Jak sobie pomyślę, że mój Ferbi mógłby kiedyś zamiast do nas ,trafić do tak podłych ludzi... eh. Co za okrutni ludzie, potwory

powinny być surowsze kary za znęcanie się nad zwierzętami. Zresztą wg mnie kto jest okrutny dla zwierząt, może być też okrutny dla człowieka i stanowić jakieś zagrożenie również dla ludzi, bo taka osoba musi mieć jakieś zaburzenia psychiczne. Możemy się tylko cieszyć, że nasze kochane zwierzaki zaznały tyle miłości. Ania ma rację, taka jest kolej rzeczy. My też kiedyś umrzemy. I zobaczymy się wtedy z NIMI. Ja sobie czasem myślę, że przecież jakbym to ja umarła przed moim Ferbim to on by przecież nie zrozumiał, że umarłam, pewnie by się czuł porzucony i w ogóle. W jakimś sensie to dobrze, że zwierzęta żyją krócej od nas, bo jakby sobie poradziły bez nas, ukochanych ''właścicieli''? Z drugiej strony to takie przykre, że żyją tak krótko. Ból rozrywa serce. Ale 'umrzeć to za mało by przestać kochać', kocham mojego Ferbusia nadal najmocniej na świecie i teraz bardziej traktuję naszą rozłąkę jako coś przejściowego, a nie wiecznego. Czuję go duchowo, naprawdę, bardzo. I wiem, że kieedyś tam się spotkamy i znów go 'uściskam, pogłaszczę po uszkach'. A niedługo zrobię sobie chyba mały symboliczny tatuaż na nadgarstku z Jego imieniem, żeby na zawsze mieć przy sobie coś co będzie mi się z nim kojarzyło. Pomyślałam o tym już dawno, ale nie chciałam robić nic pod wpływem bardzo silnych emocji. Od 17 listopada minęło już trochę czasu, a ja nadal jestem przekonana, że chcę taki tatuaż, dlatego za jakiś czas pewnie go sobie zrobię. Cieszmy się, że było nam dane mieć takich cudownych przyjaciół.

Ferbi był dla mnie najwspanialszy, najukochańszy, naj naj naj, i jestem szczęśliwa, że mogłam z nim spędzić ten czas. Trzymajcie się.