nieustępujący ból (chyba) kręgosłupa u psa
: 16 października 2016, 22:30
Witajcie!
Będzie długo.
Moja 8-letnia sunia (23 kg, kundelek) od ponad półtora miesiąca piszczy z bólu. Próbujemy się leczyć i diagnozować, ale efekty są marne, a dziecko mi cierpi Im dłużej to trwa, tym częstsze i mocniejsze są te ataki, problem wyraźnie narasta. ZAWSZE zdarzają się w domu, zaczynają się od leżącego psa. Nigdy nie zapiszczała na spacerze lub krótko po nim.
ETAP 1
Zaczęło się od popiskiwania podczas snu/leżenia. Piesa odpoczywa, nagle zapiszczy i wstaje, zmienia pozycję.
Wet 1 zrobił badanie krwi i USG, nic nie wyszło. Wet 2 wymacał układ kostny, uznał, że to lewe biodro, zalecił Cilmagex i RTG stawów.
ETAP 2
Cilmagex się kończy, piszczenie wraca po 3 dobach od ostatniej tabletki.
RTG stawów biodrowych i kręgosłupa lędźwiowo-krzyżowego nie pokazało żadnych zmian wg 3 weterynarzy. Wet 3 (ortopeda) znów zbadał wszystkie stawy, zalecił no-spę (może jednak skurcze jelit?), chondroprotetyki i pokazać się za dwa tygodnie. Ból pojawia się przy kładzeniu/wstawaniu, zmianach pozycji po dłuższym/krótszym bezruchu, na spacerach cały czas spokój, pies zachowuje się normalnie, wesoły, łakomy, aktywny. Wróciłam tam po 2 dniach od wizyty, po nieprzespanej nocy, podczas której pies piszczał co godzinę praktycznie. Dostałam Carprodyl 50 mg 2 razy dziennie przez 2 tygodnie.
ETAP 3
Tabletki kończą się w poniedziałek, w środę wracam do domu, piesa poderwała się na przywitania i potwornie zapiszczała, stanęła sztywna, minimalne dotknięcie pysia - pisk, dotknięcie brzucha - pisk. Sztywność ustępuje po ok półtorej minuty, pies trochę wystraszony, ale z grubsza ok. Lecimy na cito do weta po coś przeciwbólowego, bo przecież tak się nie da Pies 5 minut po tym ataku radośnie wychodzi na spacer i nie wykazuje żadnych niepokojących zachowań, wracamy po godzinie uzbrojeni w Cilmagex, z prośbą o nagranie zachowania. Pies po spacerze kładzie się i śpi, po godzinie chce wstać - piszczy i sztywnieje, nagrywamy, po czym ratujemy się tabsem. Jestem już umówiona do podobno świetnego radiologa i specjalisty od zwyrodnień (Wet 4)
ETAP 4
Wet 4 wymacał, wybadał, wyzastanawiał się, przejął się i wykombinował - na razie odstawić tabletki, bo tylko maskują objawy, a nie leczą, sprawdzać w czasie ataków szyję, a tymczasem laserujemy L7-S1 na wszelki wypadek. Tego samego wieczoru piesa zapiszczała znowu, cała sztywna i wystraszona, sprawdzam szyję - w górę ok, na boki ok, w dół - nie pozwala, pisk. Eureka.
Następnego dnia lecimy do Weta 4 - od razu na RTG kręgosłupa szyjnego. Diagnoza - zwyrodnienie C1-C2, miski lecą na podwyższenie, szelki zamiast obroży, zakaz tropienia, gwałtownych ruchów i laserujemy szyję, na początku jeszcze dajemy p-bóle, potem przestajemy i sam laser/pole magnetyczne. No to odstawiliśmy tabsy Dziewczyna dalej popiskuje, mam wrażenie, że boli ją non stop, jak znajdzie wygodną pozycję do leżenia, to potrafi kilka godzin ani drgnąć, a później piszczy przy próbie wstania. Na spacerach dalej zachowuje się swobodnie.
Już nie mam siły i brakuje mi pomysłu co robić Niby lasery powinny zacząć pomagać po kolejnych sesjach, jesteśmy póki co po 2 i jest strasznie. Staram się masować jej szyję zanim ją zawołam na spacer, mam wrażenie, że trochę lepiej wtedy się podnosi, ale to pomaga na 15 minut bezruchu. Dziecko praktycznie tylko leży, piszczy, znowu się kładzie, nie reaguje na hałas za drzwiami, nie biegnie za nami do kuchni, jest osowiała i przestraszona, a ja nie umiem jej pomóc
Czy mogę zrobić coś więcej? Czy taka diagnoza jest prawdopodobna przy naszych objawach? Czy robić tomografię (mogę na miejscu) / jechać na rezonans / jakieś inne badanie / inną rehabilitację ??? Płakać mi się chce jak patrzę na tego mojego aniołka...
