Powikłania po operacji ropomacicza - szukam odpowiedzi dlaczego!?

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Awatar użytkownika
Godenik
Posty:4
Rejestracja:10 lipca 2019, 04:43

10 lipca 2019, 04:58

Sznaucer miniaturowy czarny - 9 letnia Nelly

Obrazek

Przebieg leczenia:

piątek 21.06.2019:
Przyjechałem z dziećmi z Berlina do Międzyrzecza na weekend odwiedzić babcię. Wieczorem kładąc się spać zauważyłem u swojej suczki wyciek białego płynu ze sromu.

sobota 22.06.2019:
Na drugi dzień rano zgłosiłem się do Centrum Zdrowia Małych Zwierząt w Gorzowie Wielkopolskim, zostałem przyjęty przez panią weterynarz M. Wesołowską. Po rozmowie ze mną zrobieniu USG oraz po wykonaniu badania krwi stwierdzono ropomacicę otwartą. Pani weterynarz ustaliła, że nie ma na co czekać, operacja musi odbyć się jak najszybciej. W jej przypadku naj lepszą opcją jest operacja i usunięcie macicy wraz z jajnikami. Nic nie mówiła o alternatywnym leczeniu. Ustaliła termin operacji na 24.07.19 o godzinie 17:00, poinformowała mnie, żeby piesek był na czczo może tylko pić. Dostała zastrzyk z antybiotykiem, kroplówkę. Została umówiona wizyta na następny dzień. Wizyta 262,00 zł.

niedziela 23.06.2019:
Przyjechałem na termin do lecznicy z suczką. Dostała antybiotyk w zastrzyku i kroplówkę. I to były dwa dni przygotowania do operacji. Pani weterynarz poinformowała, że nie ma się czym stresować, że to wręcz zabieg kosmetyczny. Zawiozłem dzieci do Berlina i wróciłem na zabieg. Wizyta 87,00 zł.

poniedziałek 24.06.2019:
Przed 17:00 zgłosiłem się z suczką w lecznicy. Suczka dostała zastrzyk usypiający i po kilkunastu minutach zasnęła mi na rękach w poczekalni. Pani weterynarz przyszła i zabrała ją na sale operacyjną, poinformowała mnie, że będą dzwonić po zakończonej operacji, jak suczka się wybudzi z narkozy. Zapytałem panią weterynarz czy można przy jednej narkozie zobaczyć ząbki, jak by był kamień, żeby go usunąć. Bo zawsze to jedna narkoza mniej. Pani odpowiedziała, że nie ma problemu, że można zrobić to za jednym zamachem. O godzinie 20:20 dostałem telefon, że suczka jest po operacji wszystko poszło zgodnie z planem i mogę ją odebrać. Pojechałem do lecznicy, pani weterynarz na miejscu wytłumaczyła, że macica z jajnikami została usunięta. Operacja w pełni się udała żadnych komplikacji, jama brzuszna została wyczyszczona i wszystko jest dobrze, kamień z ząbków został usunięty, było go niewiele. Suczka czuła się dobrze ubrana była w fartuszek pooperacyjny. Dostałem termin na następny dzień. Wizyta 711,00 zł.

wtorek 25.06.2019:
Stawiliśmy się do lecznicy, dostała w zastrzyku antybiotyk oraz coś przeciw bólowego, kroplówkę. Pani weterynarz obejrzała bliznę po operacji i powiedziała, że pięknie się goi. Dostałem termin na następy dzień. Pojechaliśmy do domu. Wizyta 58,00 zł.

środa 26.06.2019:
Przyjechaliśmy na umówiona wizytę jak zwykle zastrzyk antybiotyk coś przeciw bólowego, kroplówka. Blizna goiła się wyśmienicie. Pani weterynarz stwierdziła, że to już koniec leczenia wszystko jest dobrze piesek czuje się dobrze to by było na tyle. Miałem zgłosić się na wizytę kontrolną za 10 dni. Jeszcze kupiłem jej dodatkowy fartuszek pooperacyjny żebym mieć na zmianę. Wizyta 32,00 zł. + fartuszek 25.00 zł.

W nocy poczułem zapach moczu okazało się, że podczas snu leci samoczynnie mocz z mojej suczki, po prostu popuszcza. Rano na łóżku znalazłem plamy z zaczerwienienie pośrodku jak by krew. Wystraszyłem się coś jest nie tak! Porobiłem zdjęcia.

czwartek 27.06.2019:
Od 10:00 do 13:30 dzwoniłem 6 razy, aby skonsultować się z panią weterynarz. Zawsze była zajęta pacjentami. Pani w recepcji powiedziała, że jak pani weterynarz będzie wolna oddzwoni. Oddzwoniła o 13:34, opowiedziałem jej, że piesek czuje się słabiej i leci z niej mocz z zaczerwienieniem po środku plamy. Pani weterynarz uspokoiła mnie, po wycięciu macicy czasami tak jest, że piesek popuszcza, ale spokojnie to minie. Nie mam się denerwować, jeżeli nie przejdzie do jutra to mam się zgłosić do lecznicy. Mam zwrócić uwagę na spacerach czy normalnie oddaje mocz. Na spacerach okazało się ze suczka ma problem z sikaniem, po prostu przestała, leciały tylko kropelki. Kucała dosłownie co kilka metrów i po kropelce.

Piątek 28.06.2019:
O 9:28 dzwoniłem do lecznicy, że z pieskiem jest coś nie tak i ze chciałem skonsultować się z panią doktor. Powiedziano mi, że pani doktor ma dzisiaj na popołudnie. O 10:18 zadzwoniłem do lecznicy, że nie będę czekać do popołudnia przyjadę wcześniej najwyżej niech ją inny weterynarz obejrzy. Byłem około 12:00, ponieważ do lecznicy w Gorzowie Wielkopolskim miałem 50km. Tym razem trafiłem do doktora P. Niczyj. Zacząłem opowiadać że coś jest nie tak, że pies chowa się, ucieka od ludzi chce być sama, że nigdy się tak nie zachowywała. Odpowiedział, że pies jest stworzeniem stadnym i nie chce niepokoić stada, dlatego się tak zachowuje. Potem opowiedziałem co się dzieje pokazałem zdjęcia, poszewkę, z plamami którą przywiozłem oraz wkładkę którą założyłem jej na noc, żeby zobaczyć jak dużo jej leci. Powiedziałem, że jest po operacji, on powiedział, że wie, mam wszystko w komputerze. Zapytałem lekarza czy to normalne, że srom u suczki jest nadal taki nabrzmiały po operacji. Odpowiedział mi, że nie. Że opuchlizna powinna już zejść. Zbadał ją i stwierdził, że ma twardy brzuch zalecił badanie krwi. Do gabinetu zajrzał doktor Stolarek obejrzał plamy i zasugerował, żeby jeszcze zrobić badanie USG. W trakcie badania USG doktor Niczyj powiedział, że ma strasznie nabrzmiały i pełny pęcherz oraz dziwny kolor pęcherza. Po moim pytaniu co to znaczy dziwny kolor odpowiedział, że nie wie, że dziwny. Uważa, że to zapalenie pęcherza. Zaczęło się leczenie zapalenia pęcherza. Suczka dostała kroplówkę zastrzyk i kazano mi iść na spacer 10 do 15 min. Miała zacząć sikać po tym, w razie nie oddania moczu miał zostać założony cewnik. Suczka na spacerze kucała z 8 razy próbowała sikać leciało po kropelce i zrobiła kupę, ale było rozwolnienie. Po spacerze opowiedziałem co i jak. Pan doktor stwierdził, że będzie dobrze, że jak już sika po kropelce to zacznie sikać. Dostałem tabletki na zatrzymanie rozwolnienia do domu oraz termin na następny dzień na 12:20. Wizyta 154,00 zł.

