Witam dzisiaj kupiłem z rodzicami 2 miesięcznego maltańczyka. Do trzeciego szczepienia nie mogę z nim wychodzić na spacery
więc musi załatwiać się w mieszkaniu ale nie chciał bym aby robił to wszędzie i z stąd to pytanie czy jest jakiś sposób aby załatwiał swoje potrzeby w jednym miejscu. I drugie pytanie jak później nauczyć pieska żeby nie załatwiał swoich potrzeb w mieszkaniu tylko na dworze.Bardzo proszę o odpowiedź.
Jak nauczyć pieska aby nie załatwiał się w całym mieszkaniu
-
- Posty:3459
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
przede wszystkim jeżeli nie zaczniesz socjalizować psa to będziesz mieć ogromne problemy w przyszłości. Czy wiesz, że możesz narazić psa na zakażenie poprzez przenoszenie drobnoustrojów na butach? Czy dezynfekujesz je przed wejściem do mieszkania? Na to samo wyjdzie jak będziesz zabierać psa na spacery, ale ograniczysz kontakty z psami tylko do tych, których właściciele są Ci w stanie pokazać aktualne szczepienia (znajomi, sąsiedzi). Psy uczą się rozpoznawać podłoże na którym mają się załatwiać. Oduczenie psa załatwiania się w mieszkaniu jeśli robił to przez okres życia, w którym najbardziej chłonie świat, graniczy niemal z cudem. Ale to jest wierzchołek góry lodowej, bo po tym 3 szczepieniu będziesz miał psa, który będzie bał się własnego cienia, nie mówiąc już o samochodach, ludziach i innych psach. Musisz zorganizować mu spacery tak, aby były w miarę bezpieczne (zapytaj weterynarza czy w ostatnim czasie zgłaszały się psy z chorobami zakaźnymi) i dostarczały maksimum bodźców. Bowiem Twój pies do 3 szczepienia powinien poznać wszystko to, z czym będzie miał do czynienia w przyszłości. Potem pies wchodzi w fazę lęku i ciężko cokolwiek z nim zrobić.
-
- Posty:3474
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Dokładnie tak , popieram w całej rozciągłości. Masz maleńkiego psiaka. Wynoś go na trawniki mało obsr...e. I koniecznie pozwalaj na kontakty z bezpiecznymi psami. Nie ma nic gorszego od przemykania całe życie z maleńkim psem w kieszeni, między normalnie spacerującymi ludźmi, do tego paszczącym i agresywnie reagującym na kazdego napotkanego człowieka czy psa. Znacznie fajniejsze są spacery podczas których mozesz spuścić psa ze smyczy i patrzeć jak się bawi z innymi psami w towarzystwie kilku znajomych psiarzy
Teraz weszły 3 szczepienia? Dla mnie są dziwne bo strasznie wydłużają "okres bezkontaktowy". W dodatku weci potrafią skutecznie przestraszyć świeżo upieczonego właściciela tym co stanie się jak maluch wyjdzie.
A jeśli otoczenie jest zakupczone, a towarzystwo niepewne? Maty wyłożone w jakimś pomieszczeniu i stopniowo zmniejszana ich ilość?
A jeśli otoczenie jest zakupczone, a towarzystwo niepewne? Maty wyłożone w jakimś pomieszczeniu i stopniowo zmniejszana ich ilość?
-
- Posty:3459
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
a potem w ogóle można zrezygnować z wyprowadzania psa, bo i tak będzie szczał po domu. Pamięć podłoża
-
- Posty:3459
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
nie czepiam tylko się śmieję, o czym świadczyć miała emota na końcu. Wszystko zależy od psa. Wertując forum założone przez J. Gałuszkę znajdziesz masę takich przypadków, gdzie oduczenie psa sikania w domu graniczyło niemal z cudem. Sama pamiętam jak w jakimś programie tv o szkoleniu (chyba Victorii) wyglądało oduczenie psa sikania po domu. Przez dwa tygodnie pies chodził z właścicielem na smyczy pępkowej (smycz przypięta do szlufki od spodni), łącznie z nocą. Miało to uniemożliwić kolejne wpadki na dywanie, podczas których pies każdorazowo utwierdzał się, że tak należy robić. Znam jeszcze przypadek, osobiście gdzie suka wyciągnięta z pseudo lata temu do tej pory załatwia się najchętniej na betonie. Jeżeli robi kupę to na środku chodnika. Nie dało się jej po prostu tego oduczyć. Dlatego uważam, że warto zacząć psa wynosić na sikanie, przy okazji pokazując mu nieco świat i utrwalać pożądane zachowanie niż narażać się na takie problemy w przyszłości.
Na okres socjalizacyjny jestem okropnie wyczulona, ponieważ przez to że Kori przeszła go w pseudoschronie wyrosła na agresywnego młodego psa. Na początku tylko się wszystkiego bała, nie chciała wychodzić na spacery. Potem zrobiła się pewniejsza i zaczynała szczekać na obiekty straszące (ludzi na przykład). A potem jak zobaczyła, że to działa i ten straszny pan poszedł w inną stronę, to zaczęło się wykorzystywanie na całego owej niechlubnej metody.
