ja sie nie obrazam:P jesczcze by tego brakowalo zeby sie obrazac na obce osoby za to ze maja inne zdanie. tylko powiedz czemu nie przyszlo ci jedno do glowy, a raczej 2 rzeczy:
1. moze mamy rodziny, szczeliwe zycie, kilka pasji, z czego najwieksza jest kot- ten nasz domowy, i ogolnie koty.
2. a moze nie mamy rodzin, dzieci, moze jestesmy samotni i te koty sa dla nas takie wazne?
co do tego trzymania w domu i egoizmu, to chyba wiem o co ci chodzi- ze zew natury kociej to lowca, samotnik, drapieznik.....no i co? i dobrze jak go przejedzie samochod? dobrze jest tym ze swierzbem w uszach, zaropialym okiem , zwisajacym z glodu brzuchem, zdychajacym z zimna gdzies w smietniku ktory nie ma domu? JEST MU ZLE, dlatego my, jak juz bierzemy kota, to chcemy mu tego oszczedzic. kot ktory nie zna dworu za nim nie teskni.
wiesz, gdyby tylko za to mozna bylo ludzi ktrytykowac ze za bardzo dbaja o koty, a nawet za to ze moze lekko im odbija, to bylo by fajnie. gorzej jak ktos sie madrzy ze lepiej wypuszczac na dwor, nawet wowczas gdy kot moze juz (odpukac) lezec zdechly w rowie. i gorzej jak ktos sie odwoluje do watkow prywatnych- my tu nie rozmawiamy o dzieciach, mezach, braciach i siostrach tylko o kotach, bo to takie forum jest.
tak wiec gratuluje Ci Twojego zdrowego podejscia i szczesliwego zycia rodzinnego. "lepszy swiat"o ktorym piszesz jest tam gdzie cieplo, jedzenie, znany kat, przyjaciel- takze dla zwierzecia. chyba ze tylko czlowiek zasluguje na godne zycie wg ciebie, wobec tego jesczcze raz gratuluje.
a tak na koniec, dotknal mnie twoj post bo jak to nazwalas sama przesadzam czesto gesto na tle kota. nie musialabym tego pisac, ale zachowuje przy tym swoje pasje, przyjaznie z ludzmi i normalnosc. moge to pogodzic. nie dziwi mnie twoja krytyka, ale jest mi przykro, tak najzwyczajniej w swiecie.
bylas kiedys na miau? widzisz ilu ludzi tam pomaga zwierzetom zeby nie musialy sie tulac? nie znajduja im domow wychodzacych , bo chca zeby te koty zyly!! tak wiec swoje madrosci mozesz wyglaszac do woli, pocieszajace jest to ze tysiace zalogowanych tam ludzi, i ta garstka zalogowanych tu, wie co to znaczy byc odpowiedzialnym z to co sie oswoi.
zginał kocur-kastrat 14-miesieczny
Aniu, masz dużo racji w tym co piszesz. Trochę i może mnie poniosło.
Przede wszystkim - faktycznie, jest to forum o zwierzętach, a o tym trochę zapomniałam i niepotrzebnie porównuję to, co piszecie, z życiem , że tak powiem, codziennym.
Ale przede wszytskim - nie oceniam CIEBIE, pisałam ogólnikowo i o ogólnym wrażeniu, jakie mam.
Pomyśl tylko, gdyby wszyscy ludzie tak traktowali np. swoje dzieci, jak tu forumowicze traktują swoje zwierzęta, czy świat nie byłby piękniejszy>
Zgadzam się też z tym, że kota na wolnosci moze spotkać dużo nieszczęść, ale czasem się zastanawiam, czy mój kot jest szczęsliwy w domu....czy nie byłoby jej lepiej, gdyby mogła się wyszaleć...
nie wiem, już sama się motam w wypowiedzi...
napewno nie chciałam sprawić moim postem nikomu przykrości.
Przede wszystkim - faktycznie, jest to forum o zwierzętach, a o tym trochę zapomniałam i niepotrzebnie porównuję to, co piszecie, z życiem , że tak powiem, codziennym.
Ale przede wszytskim - nie oceniam CIEBIE, pisałam ogólnikowo i o ogólnym wrażeniu, jakie mam.
Pomyśl tylko, gdyby wszyscy ludzie tak traktowali np. swoje dzieci, jak tu forumowicze traktują swoje zwierzęta, czy świat nie byłby piękniejszy>
Zgadzam się też z tym, że kota na wolnosci moze spotkać dużo nieszczęść, ale czasem się zastanawiam, czy mój kot jest szczęsliwy w domu....czy nie byłoby jej lepiej, gdyby mogła się wyszaleć...
nie wiem, już sama się motam w wypowiedzi...
napewno nie chciałam sprawić moim postem nikomu przykrości.
nie pisalas o mnie, co oczywiste, sama odnioslam ta wypowiedz do siebie, bo jestem jedna z tych "przesadzajacych", nie zmienia to jednak faktu, ze nikt tu nie sadzi ze dzieci sa mniej wazne od zwierzat, nikt ich do siebie nie porownuje.
no a tak na serio nie dowiemy sie co woli kot bo nigdy nie wejdziemy w jego skore, i biorac to pod uwage, bilans wychodzi taki ze dla w naszym mniemaniu kociego szczescia nie warto ryzykowac jego zycia.
takimi wypowiedziami, ktore zreszta byly skierowane do autorki probuje sprawic zeby lepiej traktowac zwierze. mysle ze kiedy kot tesknie patrzy przez okno ale nigdy nie byl na dworze, to raczej ma cos takiego jakby tv ogladal, niz jakby bardzo chcial tam byc.
a i owszem kot wyjdzie na dwor chetnie- ale chetnie tez wyskoczy przez okno wlezie w kazda dziure, nawet w taka z kt nie ma powrotu, z mila checia wypije plyn do chlodnicy po czym zdechnie na miejscu, jesczcze chetniej zapoluje na ptaka i moze nawet tak sie wczuc w polowanie ze wpadnie wprost pod kola, taka ta kocia natura.
nie zapomne do konca zycia malego kota, x lat temu, wracajac z matur, wysiadajac z autobusu, zobaczylam malego kota przechodzacego przez ulice. zatrzymalam sie , pomyslalam-o jaki ladny. po czym na moich oczach ten kot wpadl pod samochod i jesczcze przez chwile biegl choc zostal z niego juz tylko przod. dobiegl na trawe, ale nie bylo juz do czego dochodzic. ot taki byl szczesliwy ...pobiegal sobie nie ma co://
ja nikogo nie zachecam do obsesji na tle kota, sama ja momentami miewam, tzn raczej jak jest chory, na codzien troche zabawy, glaskania i kot sobie, ja sobie. jednak w tej kwestii puszczania na wolnosc, widzac rozne rzeczy- uwierz, moglabym mnozyc przyklady, wiem poprostu ze mam racje.
tez sie moze unioslam wczesniej za co przepraszam, nienawidze sie madrzyc ani tym bardziej prowadzic dyskusji w zlym tonie. ale coz- jestem kociarą- najlepiej by bylo zeby ludzie dobrze traktowali ludzi, ale i nad losem zwierzat ktos sie musi pochylac.
oburzylam sie troche , bo jestem na tym forum z 1, 5 roku i wiem ze tu sa fajne, wyksztalcone, madre kobiety, przy ktorych ja sie nie wymadrzam i od ktorych sie ucze o kotach wlasnie. no i troche sie wkurzylam ze zostalismy wrzuceni do worka z napisem stukniete kocie mamy.
no a tak na serio nie dowiemy sie co woli kot bo nigdy nie wejdziemy w jego skore, i biorac to pod uwage, bilans wychodzi taki ze dla w naszym mniemaniu kociego szczescia nie warto ryzykowac jego zycia.
takimi wypowiedziami, ktore zreszta byly skierowane do autorki probuje sprawic zeby lepiej traktowac zwierze. mysle ze kiedy kot tesknie patrzy przez okno ale nigdy nie byl na dworze, to raczej ma cos takiego jakby tv ogladal, niz jakby bardzo chcial tam byc.
a i owszem kot wyjdzie na dwor chetnie- ale chetnie tez wyskoczy przez okno wlezie w kazda dziure, nawet w taka z kt nie ma powrotu, z mila checia wypije plyn do chlodnicy po czym zdechnie na miejscu, jesczcze chetniej zapoluje na ptaka i moze nawet tak sie wczuc w polowanie ze wpadnie wprost pod kola, taka ta kocia natura.
nie zapomne do konca zycia malego kota, x lat temu, wracajac z matur, wysiadajac z autobusu, zobaczylam malego kota przechodzacego przez ulice. zatrzymalam sie , pomyslalam-o jaki ladny. po czym na moich oczach ten kot wpadl pod samochod i jesczcze przez chwile biegl choc zostal z niego juz tylko przod. dobiegl na trawe, ale nie bylo juz do czego dochodzic. ot taki byl szczesliwy ...pobiegal sobie nie ma co://
ja nikogo nie zachecam do obsesji na tle kota, sama ja momentami miewam, tzn raczej jak jest chory, na codzien troche zabawy, glaskania i kot sobie, ja sobie. jednak w tej kwestii puszczania na wolnosc, widzac rozne rzeczy- uwierz, moglabym mnozyc przyklady, wiem poprostu ze mam racje.
tez sie moze unioslam wczesniej za co przepraszam, nienawidze sie madrzyc ani tym bardziej prowadzic dyskusji w zlym tonie. ale coz- jestem kociarą- najlepiej by bylo zeby ludzie dobrze traktowali ludzi, ale i nad losem zwierzat ktos sie musi pochylac.
oburzylam sie troche , bo jestem na tym forum z 1, 5 roku i wiem ze tu sa fajne, wyksztalcone, madre kobiety, przy ktorych ja sie nie wymadrzam i od ktorych sie ucze o kotach wlasnie. no i troche sie wkurzylam ze zostalismy wrzuceni do worka z napisem stukniete kocie mamy.
Z tym siedzeniem kota na parapecie i tęsknym patzreniem w dal trafiłas idealnie Moja właśnie tak robi, a ja to odbieram jako jej tęsknotę za dworem....
jedno Ci powiem jesczze - odkąd mam tego mojego kotka, zrobiło mi się coś takiego, że gdy patrzę na dzikie kotki pod moim blokiem, uwierz - gdybym tylko miała większe mieszkanie, wzięlabym jeszcze jednego. Żeby własnie choć ten jeden kotek miał lepiej. Bo wszytskich nie uratuję. Więc też nie jestem taka podła chyba.
Ale ogólnie, dzięki za dyskusję i za wyrozumiałość.
To co, sztama?
no jasne:):)
jaka tam podla- przynajmniej nie jestes jakas zawzieta ze uparcie bronisz swojego, bo i temat jest dyskusyjny a minusy przeciw wypuszczaniu kota trudne do podwazenia w tej sytuacji.
ja juz nie bede pisala o tych kotach z pod bloku bo bym musiala kolejny esej wyprodukowac;) tez mi ich szkoda.
mam nadziejej ze nie przegonilam z forum autorki posta,i ze kot sie znalazl.
krytyka nie byla podyktowana zlosliwoscia a rozsadkiem:/
jaka tam podla- przynajmniej nie jestes jakas zawzieta ze uparcie bronisz swojego, bo i temat jest dyskusyjny a minusy przeciw wypuszczaniu kota trudne do podwazenia w tej sytuacji.
ja juz nie bede pisala o tych kotach z pod bloku bo bym musiala kolejny esej wyprodukowac;) tez mi ich szkoda.
mam nadziejej ze nie przegonilam z forum autorki posta,i ze kot sie znalazl.
krytyka nie byla podyktowana zlosliwoscia a rozsadkiem:/
Mea! Bierz drugiego, nawet się nie zastanawiaj nad miejscem
Sama nie mam dużej chałupki, ale jak patrzę na chłopaków, aż się rozrzewniam: oni za siebie nawzajem daliby się w plasterki pokroić i gdybym musiała sie z nimi kiedykolwiek rozstać, to myślę, że z trudem, ale by to jakoś przeszły - najgorsza byłaby ich rozłąka! Kocia miłość jest przeogromna i taki towarzysz w tym samym gatunku to jest rewelacja dla kota. Polecam z czystym sercem - sama zobaczysz, że skończą się nasiadówki przy oknie na rzecz figli, zabaw i czułości kociaków. Wydaje mi się, że moje byłyby gotowe zmniejszyć (i tak już skromny) metraż nawet o 3/4, ale nie stracić "braciszka"
Sama nie mam dużej chałupki, ale jak patrzę na chłopaków, aż się rozrzewniam: oni za siebie nawzajem daliby się w plasterki pokroić i gdybym musiała sie z nimi kiedykolwiek rozstać, to myślę, że z trudem, ale by to jakoś przeszły - najgorsza byłaby ich rozłąka! Kocia miłość jest przeogromna i taki towarzysz w tym samym gatunku to jest rewelacja dla kota. Polecam z czystym sercem - sama zobaczysz, że skończą się nasiadówki przy oknie na rzecz figli, zabaw i czułości kociaków. Wydaje mi się, że moje byłyby gotowe zmniejszyć (i tak już skromny) metraż nawet o 3/4, ale nie stracić "braciszka"
Podejście do kota to sprawa indywidualna Dla mnie kot to nie tylko zwierze, kot to pełnoprawny członek rodziny. Ja jestem młoda, ale widzę po swojej mamie, że niemniej się martwi, gdy choruje nasz kot, niż gdy choruję ja. Nie uważam tego za dziwne, wszystko zależy od punktu widzenia
Moj kot sie znalazl. Tzn. sam sie nie znalazl - trzeba bylo go na sile przynosic do domu a on wyrywal sie - nie chcial wracac Moj kot do pokornych nie nalezy.
