chwilowe paraliże psa
: 27 lutego 2017, 00:27
Witam,
od 7 lat mieszkam z przecudownym labradorem. Niestety od ok. 3 lat mam problem. Najpierw mój labek wydrapał sobie z łuku brwiowego kleszcza, a po ok. miesiącu nastąpiły problemy. Mianowicie Nero miał atak. Wyglądał on następująco: nagle przybiegł do miejsca, gdzie się znajdowałam i nagle zesztywniał cały (wyglądał jak "najeżony kot") po czym runął na ziemię i przez ok. minutę wyglądał jak sparaliżowany. Po wizycie u naszej weterynarz usłyszeliśmy iż atak mógł nastąpić przez przegrzanie, dostał zastrzyk przeciwgorączkowy i wzmacniający. Dodam, iż pies po takim "ataku" zachowuje się jakby nigdy nic i na komendę "spacer" merda ogonem i jest gotowy do wyjścia. Sytuacja taka powtarzała się raz do roku, w okresie letnim, jednak od grudnia ataki mają miejsce co miesiąc mniej więcej w tych samych dniach (ok. 20-22 dnia miesiąca). Są one nieco łagodniejsze: pies szuka towarzystwa, następuje zesztywnienie mięśni, pies wygląda na świadomego, a w momencie "puszczania przykurczu" psina zaczyna drżeć. Na komendę "spacer" reaguje tak samo - jest osłabiony, jednak zmierza ku wyjściu i merda ogonem. Później staje się bardziej towarzyski i "nalega" na głaskanie nastawiając się jak mu pasuje. Dodam, iż pies przed i po ataku miewa lekkie ślinienie - kapie mu z pyska jakby przed chwilą się napił wody.
Wykonana została pełna morfologia, z której wynika (według pani weterynarz), że występuje nieznaczne zagęszczenie krwinek czerwonych, które nie powinno wpływać na ataki. Reszta w normie.
Czy ktoś doświadczył takich ataków ze swoim pupilem? Wszyscy rozkładają ręce i odsyłają do specjalistów, a psina nadal cierpi
Pozdrawiam serdecznie
od 7 lat mieszkam z przecudownym labradorem. Niestety od ok. 3 lat mam problem. Najpierw mój labek wydrapał sobie z łuku brwiowego kleszcza, a po ok. miesiącu nastąpiły problemy. Mianowicie Nero miał atak. Wyglądał on następująco: nagle przybiegł do miejsca, gdzie się znajdowałam i nagle zesztywniał cały (wyglądał jak "najeżony kot") po czym runął na ziemię i przez ok. minutę wyglądał jak sparaliżowany. Po wizycie u naszej weterynarz usłyszeliśmy iż atak mógł nastąpić przez przegrzanie, dostał zastrzyk przeciwgorączkowy i wzmacniający. Dodam, iż pies po takim "ataku" zachowuje się jakby nigdy nic i na komendę "spacer" merda ogonem i jest gotowy do wyjścia. Sytuacja taka powtarzała się raz do roku, w okresie letnim, jednak od grudnia ataki mają miejsce co miesiąc mniej więcej w tych samych dniach (ok. 20-22 dnia miesiąca). Są one nieco łagodniejsze: pies szuka towarzystwa, następuje zesztywnienie mięśni, pies wygląda na świadomego, a w momencie "puszczania przykurczu" psina zaczyna drżeć. Na komendę "spacer" reaguje tak samo - jest osłabiony, jednak zmierza ku wyjściu i merda ogonem. Później staje się bardziej towarzyski i "nalega" na głaskanie nastawiając się jak mu pasuje. Dodam, iż pies przed i po ataku miewa lekkie ślinienie - kapie mu z pyska jakby przed chwilą się napił wody.
Wykonana została pełna morfologia, z której wynika (według pani weterynarz), że występuje nieznaczne zagęszczenie krwinek czerwonych, które nie powinno wpływać na ataki. Reszta w normie.
Czy ktoś doświadczył takich ataków ze swoim pupilem? Wszyscy rozkładają ręce i odsyłają do specjalistów, a psina nadal cierpi
Pozdrawiam serdecznie