Wet miał rację,ale nie do końca przy dużych dawkach pies będzie miał problemy żołądkowe.
Niestety nie będę się popisywał,nie mam wiadomości na temat maksymalnych dawek jednorazowych,z całą pewnością zależy to także od pochodzenia(jakości)tych składników.
Co do karmy,to jaka karmą karmiłeś do tej pory,przed karmą RC mobility?.
Royal Mobility i dodatki
Staszko, jeden z moich psów to prawie 8-letni bernardyn. Nie było żadnego zabiegu, nie było takiej możliwości. Jeśli chodzi o jedzenie - głównie gotowane, karma - jeśli już, to na zasadzie dodatku. Szczupły niestety nie jest, choć waga zeszła poniżej 85 kg. Chodzi, nie biega. Przeciwbólowo Scanodyl, Aglan. Ponadto jest ogromnie wrażliwy na wilgoć, ale to już nie tylko wynik dysplazji, co po prostu bernardyny wilgoci nie znoszą.
- Staszko i Sara
- Posty:47
- Rejestracja:08 lutego 2010, 02:55
- Lokalizacja:TARNOBRZEG
Mam nadzieję, że nie zostanę tu zlinczowany, ale do tej pory Sara była na jednej z najtańszych karm: BRIT Adult Large Breed (wcześniej eksperymentowałem z różnymi droższymi karmami, bo jak wspomniałem, Sara jest wybredna i w końcu ta jej najlepiej odpowiadała; przed Britem przez jakiś czas był Bosch maxi i Arion large breed w użyciu, ale ich nie chciała jeść, jadła raz na 3-4 dni, więc była strasznie wychudzona i miała często luźne stolce, strasznie wypadała jej sierść, a dodatki witaminowe i suplementy na sierść niewiele dawały, więc po zmordowaniu jednego worka znowu wróciłem do Brita). Ktoś mi podpowiedział, że Brit jest to karma średniej klasy, ale dobra w stosunku jakości do ceny. No i też zawierała glukozaminę i chondroitynę (w końcu przeznaczona dla dużych ras). Wcześniej miałem dwa psy, więc musiałem dobrać taką, by obu podchodziła smakowo, no i cena jest też atrakcyjna. Była bardzo dobrze tolerowana, tzn. chętnie zjadana, kupki niewielkie i normalne (a nie tak luźne jak przy Boschu), sierść była ok, także nic złego nie mogłem jej zarzucić. Przy Bricie została kilka lat, a jej waga utrzymywała się ok. 30 kg.
Ramzes, to masz kawał byka przy sobie Moi weci naskoczyli na mnie, że gdy Sara ważyła 30 kg, to stanowczo za dużo przy jej chorobach i kazali stopniowo zredukować wagę do ok. 25 kg. Niestety, odkąd choroba pokazała swoje oblicze, tzn. Sara zaczęła już kuleć, chodziła na trzech łapach, straciła apetyt, więc w ciągu miesiąca schudła 3 kg. Wet uprzedził mnie, że jeśli leki p/zapalne i p/bólowe nie będą pomagały, wtedy trzeba będzie zdecydować się na operację dysplazji, żeby psina nie musiała cierpieć. Powiedział również, że dla psów ze schorzeniami dysplastyczno-stawowymi najgorszymi porami roku będą wiosna i jesień, bo zbyt wilogotna aura będzie źle wpływać na jej samopoczucie, podobnie jak na człowieka z takimi schorzeniami. Ramzes, domyślam się, że ze względu na dużą wagę psa operacja na dysplazję w jego przypadku jest wykluczona? Oczywiście, nie chcę się wtrącać (za co z góry przepraszam), ale ze względu na dobro Twojego psa nie lepiej byłoby go odchudzić do optymalnej wagi, by lepiej znosił swoją chorobę? Może dysplazja przebiega u niego bezobjawowo? Bo nie wyobrażam sobie dźwigania 85-kilogramowego olbrzyma. Ja mam to szczęście w nieszczęściu, że moja Sara waży "tylko" 27 kg i mieszkamy w bloku na parterze, więc ma tylko kilka schodków do pokonania. Ale istnieje ryzyko, że może nawalić u niej druga łapa (bo ma zmiany zwyrodnieniowe w obu stawach kolanowych), więc muszę szybko rozwiązać problem z zerwanym więzadłem i pilnować jej wagi. Nie mam tu wsparcia w rodzicach, bo oni uważają, że zdrowy pies to tłusty pies (są ludzie, którzy stosują ten stereotyp analogicznie do dzieci - zdrowe dziecko to pulchniutkie dziecko).
