Strona 1 z 1

Kastracja psa - jak przekonać rodziców?

: 22 marca 2008, 15:50
autor: MagdaP16
Wiem, że kastracja psa, który nie będzie przeznaczony do rozrodu, tym bardziej, że to kundelek, jest dobra. Chodzi tu o zdrowie i zmianę w zachowaniu. Wiele o tym czytałam i postanowiłam wykastrować mojego 4 - latniego psa. Pozostał jednak pewien problem - rodzice, dla których kastracja jest czymś śmiesznym wręcz, nienauturalnym i ryzykownym oraz niepotrzebnym.
Moje pytanie brzmi: jak przekonać rodziców?

: 24 marca 2008, 19:42
autor: Lidan
Właściwie nie rozumiem dlaczego więcej sprzeciwów jest w naszym społeczeństwie jeśli chodzi o wykastrowanie psa niż suki ale faktem jest, że trudniej do tego przekonać, zwłaszcza mężczyzn. Tym bardziej dziwne to bo zabieg kastracji psa jest o wiele mniej skomplikowany i mniej czasochłonny oraz tańszy niż operacja suczki.
Nie wiem jakich argumentów już używałaś... Z tego co czytałam i słyszałam wykastrowane psy rzadziej mają problemy z prostatą w starszym wieku, sa spokojniejsze i łagodniejsze w stosunku do innych psów, nie uciekają do suczek z cieczką. Mało tego na spacerach szybciej załatwiają swoje potrzeby bez zbędnego węszenia, podsikiwania latarń, krzewów i samochodów. Rzadziej też dochodzi do walk z psami. Nie ma problemu z napotkanymi suczkami bo wykastrowane psy nie skaczą po nich. Gdzieś czytałam, że dziewczyna jechała samochodem ze swoim wykastrowanym psem i z suką z cieczką co wcześniej było nie do pomyślenia.

: 25 marca 2008, 09:57
autor: MagdaP16
Dokładnie Lidan! Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie porównują myśl o wykastrowanym pse, do siebie? Przecież pies, który ugania się za suczkami, węszy, piszczy gdy czuje cieczę, nie jest szczęśliwy!
Wczoraj gdy byłam u rodziny, poruszyłam temat kastracji. Gdy powiedziałam, że wykastrowany pies często żyje dłużej, to w momencie przełożyli to na siebie i... wybuchnęli śmiechem.
Zebrałam kilka argumentów i mam nadzieję, że dadzą się namówić na ten zabieg teraz, bo dobrze wiedzą, że prędzej czy później wykastuję mojego psa. Zależy mi jednak na czasie, ponieważ im później, tym większe ryzyko powikłań związanych z narkozą.
Tymczasem nie mówią ''nie'', choć nadal uważają, że jest to nienaturalne i nie mówią ''tak''.
A ograniczanie psu możliwości rozrodu, nie kastrując go jest naturalne? Jak czuje się pies, który wie, że musi dbać o istnienie swojego gatunku, a nie może? Oczywiście, że nie popieram ''produkcji'' kundelków!, dlatego jestem zwolenniczką kastracji i sterylizacji. Nie rozumiem tylko ludzi...

Dziś idę wypytać weterynarza o wszystko na temat zabiegu. Rodzice dobrze o tym wiedzą. Trzymajcie kciuki, obym ich przekonała! ;)

Dziękuję za odpowiedź ;)

: 23 września 2008, 13:40
autor: MagdaP16
Mój psiak jest już tydzień po kastracji, wszystko jest dobrze. ;)

