potrafię zrozumieć obie strony, sama wychowałam się w rodzinie jak z opisu izabelli...
teraz po latach kiedy decydowałam się na drugiego psa decyzja była może i mało rozsądna ale byłam gotowa na wszelkie możliwe koszty (wyżywienie, akcesoria, leczenie, duperele)
myślenie :
-skoro jakoś wychowałam dwójkę dzieci to trzecie, i kolejne też jakoś utrzymam
-skoro inni mają psy o chlebie i bulionie to jak jestem ąę skoro wydam na karmę ponad 100zł
takie postępowanie doprowadza ten kraj do większej biedy i patologii, gdzie obywatele ŻĄDAJĄ aby państwo im pomagało bo przecież rodzina wielodzietna...
dorosły człowiek wie w jakim kraju musi żyć (no może po za obecnymi studentami) i powinien brać to pod uwagę za nim założy rodzinę a nie po fakcie.
gdyby każdy tam myślał za kilkadziesiąt lat moze naród polski by wyginął ale przynajmniej mielibyśmy czyste sumienie że naszym dzieciom daliśmy wszystko co mogliśmy
a co do psów w schronisku....to może zostanę znienawidzona za te słowa ale ja była bym za tym aby humanitarnie usypiać psy chore i bez szans do adopcji
Czy ta karma będzie odpowiednia?
W chwili obecnej u mnie jest ciężko, suki nie dostają rarytasów. Na nie dwie wydaję na chwilę obecną ok 200zł, mają zapewnione niezbędne minimum. Ciężko by mi było pomyśleć o ich oddaniu z własnego egoizmu, bo one jakby ktoś im zapewnił lepsze warunki i zaoferował podobną więź do naszej to by zaakceptowały swoje nowe życie. Mnie by było ciężko. Z pracą jest licho, nie ma pracy dla takich jak ja. Wszędzie wykorzystywanie za ochłapy. Do tego mam syna. Dzieci nigdy mieć nie chciałam, ale stało się. (jedyną 100% antykoncepcją jest wstrzemięźliwość) Czasami on mnie o coś prosi a ja mówię, że nie mogę mu tego kupić. Na wakacje nie jeździmy, ma tak cudownych dziadków że nie chcą go zabrać do prababci na wieś.
Brak środków do życia widać wszędzie. Problemy z pracą również. Czasami ciężko jest się nie załamać. Tak dzieci żyją w biedzie i to niekoniecznie z braku odpowiedzialności rodziców. Zwyczajnie ich wynagrodzenie jest śmieszne a perspektyw na lepszą pracę brak, do tego ciągle rosnące rachunki. Zapewniam, że ci rodzice robią wszystko by zapewnić dzieciom chwile przyjemności, często rezygnując z nich samemu. Moja kuzynka spłaca długi za matkę swojego partnera, mają 2 letnie dziecko. Żyło im się calkiem do momentu "udupienia" przez jego "mamusię".
Zgadzam się, że ktoś kto sam siebie nie wyżywi nie powinien brać z własnego egoizmu psa. Pies jest luksusem, dlatego muszę zrobić wszystko by i psy i dziecko mieli zapewnione właściwe życie. To daje kopa.
Brak środków do życia widać wszędzie. Problemy z pracą również. Czasami ciężko jest się nie załamać. Tak dzieci żyją w biedzie i to niekoniecznie z braku odpowiedzialności rodziców. Zwyczajnie ich wynagrodzenie jest śmieszne a perspektyw na lepszą pracę brak, do tego ciągle rosnące rachunki. Zapewniam, że ci rodzice robią wszystko by zapewnić dzieciom chwile przyjemności, często rezygnując z nich samemu. Moja kuzynka spłaca długi za matkę swojego partnera, mają 2 letnie dziecko. Żyło im się calkiem do momentu "udupienia" przez jego "mamusię".
