Witam,
dwa miesiące temu przygarnęłam kocura. Zwierzę było obrazem nędzy i rozpaczy. Tasiemiec, świerzbowiec i podejrzenie kociego kataru. Kot kaszlał,kichał i miał zaropiałe, ciągle przymrużone oczy. Po kilku wizytach u lekarza, aplikacji różnego rodzaju leków i kropli, pozbyliśmy się 90% dolegliwości. Niestety, pozostał problem z oczami.
Po nocy spędzonej w domu, oczy są otwarte i suche. Wystarczy jednak by kot pobył kilka godzin na podwórzu od razu oczy są całe załzawione ( nie jest to tak jak poprzednio wydzielina ropna), widać też, że kocur ma problem z światłowstrętem. Niestety, nie pamiętam jakie leki dokładnie kot zażywał, wiem jedynie, ze jednym z nich był Rilexine (to po nim z resztą przeszło większość objawów-więc chyba nie był to jednak koci katar) oraz jakieś leki stymulujące odporność.
Czy normalne jest, że kot chorujący tak długo ma problemy z reakcją na leki? Jakie badania warto zrobić?
Łzawiące oczy kota
ciężko powiedzieć bez obejrzenia tych oczu. Zrób jak one wyglądają po pobycie na polu.
niestety nikt tego nie przewidzi.