Ostra niewydolność nerek

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Renata

19 sierpnia 2006, 14:56

Witam. Mam na imię Renata. Bardzo proszę o radę.
Mój stry piesek ( 14 lat) zapadł na ostrą niewydolność nerek. Taka jest disgnoza weternarza. Badaniekrwi wykazało poziom kreatyniny na 16,2 mg/dl, mocznika 432 mg/dl, Alat 69 U/L, Asat 45, amylaza 1284,0 U/L.Morfologia jest dobra.
Od trzech dni nawadniany jest kroplówką, dostaje dożylnie antybiotyk,niestety nie ma apetytu i bardzo schudł. Podaję mu po pół filizanki bulionu z piesi kurczaka, rano i wieczorem, ale od tego niestety nie przybywa mu sił. Czy jeszcze cos moge dla niego zrobić, czy raczej nie ma dla niego ratunku? Wet. daje mu 2% szans. Czy dalsze leczenie ma jeszcze jakiś sens, czy jak doradza mi rodzina i znajomi powinnam się jednak poddać. Proszę o radę Panie Jarku. Pozdrawiam. Renata
Awatar użytkownika
Jarek
Lekarz weterynarii
Posty:13054
Rejestracja:29 września 2004, 14:43
Kontakt:

22 sierpnia 2006, 00:48

PILNIE wykonaj badanie moczu i usg nerek.
Renata

22 sierpnia 2006, 09:44

Witam. Bardzo dziekuję za radę. Niestety moja pani weterynarz jak dotąd na to nie wpadała. Od czterech dni pies jest na kroplówkach 2X dziennie z antybiotykiem - furocinolum (nie wiem czy dobrze pamietam nazwę).
Przedwczoraj było z nim lepiej. Temeratura wzrosła z 37,3 do 38, a dzisiaj rano znowu 37,8. Podaję mu rozdrobnionego kurczaka z marchewką w bulionie - ale muszę go karmić , sam nie wykazuje zainteresowania jedzeniem. Jedyny sukces to to , że od czterech dni nie zwraca, a wczoraj nawet normalnie zrobił kupę. Jednak przed chwilą poznałam wynik ponownego badania krwi, kreatynina spadła z 16 do 14, a mocznik z 430 na 380. Niestety jak mówi wet, nie wróży to dobrze, bo poprawa jest zbyt mała. Wet. jest zdania że dalsze leczenie nie ma sensu. Co robić????
Nie powiadziałam jeszcze o jednym , może bardzo ważnym aspekcie choroby , pies ma nowotwór w okolicy pęcherza moczowego, bardzo twardy. Po 4 ultrasonografiach ( ostatnia w styczniu) żaden wet. nie zlokalizował narządu na którym jest guz. Jeden mówł, że to śledziona, dwóch, że to pęcherz , ostatni po kilkakrotnej analizie badań krwi uznał, że nie nalezy go ruszać i tak już zostało. Wczesniej pies dużo pił i miał niski ciężar właściw moczu, ale od jakiś 3 miesięcy ten objaw ustąpił.
Co robić???? Tak trudno pogodzić się z najgorszym. Pozdrawiam Panie Jarku. Czy ta ultrasongrafia i badanie moczu ma jeszcze sens? Renata
Awatar użytkownika
Jarek
Lekarz weterynarii
Posty:13054
Rejestracja:29 września 2004, 14:43
Kontakt:

25 sierpnia 2006, 19:41

"zataiła" Pani najważniejszą informacje. Ten twór powinien być natychmiast !!!!!!!!! usuwany po wykryciu. To moje zdanie. Teraz to już może być za późno. Dalej jestem za wykonaniem badań i ewentualnie za laparoskopią - choć ona pozostaje pod duzym znakiem zapytania. MOŻE BYĆ JUŻ ZA PÓŹNO.
Renata B