Zgadzam się, że ktoś kto sam siebie nie wyżywi nie powinien brać z własnego egoizmu psa. Pies jest luksusem, dlatego muszę zrobić wszystko by i psy i dziecko mieli zapewnione właściwe życie. To daje kopa.
Tak bo wielodzietna to znaczy biedna Gratuluję myślenia. Ja jestem z rodziny 2 (rodzice) plus 5 (dzieci). Co roku wszyscy byliśmy na wakacjach. Wszyscy (piąte dziecko w gim.) skończyliśmy studia dzienne (ja ostatnia kończę), byliśmy na kursach za granicą. Brat regularnie jeździ konno, uczy się w szkole muzycznej i językowej. Chodzi do prywatnego gimnazjum. Pracuje tylko mój ojciec.
Druga zaprzyjaźniona rodzina. 2 plus 6. Tez tylko facet pracuje, domek pod Warszawą, wakacje itd.
Trzecia zaprzyjaźniona rodzina 2 plus 4 i tym akurat się w d... nieco poprzewracało z dobrobytu bo po prostu mają aż za dobrze. Znam wiele rodzin wielodzietnych. Moja współlokatorka też dwa plus 4 i matka nie pracująca, a koleżanka kilka języków umie, zwiedziła pół świata aż sama jej zazdroszczę.
Skończcie z tym mitem biednych, wielodzietnych rodzin bo to jest śmieszne. Chyba,że mówicie o patologii gdzie Pani Kopytko ma już 6 dziecko sama nie wie z kim. I nie przenoście wzorców z patologii na resztę społeczeństwa bo patologia to margines. Mówmy o normalnych rodzinach tych mniej lub bardziej zamożnych. Bo w patologii to nikt się nie przejmuje tym co dziecko jada a o karmach to pewnie wiedza tyle co z TV "chappi,że aż się uszy trzęsą"
Druga zaprzyjaźniona rodzina. 2 plus 6. Tez tylko facet pracuje, domek pod Warszawą, wakacje itd.
Trzecia zaprzyjaźniona rodzina 2 plus 4 i tym akurat się w d... nieco poprzewracało z dobrobytu bo po prostu mają aż za dobrze. Znam wiele rodzin wielodzietnych. Moja współlokatorka też dwa plus 4 i matka nie pracująca, a koleżanka kilka języków umie, zwiedziła pół świata aż sama jej zazdroszczę.
Skończcie z tym mitem biednych, wielodzietnych rodzin bo to jest śmieszne. Chyba,że mówicie o patologii gdzie Pani Kopytko ma już 6 dziecko sama nie wie z kim. I nie przenoście wzorców z patologii na resztę społeczeństwa bo patologia to margines. Mówmy o normalnych rodzinach tych mniej lub bardziej zamożnych. Bo w patologii to nikt się nie przejmuje tym co dziecko jada a o karmach to pewnie wiedza tyle co z TV "chappi,że aż się uszy trzęsą"
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Ja dokładnie to rozumiem. też nie należę do ludzi zarabiających krocie - dlatego nie mam drugiego psa i drugiego dziecka, między innymi dlatego właśnie.
Też znam ludzi którzy żyją z ołówkiem w ręku a dzieci zadbane, dom czysty. Ale to są ludzie nie myslący kategoriami - kolejne dziecko? jakoś się uda...to są ludzie którzy są biedni (czy też moze to niewłasciwe słowo - nie przelewa im się) ale wiedzą na ile ich stać. I własnie dlatego że żyją z ołówkiem w ręku mogą spokojnie kupić dziecku książki do szkoły czy buty na zimę. Choć nart już nie kupią. Ale znam tez ludzi z podejściem - mnóżmy się jak przyslowiowe króliki, co rok prorok, państwo da...bo ma obowiązek. A ja nie mam ochoty ze swoich podatków z ciężko zarobionych pieniędzy utrzymywac takich darmozjadów.