Będzie długo.
Moja 8-letnia sunia (23 kg, kundelek) od ponad półtora miesiąca piszczy z bólu. Próbujemy się leczyć i diagnozować, ale efekty są marne, a dziecko mi cierpi Im dłużej to trwa, tym częstsze i mocniejsze są te ataki, problem wyraźnie narasta. ZAWSZE zdarzają się w domu, zaczynają się od leżącego psa. Nigdy nie zapiszczała na spacerze lub krótko po nim.
ETAP 1
Zaczęło się od popiskiwania podczas snu/leżenia. Piesa odpoczywa, nagle zapiszczy i wstaje, zmienia pozycję.
Wet 1 zrobił badanie krwi i USG, nic nie wyszło. Wet 2 wymacał układ kostny, uznał, że to lewe biodro, zalecił Cilmagex i RTG stawów.
ETAP 2
Cilmagex się kończy, piszczenie wraca po 3 dobach od ostatniej tabletki.
RTG stawów biodrowych i kręgosłupa lędźwiowo-krzyżowego nie pokazało żadnych zmian wg 3 weterynarzy. Wet 3 (ortopeda) znów zbadał wszystkie stawy, zalecił no-spę (może jednak skurcze jelit?), chondroprotetyki i pokazać się za dwa tygodnie. Ból pojawia się przy kładzeniu/wstawaniu, zmianach pozycji po dłuższym/krótszym bezruchu, na spacerach cały czas spokój, pies zachowuje się normalnie, wesoły, łakomy, aktywny. Wróciłam tam po 2 dniach od wizyty, po nieprzespanej nocy, podczas której pies piszczał co godzinę praktycznie. Dostałam Carprodyl 50 mg 2 razy dziennie przez 2 tygodnie.
ETAP 3
Tabletki kończą się w poniedziałek, w środę wracam do domu, piesa poderwała się na przywitania i potwornie zapiszczała, stanęła sztywna, minimalne dotknięcie pysia - pisk, dotknięcie brzucha - pisk. Sztywność ustępuje po ok półtorej minuty, pies trochę wystraszony, ale z grubsza ok. Lecimy na cito do weta po coś przeciwbólowego, bo przecież tak się nie da Pies 5 minut po tym ataku radośnie wychodzi na spacer i nie wykazuje żadnych niepokojących zachowań, wracamy po godzinie uzbrojeni w Cilmagex, z prośbą o nagranie zachowania. Pies po spacerze kładzie się i śpi, po godzinie chce wstać - piszczy i sztywnieje, nagrywamy, po czym ratujemy się tabsem. Jestem już umówiona do podobno świetnego radiologa i specjalisty od zwyrodnień (Wet 4)
ETAP 4
Wet 4 wymacał, wybadał, wyzastanawiał się, przejął się i wykombinował - na razie odstawić tabletki, bo tylko maskują objawy, a nie leczą, sprawdzać w czasie ataków szyję, a tymczasem laserujemy L7-S1 na wszelki wypadek. Tego samego wieczoru piesa zapiszczała znowu, cała sztywna i wystraszona, sprawdzam szyję - w górę ok, na boki ok, w dół - nie pozwala, pisk. Eureka.
Następnego dnia lecimy do Weta 4 - od razu na RTG kręgosłupa szyjnego. Diagnoza - zwyrodnienie C1-C2, miski lecą na podwyższenie, szelki zamiast obroży, zakaz tropienia, gwałtownych ruchów i laserujemy szyję, na początku jeszcze dajemy p-bóle, potem przestajemy i sam laser/pole magnetyczne. No to odstawiliśmy tabsy Dziewczyna dalej popiskuje, mam wrażenie, że boli ją non stop, jak znajdzie wygodną pozycję do leżenia, to potrafi kilka godzin ani drgnąć, a później piszczy przy próbie wstania. Na spacerach dalej zachowuje się swobodnie.
Już nie mam siły i brakuje mi pomysłu co robić Niby lasery powinny zacząć pomagać po kolejnych sesjach, jesteśmy póki co po 2 i jest strasznie. Staram się masować jej szyję zanim ją zawołam na spacer, mam wrażenie, że trochę lepiej wtedy się podnosi, ale to pomaga na 15 minut bezruchu. Dziecko praktycznie tylko leży, piszczy, znowu się kładzie, nie reaguje na hałas za drzwiami, nie biegnie za nami do kuchni, jest osowiała i przestraszona, a ja nie umiem jej pomóc
Czy mogę zrobić coś więcej? Czy taka diagnoza jest prawdopodobna przy naszych objawach? Czy robić tomografię (mogę na miejscu) / jechać na rezonans / jakieś inne badanie / inną rehabilitację ??? Płakać mi się chce jak patrzę na tego mojego aniołka...