Od 4 tygodni mam u siebie dorosłego kocura, już wcześniej go dokarmiałam. Złapałam go gdy zauważyłam na jego pyszczku ranę. Kot był leczony synoluxem i Aniclindan, miał martwice tkanek i kości (chyba szczęki) o ile dobrze zrozumiałam pana doktora- wyjął mu z otworu (z rany) złamaną kość z pyszczka. Do tej pory nie miałam z nim dłuższego kontaktu bo trzymany był podczas leczenia w klatce. W ostatnim tygodniu często go wypuszczałam by pochodził po domu. Bawił się, biegał itd. ale wykazywał dziwne zachowanie tzn. przychodził na kolana, mruczał ale nie chciał by go zbyt długo głaskać zwłaszcza po tylnej części ciała lub podnosić gdy się turlał po podłodze, wtedy gryzł rękę lub drapał, czasami też atakował nogi osoby która koło niego przechodziła- łapał i gryzł a nic z tych zachowań nie przypominało zabawy, tłumaczyłam sobie to brakiem zaufania. Wczoraj popołudniu znów wypuściłam kota by pochodził po domu, po godzinie musiałam go zamknąć na chwilę do klatki, gdy go niosłam zaczął mnie gryźć w przedramię (często tak robił), nie przejęłam się tym bo miałam długi rękawek, nagle kot obrócił się i udrapnął mnie w czoło i ugryzł lekko w dolną wargę (czoło dość mocno krwawiło bo spora rana i trochę głębsza niż zwykle, przemyłam wodą z mydłem (nie szarym ale zapachowym)i wodą utlenioną tak na przemian kilkakrotnie, warga zaś nie była nawet draśnięta choć czułam że kot ją ugryzł). Wieczorem (kilka godzin po) rozbolała mnie głowa i lekko łopatki nadal boli(pisze to o 01:47), rana nie boli, nie swędzi itp. ale jest lekko jakby opuchnięta i lekko sinawa/fioletowa co mnie dziwi bo zawsze rany po udrapnięciu np. w rękę były bardziej płaskie i nie takiego koloru. Dodam, że mieszkam na wsi i w mojej okolicy są lisy, praktycznie je nawet rok temu widywałam, boje się że kot został ugryziony przez lisa i że gryząc mnie w wargę wirus natychmiast przedostał się z ust do organizmu.
Dodam że mając 19 lat nie byłam już na nic szczepiona, od tamtego czasu ani razu (mam 26 l.)- chodzi mi o to, że chyba nie miałam ostatniego szczepienia na tężec.
Czytałam, że jeśli kot lub pies podejrzany o wściekliznę (ugryzł kogoś) przeżyje od tamtego incydentu 2 tygodnie to nie ma wścieklizny. Mam pytanie: czy kot o którym piszę może mieć wściekliznę jeśli jest u mnie już miesiąc niewypuszczany na zewnątrz (od początku, przez cały ten czas wykazywał opisane zachowania agresywne ale też i opisane normalne równocześnie)? czy to, że od zaopiekowania się nim minął miesiąc i nadal żyje gwarantuje, że nie ma wścieklizny?
Proszę o jak najszybszą odpowiedź!
Czy kot niewychodzący od miesiąca moze mieć wsciekliznę?
Nie umiem kompetentnie odpowiedzieć na pytanie dotyczące wścieklizny, za to zachowanie kota jest bardzo typowe. Koty są nieobliczalne w obliczu zagrożenia, a kiedy istnieje takie zagrożenie, że trzeba gryźć, drapać i dawać dyla, to nikt nie jest w stanie przewidzieć.
nawet koty całkiem udomowione potrafią "zmasakrować" właściciela (przytrafiło się to np. forumowej koleżance kilka miesięcy temu, kiedy wzięła kotkę na spacer, nie pierwszy spacer, dodam). Ten kot potrzebuje czułości i pragnie kontaktu, ale jednocześnie boi się i może zupełnie niewinny ruch poczytać za zagrożenie, a niektóre koty (np. mojej mamy) nie lubią dotykania w niektóre partie ciała, albo dają się głaskać minutę, a potem warczą i gryzą w ręce. Nie uważałabym tego za dziwne zachowanie. Druga sprawa, że pazury zostawiają czasem głębokie rany po wbiciu się, gorsze niż przy zadrapaniu, a pewnie też nie są zbyt czyste.
nawet koty całkiem udomowione potrafią "zmasakrować" właściciela (przytrafiło się to np. forumowej koleżance kilka miesięcy temu, kiedy wzięła kotkę na spacer, nie pierwszy spacer, dodam). Ten kot potrzebuje czułości i pragnie kontaktu, ale jednocześnie boi się i może zupełnie niewinny ruch poczytać za zagrożenie, a niektóre koty (np. mojej mamy) nie lubią dotykania w niektóre partie ciała, albo dają się głaskać minutę, a potem warczą i gryzą w ręce. Nie uważałabym tego za dziwne zachowanie. Druga sprawa, że pazury zostawiają czasem głębokie rany po wbiciu się, gorsze niż przy zadrapaniu, a pewnie też nie są zbyt czyste.
wścieklizna u człowieka może się rozwijać od 10 dni nawet do roku. U zwierzaka średnio kilka tygodni. Teraz co ma celu obserwacja. Zwierzę , króre jest chorę na ścieklizna i które zaraża ( wirus jest w ślnie ) nie powinno przeżyć 10-12 dni. Więć jeśli w ciągu 15 dni nie zauważy się ojawów choroby to żwierzę nie bylo w stanie zarazić człowieka, co nie gwarantuje , że zwierzę nie jest zarażone wirusem wścieklizny. Zachowania, które opisujesz mogą być typowe dla kota.