Masz koleżankę która siedzi w domu z dzieckiem, zarabia tylko mąż i utrzymują dziecko za 500zł miesięcznie - dla niemowlaka to całkiem niezła stawka. Ale ten stan się zmieni bo dziecko pójdzie do przedszkola a kobieta poszuka pracy zapewne bo dziecko im starsze tym kosztowniejsze ma potrzeby podstawowe. I potem dopiero jak poskładają to co zarabiają z tym co wydają i przypomną sobie jak było gdy tylko jedno pracowało pomyślą czy mogą sobie pozwolić na powiększenie rodziny. I to będzie normalne postępowanie - mądre, odpowiedzialne decyzje. Takich oczekujemy od ludzi.
Jullek - to co tu napisałaś pozostawię bez komentarza...bo poziom przedszkolaka.
Też znam ludzi którzy żyją z ołówkiem w ręku a dzieci zadbane, dom czysty. Ale to są ludzie nie myslący kategoriami - kolejne dziecko? jakoś się uda...to są ludzie którzy są biedni (czy też moze to niewłasciwe słowo - nie przelewa im się) ale wiedzą na ile ich stać. I własnie dlatego że żyją z ołówkiem w ręku mogą spokojnie kupić dziecku książki do szkoły czy buty na zimę. Choć nart już nie kupią. Ale znam tez ludzi z podejściem - mnóżmy się jak przyslowiowe króliki, co rok prorok, państwo da...bo ma obowiązek. A ja nie mam ochoty ze swoich podatków z ciężko zarobionych pieniędzy utrzymywac takich darmozjadów.
Masz koleżankę która siedzi w domu z dzieckiem, zarabia tylko mąż i utrzymują dziecko za 500zł miesięcznie - dla niemowlaka to całkiem niezła stawka. Ale ten stan się zmieni bo dziecko pójdzie do przedszkola a kobieta poszuka pracy zapewne bo dziecko im starsze tym kosztowniejsze ma potrzeby podstawowe. I potem dopiero jak poskładają to co zarabiają z tym co wydają i przypomną sobie jak było gdy tylko jedno pracowało pomyślą czy mogą sobie pozwolić na powiększenie rodziny. I to będzie normalne postępowanie - mądre, odpowiedzialne decyzje. Takich oczekujemy od ludzi.
Jullek - to co tu napisałaś pozostawię bez komentarza...bo poziom przedszkolaka.
no ja niestety na co dzień widzę odwrotną sytuację kiedy piwo jest ważniejszę niż chleb na kanapki dla dziecka (bo po co skoro w szkole ma obiady) ale tu chodzi też o co innego. i ty seiti jesteś dobrym tego przykładem....dla mnie jest ogromna różnica pomiędzy osobami które wiedzą że nie są w stanie dać dziecku i psu wszystkiego co najlepszę i zrobili by wszystko aby ten stan rzeczy zmienić a osobmi które uważają ze "jakoś to będzie bo inni też tak mają i jakoś żyją"Seiti pisze:Zapewniam, że ci rodzice robią wszystko by zapewnić dzieciom chwile przyjemności, często rezygnując z nich samemu.
a mnie ciśnie się pytanie gdzie pracują ci ojcowie że stać ich na to??!Jullek pisze:Tak bo wielodzietna to znaczy biedna Gratuluję myślenia. Ja jestem z rodziny 2 (rodzice) plus 5 (dzieci). Co roku wszyscy byliśmy na wakacjach. Wszyscy (piąte dziecko w gim.) skończyliśmy studia dzienne (ja ostatnia kończę), byliśmy na kursach za granicą. Brat regularnie jeździ konno, uczy się w szkole muzycznej i językowej. Chodzi do prywatnego gimnazjum. Pracuje tylko mój ojciec.
Druga zaprzyjaźniona rodzina. 2 plus 6. Tez tylko facet pracuje, domek pod Warszawą, wakacje itd.