Sobota 29.06.2019:
Dalszy ciąg leczenia zapalenia pęcherza. Suczka nadal nie sika normalnie, po kropelce moczy się w nocy, Zastrzyki, kroplówka. Wizyta 66,00 zł.

Niedziela 30.06.2019:
Dalszy ciąg leczenia zapalenia pęcherza. Suczka nadal nie sika normalnie, po kropelce moczy się w nocy, Zastrzyki, kroplówka. Wizyta 87,00 zł.

Poniedziałek 01.07.2019:
Tym razem trafiam na panią M. Wesołowską. Dostała znowu kroplówkę i w trakcie kroplówki zaczęło z niej cieknąć. Pani doktor podłożyła watę i stwierdziła, że to mocz, ale bez obaw, bo jest czysty i żółty. Pobrano jej krew do analizy. Do gabinetu zabiegowego przyszedł doktor P. Niczyj i zaczął coś mówić, że nie wiadomo co jest i może będzie trzeba zrobić drugą operację. Po moim zdziwieniu o jaką drugą operacje chodzi wyszedł bez tłumaczenia. Po jakiś 10 minutach krzątaniny i odwiedzinach gabinetu zabiegowego przez różne osoby z lecznicy. Przyszła pani doktor stwierdziła, że wyniki krwi są dobre, ale z sunią jest coś nie tak, że nie wie co to jest i muszą ją natychmiast operować. Odłączyła kroplówkę zabrała sunię i powiedziała, żeby się nie denerwować. Sala operacyjna jest już gotowa, otworzą ją i sprawdzą co się dzieje. Mam czekać na telefon. O 16:45 dostałem telefon, że operacja powiodła się, ale piesek musi zostać u nich na szpitalu pod obserwacją. Poinformowano mnie, że kikut macicy przykleił się do okrężnicy i pęcherza moczowego i spowodował martwice pęcherza. Pani doktor powiedziała, że od okrężnicy został odklejony bez żadnych komplikacji, ale że zostało usunięte ¾ pęcherza moczowego, gdyż wystąpiła martwica. I został zastosowany opatrunek z krwi i osocza, ale nie zrozumiałem co to jest. Najważniejsze dla mnie było, że wszystko jest w porządku i koniec horroru.

Wtorek 02.07.2019:
We wtorek rano otrzymałem telefon, że suczka czuje się dobrze sama się załatwiła na spacerze i można po nią przyjechać. Pojechałem ją odebrać. Pani doktor dała mi swój prywatny nr. Tel. jak by coś się działo mam dzwonić. W domu na spacerze stwierdziłem, że piesek ma nadal problem z sikaniem. Ale zaczęła pomniejszać się opuchlina sromu, więc miałem nadzieję, że będzie już dobrze, tylko to sikanie. O 23:00 dzwoniłem do pani doktor, że suczka cały dzień nie oddała moczu, że nie jest dobrze. Powiedziała mi, że mam przyjechać rano do lecznicy. Wizyta 87,00 zł. + Operacja 1055,00 zł.

Środa 03.07.2019:
Rano do weterynarza, jak zwykle kroplówka, antybiotyk. Do gabinetu zabiegowego zajrzał pan doktor A. Domaradzki, na pytanie mojej mamy czemu tak późno zareagowali robiąc tą drugą operację? Odpowiedział, że jak ja przyjechałem z pieskiem w sobotę to oni tylko mają dyżur nie operują w weekendy. Na odpowiedz, że byłem tu codziennie z pieskiem zdziwił się, przestał mówić i wyszedł. Poszliśmy na USG, okazało się, że są jakieś dwie ciemne plamy w jamie brzusznej. Pani doktor stwierdziła, że to może jest jakiś cień z USG, lub niewielki wyciek moczu z pęcherza do brzucha, albo to może pozostałości płynu po drugiej operacji. I przyszedł doktor A. Domaradzki popatrzył na ekran USG kazał pani doktor przekręcić pieska w prawo w lewo na brzuch z każdej strony i zapadła cisza. Stwierdził że cieknie pęcherz. Zrobiono mi termin na drugi dzień na 10:00 do kontroli. Wizyta 57,00 zł.

