką? Zaraz pewnie odezwą sie głosy, że skoro zdecydowało sie na psa to trzeba liczyć się z wydatkami itp. Trzeba sie liczyć, ale bez przesady, żeby każdy myslał tylko i wyłacznie o wydatkach to psy zginęłyby śmiercią naturalną, a osoba średnio zamożna nie byłaby godna posiadania czworonoga. Dziecka pewnie tez nie bo to jeszcze wiekszy wydatek. Kiedy czytam tutaj wpisy osób, które z góry zakładają złą wolę człowieka i wylewają pomyje na innych to zastanawiam się nad tym, czy ci ludzie mają jakies swoje zycie, czy tylko żyją życiem swoich psów i stracili obiektywne widzenie rzeczywistości ?
Aha żeby nie było - mam psa, na weterynarza w ubiegłym tygodniu wydałam więcej niż kosztowałby nowy wystawowy, a za te kilka miesiecy jego zycia u mnie nawet nie staram sie policzyć - niejeden znajomy stuka sie w głowę. I wielokrotnie zastanawiam się jak radzą sobie osoby, które nie mają takich możliwości. I nigdy nie "zjechałabym" kogoś publicznie nie znając sytuacji i nie pisałabym, bo ja to zrobiłam to.... Ja zrobiłam bo mogłam, ale jakbym nie mogła to bym nie zrobiła i wielu ludzi też nie - bo nie mogą! I koniec kropka
A jezeli tak ci zależy to zamiast opier...dziewczynę to zapytaj gdzie mieszka, może pomożesz jej w transporcie;-)
Apocatequil

12 maja 2014, 00:21

Widzę, że wystarczyło zmienić nick na "Gość" i od razu jest się cwańszym :)
Oprócz psów mam dość ciekawe życie, nie musisz więc wypisywać takich rzeczy.
Studiuję weterynarię. Więc chyba nic dziwnego, że jestem wyczulona na nieudzielanie pomocy w takich przypadkach. Zwyczajnie wiem jakie mogą być skutki. I razi mnie, że człowiek zamiast iść do veta z tak poważną raną u szczeniaka (!) oczekuje cudów od ludzi na internetowym forum.
Tak, jestem zdania, że trzeba być odpowiedzialnym za to co się posiada. Jak widać dziewczyna nie posiada byle jakiego kundelka ze schroniska tylko 'jamnika', jeśli więc było ją stać na kupno 'rasowego' psa i cesarkę to zapewne stać ją także na pojechanie do weterynarza (lub zamówienie wizyty domowej - takie opcje też są, weterynarze dojeżdżają nawet po kilkadziesiąt kilometrów). Nie miałaby problemu gdyby nie puszczała suki w cieczce samopas. A już w ogóle miałaby problem zerowy gdyby suczkę po prostu wysterylizowała.
Trzeba przede wszystkim myśleć.
Jeśli ktoś przychodzi i beztrosko mówi w sytuacji zagrożenia życia tego szczeniaka (bo matka niestety może swoje dziecko pożreć, jest na dobrej drodze), że rodzice nie pójdą na to, by psiaka podwieźć do weta no to wybacz, jak mam reagować? Kazać odmawiać nad psem modlitwy? Bardzo mozliwe, że nie dożyje jutra, jeśli rana jest naprawdę poważna - jestem szczera. Osoba której zależałoby na życiu tego psiaka zrobiłaby wszystko w takiej sytuacji by mu pomoc, nieważne czy jest biedna, bogata czy, że nie ma samochodu. Jeśli w miasteczku są weci ale nie pracują w niedzielę, można dorwać numer i zadzwonić - to nagła sytuacja więc wet nie powinien odmówić. Jest multum możliwości.
Jak miałam psa ze skrętem którego nie moglam ruszyć z miejsca, było święto - wolne od pracy to miałam siedzieć i czekać aż pies mi zejdzie na oczach? Bo jest wolne? Wydzwaniałam po wszystkich wetach z okolicy pytając czy są w stanie przyjechać. Przyjechali, pies przeżył ten skręt.
Wystarczy czasem po prostu POMYŚLEĆ.
I to powinien robić każdy właściciel psa, nieważne czy biedny, bogaty, zmotoryzowany czy nie. To jest normalne zachowanie każdego kto jest odpowiedzialny za swoje zwierzę, nie dewiacja ani życie 'swoim psem'.
Gość