Trzecia zaprzyjaźniona rodzina 2 plus 4 i tym akurat się w d... nieco poprzewracało z dobrobytu bo po prostu mają aż za dobrze. Znam wiele rodzin wielodzietnych. Moja współlokatorka też dwa plus 4 i matka nie pracująca, a koleżanka kilka języków umie, zwiedziła pół świata aż sama jej zazdroszczę.
Niech mnie ktoś adoptuje!
Ja znam raczej przykłady małodzietnych rodzin, które nie myślą nawet o kolejnym dziecku bo cięzko im zapewnić byt temu jednemu czy dwójce. Jak jest wpadka to tragedia, a tak chyba nie powinno być.
Ola to już czysta patologia. To ludzie którzy się poddali i nie myślą o niczym.
Ja znam raczej przykłady małodzietnych rodzin, które nie myślą nawet o kolejnym dziecku bo cięzko im zapewnić byt temu jednemu czy dwójce. Jak jest wpadka to tragedia, a tak chyba nie powinno być.
Ola to już czysta patologia. To ludzie którzy się poddali i nie myślą o niczym.
Nie wiem zupełnie o co Wam chodzi.
Mnie wpienia wprost takie stereotypowe myślenie.
A swoje firmy mają Ci ojcowie, lekarzami są Ci ojcowie (i na pewno biorą łapówki!), pracują w wojsku itd.
Tyle,że widzisz np. nas zawsze ojciec pracy uczył, odróżniania potrzeb od zachcianek. Potrzeby spełniali rodzice, a zachcianki my same. Telefony komórkowe np. każdy z nas sam sobie kupił.
Isabelle poziom przedszkolaka bo co? Bo przeciwstawiam się twierdzeniu, że robią dzieci i są biedni?
Mnie wpienia wprost takie stereotypowe myślenie.
A swoje firmy mają Ci ojcowie, lekarzami są Ci ojcowie (i na pewno biorą łapówki!), pracują w wojsku itd.
Tyle,że widzisz np. nas zawsze ojciec pracy uczył, odróżniania potrzeb od zachcianek. Potrzeby spełniali rodzice, a zachcianki my same. Telefony komórkowe np. każdy z nas sam sobie kupił.
Isabelle poziom przedszkolaka bo co? Bo przeciwstawiam się twierdzeniu, że robią dzieci i są biedni?
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Jullek, sa rdoziny wielodzietne i wielodzietne. Znam takie jak te, o których psizesz, wielodzietność w nich przemyślana i chciana. Ale znam też takie, gdzie jest 13 (!) dzieci, po kilka z jednym po kilka z innym, mamusia żyje z zasiłków rodzinnych i w to jej graj. A dzieci poczęto w imorezowym szale.
Są rodziny wielodzietne i są rodziny wielodzietne.
Są rodziny wielodzietne i są rodziny wielodzietne.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Poziom przedszkola bo prezentujesz typowy dla nowobogackich tok myślenia...
Są lekarzami...haha - i tak słabiutko zarabiają że ciągle dopominają się o podwyżki
Pracują w wojsku - ja też tak się składa pracuję w wojsku...nie znam tam nikogo kto prowadzi życie opisane przez ciebie
Mają firmy - fajnie - mają kasę dlatego że tym innym oferują ochłapy za ciężką robotę którą odwalają za szefa wylegującego się pod palemką
Potrzeby i zachcianki - tu tez mamy róznice w myśleniu...moje dziecko ma tel komórkowy i to jest potrzeba a nie zachcianka...bo nie wyobrażam sobie nie mieć z nią kontaktu wtedy gdy jej koło mnie nie ma. Czy twoim zdanie wyjazd na wakacje to potrzeba czy zachcianka? Czy kotlet na talerzu to potrzeba czy zachcianka? Czy nowe buty na zimę to potrzba czy zachcianka?
Ja tu cały czas pisze o zaspokajaniu potrzeb.
