Mój kocurek ma dwa i pół roku, jest u mnie od ponad dwóch lat. Od czasu jak został wzięty z hodowli nie miał kontaktu z innymi zwierzakami. Jest towarzyski, źle znosił samotność, gdy wyjeżdżałam, więc postanowiłam wziąć do domu drugiego kotka. Tak od miesiąca zamieszkała z nami młoda kotka (8-miesięczna). Jeszcze nie miała pierwszej rujki. Mój kocur jest wykastrowany.
Od początku pojawiły sie kłopoty.
Przez dwa dni kocur chodził za nią i przeraźliwie warczał, kicia była przerażona, nie chciała jeść, ani nie załatwiała się. Potem oswoiła się troszkę z sytuacją, opuściła szczyt szafy i zaczęła zwiedzać mieszkanie. Niestety również kocur się oswoił, przestał warczeć, ale za to zaczął kotkę zwyczajnie atakować.
Taka napięta sytuacja trwa nadal. Właściwie gdy tylko kocur nie śpi, to cały czas albo sie czai, albo przynajmniej złym okiem patrzy. Często też atakuje, wykorzystując swoją wielkość i wagę, skacze z góry, przewraca kotkę i dobiera się jej do gardła. Kicia jest znacznie mniejsza, ale zwinniejsza, więc albo próbuje uciec, albo drapie ile sił w łapkach. Boję sie, co będzie dalej, bo oba zwierzaki doskonalą metody walki. Kotka jest nastawiona raczej pokojowo, ale kocur nie. Próbowałam rozpieszczać rezydenta, tak jak radzono tu na forum, ale on przy kotce jest ciągle zły, nawet niezbyt chętnie się bawi, zazwyczaj kończy się tak, że to kotka w końcu rusza do zabawy zamiast niego i potem obrywa od kocura tym bardziej.
Poradźcie proszę, co robić???
agresja między kotami
- Kasia i Maniuś
- Posty:696
- Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
- Lokalizacja:Kraków
Kiedyś czytałam, że spryskiwacz z woda pomaga w takiej sytuacji, więc może spróbuj
Spryskiwanie woda prawie wcale nie pomaga, jeśli to tylko na chwilkę. Zresztą nie jestem w stanie cały czas chodzić za nim z sikawką, nadto syberyjczyki niezbyt się wody boją ( a takiej rasy są moje futra)
Między moimi niby agresji nie ma. Własciwie ganiają sie po mieszkaniu, ale jak tylko duży dopadnie małą, to ja zwyczajnie atakuje jak lew na polowaniu. Jak mała nie da się zaskoczyć i warczy, to czasem nie ma odwagi, ale z tyłu jak mu sie uda, to zawsze. Czasem faktycznie psikam wodą, bo mam wrażenie, że ją krzywdzi Z drugiej strony ona sama go prowokuje i zaczepia, a jak jest za firanką, to sama na niego skacze, wiec chyba nie jest tak źle, bo inaczej by go unikała. Zdarzyło się nawet, że ją lizał. Liczę na to, że jak mała dorośnie, to sama pogoni mu kota.
Mój wykastrowany kocur ma 3,5 roku. Od pół roku moja mama ma kotkę (teraz już 9 miesięczną) też już po sterylce.
Chciałyśmy, aby nasze koty się zaprzyjaźniły, ale dotychczasowe 3 próby spotkania (odwiedzin w przeciwnych domach)) nie przyniosły zamierzonych efektów. Koty na swój widok "jeżą sie" i strasznie syczą.
Co to oznacza, jak postępować?
Chciałyśmy, aby nasze koty się zaprzyjaźniły, ale dotychczasowe 3 próby spotkania (odwiedzin w przeciwnych domach)) nie przyniosły zamierzonych efektów. Koty na swój widok "jeżą sie" i strasznie syczą.
Co to oznacza, jak postępować?
- Kasia i Maniuś
- Posty:696
- Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
- Lokalizacja:Kraków
Ja zanim jeszcze Tiffka do nas dołączyła, jeździłam z Mańkiem do mojej mamy gdzie tez jest kotka. Niestety ich początki za każdym razem wyglądały kiepsko. Ale jak pobyłam ok. 3 dni, to się uspokajało i w efekcie jak ja wyjeżdżałam, obydwie miałyśmy wrażenie, że każde z nich okazuje tęsknotę do tego drugiego. Dlatego obserwując je uważam, że takie jednodniowe raz na jakiś czas spotkania, nie przybliżą je do siebie. Taki proces musi troszkę potrwać np. za jednym razem (kilka dni)
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 135 gości