Ogromną otuchę wlał we mnie Pan dr Jarek, że gdy naprawimy więzadło i staw, to pies będzie jak nowy. O ile oczywiście uda nam się trafić na dobrego ortopedę, który będzie wiedział co ma robić.
Ramzes, to masz kawał byka przy sobie Moi weci naskoczyli na mnie, że gdy Sara ważyła 30 kg, to stanowczo za dużo przy jej chorobach i kazali stopniowo zredukować wagę do ok. 25 kg. Niestety, odkąd choroba pokazała swoje oblicze, tzn. Sara zaczęła już kuleć, chodziła na trzech łapach, straciła apetyt, więc w ciągu miesiąca schudła 3 kg. Wet uprzedził mnie, że jeśli leki p/zapalne i p/bólowe nie będą pomagały, wtedy trzeba będzie zdecydować się na operację dysplazji, żeby psina nie musiała cierpieć. Powiedział również, że dla psów ze schorzeniami dysplastyczno-stawowymi najgorszymi porami roku będą wiosna i jesień, bo zbyt wilogotna aura będzie źle wpływać na jej samopoczucie, podobnie jak na człowieka z takimi schorzeniami. Ramzes, domyślam się, że ze względu na dużą wagę psa operacja na dysplazję w jego przypadku jest wykluczona? Oczywiście, nie chcę się wtrącać (za co z góry przepraszam), ale ze względu na dobro Twojego psa nie lepiej byłoby go odchudzić do optymalnej wagi, by lepiej znosił swoją chorobę? Może dysplazja przebiega u niego bezobjawowo? Bo nie wyobrażam sobie dźwigania 85-kilogramowego olbrzyma. Ja mam to szczęście w nieszczęściu, że moja Sara waży "tylko" 27 kg i mieszkamy w bloku na parterze, więc ma tylko kilka schodków do pokonania. Ale istnieje ryzyko, że może nawalić u niej druga łapa (bo ma zmiany zwyrodnieniowe w obu stawach kolanowych), więc muszę szybko rozwiązać problem z zerwanym więzadłem i pilnować jej wagi. Nie mam tu wsparcia w rodzicach, bo oni uważają, że zdrowy pies to tłusty pies (są ludzie, którzy stosują ten stereotyp analogicznie do dzieci - zdrowe dziecko to pulchniutkie dziecko).
Ogromną otuchę wlał we mnie Pan dr Jarek, że gdy naprawimy więzadło i staw, to pies będzie jak nowy. O ile oczywiście uda nam się trafić na dobrego ortopedę, który będzie wiedział co ma robić.
Staszko, ja tez kiedyś karmiłam Britem, krótko bo krótko, ale spróbowałam. Więcej już nie. Brak możliwości operacji nie wynikał z ciężaru psa, tylko raczej z rodzaju przypadku. Trudno mi z mojego psa zrobić nagle 60 kg zwierzaka, obecnie waży 80 kg, to już mniej, 85 ważył w swoich lepszych czasach, ale poniżej 80 już nie zejdzie. On ma 83 w kłębie, więc waży normalnie. Natomiast jeśli chodzi o brak możliwości wyniesienia takiego psa na rękach - jestem tego świadoma. Co do bezobjawowej dysplazji - może nie do końca, ale spotkałam sie z tym i to nie raz, że pies biega normalnie a chwila prawdy ma miejsce na prześwietleniu. Ale u 8 - latka nie ma bezobjawowo to niebardzo.Staszko i Sara pisze:Mam nadzieję, że nie zostanę tu zlinczowany, ale do tej pory Sara była na jednej z najtańszych karm: BRIT Adult Large Breed (wcześniej eksperymentowałem z różnymi droższymi karmami, bo jak wspomniałem, Sara jest wybredna i w końcu ta jej najlepiej odpowiadała; przed Britem przez jakiś czas był Bosch maxi i Arion large breed w użyciu, ale ich nie chciała jeść, jadła raz na 3-4 dni, więc była strasznie wychudzona i miała często luźne stolce, strasznie wypadała jej sierść, a dodatki witaminowe i suplementy na sierść niewiele dawały, więc po zmordowaniu jednego worka znowu wróciłem do Brita). Ktoś mi podpowiedział, że Brit jest to karma średniej klasy, ale dobra w stosunku jakości do ceny. No i też zawierała glukozaminę i chondroitynę (w końcu przeznaczona dla dużych ras). Wcześniej miałem dwa psy, więc musiałem dobrać taką, by obu podchodziła smakowo, no i cena jest też atrakcyjna. Była bardzo dobrze tolerowana, tzn. chętnie zjadana, kupki niewielkie i normalne (a nie tak luźne jak przy Boschu), sierść była ok, także nic złego nie mogłem jej zarzucić. Przy Bricie została kilka lat, a jej waga utrzymywała się ok. 30 kg.
