szybka zmiana karmy
Witam. Chciałam spytać doświadczonych kociarzy jak przechodzą z jednej suchej karmy na drugą. Kupiłam kilka róznych karm na krakvecie i zastanawiam się czy nagła zmiana karmy jest zdrowa. Karmy są zawsze te z wyższej półki i do tej pory zmieniałam kici karme z dnia na dzień i poczestowała sie lub nie, zalezy czy jej podeszła. Potem wyczytałam ze karmę powinno sie zmieniać kilka dni mieszając z poprzednią. Czy to konieczne jesli kot nie ma żadnych "rewolucji" zołądkowych i wygląda na zdrowego? Ewentualnie nie je jak jej nie pasuje
Teoretycznie powinno się zmieniać karmę stopniowo, czyli tak jak piszesz codziennie zwiększać udział nowej karmy, a redukować starą. Może to trwać powiedzmy 5-6 dni. Jest to szczególnie wskazane wtedy, kiedy karmy bardzo różnią się jakością. W obrębie jednej firmy można wprowadzać nową karmę szybciej i nie powinno się nic dziać, ponieważ technologia produkcji jest ta sama. Ja tak wprowadzałam nowe RC (kiedy kot jeszcze lubił tą firmę), a później Hill'sy i nie było żadnych sensacji. Nie polecałabym jednak zmieniania karmy z dnia na dzień - nawet jeśli nie będzie od razu biegunki to lepiej dla flory bakteryjnej w przewodzie pokarmowym kota jeżeli będzie miała trochę więcej czasu na adaptację .
Ja jeszcze tylko dodam, żeby w ogóle nie zmieniać zbyt często karm. Aguka, jak już dopasujesz kici dobre, suche jedzonko to niech futro wcina je nawet przez kilka ładnych miesięcy (albo i dłużej, jeśli tylko będzie miało na to ochotę). Sporo osób miesza też karmy (np. 2-3 podobnej jakości) i karmi taką mieszanką kota przez dłuższy czas.
Poza wszystkimi wymienionymi wyżej zaletami, stopniowe wprowadzanie karmy ma jeszcze jeden plus. Kociasty, któremu z jakiś powodów nie podchodziła nowa karma (smak, kolor, kształt granulek) może zaakceptować nowe jedzonko, które początkowo jest zmieszane z ulubionym.
A i czasem taka technika stopniowej zmiany karmy baaardzo się przydaje np. kiedy trzeba wprowadzić karmę leczniczą, która zazwyczaj na początku jest mało atrakcyjna dla futrzastego pacjenta
A i czasem taka technika stopniowej zmiany karmy baaardzo się przydaje np. kiedy trzeba wprowadzić karmę leczniczą, która zazwyczaj na początku jest mało atrakcyjna dla futrzastego pacjenta
Całkowicie się zgadzam z przedmówcami. Mieszanie kilku rodzajów karm ma bardzo dużą zaletę, bo kicia zawsze coś tak sobie skubnie. Chociaz moje kociaste kiedyś potrafiły małe gwiazdeczki zostawiać jakby sitka w pysiolach miały. Kupiłam im Animndę dla kociąt, taką z chrupkami z kształcie gwiazdeczek i małych krokiecików. Jakbym nie mieszała, zawsze znikały tylko krokiety. Gwiazdki szły dla dziczków
Ach, te nasze kiciaste
Ach, te nasze kiciaste
Ostatnio zmieniony 10 stycznia 2008, 12:13 przez Iza-Erin, łącznie zmieniany 1 raz.
ale przeciez samo w sobie stanowi zaprzeczenie sensu podawania suchej karmy poneiwaz zaburza oslawione "zbilansowanie".Iza-Erin pisze:Całkowicie się zgadzam z przedmówcami. Mieszanie kilku rodzajów karm ma bardzo dużą zaletę, bo kicia zawsze coś tak sobie skubnie.
Ale w przypadku niejadków chyba nie ma innego wyjścia. Widzę, że Ty zawsze musisz być na "nie".
Ok, niech Ci będzie.
To za tę Izkę
To za tę Izkę
ja mowie "nie" chwytom marketingowym
a czy jestem dociekliwa? Oczywiscie. Trudno nie byc jesli sie chce dobrze dla swoich zwierzat, zwlaszcza w tych czasach kiedy kazdy chwyt w sprzedazy dozwolony. Poza tym to nei jest merytoryczna uwaga co do zaburzania "zbilansowania" karmy suchej (ktorej jedyna zaleta dla kota jest wlasnie owo "zbilansowanie").
