Problemy po sterylizacji...
: 25 stycznia 2007, 22:31
Witam, mam problem... duży problem...
Dnia wczorajszego, moja 6,5 miesieczna Amstaffka została podana zabiegowi sterylizacji... długo długo decydowałem się na ten zabieg bo nawet na chwilę przed zabiegiem nie byłem przekonany w 100% ze słusznie robie...
Mieszkam w Giżycku, gdzie trudno o dobry gabinet weterynaryjny... więc zdecydowałem się na zabieg w klinice weterynaryjnej która jako jedyna stosowała się do współczesnych norm sterylizacji tj. przed pierwszą cieczką, mała ranka, szwy rozpuszczalne wewnątrzskórne itd.
Zabieg Tigrunia miała ustawiony na godz. 9.00... punktualnie stawiliśmy się w lecznicy, najpierw dostała domięśniowo zastrzyk po którym zostaliśmy oddelegowani na 5-10 minutowy spacer... ledwo wyszlismy z budynku a Tigra zakołysała się na nogach i osuneła na ziemię...
Potem przygotowanie do zabiegu, podłączenie do monitorów itd. i intubacja... po intubacji mogłem jeszcze małą zobaczyć i rozpoczął sie zabieg... drzwi jeszcze nie były zamknięte a ja słysze jak monitor zaczyna wydawać sygnał ciągły zamiast bicia w rytmie serca... "Coś jest nie tak" i trzask drzwiami... jak się później okazało Tigra zatrzymała się oddechowoi była reanimowana/wentylowana na worku AMBU- weterynarz zapewniał, że nie doszło do żadnego niedotlenienia bo od razu przeszli na sztuczną wentylację...
No i po zabiegu wybudzanie... brak odruchu zabierania języka, ale mimo wszystko decyzja o rozintubowaniu... wszystko zapowiadało się całkiem nieźle... przewiozłem małą do domu i się zaczeło...
Od początku była strasznie niespokojna, wyła jak małe dziecko... zamiast spać do 22.00 walczyła ze snem... pomijam szczegół, że przez całą noc walczyłem z krwawieniem z rany, dopiero po zastosowaniu lodowatego opatrunku naczynia obkurczyły się i krwawienie ustało...
Na początku Tigra wydawała się wybudzać z narkozy ale była jakby w innym świecie, reagowała na głos ale zamiast patrzeć się w stronę z której dochodził patrzyła gdzieś w sufit, na ściany itd. i ten TĘPY wzrok, nie wiem czy mogę nazwać go oczopląsem... do tego gorączka i co 4 godziny czopki z Pyralginy, przy gorączce oczywiście drżenie ciała...
Próby podniesienia głowy/ciała kończyły się przewracaniem/fikołkowaniem....
Potem w godzinach 23.00-24.00 3 razy zwymiotowała i po raz pierwszy od powrotu z lecznicy oddała mocz... zaniepokojony krwawieniem - dosyć obfitym dzwoniłem do pogotowia lecznicy, gdzie zostałem poinformowany, że mam się nie przejmować, gorzej z tym wybudzaniem...
Do tego zaobserwowałem u Małej taką typową nadmierną pracę ośrodka oddechowego, strasznie się hiperwentylowała... język na bok i taki oddech gonionego psa! Dotrwaliśmy do rana, ok. 5.00 udało się zatamować krwawienie.
Potem ok. 9.00 zadzwonił do mamy WET. z pytaniem o samopoczucie Tigry, ja byłem w pracy. Mama poinformowała go, że Tigra przez 24 godziny nie wybudziła się, nie może stanąć na nogi, wymiotowała itd. o wszystkich nocnych ekscesach.
Kazał jak najszybciej przyjechać, zwolniłem się z pracy i pojechaliśmy do weta... tam dowiedziałem się, że mój pies jest jednym na milion... bo wet z kilkunastoletnim stażem, nie spotkał się jeszcze z taką reakcją na zabieg/narkozę... u weta Tigra nie miała już gorączki, podłączono Jej 500 ml PWE, do tego Catosal, 25 mg Fenicortu i dwa Furosemidy i prośba o stały kontakt... zapewniono mnie, że zabieg został wykonany poprawnie, nie doszło do żadnego niedotlenienia, ranka krwawiła z podskórnych naczynek ale sytuacja nie jest ciekawa i dowiedziałem się, że sami nie wiedzą co Jej jest...
Po powrocie do domu znów do 19.00 była sama z mamą... po kroplówce jakby się wzmocniła, próby wstawania stały się coraz częstsze i skuteczniejsze... wstała, zrobiła kilka kroków i upadła - takie dwie próby... co jeszcze można było zaobserwować, nadal ta hiperwentylacja, nadal ten oczopląs i problemy z lokalizacją i problem z oddaniem moczu... doszedłem do wniosku, że Ona już jest tak nauczona wychodzenia, że po prostu trzymała ile tylko mogła... potem się zsikała, raz przed moim przyjściem- zerwała się i chciała biec do drzwi, ale nie dała rady wstać i przy mnie już po kolejnych furosemidach. Z objawów niepokojących doszedł paniczny strach, każdy hałas lub coś pojawiającego się przed oczami powoduje lęki, drżenia, kulenie się, piszczenie...