Ramzes, to masz kawał byka przy sobie Moi weci naskoczyli na mnie, że gdy Sara ważyła 30 kg, to stanowczo za dużo przy jej chorobach i kazali stopniowo zredukować wagę do ok. 25 kg. Niestety, odkąd choroba pokazała swoje oblicze, tzn. Sara zaczęła już kuleć, chodziła na trzech łapach, straciła apetyt, więc w ciągu miesiąca schudła 3 kg. Wet uprzedził mnie, że jeśli leki p/zapalne i p/bólowe nie będą pomagały, wtedy trzeba będzie zdecydować się na operację dysplazji, żeby psina nie musiała cierpieć. Powiedział również, że dla psów ze schorzeniami dysplastyczno-stawowymi najgorszymi porami roku będą wiosna i jesień, bo zbyt wilogotna aura będzie źle wpływać na jej samopoczucie, podobnie jak na człowieka z takimi schorzeniami. Ramzes, domyślam się, że ze względu na dużą wagę psa operacja na dysplazję w jego przypadku jest wykluczona? Oczywiście, nie chcę się wtrącać (za co z góry przepraszam), ale ze względu na dobro Twojego psa nie lepiej byłoby go odchudzić do optymalnej wagi, by lepiej znosił swoją chorobę? Może dysplazja przebiega u niego bezobjawowo? Bo nie wyobrażam sobie dźwigania 85-kilogramowego olbrzyma. Ja mam to szczęście w nieszczęściu, że moja Sara waży "tylko" 27 kg i mieszkamy w bloku na parterze, więc ma tylko kilka schodków do pokonania. Ale istnieje ryzyko, że może nawalić u niej druga łapa (bo ma zmiany zwyrodnieniowe w obu stawach kolanowych), więc muszę szybko rozwiązać problem z zerwanym więzadłem i pilnować jej wagi. Nie mam tu wsparcia w rodzicach, bo oni uważają, że zdrowy pies to tłusty pies (są ludzie, którzy stosują ten stereotyp analogicznie do dzieci - zdrowe dziecko to pulchniutkie dziecko).
Ogromną otuchę wlał we mnie Pan dr Jarek, że gdy naprawimy więzadło i staw, to pies będzie jak nowy. O ile oczywiście uda nam się trafić na dobrego ortopedę, który będzie wiedział co ma robić.
Staszko jak tak czytam twoja historię to aż ryczeć się chce bardzo wam obojgu współczuję ale mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy ty wydobrzejesz a Sara przynajmniej w jakimś stopniu wróci do zdrowia także czego wam z całego serca życzę ,widzę że bardzo kochasz Sarę to bardzo ważne że jesteś tak wspaniały dla niej dbaj o siebie i o nia także mam nadzieję że będziecie jeszcze bardzo długo się sobą cieszyć życze wam dużo zdrowia wiary i wytrwałości w tym wszystkim.