Po powrocie do domu sunia zaczęła słabnąć, więc nie czekając na jutrzejszy termin zadzwoniłem do pani doktor. Powiedziałem, że sunia słabnie i że najlepiej jak dzisiaj przyjadę. Powiedziała, że jest już w domu i nie pracuje, ale zaraz mi oddzwoni i zrobi wizytę u kolegi. Zameldowałem się w lecznicy o 20:00 tak jak ustaliła to pani doktor. Okazało się, że trafiliśmy do P. Stolarka. powiedział nam, że ta drugą operację to on robił. Na pytanie co się stało z tym pęcherzem? Skąd nagle wzięła się tam martwica tydzień temu jej nie było. Odpowiedział, że to ta ropomacica. Zaczął tłumaczyć, że ten pęcherz jest jak kartka a ta uszkodzona cześć była jak spalona kartka papieru, że się rozpadała. Ale skąd się to wzięło nie dostaliśmy odpowiedzi oprócz ropomacica. Zrobił jej USG i stwierdził, że pęcherz jest pełny i powiększył się wyciek moczu do brzucha. Najlepszą opcja będzie ją teraz uśpić, bo on nie widzi ratunku dla niej. Po debacie ze mną i naleganiu, żeby ją ratować i prośbie mojej mamy, żeby może ją wy cewnikować, bo ma przecież pełny pęcherz, stwierdził, że ją wycewnikuje. Przyszedł do pomocy doktor P. Niczyj i K. Sierżysko, sunia została wycewnikowana, pod USG wbił jej strzykawkę w brzuch i wyciągnął mocz. Po moich błaganiach o ratunek dla niej i że koszty nie grają roli powiedział, że spróbuje jutro jeszcze raz ją operować, ale daje jej tylko 10% na przeżycie, a jeżeli zobaczy, że nic się nie da zrobi to ją uśpi na stole. Dodam, że sunia jeszcze chodziła na własnych nogach koło nogi. Aż sam doktor Stolarek się dziwił, że w tym stanie powinna leżeć a ona chodzi i jak sam powiedział walczy o życie. Ten pies chce żyć. Pojechałem z nią do domu nie spałem całą noc pilnując jej. Druga Wizyta 72,00 zł.

Czwartek 04.07.2019:
Mój syn specjalnie o 1:00 w nocy przywiózł jej z Berlina jej ukochanego pluszowego słonika, to była jej ulubiona zabawka. Którą bawiła się od szczeniaka. 150 km jechał w nocy, żeby przyniosła jej szczęście przy trzeciej operacji. Przywieźliśmy ją o 8:00 rano do lecznicy. Pani doktor M. Wesołowska przywitała nas tekstem „znowu tu jesteś ja cię nie chce już więcej widzieć Nelly.” Po mojej minie się zreflektowała i dodała, że chodziło jej o to, że jak wyzdrowieje to już nie będzie przychodzić. Odebrała sunię od nas wraz ze słonikiem na szczęście. I wzięła ją na przygotowanie do operacji. Od rana miała być przygotowywana do trzeciej operacji, która miała się odbyć o 15:30, o przebiegu operacji miałem zostać poinformowany telefonicznie. I zaczęła się nerwówka czy się operacja ostatniej szansy uda czy w ogóle się odbędzie? Od 15:30 minuty mijały telefon nie dzwonił była nadzieja, że operacja trwa i zakończy się sukcesem. Po 18:23 dostałem telefon poinformowano mnie, że operowano pęcherz moczowy, martwica postępowała i pozostał jej pęcherz wielkości naparstka. Operacja się odbyła wszystko poszło dobrze. Tylko piesek musi zostać parę dni w lecznicy na obserwacji w szpitaliku. Dzwonić jutro dowiadywać się.

Piątek 05.07.2019:
O 10:20 dostałem telefon od pani doktor M. Wesołowskiej, że wyniki nerek są niepokojące, ale że po zatruciu moczem to normalne, dostaje kroplówki, leki, antybiotyk. Rano piesek był na spacerze oddaje mocz sam robi kupę jest dobrze jak na pieska po trzech operacjach. I suczka teraz wypoczywa. Umówiłem się z panią doktor, że w sobotę zadzwoni z informacją. Gdyż weekend ma wolny, ale zajedzie do lecznicy zobaczy i mnie poinformuje.

Sobota 06.07.2019:
Dostałem telefon o godzinie 16:56 od pani doktor, że musieli jej założyć cewnik przestała sikać. Stan jest poważny, ale nie tracić nadziei, bo ona jest po trzech operacjach i jest zmęczona.

Niedziela 07.07.2019:
W niedzielę o 12:28 dostałem telefon, że u suczki bez zmian. W poniedziałek rano będzie mieć USG oraz badanie krwi i zobaczą co dalej. Nie wytrzymałem po chwili oddzwoniłem, czy mogę przyjechać zobaczyć suczkę. Pani doktor powiedziała, że nie ma problemu żebym był koło 14:00 jak będzie mniej ludzi. Przyjechałem do lecznicy i trafiłem na zmianę doktora P. Stolarka. Okazało się w rozmowie z doktorem, że stan jest krytyczny i praktycznie jej życie wisi na włosku. Zapytałem, czy mogę ją zobaczyć. Widok był przerażający, leżała w kojcu ledwie uniosła głowę, kiedy usłyszała mój głos. Słonik leżał obok. Przeraziłem się, że z biegającego cieszącego się z życia psa w 14 dni może tak ujść życie. Tym bardziej że miał być to początkowo zabieg wręcz kosmetyczny który zakończył się sukcesem. A teraz była cieniem siebie.

Poniedziałek 08.07.2019:
Na poniedziałek były zaplanowane między 8:00 a 10:00 USG i badanie krwi. Lecz o 9:30 dostałem telefon od doktora Stolarka, że sunia odeszła pod kroplówką o godzinie 9:00. Pojechaliśmy ostatni raz ją odebrać. Na stole leżał czarny worek, usłyszałem to nie pana wina czasem tak bywa. Wizyta 973,00 zł.

18 dni walki, codziennie wizyty u lekarza, nieprzespane noce, urlop bezpłatny w pracy, bo mieszkam i pracuje za granicą, przejechane do weterynarza 1800 km, gdyż do weterynarza dojeżdżałem z Międzyrzecza do Gorzowa Wlkp. 50 km w jedną stronę. I ze zwykłego zabiegu zrobił się ból, dramat, pustka, łzy i rozpacz.

Czytałem w internecie, że jak jest dobra klinika odpowiednio wyposażana i posiada fachową kadrę jest to operacja o bardzo małym stopniu ryzyka. Dlatego zdecydowałem się ją tam oddać, ponieważ sądziłem, że wszystko co jest potrzebne mają na miejscu. Miliłem się! Wybacz mi Nelly.

Pochowaliśmy ją wraz z jej ukochanym słonikiem u mojej mamy w ogrodzie. Teraz trzyma go w łapkach i śpi snem wiecznym. Żegnaj Słoneczko i przepraszam za cierpienie i że nie dałem rady Cię uratować.

Według mnie pani weterynarz zawaliła pierwszą operację, coś poszło nie tak! Po prostu skopała! Potem przez tydzień 4 lekarzy leczyło psa sami nie wiedzieli na co!? Po tygodniu załapali, że coś jest nie tak i operowali ją po raz drugi, próbowali naprawić błędy z pierwszej operacji. Widocznie tak było wszystko skopane i tak długo czekali, że nie udało się już tego naprawić. Potem była trzecia, operacja ostatniej szansy, też nie wyszło! I ze zdrowego psa, który miał życie przed sobą po wszystkich popełnionych błędach, skasowaniu prawie 4 tys. zł. oddali mi ją w czarnym worku. Może się mylę, ale to wszystko układa mi się samo w taką całość. Nelly jej oddanie, wierność i miłość bezcenna!!!

Jak to możliwe, żeby po pierwszej operacji było wszystko w porządku nikt nawet nie napomknął, że coś jest z pęcherzem. A po tygodniu okazuje się, że połowę pęcherza zniszczała martwica. I to przez to, że się kikut macicy przykleił.

Może będzie ktoś na tym forum kto zna się na tym i wytłumaczy, jak mogło dojść do takiego dramatycznego finału.

Ile bym dał, żeby cofnąć czas!!!!!

Zastanówcie się i sprawdźcie wszystko i wszystkie opcje pięć razy zanim oddacie psa na operacje!!!
Ostatnio zmieniony 05 sierpnia 2019, 12:50 przez Godenik, łącznie zmieniany 22 razy.
Krzysiekewa
Posty:233
Rejestracja:16 października 2016, 15:58

25 lipca 2019, 10:09

Bez sekcji nie da się określić , szkoda że nie zrobiłeś.
Guest
Posty:90
Rejestracja:23 kwietnia 2017, 11:54

25 lipca 2019, 12:14

Krzysiekewa pisze:
25 lipca 2019, 10:09
szkoda że nie zrobiłeś sekcji.
To samo miałem napisać .Ja na Twoim miejscu nie popuściłbym tego i zgłosiłbym sprawę do Izby Lekarsko-Weterynaryjnej . Ewidentne partactwo weterynarza. Zażądaj dokumentacji przebiegu leczenia i zgłoś własciwym organom. To jest jeden wielki skandal !!! Ja równiez w tym roku sterylizowałem 9 letnia suczkę z powodu ropomacicza . Zero komplikacji i szybki powrót do sprawności . Zabieg nie był robiony w klinice tylko w normalnej lecznicy i to przez młodego lekarza .
Domagaj się za wszelką cenę wyjaśnienia ! Dziwię się ,ze jak zaczęły się komplikacje nie zmieniłeś lecznicy. W razie jakiś niejasności ja nigdy nie poprzestaję na jednym weterynarzu.
Awatar użytkownika
Godenik
Posty:4
Rejestracja:10 lipca 2019, 04:43

28 lipca 2019, 21:17

Czy ktoś mi może wytłumaczyć. Jak mogło o pierwszej do drugiej operacji czyli w 7 dni pól pęcherza dostać martwice? Gdzie pani doktor mówiła po pierwszej operacji że wszystko jest ok, wycieli macice z jajnikami, odkazili itd. Bo do mnie to nie dociera nie rozumiem tego? Rozmawiałem z jednym weterynarzem, powiedział mi ze może JODYNA jak odkażali wypaliła pęcherz? Ze kiedyś miał podobny przypadek ale uratował psa bo mu druga operacja zrobił po 2 dniach a nie tygodniu. Nie czekał jak oni.
Awatar użytkownika
Godenik
Posty:4
Rejestracja:10 lipca 2019, 04:43

28 lipca 2019, 21:51

Z ta sekcją nie wiem czy to był sens, jak ona była po trzech operacjach to ja tam tak pokroili że masakra.
Guest
Posty:90
Rejestracja:23 kwietnia 2017, 11:54

28 lipca 2019, 22:22

Powinieneś ostrzec ludzi przed tą lecznicą ! Co tu kryć ! Opisz to w internecie ! Prawda jest taka ,że zabili Ci psa za 4 tys. zł.
Guest
Posty:90
Rejestracja:23 kwietnia 2017, 11:54

31 lipca 2019, 11:26

Godenik jak czytam to co opisałes , to nóż się otwiera w kieszeni. Zdzierstwo + partactwo !!! Ja za sterylizację mojej 18 kg suni + ochronny kubraczek + kołnierz zapłaciłem razem 420 zł. Narkoza była wziewna ( droższa , ale bezpieczniejsza ). Przez kolejne 3 dni weterynarz przychodził do domu i podawał w zastrzyku antybiotyk i lek przeciwbólowy - kazda wizyta to koszt 30 zł. Na kolejne dni dostałem antybiotyk doustny do momentu zdjęcia szwów i na tym koniec.
Umieść ten pierwszy post na ich stronie tam gdzie są opinie. Będą się musieli do tego ustosunkować. Nie masz nic do stracenia ,a masz prawo do rzetelnego wyjaśnienia przyczyny śmierci suni.Bardzo Ci współczuje , bo wiem co przeżywasz.
Guest
Posty:90
Rejestracja:23 kwietnia 2017, 11:54

31 lipca 2019, 13:25

"Może będzie ktoś na tym forum kto zna się na tym i wytłumaczy, jak mogło dojść do takiego dramatycznego finału."

Nie licz na to , bo każdy weterynarz w ramach solidarności zawodowej będzie unikał odpowiedzi , chyba że to będzie dobry znajomy.
Awatar użytkownika
Godenik
Posty:4
Rejestracja:10 lipca 2019, 04:43

02 sierpnia 2019, 18:28

Wiecie 4 tys. to tylko weterynarz, jak się doda paliwo i urlop bezpłatny to mamy już 12 tys. Ale zapłacił bym drugie 12, żeby żyła. Życie jest bezcenne! Pieniądze rzecz nabyta zawsze można je odpracować. Życia się nie kupi.
A z tym to masz racje jeden na drugiego nic nie powie, jak to mówią ręką rękę myje.
Guest
Posty:90
Rejestracja:23 kwietnia 2017, 11:54

04 sierpnia 2019, 11:47

Mec. Anna Stachowicz: Jeżeli lekarz weterynarii popełnił błąd, w wyniku którego ucierpiało nasze zwierzę, mamy prawo domagać się, aby poniósł on odpowiedzialność za swoje działanie.

http://www.kociesprawy.pl/magazyn/porad ... tachowicz/
annajeee
Posty:5
Rejestracja:12 kwietnia 2021, 18:54

24 maja 2021, 19:21

Biedactwo ale mi was szkoda, już trochę czasu minęło mam nadziej, że czas leczy rany. Niedawno byłam w podobnej sytuacji. Mój dobermanek ciężko zachorował, pieska dostaliśmy za darmo ale weterynarz chyba stwierdził, że może zarobić, a ja w stresie nie myślałam logicznie i zaufałam, że chcą pomóc. Chodziłam około miesiąca codziennie z 30 kilowym psem na rękach do lecznicy, pies cierpiał, wymiotował, nie jadł, a po wizytach było jeszcze gorzej. Słyszałam, od weterynarzy, że leki tak działają, że najpierw jest gorzej, a potem lepiej, chyba wszyscy dostępni tam pracownicy dostali przyzwolenie na oskubanie nas z kasy kosztem cierpienia psa. Któregoś dnia jak byłam na wizycie i lekarka zaczęła się śmiać nad konającym psem coś mnie uderzyło i prosto z tej lecznicy pojechałam do zupełnie innego weterynarza. Byli w szoku jak opowiedziałam co się dzieje, powiedział w prost "to jest znęcanie się" nad Pani psem. Został po godzinie, robiąc natychmiastową operację, suczka umierała na raka niestety nie dało się nic zrobić dla niej tylko jej ulżyć. Przykładam się do apelu: niemiejcie złudzeń, że wszyscy weterynarze to aniołeczki, które chcą pomóc, bądźcie czujni.
KrakVet.pl
Posty:551
Rejestracja:16 grudnia 2020, 13:31

08 września 2022, 20:28

Cześć!
Strata pupila to tragedia każdego opiekuna. Ponadto to okropna strata i ból. Sytuacja wręcz nie do opisana. każdy inaczej reaguje na stratę czworonożnego przyjaciela i nie ma złotego środka na poradzenie sobie ze smutkiem. Jednak my chcemy wam pomóc w tych trudnych chwilach. Przygotowaliśmy wskazówki, które pomogą Wam uporać się z bólem.

https://www.krakvet.pl/artykuly/jak-por ... zworonoga/

KrakVet.pl
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot], Google [Bot] i 84 gości