Zachcianką natomiast jest pies w domu...zachcianką jest mercedes zamiast fiata punto...zachcianką sa wakacje na Karaibach zamiast wakacji w Dąbkach.
Widzisz...my widujemy na codzień takie własnie wielodzietne rodziny. Gdzie co rok prorok i jakoś to będzie. Niemal co tydzień pojawia się jakaś wzmianka o takich rodzinach - dzieci w beczkach, dzieci zakopane w piwnicy, ostatnio zapakowane w zamrażarniku...i te rewelacje nie dotyczą rodzin może nie tyle bogatych ale rodzin które żyją normalnie i mogą sobie pozwolić nawet na jakiś wyskok czasem.
Wiesz co? Jak w sierpniu leżalam w szpitalu to była tam taka kobitka która zderzyła się sote z autobusem. Matka (samotna) trójki dzieci. Pracująca na czarno bo "praca legalna jej się nie opłaca". Pracując na czarno ma pensję a do tego kasę z opieki społecznej bo jest bezrobotna. Patologia to czy norma?
I jeszcze jedna historyjka...otóż moja koleżanka - też samotna matka (ma 2 dzieci i 3 psy) dowiedziała się że samotne matki same sobie winne - nie trzeba było dawać w krzakach byle komu. Żadenej refleksji na temat tatusiów, mężów którym nudzi sięmieć rodzinę. O ironio mąż pani wygłaszającej ten tekst tydzień później zostawił ją bez środków do zycia z 2 dzieci (pani mająca bogatego męża nie pracująca) dla swojej 20 lat młodszej sekretarki. Patologia to czy norma?
Są lekarzami...haha - i tak słabiutko zarabiają że ciągle dopominają się o podwyżki
Pracują w wojsku - ja też tak się składa pracuję w wojsku...nie znam tam nikogo kto prowadzi życie opisane przez ciebie
Mają firmy - fajnie - mają kasę dlatego że tym innym oferują ochłapy za ciężką robotę którą odwalają za szefa wylegującego się pod palemką
Potrzeby i zachcianki - tu tez mamy róznice w myśleniu...moje dziecko ma tel komórkowy i to jest potrzeba a nie zachcianka...bo nie wyobrażam sobie nie mieć z nią kontaktu wtedy gdy jej koło mnie nie ma. Czy twoim zdanie wyjazd na wakacje to potrzeba czy zachcianka? Czy kotlet na talerzu to potrzeba czy zachcianka? Czy nowe buty na zimę to potrzba czy zachcianka?
Ja tu cały czas pisze o zaspokajaniu potrzeb.
Zachcianką natomiast jest pies w domu...zachcianką jest mercedes zamiast fiata punto...zachcianką sa wakacje na Karaibach zamiast wakacji w Dąbkach.
Widzisz...my widujemy na codzień takie własnie wielodzietne rodziny. Gdzie co rok prorok i jakoś to będzie. Niemal co tydzień pojawia się jakaś wzmianka o takich rodzinach - dzieci w beczkach, dzieci zakopane w piwnicy, ostatnio zapakowane w zamrażarniku...i te rewelacje nie dotyczą rodzin może nie tyle bogatych ale rodzin które żyją normalnie i mogą sobie pozwolić nawet na jakiś wyskok czasem.
Wiesz co? Jak w sierpniu leżalam w szpitalu to była tam taka kobitka która zderzyła się sote z autobusem. Matka (samotna) trójki dzieci. Pracująca na czarno bo "praca legalna jej się nie opłaca". Pracując na czarno ma pensję a do tego kasę z opieki społecznej bo jest bezrobotna. Patologia to czy norma?