Teraz z innej beczki Wiesz Staszko mam w domu dwa psy jeden ma 9 lat drugi 10 miesiecy, starszy jest już od 4 lat na RMobility ponieważ ma problem ze stawami ma spondyloze i miał operacyjnie usunięte więzadła w kolanach tylnich łapek najpierw jedno kolano po 3 mies siadło mu drugie od obciazenia tego pierwszego operacje miał we Wrocławiu u dr Kirnsztaina wspaniały człowiek pod względem operacji i nie tylko,a młodego który ma wrodzona wade żołądka gdzie podczas jedzenia cofał mu się żoładek do przełyku co zjadł to zwracał poprostu był przez żołądek niedożywiony oczywiście nie z mojej winy bo ja na głowie stawałam żeby jadł a on poprostu nie mógł więc ponownie pojechałam na zabieg do dr Kirnsztaina przyszył mu żołądek obustronnie do wpustu przełykowego jest dużo lepiej bo może jeść ale to i tak niejadek ale w dużym stopniu spowodowane właśnie tą wadą.Panie doktorze Wielki Szacunek i Dziękuję! A Co do RM własnie pare dni temu znów zakupiłam Royala,ale po rozmowie z Robertem wspaniały człowiek doradzi wszystko choć go czasem zawalam pytaniami i tak odpowie ,ale doszłam do wniosku że nastepnym razem kupię mu karmę którą mi polecił Robert i do tego Inflamex który już dostawał i dostanie dalej i jeszcze Arthro ha na którym też jest.
Teraz z innej beczki Wiesz Staszko mam w domu dwa psy jeden ma 9 lat drugi 10 miesiecy, starszy jest już od 4 lat na RMobility ponieważ ma problem ze stawami ma spondyloze i miał operacyjnie usunięte więzadła w kolanach tylnich łapek najpierw jedno kolano po 3 mies siadło mu drugie od obciazenia tego pierwszego operacje miał we Wrocławiu u dr Kirnsztaina wspaniały człowiek pod względem operacji i nie tylko,a młodego który ma wrodzona wade żołądka gdzie podczas jedzenia cofał mu się żoładek do przełyku co zjadł to zwracał poprostu był przez żołądek niedożywiony oczywiście nie z mojej winy bo ja na głowie stawałam żeby jadł a on poprostu nie mógł więc ponownie pojechałam na zabieg do dr Kirnsztaina przyszył mu żołądek obustronnie do wpustu przełykowego jest dużo lepiej bo może jeść ale to i tak niejadek ale w dużym stopniu spowodowane właśnie tą wadą.Panie doktorze Wielki Szacunek i Dziękuję! A Co do RM własnie pare dni temu znów zakupiłam Royala,ale po rozmowie z Robertem wspaniały człowiek doradzi wszystko choć go czasem zawalam pytaniami i tak odpowie ,ale doszłam do wniosku że nastepnym razem kupię mu karmę którą mi polecił Robert i do tego Inflamex który już dostawał i dostanie dalej i jeszcze Arthro ha na którym też jest.
- Staszko i Sara
- Posty:47
- Rejestracja:08 lutego 2010, 02:55
- Lokalizacja:TARNOBRZEG
Ramzes, oczywiście mam nadzieję, że w niczym Cię nie uraziłem, bo nie miałem takiego zamiaru. Każdy właściciel najlepiej zna swojego psa, jak własne dziecko Dysplazja dysplazji nie równa; podobnie jak nie ma jednej karmy idealnej dla każdego psa. Każdy pies jest indywidualnością (trzeba jednak unikać antropomorfizacji), więc trzeba liczyć się też ze zdaniem naszego pupila Jedna karma będzie idealna dla jednego psa, a drugi nie będzie jej tolerował - czy smakowo czy "przemiałowo". Najlepiej wypowiedział się w tej dziedzinie P. dr Jarek odpowiadając na czyjeś pytanie: która karma jest najlepsza na rynku? I zacytuje odpowiedź doktora: "nie ma takiej jednej marki tak jak w dziedzinie motoryzacji, elektroniki są pewne firmy wiarygodne i godne polecenia". Ważne, by nie karmić psa śmieciami. Zresztą temat karm to temat-rzeka i każdy ma swoją opinię na ten temat; ba, nawet wybuchają werbalne wojny na ten temat. Lepiej więc - przynajmniej w tym miejscu - nie rozwijać tej kwestii, by trzymać się meritum założonego tematu. Najważniejszy jest szacunek i kultura w dyskusji.
Dziękuję za każdą opinię i otrzymaną radę.
Dziękuję za każdą opinię i otrzymaną radę.
Ależ absolutnie w niczym mnie nie uraziłeś, nawet o tym bym nie pomyślałaStaszko i Sara pisze:Ramzes, oczywiście mam nadzieję, że w niczym Cię nie uraziłem, bo nie miałem takiego zamiaru. Każdy właściciel najlepiej zna swojego psa, jak własne dziecko Dysplazja dysplazji nie równa; podobnie jak nie ma jednej karmy idealnej dla każdego psa. .