Zreszta dziwi mnie tez okreslenie "niejadek" - jesli kot zdrowy jest (ogolne i w badaniach lab) to neich je ile chce, chce malo - ok, widac tyle mu trzeba.
a czy jestem dociekliwa? Oczywiscie. Trudno nie byc jesli sie chce dobrze dla swoich zwierzat, zwlaszcza w tych czasach kiedy kazdy chwyt w sprzedazy dozwolony. Poza tym to nei jest merytoryczna uwaga co do zaburzania "zbilansowania" karmy suchej (ktorej jedyna zaleta dla kota jest wlasnie owo "zbilansowanie").
Zreszta dziwi mnie tez okreslenie "niejadek" - jesli kot zdrowy jest (ogolne i w badaniach lab) to neich je ile chce, chce malo - ok, widac tyle mu trzeba.
Przede wszystkim, nie stosuję żadnych chwytów marketingowych, więc proszę mi tego nie zarzucać.
Ja nie mam kotów niejadków, ale w różnych wątków na tym i innych forach wiem, że zdarzają sie koty, które nie chcą jeść w ogóle, więc nie wiem czy to dla nich takie dobre.
Ja nie mam kotów niejadków, ale w różnych wątków na tym i innych forach wiem, że zdarzają sie koty, które nie chcą jeść w ogóle, więc nie wiem czy to dla nich takie dobre.
a gdzie Ci to zarzucilam? Jesli poczulas sie urazona badz "zarzucona" to nie bylo to moim celem wiec przepraszam za niejasne wyrazenei mysli.Iza-Erin pisze:Przede wszystkim, nie stosuję żadnych chwytów marketingowych, więc proszę mi tego nie zarzucać.
NIe ma sprawy
No to Liwio masz szczęście, że na takiego niejadka nie trafiłaś.Liwia pisze:ja mowie "nie" chwytom marketingowym
a czy jestem dociekliwa? Oczywiscie. Trudno nie byc jesli sie chce dobrze dla swoich zwierzat, zwlaszcza w tych czasach kiedy kazdy chwyt w sprzedazy dozwolony. Poza tym to nei jest merytoryczna uwaga co do zaburzania "zbilansowania" karmy suchej (ktorej jedyna zaleta dla kota jest wlasnie owo "zbilansowanie").
Zreszta dziwi mnie tez okreslenie "niejadek" - jesli kot zdrowy jest (ogolne i w badaniach lab) to neich je ile chce, chce malo - ok, widac tyle mu trzeba.
Ja tak i wierz mi, że jak pod ręką czujesz sterczące kości (a każde jedzenie kuje w zęby), to nie możesz myśleć: jak nie chce to niech nie je. Ja miałam tak z poprzednią kotką i do niedawna z Jusią. Sama już nie wiem ile różnych karm przetestowałam.
Na szczęście po kastracji Jusia zaczęła normalnie jeść. Wcześniej była połowę mniejsza od swojego braciszka, dzisiaj nie wiele ustępuje mu wielkością i wagą
aktualnie mieszkam z 6 kotami o wadze od 2 do 10 kg takze wiem jak to jest glaskac i szczupla kobietke jedzaca jak ptaszek i pulchnego faceta jedzacego za dwoch I kazde je jak chce, zaluje tylko ze Grubego nie moge odchudzic bo to kot wychodzacy i jesli nie u mnie dobrym jedzeniem to "na miescie" sie pozywi
I tak osobiscie - ja bylam straszny niejadek, okropny - ile rodzice sie ze mna po lekarzach wyjezdzili, ile Mama lez wylala to normalnie szkoda gadac. Dosc rzec ze w wieku lat 8 wazylam 17 kg. Przy tym calkiem zdrowy, ruchliwy i bystry szkielecik ze mnie byl Ale zylam, rozwijalam sie doskonale i wyroslam na duza kobiete (neistety, z 10 kg za duza ). Kuszono mnei roznymi smakolykami, dostawalam leki - bez skutku. Zostawili mnei w spokoju w koncu bo od tych wszystkich wynalazkow to zaczelam wymiotowac na sam widok jedzenia i wciaz sobei bylam chudym szkielecikiem. Ten typ tak mial i juz.
I tak osobiscie - ja bylam straszny niejadek, okropny - ile rodzice sie ze mna po lekarzach wyjezdzili, ile Mama lez wylala to normalnie szkoda gadac. Dosc rzec ze w wieku lat 8 wazylam 17 kg. Przy tym calkiem zdrowy, ruchliwy i bystry szkielecik ze mnie byl Ale zylam, rozwijalam sie doskonale i wyroslam na duza kobiete (neistety, z 10 kg za duza ). Kuszono mnei roznymi smakolykami, dostawalam leki - bez skutku. Zostawili mnei w spokoju w koncu bo od tych wszystkich wynalazkow to zaczelam wymiotowac na sam widok jedzenia i wciaz sobei bylam chudym szkielecikiem. Ten typ tak mial i juz.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 22 gości