12 maja 2014, 00:55

Aha -studentka weterynarii - to duzo wyjaśnia, to jak ze studentami pierwszych lat psychologii, którzy chcą na siłę terapeutyzować...:-) Ale to z wiekiem i ze zdobytym doświadczeniem przechodzi, zapewniam:-) Ale detektyw z Ciebie żaden, nie jestem nastolatką z "twardymi" rodzicami, bliżej mi raczej do rodziców owej nastolatki, a i spokojnie mogłabym być rodzicielką studentki nawet ostatniego roku i później. I mam pytanie: skoro zrobiłabyś wszystko to powiedz: co byś zrobiła - masz naście lat, nie masz pieniędzy,srodka lokomocji, czynnego gabinetu weterynaryjnego w najbliższej okolicy, nikogo kto Cię zawiezie, wsparcia rodziców? Dziewczyna szuka więc pomocy tam gdzie może, a od razu dostaje z grubej rury. Ty -jako studentka weterynarii- podpowiedz jej co ma zrobić ze szczeniakiem, jak zaopatrzyć ranę, jak odizolować sukę itp. Ty to ponoć wiesz -ona nie. Czy tak to trudno pojąć? Czy łatwiej sie "wyzwierzyć" na kogoś? Będziesz kiedyś weterynarzem i też tak bedziesz traktować właścicieli pacjentów??? Nikt nie przyjdzie do sfrustrowanego, poddającego się emocjom weterynarza, który zamiast zająć sie pacjentem z góry negatywnie ocenia właścicieli. Ja w każdym razie bym nie przyszła, dobrze, że mam szczęście do bardzo pomocnych i sympatycznych weterynarzy.
Snedronningen
Posty:1279
Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
Lokalizacja:Stavanger

12 maja 2014, 07:51

Gość, ja bym poszła do weta, który mnie ochrzani jak zawalę coś co ma wpływ na życie mojego psa. I prędzej taki do mnie przemówi niż taki co to będzie udawał, że to nic poważnego. "Pies ma urwaną łapę? A to nic, mogła Pani przyjść wcześniej, ale to nic nie szkodzi, najwyżej amputujemy, ale się Pani nie przejmuje".
I ja rozumiem, że studenta weterynarii ponosi jak czyta o 2 tygodniowym szczeniaku z dużą raną w takim miejscu. Mnie też nie raz ponosi jak widzę, co ludzie wyprawiają z psami, które czegoś się boją a na siłę są do tego ciągnięte. Tak, zapewne masz rację, że znieczulica na los braci mniejszych przychodzi z czasem.
Gość

12 maja 2014, 08:37

Nie chodzi o znieczulicę,tylko o to że z wiekiem mija/a przynajmniej powinna -bo niektórym zostaje do końca życia, chęć pokazania własnej nieomylności i wyższości. Wystarczyłoby aby studentka weterynarii, o ile jest studentką- wyjasniła merytorycznie nastoletniej autorce wątku co powinna zrobić: czyli iść do weterynarza bo może wydarzyć się to i to... lub jesli nie może to zrobić to i to... A nie oceniać postępowanie dziewczyny i jej rodziców i z góry zakładać, że np nie będzie "zarywać" nocy przez psa bo to juz za daleko posunięta . A co do weterynarza -ja nie nie jestem masochistką i nie poszlabym do takiego, który zamiast merytorycznej porady odsądzałby od czci i wiary mnie, męża, dziecko i może jeszcze ŚP rodzica w sytuacji ,na którą mój wpływ byłby nikły. I jeszcze jedno, skoro teoretyzujesz o urwanej łapie- ja tez poteoretyzuję. Ja, która biegam z kazdym g.... do weterynarza, bo mogę sobie na to pozwolić -zostawiłabym psa z urwana łapą, gdybym musiała np ratować swoje dziecko, Ty pobiegłbyś/pobiegłabys w pierwszej kolejności do weterynarza? Ja nie i dla mnie nie ma w tym żadnej znieczulicy i pogardy dla losu braci mniejszych.
A nie znając sytuacji bardzo łatwo oceniać, a dziewczyna gdyby nie została potraktowana z góry i wiedziala co moze w tej konkretnej sprawie przy uwzglednieniu jej sytuacji mogłaby jeszcze coś zrobić. Ja niestety nie jestem ani studentka, ani lekarzem weterynarii, ani szczegolnym specjalistą w dziedzinie psów więc moja pomoc byłaby raczej marna.
Snedronningen
Posty:1279
Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
Lokalizacja:Stavanger

12 maja 2014, 09:01

Ale tam nie ma żadnego dziecka, które trzeba ratować.
Jest 2 tygodniowy szczeniak z raną w pachwinie.
Są nieodpowiedzialni ludzie, którzy nie upilnowali suki w cieczce, a potem zamiast zrobić sterylkę aborcyjną pozwolili suce urodzić.
Pozostając pod opieką rodziców (dorosłych ludzi) szczenie "nagle, ni z tego ni z owego" ma ranę w pachwinie.
Poważną ranę.
A dorośli ludzie, właściciele psa, nic z tym nie zrobili.
No fakt, w tej sytuacji powinniśmy ich pogłaskać po głowie. Serio, nie widzisz co wkurzyło w tej sytuacji Apocatequil? Serio uważasz, że to pokazywanie swojej nieomylności i wyższości?

Swoją drogą zabawne, że niektórzy wiecznie odwołują się do swoich dzieci i ich ratowania. W tej sytuacji Twoje teoretyzowanie jest zupełnie bez sensu. Jeżeli chciałaś pograć komuś na emocjach, to trafiłaś na złą osobę.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 76 gości