- Staszko i Sara
- Posty:47
- Rejestracja:08 lutego 2010, 02:55
- Lokalizacja:TARNOBRZEG
Cindy, dziękuję Ci za słowa wsparcia we własnym imieniu, jak i w imieniu Sary. To prawda, że kocham moją Sarę do szaleństwa, bo wiele jej zawdzięczam, zwłaszcza w mojej chorobie. Często bywałem w szpitalach i po każdym moim powrocie ze szpitala nikt bardziej się nie cieszył z mojego powrotu do domu, niż właśnie ona. Psy (nie wiem czy wszystkie, ale Sara na pewno) mają jeszcze dar wyczuwania choroby u człowieka, np. zbliżającego się ataku padaczki itd., dlatego ona doskonale wyczuwa też moje gorsze chwile, np. gdy ból ścina mnie z nóg, wtedy zaczyna inaczej się zachowywać, m.in. jeszcze bardziej tuli się do mnie, liże po rękach itd. W takich sytuacjach człowiek znacznie lepiej znosi swoją chorobę i napady bólu. Miałem w planach zająć się dogoterapią z jej udziałem, bo ma bardzo dobry charakter i doskonałe relacje z innymi zwierzętami, przyjaźnie nastawiona do ludzi i dzieci. Dlatego jestem w trakcie specjalizacji z psychologii zwierząt, a gdy choroba, siły i finanse pozwolą w czerwcu powinienem obronić pracę dyplomową z tej dziedziny (zoopsychologii), a w następnym etapie uzupełnienie szkolenia z dogoterapii. To tylko plany, ale realizacja marzeń to jeden z ważniejszych czynników terapeutycznych w onkologii i innych przewlekłych chorobach. Najlepszym tego przykładem jest śp. Krzysztof Kolberger, dla którego praca była pasją i dzięki temu przeżył 20 lat z rakiem (oczywiście mówię tu w aspekcie wspomagania leczenia, a nie zastępowania medycyny klasycznej). Ktoś może powiedzieć (i takie głosy słyszałem), że i tak przegrał, a ja uważam, że jednak wygrał - wygrał dodatkowe 20 lat życia!
Paradoksem jest, że choroba Sary i moja, jeszcze bardziej wzmocniła naszą więź, tymbardziej że obie choroby dotyczą układu ruchowego. To ciekawy obraz, gdy spotyka się na ulicy kulejącego psa z właścicielem poruszającym się o kuli (mimo wszystko uśmiecham się w tym miejscu) - zgranie doskonałe, los dopasował do siebie nasz styl życia: ograniczenia ruchowe i wolne spacery. Bierzemy nawet częściowo te same leki (np. osłonowe na żołądek typu ranigast i ulgastran; i p/zapalne w układzie kostno-stawowym typu meloksam). Życie potrafi pisać przedziwne scenariusze...
W którymś miejscu wspominałem już, że ja również darzę szacunkiem Roberta A. i dlatego liczę się z jego opinią, no i czekam na jego radę w sprawie konkretnej karmy. A tak na marginesie, cenię ludzi, którzy znają się na tym co robią i gdy robią to z ogromną pokorą, nie uważając się za alfa i omegę, bo trzeba mieć odwagę czasami powiedzieć uczciwie po prostu "nie wiem"... To samo dotyczy lekarzy. Trudno spotkać takiego, który uczciwie powie, że czegoś nie wie i potrafi odesłać do kogoś innego, kto ma większe doświadczenie czy wiedzę. To nie świadczy o jego niedouczeniu i ograniczoności (w negatywnym tego słowa znaczeniu), lecz o wielkości człowieka, który zna swoje możliwości, a nie próbuje kierować się chorą ambicją, że zna się na wszystkim i jest doskonały, bo taki lekarz może zrobić więcej szkody pacjentowi, niż pożytku (niestety piszę o tym z własnego doświadczenia).
Przepraszam, że odszedłem od głównego wątku, ale dla mnie to ważne dygresje, dlatego postanowiłem o nich napisać.
Paradoksem jest, że choroba Sary i moja, jeszcze bardziej wzmocniła naszą więź, tymbardziej że obie choroby dotyczą układu ruchowego. To ciekawy obraz, gdy spotyka się na ulicy kulejącego psa z właścicielem poruszającym się o kuli (mimo wszystko uśmiecham się w tym miejscu) - zgranie doskonałe, los dopasował do siebie nasz styl życia: ograniczenia ruchowe i wolne spacery. Bierzemy nawet częściowo te same leki (np. osłonowe na żołądek typu ranigast i ulgastran; i p/zapalne w układzie kostno-stawowym typu meloksam). Życie potrafi pisać przedziwne scenariusze...
