Problemy z tylnymi łapami u sznaucerka
: 27 lipca 2017, 12:48
Witam wszystkich,
Mam 9 letniego sznaucerka miniaturowego. Nazywa się Bobi. Jeszcze niedawno był wulkanem energii. Zachowywał się jak szczeniak. Bawił się, skakał, biegał i nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Nigdy nie chorował. W nocy z 23 na 24 (niedziela-poniedziałek) obudziłam się w nocy bo coś zaczęło hałasować. Zeszłam na dół. Bobik stał przy drzwiach i chciał wyjść na dwór. Kiedy szedł w moją stronę wywrócił się. Tylne łapki mu się rozjechały. U nas w domu są płytki więc pomyślałam że może po prostu się poślizgnął więc nie zwróciłam na to większej uwagi. Wypuściłam go na dwór i poszłam spać. Kiedy rano problem nie odszedł a łapy nadal odmawiały posłuszeństwa (miał nawet problemy z robieniem siku na jednej nodze, nie mógł ustać) udaliśmy się do weterynarza. Pani go obadała, sprawdziła temperaturę (miał 38 stopni czyli raczej w normie) pogadała z nami i stwierdziła zapalenie kanalików nerwowych . Bobik spędził ostatnio kilka nocy na dworze. Prawdopodobnie zmarzł i to od tego. Podała dwa zastrzyki a do domu dała tabletki Mydocalm pół tabletki jeden raz dziennie. W domu piesek był bardzo ospały i mało ruchliwy. Jadł normalnie. Na apetyt nigdy nie narzekaliśmy. Pił i siusiał bardzo dużo. Od czasu do czasu potykał się o tylne łapy. Ciężko wstawał i się kładł. Dużo leżał i nie miał na bardzo humoru. Mieliśmy się zgłosić na kontrole następnego dnia i tak zrobiliśmy. Tym razem oglądał go pan weterynarz i wydaje mi się że zrobił to dokładniej. Wyginał jego łapy w tył i w bok, wykonywał jakieś badanie z młoteczkiem. Stwierdził że to jednak nie jest zapalenie ponieważ piesek nie odczuwa bólu przy tych badaniach. Stwierdził ze Bobik może mieć problemy z czuciem w łapach. Poza tym jego lewa łapa jest słabsza od prawej. Podejrzewał wiele rzeczy... Pytał czy piesek miał styczność z kotem (miał, ostatnio był na tydzień u babci która ma kota), czy nie zjadł coś nieświeżego (może jedzenie w misce stało za długo na dworze nie wiemy), czy nie miał kleszcza (w te wakacje nie miał kleszcza). Pan weterynarz podał znowu dwa zastrzyki. Kazał ograniczyć psu ruch. Przepisał zastrzyki z Nivalinu przez 10 kolejnych dni. Po powrocie Bobik położył się spać. Co mnie zaniepokoiło to że położył się pod stołem w kuchni na płytkach a nigdy tam nie leży ale może po prostu jest mu tam chłodniej. Bobik miał więcej energii, był radośniejszy. Chciał cały czas wychodzić na dwór. Pilnowałam go bardzo. Gdy łaskotałam go po łapach czy dotykałam czuł to więc moim zdaniem czucie było. Zjadł normalnie posiłek i pił nadal dużo. Załatwiał się też normalnie. Ogólnie wyglądało to lepiej, potykał się jakby mniej. W środę 26 podaliśmy mu samodzielnie zastrzyk. Ugotowaliśmy mu posiłek. Wątróbkę z makaronem i marchewka. Zjadł bardzo ochoczo. Pił mniej niż przez ostatnie dni jednak nadal sporo jak na niego. Załatwił się również normalnie. Jego zachowanie zaczęło wracać do normalności. Znowu był wesoły. Rozciągał się po wstaniu tak jak zawsze to robił. Chciał się wygłupiać (przynosił swoje zabawki, podskoczył nawet kilka razy), nawet zaczął biegać. Jednak nadal tylne łapy nie są w pełni sprawne. Ciągle zdarzy mu się poślizgnąć a to straci równowagę przy siusianiu. Jestem po prosu pełna obaw. Naczytałam się w internecie bardzo dużo artykułów a moja znajoma powiedziała że tak samo zaczynał się u jej byłego psa nowotwór.... więc chyba rozumiecie moje obawy... Ostatnio myślę skoro wszystko zaczęło się w nocy może Bobik po prostu spadł z kanapy na której często sypia.. Jeżeli do soboty nie zaobserwuje znacznej poprawy stanu jego tylnych łap zamierzam udać się do weterynarza po raz 3. Chciałabym poznać wasze zdanie. Czy leczenie jest trafne? Czy powinnam dłużej czekać na efekty? Może mieliście podobne przypadki.