26 sierpnia 2006, 12:14

Witam Panie Jarku.
Niczego nie zataiłam. Nie wszystko da się opisać od razu,zwłaszcza, że przejęta byłam nagłym pogorszeniem się stanu psa i przyczyn choroby nerek upatrywałam bardziej w jego niedawnym leczeniu niedowładu tylnych łap i podawaniu leków obciążających nerki - meloksam i traumel.
A sprawa nowotworu nie była przeze mnie zlekceważona. To ja znalazłam mu ten guz przy głaskaniu. Pies przed rokiem miał podejrzenie moczówki prostej (duzo pił i sikał i miał mały ciężar właściwy moczu). Weterynarz przez kilka kolejnych wizyt, nawet nie zadał sobie trudu, zeby go zbadać rękami i poszukać innych przyczyn, pies miał już 13 lat !!!! Nawiasem mówiąc nigdy jednak nie zapomniał o pobraniu odpowiedniej kwoty za wizytę, nawet jeśli trwała 3 minuty i dotyczyła wyłącznie odczytania wyniku kolejnego badania moczu. Ale moralność weterynarzy to jest chyba niezły temat na osobna rozmowę.
Po wykryciu guza radziłam się trzech weterynarzy, robiłam 4 razy ultrasonografie .Żaden weterynarz nie zlokalizował narżądu na którym był guz. Dopiero trzeci weterynarz - doświadczony chirurg zbadał psa, zrobił rentgen, przeanalizował wyniki jedo kolejnych badań krwi i moczu i uznał, że jest to guz niezłośliwy, najprawdopodobniej na pęcherzu ( być może kamień moczowy) z którym pies może żyć i nie należy go ruszać. Może to była zła diagnoza. To było w styczniu tego roku. Do czasu niedowładu tylnych łap, tj. do czerwca, pies był w świetnej formie, a potem upały, niechęć do jedzenia, potem wymioty i nagłe pogorszenie stanu i takie fatalne wyniki. A teraz juz go nie ma !
Nie zdążyłam zrobic tej ultrasonografii i badania moczu. Ale pozostał wielki niesmak, niesmak odnośnie "moralności" weterynarzy i ich skrajnie materialistycznego podejścia do wykonywanego zawodu. jak się zorientowałam, kroplówka i lek ( furosemid - mówiono mi , że to antybiotyk?) kosztują odpowiednio 1,70-zł - chlorek sodu i 2,70-zł płyn Ringera a dwie ampułki furosemidu 1,10-zł za ampułkę, a ja dzień w dzien za ich podanie dwa razy dziennie płaciłam 80-zł (80-zł a nie 100-zł ) bo jedną kroplówkę w ciągu dnia ja podawałam psu w domu ). Czy to jest moralne ??? Pani doktor samo pobranie krwi do badania wyceniła na 20 zł, a u ludzi kosztuje to 3 zł - robiłam to przed pół rokiem w prywatnym laboratorim. Gdzieś chyba ta moralność sie zatraciła w pogoni za mamoną.
Pozdrawiam serdecznie. Renata
Awatar użytkownika
Jarek
Lekarz weterynarii
Posty:13054
Rejestracja:29 września 2004, 14:43
Kontakt:

27 sierpnia 2006, 23:05

głęboko ubolewam Pani Renato nad tym co Pani opisuje. Przykro, że to wszystko tak się zakończyło. Słowo zataiła umieściłem w cudzysłowiu, aby dobitnie zmiększyć jego znaczenie. Co do lekarzy zaś to proszę nie podciągać wszystkiego pod jedną krechę, bo można kogoś skrzywdzić i odebrać sens poświęcania czasami swojego czasu, wiedzy, sił, zapału. Wiem, że pisze PAni prawde , ale takie przypadki dotyczą każdego zawodu. Naszego także nie omijają. Gorąco pozdrawiam.
Renata B

28 sierpnia 2006, 15:47

Witam.
Dziekuję za słowa otuchy. Oczywiscie, ze niczego nie genaralizuję. Rzeczywiście stwierdzenie o pogoni za mamoną jest stwierdzeniem jak najbardziej uniwersalnym i odnosi sie do wielu zawodów. Sama jestem specjalistą w innej dziedzinie i mojego zawodu też to dotyczy. Ale chyba najbardziej "boli" odkycie tej swoistej bezwzlędości połączonej z "niefrasobliwoscią" w zawodach, które kojarzą się ze służbą i wrażliwością i dotyczą tego, co najwazniejsze - życia innych.
Wiem, że wsród weterynarzy sa też ludzie porządni, o nich tez się słyszy!! Tutaj w Trójmiescie tjuż słyszałam, chociaz mieszkam tutaj od niedawna. Niestety telefon znanej w Trójmieście , dobrej (profesjonalnej, zangażowanej i moralnej jak mówią inni właściciele psów) pani weterynarz z Gdyni milczał w czasie moich problemów. Być może trafiłam na urlop :(. No cóż.
Tylko dlaczego tych ludzkich lekarzy zwierząt jest tak mało? Może Ci moralni muszą więcej pracować, a przeciż łatwiej jest miec pusty gabinet i zdzierać z pojedynczych, czasem tylko przypadkowych pacjentów (?)
A ja ciągle nie mogę pogodzić się ze stratą mojego pieska. 14 lat to jednak mnóstwo czasu. Tym bardziej, że jeszcze rok temu weterynarze do których chodziłam dawali mu zamiast 13, 7-8 lat, tak dobrze sie miał i wyglądał. A teraz cóż smutek, brak. Pozdrawiam serdecznie. Renata
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 39 gości