W którymś miejscu wspominałem już, że ja również darzę szacunkiem Roberta A. i dlatego liczę się z jego opinią, no i czekam na jego radę w sprawie konkretnej karmy. A tak na marginesie, cenię ludzi, którzy znają się na tym co robią i gdy robią to z ogromną pokorą, nie uważając się za alfa i omegę, bo trzeba mieć odwagę czasami powiedzieć uczciwie po prostu "nie wiem"... To samo dotyczy lekarzy. Trudno spotkać takiego, który uczciwie powie, że czegoś nie wie i potrafi odesłać do kogoś innego, kto ma większe doświadczenie czy wiedzę. To nie świadczy o jego niedouczeniu i ograniczoności (w negatywnym tego słowa znaczeniu), lecz o wielkości człowieka, który zna swoje możliwości, a nie próbuje kierować się chorą ambicją, że zna się na wszystkim i jest doskonały, bo taki lekarz może zrobić więcej szkody pacjentowi, niż pożytku (niestety piszę o tym z własnego doświadczenia).
Przepraszam, że odszedłem od głównego wątku, ale dla mnie to ważne dygresje, dlatego postanowiłem o nich napisać.
- Staszko i Sara
- Posty:47
- Rejestracja:08 lutego 2010, 02:55
- Lokalizacja:TARNOBRZEG
Dzięki, dzięki... nie chcę się chwalić, bo na razie nie ma czym. Ale jeśli mi się uda, to będzie to jedna z wygranych bitew z moją chorobą. Wymaga to wiele wysiłku przede wszystkim fizycznego: dojazdy dalekie od miejsca zamieszkania, wiele godzin dziennie zajęć, warsztatów itd. Resztą się nie martwię, bo to od dawna moja pasja, więc jakąś tam wiedzę i praktykę już mam, teraz "tylko" kwestia sformalizowania tego, by zajmować się pomocą zwierzakom profesjonalnie. A moim głównym natchnieniem i mobilizacją jest oczywiście Sara i pewien kot o imieniu Felek (tego kocurka poznałem... w szpitalu, ale to długa historia)ramzes123 pisze:Staszko, piękna dygresja. Nie chwalisz się na m tu swoimi planami, a jak widzę są bardzo ciekawe. Życzę Ci ich realizacji a przede wszystkim dużo wytrwałości w walce z chorobami - Twoją i Sary:)
Po tym wszystkim trudno coś napisać,ale cieszę się ogromnie z tego,że nam się udało(wiele osób z tego forum to uczyniło i czyni to nadal) doprowadzić do takiego momentu jak ten,że ludzie swobodnie opisują swoje problemy i swoich psów,i nie pozostają sami w trudnych chwilach,i może nie ma tu tak częstych wpisów jak na innych forach,ale to forum ma duszę, o czym mogą tylko pomarzyć inne fora
Staszek napisz jeszcze raz co psiakowi nie smakowało z karm suchych,żeby błędnie nie wybrać,i czy mam kierować sie smakiem karmy ,czy składem,bo wielokrotnie nie da się tego połączyć.
Staszek napisz jeszcze raz co psiakowi nie smakowało z karm suchych,żeby błędnie nie wybrać,i czy mam kierować sie smakiem karmy ,czy składem,bo wielokrotnie nie da się tego połączyć.
- Staszko i Sara
- Posty:47
- Rejestracja:08 lutego 2010, 02:55
- Lokalizacja:TARNOBRZEG
Robercie, zgadzam się z Tobą. To forum ma swoją duszę i urok. Czuję się tu jak w elitarnym gronie Z Krakvetem jestem związany - chyba mogę tak to nazwać - od 2 września 2005 r., czyli od czasu, gdy dostałem mojego pierwszego psa. Potem miałem dłuższą przerwę, kiedy to miałem "przerwę w życiorysie" (przez apogeum choroby), ale gdy już nabrałem sił chętnie wróciłem do krakvetowego grona forumowiczów (musiałem założyć nowy nick, bo zapomniałem poprzedni, który był podobny). Szczerze mówiąc, po powrocie trochę mnie zaskoczył poszerzony asortyment sklepu (o produkty, z którymi zawsze walczyłem, ale przemilczę nazwę tej marki, by nie robić dodatkowo niepotrzebnie reklamy; ale to szczegół). Generalnie, dzięki wielu osobom, to forum zachowuje wysoki poziom...