: 18 listopada 2008, 14:03
autor: spanielki
a ja kastrowalam oje dwa spanielki w wakacje...
pisze szczerze jak bylo, bo zanim je poddalam zabiegowi naczytalam sie duzo typu: na drugi dzien juz biega, 4 godziny po operacji sie bawi, zabieg jest bezpieczny i wszystko superawo!!! :lol:
wow!
pojechalam do weta zostawilam spanielki dwa, najpierw zabieg mial miec jeden pozniej drugi... myslalam ze serce mi peknie jak wsiadlam do auta bez nich :cry: tak szczekaly za mna jakby chcialy powiedziec zebym ich samych nie zostawiala... dlugo sie z mezem zastanawialismy najpierw, bralismy pod uwage zastrzyki i inne metody, ale widok ich kopulujacych sie bardzooo czesto nas zachecil troche do tej decyzji, zreszta byly jakies agresywniejsze w stosunku do innych zwierzat niz kiedys i buntownicze - bardzooo...
wiec pojechalam na zakupy po wyplakaniu sie w kierownice i telefonie do meza czy napewno dobrze robimy...
jakies dwie godzinki pozniej mielismy je odebrac, przez droge probowalam sie pozbierac...
weszlismy do weta o one leza na stole... mimo ze sie nie ruszaly nie mogly jeszcze po narkozie to jak otwieralismy drzwi i zaczelismy szeptac miedzy soba ze nasze biedaczki wypoczywaja to widac ze bylo im ciezko ale machaly ogonkami :)
poagadalismy z wetem, jeden z nich bardziej krwawil bo miedy lapkami mial duzo krwi na ciałku, zabralismy nasze lezace spanielki i jedziemy do domku :D
probowaly sie podniesc ale im nie wychodzilo :D
w domku zaczela sie jazda, po okolo godzinie moze dluzej juz zaczely stawac na cztery lapy, siusiu i na poduche spac, a w nocy :shock: popiskiwania, skomlenia... nie wiedzialam ze to poczatek :shock:
nastepny dzien duzo spaly ale jak nie spaly to piszczaly, chodzily w kolko prawie, skamlaly...
mimo ubrane i kolnierzy jeden z nich zlizal i sciagnal jakos szwy... rana sie otworzyla :shock: :(
do weta, smarowanie mascia, probowaly siadac ale im nie wychodzilo, wygladalo to tak ze sie siadaly na sekunde, pisk, szly kawalek dalej, siadaly, pisk i w kolko :( :shock: :cry:
pilnowalismy biszkopta z rozerwanymi szwami na zmiane na noc, do polnocy ja czatowalam zeby sobie tej rany jeszcze gorzej nie uszkodzil, po polnocy maz... padalismy na nosy!!!
tak zlecial tydzien, na drugi tydzien juz zaczely chodzic normalniej, nadal piszczaly po siadnieciu ale widac bylo juz poprawe, a! biszkopcikowi kupilismy kaganiec ze skory zeby sobie nie lizal bo zawsze znalazl sposob nawet z kolnierzem i ubraniem :?
trzeci tydzien proba zdjecia kolnierzy :? jeden wszystko okej czasami cos tam go zaswedzialo ale mowilismy: nie wolno i bylo spoko,
biszkopcik mial przed soba jeszcze 1,5 tygodnia w kolnierzu :cry:
PRZESZLISMY KOSZMAR!!! WSZYSCY!!!
ale dzis powiem tak: niewiem czy dalibysmy rade jeszcze raz tak cierpiec bo nam sie to tez bardzooo udzielalo :cry: ale, ale... jestesmy super zadowoleni!!!!!!!!!!!!!!!!!
psiaki nie mysla o koplulacji, bawia sie z sukami nawet z cieczka, nie uciekaja, widac ze trzymaja sie blizej nogi, sa jakby bardziej radosne, oczekuja mnostwo uwagi od nas, czarnuszek jak sie usiade na schodach to potrafi sie przytulac, kladzie mi pysk na ramie i macha ogonkiem, albo delikatnie liznie po policzku! biszkopcik - sie zachowuje jak szczeniaczek!
bylismy nad morzem, normalnie to inne psy, ludzie, byloby szczekanie, nerwy, gonitwa za nimi, krzyczenie ze nie wolno... rety! jak z nimi bylo ekstra! wyastarczyla pilka z automatu i zabawa przez 3 godziny!
same pilnowaly zebysmy im nie uciekli :lol:
nie bylo warczen na inne psy, chyba ze one zaczely :)
cudnie!!!
przezylismy koszmar ale nadeszly piekniejsze dni :lol: :lol: :lol:

: 18 listopada 2008, 14:17
autor: spanielki
Magda P16
dobrze kochana myslisz poza jednym... pies ma instynkt i on nie mysli o tym zeby miec potomkow, to tylko jego instynkt go tym kieruje, nawet jak juz ma tych potomkow to on nie mysli o nich "moje dzieci", kopulacja to siła przewodnia w ktoryms roku zycia psa, u moich to tez bylo...
on nie czuje sie szczesliwy czy nieszczesliwy z powodu tego ze ma lub nie moze miec dzieci...
natomiast to naprawde powazna decyzja mimo ze zabieg jakis super powazny nie jest - tak mowia wet
chodzi raczej o to jak ty sie czujesz z swoim psem, czy chcesz zeby byl reproduktorem?
my pomyslelismy o kastracji dopiero jak moj jeden pies zaczal bardzooo przejawiac ten instynkt :?
a drugi mu sie poddawal w dodtaku tamten stal sie agresywniejszy :?
takze popieram cie w 100%, jesli nie chcesz zeby twoj pies zostal reproduktorem to po co ma byc jeszcze wiecej psaikow w schroniskach i po co ona ma swoja sile i energie tracic na szukanie suk i "podniety"
moje przeistoczyly sie dzieki temu w szczeniaczki ktore juz teraz wola sie ze mna bawic niz ujadac na inne psy albo biegac za suczka ktora gdzioes poczuja

: 24 listopada 2008, 19:53
autor: Lidan
MagdaP16 Gartuluję daru przekonywania i uporu :) No i cieszę się, że już po zabiegu i że jest ok :P
spanielki Nie zazdroszczę takich przeżyć, dobrze, że macie to już za sobą. Zaskakujące jest to, że nadal w niektórych lecznicach odbiera się psy nie wybudzone całkowicie z narkozy :roll: Czy psom nie podaje się po kastracji środków przeciwbólowych :?: Moja suczka dostawała Rimadyl przez 4 dni po operacji, a odbierałam ją z gabinetuw takim stanie, że sama szła. Tylko do samochodzu ją wnosiłam. Nie piszczała, nie miała problemu z leżeniem mimo iż u suczek to poważniejsza operacja.

: 25 listopada 2008, 19:48
autor: spanielki
nasze nie dostaly zadnych przeciwbolowych...
pytalismy sie o te tabletki ale uslyszlismy ze nie trzeba bo cos dostaly w czasie zabiegu, pozniej otrzymalismy zastrzyk domiesniowy zeby zrobic go na noc, zebys,y wszyscy spali spokjnie chociaz raz, i po wielkich utargach dostalismy zastrzyk ale cholera domiesniowy, ja wetem nie jestem a jakbymw miesien nie trafila????
nie robilismy zatsrzyku...
ciesze sie ze to za nami, bardzo....