Kot po przeprowadzce
W piątek (czyli 3 dni temu) przeprowadziliśmy się z Fiodorem do nowego mieszkania i co prawda mój kotek zachowuje się bardzo dzielnie w nowej sytuacji ale niestety nie ma apetytu. Coś tam czasem skubnie ale zdecydowanie mniej niż wcześniej. No i znacznie więcej śpi. Czy to nadal następstwo stresu? Jak długo to może potrwać? Trochę się o niego martwię...
Ostatnio zmieniony 07 grudnia 2006, 22:20 przez ATA, łącznie zmieniany 1 raz.
Koty bardzo są przywiazane do miejsca .Zmiana miejsca do duze przezycie ale mysle ze około tygodnie bedzie trwało zanim kotek bedzie sie przyzwyczajał poswiec mu naiwiecej czasu ile mozesz na myzianko i zabawe i dobrze zeby mial legowisko z tamtego domu .
Dzięki za odpowiedź. Sama jestem w stresie więc każda porada jest dla mnie bardzo cenna Tak jak piszesz staram się poświęcać kitusiowi dużo czasu, wzięłam sobie nawet parę dniu urlopu żeby nie był sam. Zabrałam też całą jego dawną wyprawkę, tak że ma trochę przedmiotów o znajomym zapachu. Jednak nadal mało je i rzadziej chodzi do kuwety. Ale wydaje mi się, że powoli się przyzwyczaja bo zaczyna mieć dawne "głupawki". Za kilka dni powinno być o wiele lepiej. Mam taką nadzieję .
-
- Posty:10
- Rejestracja:28 listopada 2006, 00:50
- Lokalizacja:Łódź
- Kontakt:
mniejszy apetyt moze tez byc spowodowany faktem, ze kot ma wiecej do roboty i zwyczajnie nie ma czasu tyle nowych miejsc do zwiedzania, obwachania itd.
Tak samo reaguja nasze koty np w hotelu, zanim wszystko dokladnie zbadaja.
Tak samo reaguja nasze koty np w hotelu, zanim wszystko dokladnie zbadaja.
Ufff... już po wszystkim. Mój rudzielec odzyskał radość życia, wariuje jak zwykle, normalnie je i wygląda na jeszcze bardziej zadowolonego niż kiedyś. Może dlatego, że nareszcie ma po czym skakać. Obecnie to jego ulubione zajęcia- albo skacze z szafy na szafę albo z góry obserwuje swoje nowe terytorium. Postanowił też spać na szafie i tam ma swoje legowisko. Tak, że bardzo dziękuję wszystkim za podtrzymywanie mnie na duchu bo szczęśliwie najgorsze mamy już za sobą
A to moja pociecha jak zwykle pod sufitem
A to moja pociecha jak zwykle pod sufitem
Cieszę się, że wszysto OK Rudasek ślicznie wyszedł, widzę, że (tak jak moje koty) też odkrył dobrodziejstwa szafy. Najlepiej jest w końcu obserwować z góry
trzeba mu dopisać "hmurkę " do pyszczka no i co wy tam o mnie wypisujecie.
Beatko, gratuluję Ci serdecznie nowego mieszkanka! Jak widać, Twoja pociecha zadomowiona już gruntownie
Fiodorek jest PRZECUDNY!!
Fiodorek jest PRZECUDNY!!
Uleńko, bardzo dziękuję . To co prawda nie nowe ale przynajmniej wreszcie moje własne mieszkanie. No i już człowiek nie dostaje klaustrofobii jak w poprzednim. Fiodor jest super zadowolony i robi się coraz bardziej nieznośny. Trochę zaczynam żałować tych pierwszych tygodni bo przynajmniej wtedy był taki grzeczniutki . Najważniejsze jednak, że znowu jest w dobrej formie
moje koty zniosly dzielnie przeprowadzkę starsza kotka przywiązana jest do nas i mebli poza tym kocha przemeblowania młodszy kot 3 ni był lekko oszołomiony, ale odkryliśmy powód nowe dźwięki potem sie przyzwyczaił jedyne go im brakuje to duzej klatki schodowej gdzie sobie spacerowały ...
Ata gratu;ukę własnego m
Ata gratu;ukę własnego m
Przedewszystkim gratulacje . Jak już , to też dodam pare słów o kocich przeprowadzkach. W ciągu życia moich kociaków przeprowadzałam się już dwa razy. Za pierwszym w zasadzie nie było nerwów, bo kociaki były młode , po za tym wyjechaliśmy do domu z ogródkiem. No po prostu koci raj. Niestety nie był to raj dla mnie więc już prawie dwa lata mieszkam w mieście w duużym mieszkaniu gdzie też się raczej nie nudzą. Tą przeprowadzke zniosły bardzo źle. Najpierw musiałam wracać specjalnie po kota, który nie dał się złapać nawet w pustym domku. Później siedzenie w szafie przez pare dni.... Myślałam, że sie załamię. Po pewnym czasie jednak przyzwyczaiły się do nowego miejsca i mają się świetnie. W dodatku kicia pozbyła się alergii, więc żyć nie umierać
Dzięki Motusa Fajnie, że Twoja kicia wyszła z alergii bo to na pewno był problem i dla niej i dla Ciebie. A na co była uczulona? Mój kot też już całkowicie się przyzwyczaił, niestety niedawno odkrył, że w kuchni też można się świetnie bawić no i jest problem. Kiedy nie wiadomo gdzie kota poniosło to na 100% albo siedzi w zlewie i pije albo wyleguje się na jakiejś wiszącej szafce kuchennej. Ciężko go stamtąd zgonić bo to wysoko a kocisko dość mocno się broni. A wyganiać go z kuchni trzeba bo lubi też zaglądać do garnków no i może być nieszczęście. Dlatego w trakcie gotowania kuchnia jest dla kota zamknięta i Fiodor cały nieszczęśliwy waruje pod drzwiami. Ale jak mus to mus
W zasadzie nie wiem co to była za alergia. Ponoć z kotami ciężko jak chodzi o odnalezienie przyczyny. Raczej nie było to związane ani z pchłami ani z papu, raczej na coś w otoczeniu. Faktycznie zastrzyki to nic miłego. Dobrze że pan Doktor miał świętą cierpliwość. Po osiedleniu na nowym miejscu wszystko minęło. Strupy zniknęły a futerko zaczeło odrastać. Czikusia może nigdy nie bądzie najpiękniejszym kotkiem świata, ale czuje się dobrze a to najważniejsze.
Co do kuchni , to u mnie w domu panuje zasada "nie ma kota w kuchni" , która sprawdza się w 97% w zimie i w 76% w lecie . Kuchnia to nie jest najlepsiejsze miejsce dla kota, mimo, że ciepło i pachnie, ale bywa niebezpiecznie - np. kuchenka gazowa. Znam przypadek kota , który skoczył na taki płomień. Od kiedy to usłyszałam, moje kociaki ( będące w sumie rodzeństwem poszkodowanego) straciły przepustki do kuchni.
Co do kuchni , to u mnie w domu panuje zasada "nie ma kota w kuchni" , która sprawdza się w 97% w zimie i w 76% w lecie . Kuchnia to nie jest najlepsiejsze miejsce dla kota, mimo, że ciepło i pachnie, ale bywa niebezpiecznie - np. kuchenka gazowa. Znam przypadek kota , który skoczył na taki płomień. Od kiedy to usłyszałam, moje kociaki ( będące w sumie rodzeństwem poszkodowanego) straciły przepustki do kuchni.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości