W grudniu zaadaptowaliśmy kociaka który miał 3 miesiące.
W schronisku uprzedzili nas że ma katar i biegunkę, ale to ostatnie na pewno ze stresu.
Po paru dniach pojechaliśmy zrobić mu badania poschroniskowe. Wyszedł koronawirus , który zaczęliśmy leczyć clavaseptinem. Już po pierwszym dniu kot dostał jeszcze większej biegunki, więc przestaliśmy mu to podawać.
Zaczęliśmy drążyć temat biegunek i po badaniach na pasożyty wyszło, że ma pięć rodzajów w tym tasiemca i glistę. Podaliśmy mu odrobaczanie i dwa razy wykonaliśmy już badania kału że niczego nie ma.
Po tym wszystkim kupki były dwa razy dziennie , konsystencja bliżej bobkow, ale z domieszką krwi. Podpytywaliamy się o to weta, ale mówiła że to normalne przy takim stanie jelit i zaleciła probiotyki. Parę razy też w styczniu zrobił tak że był w kuwecie, a potem znowu wchodził i robił krew ze śluzem, ale potem przestał tak robić.
Wszystkio było stabilnie, aż do niedzieli. Kociak zrobił normalnie kupkę, a potem zaczął chodzić do kuwety i wydalał śluz czasem śluz z kupką. Był to śluz przezroczysty i bezzapachowy. Po takich wizytach z 10 razy poszedł zwymiotować i było tam trochę sierści. Myślałam że może tak jelita zareagowały na zakłaczenie. Potem przez prawie 2 dni kot normalnie się zachowuje, bawi, je, dwa razy korzysta z kuwety.
Dziś jednak sytuacja znowu ma miejsce. Chodzi już z 10 raz do kuwety. Podaje mu pastę odkłaczajaca, ale nie wiem czy to jednak to.
Ten śluz wręcz z niego wypływa.
Szczerze już nie mam siły, mąż się bardzo tym denerwuje, bo wiadomo już nie wyrabiamy na kosztach.
ProsS o pomoc pomysły .....