Co do wyboru karmy, to marzyłbym o coś 3w1, czyli smak, skład, cena... Ale to tylko marzenie Idealnie byłoby połączyć skład ze smakiem. A schodząc na ziemię to w chorobowej sytuacji Sary najważniejsza jest dla mnie stara zasada: PO PIERWSZE NIE SZKODZIĆ, czyli muszę trafić w karmę, która nie będzie powodowała ubocznych skutków, o których pisałem wcześniej.
Tak więc najważniejszy jest dla mnie skład, a na drugim miejscu smak! Ostatnio udało mi się załatwić próbki trzech karm: Royala, Hill'sa i Eukanuby (z serii wet. na stawy) i najlepiej zaakceptowała akurat Royala, ale pozostałe dwie też zjadła bez przymusu. Nie polecasz żadnej z tej trójki?
Mnóstwo karm - od najwyższej do średniej półki - testowałem jeszcze, gdy była szczeniakiem, więc nie pamiętam jak reagowała na poszczególne karmy. Z tego co pamiętam, to źle tolerowała Ariona, Boscha i Purinę (nie tylko, że nie chciała jeść, ale i miała po nich niepożądane efekty typu: obfite, luźne stolce; matowa, wypadająca sierść itd). Robercie, może będzie mi łatwiej, gdy podasz - Twoim zdaniem - trzy najlepsze pod względem składu karmy (byle miały dobry wpływ na stawy i nie obciążały układu pokarmowego oraz nie powodowały skłonności do tycia). Mam nadzieję, że nie namieszałem zbytnio...
Najprościej mówiąc, zaproponuj najlepszą karmę pod względem składu, za którą nie będę musiał przepłacać, jak w przypadku Royala Mobility.
Co do wyboru karmy, to marzyłbym o coś 3w1, czyli smak, skład, cena... Ale to tylko marzenie Idealnie byłoby połączyć skład ze smakiem. A schodząc na ziemię to w chorobowej sytuacji Sary najważniejsza jest dla mnie stara zasada: PO PIERWSZE NIE SZKODZIĆ, czyli muszę trafić w karmę, która nie będzie powodowała ubocznych skutków, o których pisałem wcześniej.
Tak więc najważniejszy jest dla mnie skład, a na drugim miejscu smak! Ostatnio udało mi się załatwić próbki trzech karm: Royala, Hill'sa i Eukanuby (z serii wet. na stawy) i najlepiej zaakceptowała akurat Royala, ale pozostałe dwie też zjadła bez przymusu. Nie polecasz żadnej z tej trójki?
Mnóstwo karm - od najwyższej do średniej półki - testowałem jeszcze, gdy była szczeniakiem, więc nie pamiętam jak reagowała na poszczególne karmy. Z tego co pamiętam, to źle tolerowała Ariona, Boscha i Purinę (nie tylko, że nie chciała jeść, ale i miała po nich niepożądane efekty typu: obfite, luźne stolce; matowa, wypadająca sierść itd). Robercie, może będzie mi łatwiej, gdy podasz - Twoim zdaniem - trzy najlepsze pod względem składu karmy (byle miały dobry wpływ na stawy i nie obciążały układu pokarmowego oraz nie powodowały skłonności do tycia). Mam nadzieję, że nie namieszałem zbytnio...
Najprościej mówiąc, zaproponuj najlepszą karmę pod względem składu, za którą nie będę musiał przepłacać, jak w przypadku Royala Mobility.
- Staszko i Sara
- Posty:47
- Rejestracja:08 lutego 2010, 02:55
- Lokalizacja:TARNOBRZEG
Wiedziałem, że namotałem nieźle Ale taki inteligentny człowiek, jak Ty, jakoś sobie przecież z tym poradziRobert A. pisze:To wymysliłeś teraz łamigłówkę no no
A tak między nami to kusi mnie Eukanuba, tylko nie wiem jak Ty się na nią zapatrujesz?
A gdybyś bardzo się nudził, to jeszcze na privie dołożę Ci pewien problem, a nawet dwa