Nadal się przewraca, jest splątana, nie kontroluje swoich ruchów...
W związku z tym, że jestem ratownikiem medycznym, lekarz pozwolił mi na podawanie leków samemu, dostarczono mi je do pracy- mam leki do podania na dwa razy, raz już dostała i rano dostanie... tym razem po 250 ml Ringera, 2x Furosemid i ten Catosal a na rano jeszcze 25 mg Fenicortu.
Przed moim przyjściem mama dała Jej do wypicia trochę rosołu, to była strasznie łapczywa i spragniona, teraz śpi... tak niespokojnie ale śpi...
OD ZABIEGU MINĘŁO 36 godzin A PIES JEST NADAL NA WPÓŁ PRZYTOMNY...
Przez moją głowę przeszły różne myśli:
- nadal działa narkoza, która nie została wydalona z organizmu
- niedotlenienie
- uszkodzenia jakiś nerwów?
Lekarka, która przywiozła mi leki i operowała Tigrę wymieniła mi leki którymi była usypiana itp. z trzech zapamiętałem dwa... Ketaminę przy intubacji i HALOTAN jako usypiacz... i coś jeszcze...
Z tego co wyczytałem i wiem o Ketaminie i Halotanie to objawy Tigry są żywcem wyjęte z opisów działań niepożądanych...
Halotan, obniża ciśnienie i wyzwala dreszcze przy wybudzaniu
Ketamina, może wystąpić depresja lub nadmierna stymulacja ośrodka oddechowego- zatrzymała się oddechowo a w nocy ta hiperwentylacja...
mogą wystąpić ruchy mimowolne oraz wokalizacja...
Do działań niepożądanych ograniczających jej stosowanie zaliczyć można: halucynacje, często o przykrej treści (spadanie w przepaść, paniczny strach), nudności i wymioty...
Objawy znajdują odzwierciedlenie w działaniach niepożądanych leków... ale dlaczego to wszystko trwa tak długo???
Lekarka powiedziała mi, że cały dzień siedzieli dziś w książkach i stoją nadal w tym samym punkcie...
Co to może być, czy Mała wróci do normalnej sprawności? ((
Dnia wczorajszego, moja 6,5 miesieczna Amstaffka została podana zabiegowi sterylizacji... długo długo decydowałem się na ten zabieg bo nawet na chwilę przed zabiegiem nie byłem przekonany w 100% ze słusznie robie...
Mieszkam w Giżycku, gdzie trudno o dobry gabinet weterynaryjny... więc zdecydowałem się na zabieg w klinice weterynaryjnej która jako jedyna stosowała się do współczesnych norm sterylizacji tj. przed pierwszą cieczką, mała ranka, szwy rozpuszczalne wewnątrzskórne itd.
Zabieg Tigrunia miała ustawiony na godz. 9.00... punktualnie stawiliśmy się w lecznicy, najpierw dostała domięśniowo zastrzyk po którym zostaliśmy oddelegowani na 5-10 minutowy spacer... ledwo wyszlismy z budynku a Tigra zakołysała się na nogach i osuneła na ziemię...
Potem przygotowanie do zabiegu, podłączenie do monitorów itd. i intubacja... po intubacji mogłem jeszcze małą zobaczyć i rozpoczął sie zabieg... drzwi jeszcze nie były zamknięte a ja słysze jak monitor zaczyna wydawać sygnał ciągły zamiast bicia w rytmie serca... "Coś jest nie tak" i trzask drzwiami... jak się później okazało Tigra zatrzymała się oddechowoi była reanimowana/wentylowana na worku AMBU- weterynarz zapewniał, że nie doszło do żadnego niedotlenienia bo od razu przeszli na sztuczną wentylację...
No i po zabiegu wybudzanie... brak odruchu zabierania języka, ale mimo wszystko decyzja o rozintubowaniu... wszystko zapowiadało się całkiem nieźle... przewiozłem małą do domu i się zaczeło...
Od początku była strasznie niespokojna, wyła jak małe dziecko... zamiast spać do 22.00 walczyła ze snem... pomijam szczegół, że przez całą noc walczyłem z krwawieniem z rany, dopiero po zastosowaniu lodowatego opatrunku naczynia obkurczyły się i krwawienie ustało...
Na początku Tigra wydawała się wybudzać z narkozy ale była jakby w innym świecie, reagowała na głos ale zamiast patrzeć się w stronę z której dochodził patrzyła gdzieś w sufit, na ściany itd. i ten TĘPY wzrok, nie wiem czy mogę nazwać go oczopląsem... do tego gorączka i co 4 godziny czopki z Pyralginy, przy gorączce oczywiście drżenie ciała...