I jeszcze jedna historyjka...otóż moja koleżanka - też samotna matka (ma 2 dzieci i 3 psy) dowiedziała się że samotne matki same sobie winne - nie trzeba było dawać w krzakach byle komu. Żadenej refleksji na temat tatusiów, mężów którym nudzi sięmieć rodzinę. O ironio mąż pani wygłaszającej ten tekst tydzień później zostawił ją bez środków do zycia z 2 dzieci (pani mająca bogatego męża nie pracująca) dla swojej 20 lat młodszej sekretarki. Patologia to czy norma?
akurat z tymi nowobogackimi to pojechałaś Bo tak się składa,że systematycznie biedniejemy i mam na myśli tu całą historię rodziny.isabelle30 pisze:Poziom przedszkola bo prezentujesz typowy dla nowobogackich tok myślenia...
Przeczytaj moje posty od początku i zobacz czy ja gdziekolwiek gadam jak nowobogacka? Odezwałam się raz gdzie opisałam,że wielodzietne rodziny to niekoniecznie te biedne, bo szlag mnie trafia jak ludzie Twojego pokroju psioczą na rodziny wielodzietne bo na pewno dziecioroby i Ty się musisz do nich dokładać.
Ciebie mogłabym oskarżyć o nowobogacką mowę bo dziecko na wakacje za 2 tysiące wysyłasz. I wymieniasz masę luksusowych dóbr.
w oczy Cię to kole? Idź kiedyś na jeden dzień pracy razem z lekarzem i zaraz inaczej zaczniesz śpiewać.isabelle30 pisze: Są lekarzami...haha - i tak słabiutko zarabiają że ciągle dopominają się o podwyżki
Pracują w wojsku - ja też tak się składa pracuję w wojsku...nie znam tam nikogo kto prowadzi życie opisane przez ciebie
no generalizuj dalej i myśl stereotypowo. Tak się akurat składa,że przykładowo mój ojciec do dziś dnia pomaga wszystkim wokół i nie raz było tak,że spinaliśmy ostro pasa i żyliśmy za naprawdę niską kwotę żeby pomóc temu czy owemu. Ale oczywiście Ty swoje wiesz...isabelle30 pisze: Mają firmy - fajnie - mają kasę dlatego że tym innym oferują ochłapy za ciężką robotę którą odwalają za szefa wylegującego się pod palemką
Telefon komórkowy teraz jest normą, jak ja chodziłam do szkoły normą nie był ale dobrem luksusowym. Chciałam mięc telefon musiałam sobie sama zarobic, także na doładowania. Mimo,że wszyscy w klasie już mieli. Ja miałam ostatnia,nie dlatego,że rodziców nie było stać ale dlatego,że miałam 3 minuty do szkoły i nie był mi potrzebny. Był więc zachcianką.isabelle30 pisze: Potrzeby i zachcianki - tu tez mamy róznice w myśleniu...moje dziecko ma tel komórkowy i to jest potrzeba a nie zachcianka...bo nie wyobrażam sobie nie mieć z nią kontaktu wtedy gdy jej koło mnie nie ma. Czy twoim zdanie wyjazd na wakacje to potrzeba czy zachcianka? Czy kotlet na talerzu to potrzeba czy zachcianka? Czy nowe buty na zimę to potrzba czy zachcianka?
Wyżywienie to oczywista sprawa. Wartościowe.
Ubrania, zawsze mieliśmy niezbędne minimum. Dobre buty itd. ale jedna para butów na zimę a nie trzy. Jedne są potrzebne reszta to zachcianki.
Pojechałam na obóz, na kieszonkowe na obóz musiałam sama zarobić. Pojechałam na kolejny obóz, obok była stadnina koni, pracowałam przy koniach żeby móc jeździć. Sama wyjechałam za granicę, zarobiłam na bilety (pożyczyłam od taty, później oddałam), nauczyłam się języka, znalazłam pracę w hodowli psów, najpierw jednej, później kolejnej.
A Ty dalej będziesz mówić,że gadam jak nowobogacka Pfff... przede wszystkim trzeba być najpierw bogackim żeby być nowo- staro- bogackim.
No i właśnieisabelle30 pisze: Ja tu cały czas pisze o zaspokajaniu potrzeb.