Dziękuje jeśli ktoś przeczytał całą wypowiedz.
Mam 9 letniego sznaucerka miniaturowego. Nazywa się Bobi. Jeszcze niedawno był wulkanem energii. Zachowywał się jak szczeniak. Bawił się, skakał, biegał i nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Nigdy nie chorował. W nocy z 23 na 24 (niedziela-poniedziałek) obudziłam się w nocy bo coś zaczęło hałasować. Zeszłam na dół. Bobik stał przy drzwiach i chciał wyjść na dwór. Kiedy szedł w moją stronę wywrócił się. Tylne łapki mu się rozjechały. U nas w domu są płytki więc pomyślałam że może po prostu się poślizgnął więc nie zwróciłam na to większej uwagi. Wypuściłam go na dwór i poszłam spać. Kiedy rano problem nie odszedł a łapy nadal odmawiały posłuszeństwa (miał nawet problemy z robieniem siku na jednej nodze, nie mógł ustać) udaliśmy się do weterynarza. Pani go obadała, sprawdziła temperaturę (miał 38 stopni czyli raczej w normie) pogadała z nami i stwierdziła zapalenie kanalików nerwowych . Bobik spędził ostatnio kilka nocy na dworze. Prawdopodobnie zmarzł i to od tego. Podała dwa zastrzyki a do domu dała tabletki Mydocalm pół tabletki jeden raz dziennie. W domu piesek był bardzo ospały i mało ruchliwy. Jadł normalnie. Na apetyt nigdy nie narzekaliśmy. Pił i siusiał bardzo dużo. Od czasu do czasu potykał się o tylne łapy. Ciężko wstawał i się kładł. Dużo leżał i nie miał na bardzo humoru. Mieliśmy się zgłosić na kontrole następnego dnia i tak zrobiliśmy. Tym razem oglądał go pan weterynarz i wydaje mi się że zrobił to dokładniej. Wyginał jego łapy w tył i w bok, wykonywał jakieś badanie z młoteczkiem. Stwierdził że to jednak nie jest zapalenie ponieważ piesek nie odczuwa bólu przy tych badaniach. Stwierdził ze Bobik może mieć problemy z czuciem w łapach. Poza tym jego lewa łapa jest słabsza od prawej. Podejrzewał wiele rzeczy... Pytał czy piesek miał styczność z kotem (miał, ostatnio był na tydzień u babci która ma kota), czy nie zjadł coś nieświeżego (może jedzenie w misce stało za długo na dworze nie wiemy), czy nie miał kleszcza (w te wakacje nie miał kleszcza). Pan weterynarz podał znowu dwa zastrzyki. Kazał ograniczyć psu ruch. Przepisał zastrzyki z Nivalinu przez 10 kolejnych dni. Po powrocie Bobik położył się spać. Co mnie zaniepokoiło to że położył się pod stołem w kuchni na płytkach a nigdy tam nie leży ale może po prostu jest mu tam chłodniej. Bobik miał więcej energii, był radośniejszy. Chciał cały czas wychodzić na dwór. Pilnowałam go bardzo. Gdy łaskotałam go po łapach czy dotykałam czuł to więc moim zdaniem czucie było. Zjadł normalnie posiłek i pił nadal dużo. Załatwiał się też normalnie. Ogólnie wyglądało to lepiej, potykał się jakby mniej. W środę 26 podaliśmy mu samodzielnie zastrzyk. Ugotowaliśmy mu posiłek. Wątróbkę z makaronem i marchewka. Zjadł bardzo ochoczo. Pił mniej niż przez ostatnie dni jednak nadal sporo jak na niego. Załatwił się również normalnie. Jego zachowanie zaczęło wracać do normalności. Znowu był wesoły. Rozciągał się po wstaniu tak jak zawsze to robił. Chciał się wygłupiać (przynosił swoje zabawki, podskoczył nawet kilka razy), nawet zaczął biegać. Jednak nadal tylne łapy nie są w pełni sprawne. Ciągle zdarzy mu się poślizgnąć a to straci równowagę przy siusianiu. Jestem po prosu pełna obaw. Naczytałam się w internecie bardzo dużo artykułów a moja znajoma powiedziała że tak samo zaczynał się u jej byłego psa nowotwór.... więc chyba rozumiecie moje obawy... Ostatnio myślę skoro wszystko zaczęło się w nocy może Bobik po prostu spadł z kanapy na której często sypia.. Jeżeli do soboty nie zaobserwuje znacznej poprawy stanu jego tylnych łap zamierzam udać się do weterynarza po raz 3. Chciałabym poznać wasze zdanie. Czy leczenie jest trafne? Czy powinnam dłużej czekać na efekty? Może mieliście podobne przypadki.
Dziękuje jeśli ktoś przeczytał całą wypowiedz.