Próby podniesienia głowy/ciała kończyły się przewracaniem/fikołkowaniem....
Potem w godzinach 23.00-24.00 3 razy zwymiotowała i po raz pierwszy od powrotu z lecznicy oddała mocz... zaniepokojony krwawieniem - dosyć obfitym dzwoniłem do pogotowia lecznicy, gdzie zostałem poinformowany, że mam się nie przejmować, gorzej z tym wybudzaniem...
Do tego zaobserwowałem u Małej taką typową nadmierną pracę ośrodka oddechowego, strasznie się hiperwentylowała... język na bok i taki oddech gonionego psa! Dotrwaliśmy do rana, ok. 5.00 udało się zatamować krwawienie.
Potem ok. 9.00 zadzwonił do mamy WET. z pytaniem o samopoczucie Tigry, ja byłem w pracy. Mama poinformowała go, że Tigra przez 24 godziny nie wybudziła się, nie może stanąć na nogi, wymiotowała itd. o wszystkich nocnych ekscesach.
Kazał jak najszybciej przyjechać, zwolniłem się z pracy i pojechaliśmy do weta... tam dowiedziałem się, że mój pies jest jednym na milion... bo wet z kilkunastoletnim stażem, nie spotkał się jeszcze z taką reakcją na zabieg/narkozę... u weta Tigra nie miała już gorączki, podłączono Jej 500 ml PWE, do tego Catosal, 25 mg Fenicortu i dwa Furosemidy i prośba o stały kontakt... zapewniono mnie, że zabieg został wykonany poprawnie, nie doszło do żadnego niedotlenienia, ranka krwawiła z podskórnych naczynek ale sytuacja nie jest ciekawa i dowiedziałem się, że sami nie wiedzą co Jej jest...
Po powrocie do domu znów do 19.00 była sama z mamą... po kroplówce jakby się wzmocniła, próby wstawania stały się coraz częstsze i skuteczniejsze... wstała, zrobiła kilka kroków i upadła - takie dwie próby... co jeszcze można było zaobserwować, nadal ta hiperwentylacja, nadal ten oczopląs i problemy z lokalizacją i problem z oddaniem moczu... doszedłem do wniosku, że Ona już jest tak nauczona wychodzenia, że po prostu trzymała ile tylko mogła... potem się zsikała, raz przed moim przyjściem- zerwała się i chciała biec do drzwi, ale nie dała rady wstać i przy mnie już po kolejnych furosemidach. Z objawów niepokojących doszedł paniczny strach, każdy hałas lub coś pojawiającego się przed oczami powoduje lęki, drżenia, kulenie się, piszczenie...
Nadal się przewraca, jest splątana, nie kontroluje swoich ruchów...
W związku z tym, że jestem ratownikiem medycznym, lekarz pozwolił mi na podawanie leków samemu, dostarczono mi je do pracy- mam leki do podania na dwa razy, raz już dostała i rano dostanie... tym razem po 250 ml Ringera, 2x Furosemid i ten Catosal a na rano jeszcze 25 mg Fenicortu.
Przed moim przyjściem mama dała Jej do wypicia trochę rosołu, to była strasznie łapczywa i spragniona, teraz śpi... tak niespokojnie ale śpi...
OD ZABIEGU MINĘŁO 36 godzin A PIES JEST NADAL NA WPÓŁ PRZYTOMNY...
Przez moją głowę przeszły różne myśli:
- nadal działa narkoza, która nie została wydalona z organizmu
- niedotlenienie
- uszkodzenia jakiś nerwów?
Lekarka, która przywiozła mi leki i operowała Tigrę wymieniła mi leki którymi była usypiana itp. z trzech zapamiętałem dwa... Ketaminę przy intubacji i HALOTAN jako usypiacz... i coś jeszcze...
Z tego co wyczytałem i wiem o Ketaminie i Halotanie to objawy Tigry są żywcem wyjęte z opisów działań niepożądanych...
Halotan, obniża ciśnienie i wyzwala dreszcze przy wybudzaniu
Ketamina, może wystąpić depresja lub nadmierna stymulacja ośrodka oddechowego- zatrzymała się oddechowo a w nocy ta hiperwentylacja...
mogą wystąpić ruchy mimowolne oraz wokalizacja...
Do działań niepożądanych ograniczających jej stosowanie zaliczyć można: halucynacje, często o przykrej treści (spadanie w przepaść, paniczny strach), nudności i wymioty...
Objawy znajdują odzwierciedlenie w działaniach niepożądanych leków... ale dlaczego to wszystko trwa tak długo???
Lekarka powiedziała mi, że cały dzień siedzieli dziś w książkach i stoją nadal w tym samym punkcie...
Co to może być, czy Mała wróci do normalnej sprawności? ((