Zachcianką natomiast jest pies w domu...zachcianką jest mercedes zamiast fiata punto...zachcianką sa wakacje na Karaibach zamiast wakacji w Dąbkach.
ale widzisz Ty ciągle o patologii a ja mówię o normalnych rodzinach. Jak będziemy patologię na normalne rodziny przekładać to daleko nie zajedziemy. Jaki to ma sens?isabelle30 pisze: Widzisz...my widujemy na codzień takie własnie wielodzietne rodziny. Gdzie co rok prorok i jakoś to będzie. Niemal co tydzień pojawia się jakaś wzmianka o takich rodzinach - dzieci w beczkach, dzieci zakopane w piwnicy, ostatnio zapakowane w zamrażarniku...i te rewelacje nie dotyczą rodzin może nie tyle bogatych ale rodzin które żyją normalnie i mogą sobie pozwolić nawet na jakiś wyskok czasem.
Patologiaisabelle30 pisze: Wiesz co? Jak w sierpniu leżalam w szpitalu to była tam taka kobitka która zderzyła się sote z autobusem. Matka (samotna) trójki dzieci. Pracująca na czarno bo "praca legalna jej się nie opłaca". Pracując na czarno ma pensję a do tego kasę z opieki społecznej bo jest bezrobotna. Patologia to czy norma?
[/quote]isabelle30 pisze: I jeszcze jedna historyjka...otóż moja koleżanka - też samotna matka (ma 2 dzieci i 3 psy) dowiedziała się że samotne matki same sobie winne - nie trzeba było dawać w krzakach byle komu. Żadenej refleksji na temat tatusiów, mężów którym nudzi sięmieć rodzinę. O ironio mąż pani wygłaszającej ten tekst tydzień później zostawił ją bez środków do zycia z 2 dzieci (pani mająca bogatego męża nie pracująca) dla swojej 20 lat młodszej sekretarki. Patologia to czy norma?
Patologia. Też znam zamożne "rodziny" bez ślubu, bo dostają jeszcze na "matkę samotną"
I czemu ciągle poruszasz patologiczne sytuacje?
Od tematu odeszliśmy i to bardzo. Bo ja tu widzę personalne wycieczki Isabelle się zaczęły do mnie. I nie wiedzieć czemu odpowiadam Ci na nie. Kobieto ja widzę,że Ty zawsze musisz mieć ostateczne zdanie i być najmądrzejsza. To jest moja ostatnia odpowiedź do Ciebie. Pozdrawiam
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Nie muszę chodzić z lekarzem do pracy - wystarczy że pójdę do lekarza jako pacjent a ostatnio zbyt często tym pacjentem byłam - i niestety obraz lekarza nie jawi mi się jako człowieka jakoś mocno i ciężko harującego...na wypis ze szpitala czekałam od 8 rano do 23 w nocy...pani z łózka obok wyszła o 2 w nocy...
Ja też jak była starszą młodzieżą to zarabiałam przynajmniej częściowo na swoje wakacje...dziecka niespełna 10 letniego do pracy raczej nie wyślę, a koszt 2000 za obóz sportowy trwający równe 14 dni gdzie cały sprzęt sportowy dzieci mają zapenwiony, jazdy konne oraz zakwaterowanie z komfortowych domkach z łazienkami jest ceną raczej nie wygórowaną. Ja nie mam rodziny na wsi wiec moje dziecko albo będzie siedziało niemal całe wakacje w domu albo wyjedzie na obóz plus wakacje ze mną.
Zdarzają się wyjątki o których piszesz - szefowie fir czy ludzie bogaci chętni do pomocy - ale to niestety promile ogółu i dobrze o tym wiesz. W tej chwili mamy jak mamy - ludzie młodzi dostają "śmieciowe umowy", starsi pracownicy nie mogą liczyć na podwyżki bo szefowie mają w zanadrzu magiczne słowo kryzys - choć w Polsce żadnego kryzysu nie ma ( w porównaniu do innych krajów europejskich - doskonale znam sytuację panującą we Włoszech)
Odnośnie ubrania...jedna para butów na zime powiadasz? A co powiesz na to że dziecku noga rośnie i jedna para nie starcza? Poza tym normalne dziecko bawi się na dworze, w śniegu ...buty przemiękają żeby nie wiem jak porządne były. Czy to znaczy ze dziecko ma miec jedne buty bo taka norma ? Bo te drugie to już zachcianka i zbytek luksusu? Dobije cię zapewne stwierdzeniem że na zimę kupujemy przynajmniej 10 par rękawiczek bo na jeden spacer zabieramy ze sobą 6-7 par (bardzo niefajnie jest miec mokre rękawiczki na łapkach i bardzi niefajnie jest nie móc bawić się śniegiem gdy tego leży pół metra)
Ja też jak była starszą młodzieżą to zarabiałam przynajmniej częściowo na swoje wakacje...dziecka niespełna 10 letniego do pracy raczej nie wyślę, a koszt 2000 za obóz sportowy trwający równe 14 dni gdzie cały sprzęt sportowy dzieci mają zapenwiony, jazdy konne oraz zakwaterowanie z komfortowych domkach z łazienkami jest ceną raczej nie wygórowaną. Ja nie mam rodziny na wsi wiec moje dziecko albo będzie siedziało niemal całe wakacje w domu albo wyjedzie na obóz plus wakacje ze mną.
Zdarzają się wyjątki o których piszesz - szefowie fir czy ludzie bogaci chętni do pomocy - ale to niestety promile ogółu i dobrze o tym wiesz. W tej chwili mamy jak mamy - ludzie młodzi dostają "śmieciowe umowy", starsi pracownicy nie mogą liczyć na podwyżki bo szefowie mają w zanadrzu magiczne słowo kryzys - choć w Polsce żadnego kryzysu nie ma ( w porównaniu do innych krajów europejskich - doskonale znam sytuację panującą we Włoszech)
Odnośnie ubrania...jedna para butów na zime powiadasz? A co powiesz na to że dziecku noga rośnie i jedna para nie starcza? Poza tym normalne dziecko bawi się na dworze, w śniegu ...buty przemiękają żeby nie wiem jak porządne były. Czy to znaczy ze dziecko ma miec jedne buty bo taka norma ? Bo te drugie to już zachcianka i zbytek luksusu? Dobije cię zapewne stwierdzeniem że na zimę kupujemy przynajmniej 10 par rękawiczek bo na jeden spacer zabieramy ze sobą 6-7 par (bardzo niefajnie jest miec mokre rękawiczki na łapkach i bardzi niefajnie jest nie móc bawić się śniegiem gdy tego leży pół metra)
Isabelle, nie czepiaj się literalnie słów, bo ja rękawiczek na zimę to zużywam więcej niż 10 par. Gubię. Nie wiem ile butów na zimę dziecko potrzebuje bo dzieckiem nie jestem. Mi tam zawsze 1 wystarczały i nic mi nie przemakało. Nie jedne buty dla każdego na zimę bo taka norma i chodź w zdartych, tylko każdemu według potrzeb a nie normy!
Tak, tacy właściciele to promile ogółu. Kryzysu w Polsce nie ma bo żeby był kryzys to trzeba mieć spaść z jakiegoś poziomu. A u nas zachodni kryzys to chleb powszedni. Proponuje serio zakończyć ten temat bo on z psami nie ma nic wspólnego już. (miał być ostatni )
Tak, tacy właściciele to promile ogółu. Kryzysu w Polsce nie ma bo żeby był kryzys to trzeba mieć spaść z jakiegoś poziomu. A u nas zachodni kryzys to chleb powszedni. Proponuje serio zakończyć ten temat bo on z psami nie ma nic wspólnego już. (miał być ostatni )
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 70 gości