Na okres socjalizacyjny jestem okropnie wyczulona, ponieważ przez to że Kori przeszła go w pseudoschronie wyrosła na agresywnego młodego psa. Na początku tylko się wszystkiego bała, nie chciała wychodzić na spacery. Potem zrobiła się pewniejsza i zaczynała szczekać na obiekty straszące (ludzi na przykład). A potem jak zobaczyła, że to działa i ten straszny pan poszedł w inną stronę, to zaczęło się wykorzystywanie na całego owej niechlubnej metody.
-
- Posty:3474
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Po drugiej stronie naszego parku, w blokach mieszka pani mająca hodowlę szelciaków. Zimą ją spotkałam po raz pierwszy...małe ruchliwe stadko wokół jej nóg i małe puchate coś na jej rękach wystające zza pazuchy. Był to 4 tygodniowy szczeniak...Każdego malca w ten sposób socjalizuje z otaczającym światem. W wieku 8 tygodni maluch już popindalał na swoich łapeczkach razem ze stadkiem po parku, i nie tylko ze swoim stadkiem. Bo socjalizował się pięknie pod okiem mamy z wielkopsami czyli naszymi maleństwami. Myślę że wyrośnie na bardzo fajnego malusiego kudłaczka...
Prawda jest taka że rzeczywiscie, nie ustrzeżemy psa przed zarazkami. Od urodzenia przecież nikt matce nie odkaża łap oraz brzucha, prawda? Nikt nie będzie stawiał takiego malucha na trawniku na którym kupa przy kupie. Ale mozna zawsze podejść gdzieś dalej.
Dla mnie ta kwarantanna to tylko pic na wodę fotomontaż. Nic nie dające tak naprawdę trzymanie psa w domu i tworzenie sobie kłopotów na przyszłość...
Prawda jest taka że rzeczywiscie, nie ustrzeżemy psa przed zarazkami. Od urodzenia przecież nikt matce nie odkaża łap oraz brzucha, prawda? Nikt nie będzie stawiał takiego malucha na trawniku na którym kupa przy kupie. Ale mozna zawsze podejść gdzieś dalej.
Dla mnie ta kwarantanna to tylko pic na wodę fotomontaż. Nic nie dające tak naprawdę trzymanie psa w domu i tworzenie sobie kłopotów na przyszłość...
-
- Posty:3474
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
I tu cię popieram w 100%. Dlatego tak bardzo ważne jest dobieranie odpowiednich miejsc na spacery, odpowiedniej formy owych spacerów i odpowiednie towarzystwo. Opisana pani bardzo długo spacerowała z naszą bandą - 2 goldeny, rodesjanka, DON, jamnik, amstaff, haszczak(suczka), jamnik, 2 kundelki, york i charcik włoski, zanim zdecydowała się na kontakt maleństwa z psami. W tym czasie widać uznała że wszyscy mamy tak samo porąbane pod sufitem na punkcie swoich psów jak ona...i nasze psy są świetnymi towarzyszami do socjalizacji. Do tego wypielęgnowanymi, przebadanymi, zdrowymi i wychuchanymi. Czyli jest bezpiecznie dla całego jej stadka.
Ja niestety w czasie szczenięctwa Brutusa miałam przyjemność, a raczej Brutek miał przyjemność doznać ataku ze strony pseudo ONA, oraz haszczaka (tak się "jakoś" wyrwały swoim panom) i do tej pory obie rasy to wrogowie oprócz wybranych znanych egzemplarzy.
I jeszcze odnosnie małych piesków i ich właścicieli. Jakże często spotykamy takie mikropieski brane w tempie błyskawicy na ręce, podrzucane na smyczach ponad głowę (zawsze podziwiam umiejętności i wykonanie owej czynności u właściciela), paszczące i drące sie co niemiara w czasie owych akrobacji,plujące się z agresją do mijanego psa. I zastanawiam się czy właściciel jest naprawdę na tyle głupi czy naiwny, sądząc ze w ten sposób naprawdę uchroni przed czymkolwiek swojego pupila w razie spotkania prawdziwie wkurzonego i nie lubiącego jazgotu psa?
Ja niestety w czasie szczenięctwa Brutusa miałam przyjemność, a raczej Brutek miał przyjemność doznać ataku ze strony pseudo ONA, oraz haszczaka (tak się "jakoś" wyrwały swoim panom) i do tej pory obie rasy to wrogowie oprócz wybranych znanych egzemplarzy.
I jeszcze odnosnie małych piesków i ich właścicieli. Jakże często spotykamy takie mikropieski brane w tempie błyskawicy na ręce, podrzucane na smyczach ponad głowę (zawsze podziwiam umiejętności i wykonanie owej czynności u właściciela), paszczące i drące sie co niemiara w czasie owych akrobacji,plujące się z agresją do mijanego psa. I zastanawiam się czy właściciel jest naprawdę na tyle głupi czy naiwny, sądząc ze w ten sposób naprawdę uchroni przed czymkolwiek swojego pupila w razie spotkania prawdziwie wkurzonego i nie lubiącego jazgotu psa?
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 20 gości