Dziękuję Ci że poruszyłeś temat śmierci.
Miałam psa -umarła 13.02.08r.
Moja sunia nazywała się Sonia ,kochałam ją najbardziej na świecie .
Chociaż Sonia nie lubiła ludzi tylko mnie i moją najbliższą rodzinę i tak była najukochańszym psem na ziemi.
Gdy się urodziłam Soniuś miała już 4 lata.
Moi rodzice opowiadali mi ,że kiedy byłam mała wystarczyło abym się poruszyła lub raz zapłakała ,Sonia już była przy mnie.
Miała bardzo czuły instynkt macierzyński ponieważ nigdy nie miała swoich psiaczków.
Sonia przed śmiercią bardzo się męczyła - ona chyba miała guzy rakotwórcze.

To było tak:
Pewnego dnia to był chyba piątek przyszłam ze szkoły ,Sonia czuła się źle.
Myślałam,że już następnego dnia ją uśpimy ,ale zdarzył się cud - w niedziełe rano Soniuś poczuła się lepiej (nawet sama zeszła po schodach na dwór).Powoli moja psinka wracała do zdrowia.Jedyne po czym można było poznać że nie jest zdrowa to jej suchynosek ,który jak mi się wydawało zaczynał być już mokry.
W poniedziałek rano obudziłam się szczęśliwa ,że Sonia jest zdrowa.
Lecz okazało się ,że znów jest gorzej.
Nie mogłam się skupić w szkole ,ciągle płakałam i moja twarz była tylko pełna smutku i bólu .Wiedziałam ,że jej czasu już się skończył.
W poniedziałek było już naprawdę okropnie -ciekła jej z pupci krew .Nie było na nią odpowiedniego rozmiaru pampersów więc mój tata kupił legninę.Na kocu kładliśmy legninę a ona kładła się na niej.
Za każdym razem legninka była zakrwawiona.
A teraz najtrudniejszy moment mej wypowiedzi , przepraszam Was ,ale płaczę tak mocno ,że chyba nie dam rady powiedzieć Wam co było potem.
No dobrze ,już dobrze.
Więc tak, moja mama uważała ,że Sońkę należało uspać już dawno ,bo ona tylko się męczyła.
We wtorek rano myślal=łam ,aby ze sobą skończyć.Nie wytrzymywałam tego smutku i bólu.
Gdy wychodziłam do szkoły uklękłam przy niej pogłaskałam ją i pocałowałam,a ona choć była tak osłabiona podniosła łepek i popatrzyła się na mnie.
Moja siostra tego dnia przyjechała z Angli (bo tam pracuje).
To właśnie dla niej rodzice zgodzili się na psa.
Nie opowiedziała mi tego do dziś dzień ,ale pewnie też mocno płakała chociaż miała wtedy 24l ata.
Gdy przyszłam ze szkoły udawałam przed siostrą ,że nie tęsknię za Sonią i pocieszałam ją ,lecz obie płakałyśmy.
Mój tata opowiedział mi ,że trzymał Sonię ,gdy weterynarz wykonywał ten ostatni zastrzyk.
Weterynarz powiedział ,żę pies powoli zaśnie i nie będzi się męczył,a tata miał trzymać Sonię ,aby ta była uspokojona i wyciszona,w czasie umierania.
Odeszła... . Miała ponad 14 lat ,a ja 10 i pół.
Obiecałam sobie i jej ,że nie będeę miała już nigdy innego psa,ale teraz myślę o nowym pupilu,bo bez psa życie jest smutne.