A bylo tak:
Dzis w nocy o 3:00 pochodzilam po podworku, pomialczalam na niego, rozwiesilam plakaty, poznalam przy okazji kilka nowych kotow, ktore po krotkiej rozmowie zaczely sie do mnie lasic Rano przed 8:00 dzwoni facet, ze moj kot siedzi u niego w stolarni - zaprzyjaznil sie z jego kotka (tez zreszta wysterylizowana), je z nia itd. Tam jest kotlownia rowniez, wiec cieplo. Ta stolarnia jest wlasnie na moim podworku - trzy metry przed moimi oknami. Przechodzilam tam wielokrotnie wolajac go a on ani mru mru, bo nie chcial wracac do domu. Ot kocia psychika.
Co do osob krytykujacych moje zachowanie i oskarzajacych mnie, ze nie dbam o swojego kota - prosze dajcie sobie z tym spokoj. Nie wiem, po co to robicie - co Wam to daje? Poprawia wlasne samopoczucie? Mojemu kotu przez to nie pomozecie, a swojego mozecie wychowywac jak Wam sie podoba. Nie mam nic do tego. Jak ktos chce swoje zycie skoncentrowac wokol kota, to jego sprawa. Jak ktos nazywa swoje koty chlopakami - jego sprawa. Ja dbam o swojego kota najlepiej jak potrafie i staram sie nie obciazac go emocjonalnie swoja osoba. On nie jest od tego, zebym ja sie dobrze czula. Nie wypuscilam go z domu pewnego dnia ot tak nagle na dwor. To byl proces dosc mocno rozlozony w czasie. Bylam i jestem swiadoma niebezpieczenstw z tym zwiazanych.
Rozpoczynajac ten watek, liczylam, ze dowiem sie czegos na temat zachowania kotow-kastratow, o ich logice dzialania. Jak reaguja inne koty w podobnej sytuacji, w jakiej sie znalazl moj kot. I czym to jest spowodowane. O tym, czym zajmuja behawiorysci. Chcialam zrozumiec zachowanie mojego kota - zeby wiedziec na czym w aktualnej sytuacji stoje. Nie otrzymalam takiej odpowiedzi, lecz glownie narazilam sie na oceny i krytyke - nie podarta zadna naukowa wiedza a jedynie subiektywnymi emocjami. Jakie zagrozenia groza kotu - to wie kazde dziecko. Co zrobic jak kot ucieknie - przeczesalam internet pod tym katem zanim napisalam na Krakvet.
Dziekuje osobom, ktore martwily sie moim kotem i udzielaly mi w tej sytuacji wsparcia i pociechy.
A bylo tak:
Dzis w nocy o 3:00 pochodzilam po podworku, pomialczalam na niego, rozwiesilam plakaty, poznalam przy okazji kilka nowych kotow, ktore po krotkiej rozmowie zaczely sie do mnie lasic Rano przed 8:00 dzwoni facet, ze moj kot siedzi u niego w stolarni - zaprzyjaznil sie z jego kotka (tez zreszta wysterylizowana), je z nia itd. Tam jest kotlownia rowniez, wiec cieplo. Ta stolarnia jest wlasnie na moim podworku - trzy metry przed moimi oknami. Przechodzilam tam wielokrotnie wolajac go a on ani mru mru, bo nie chcial wracac do domu. Ot kocia psychika.
Co do osob krytykujacych moje zachowanie i oskarzajacych mnie, ze nie dbam o swojego kota - prosze dajcie sobie z tym spokoj. Nie wiem, po co to robicie - co Wam to daje? Poprawia wlasne samopoczucie? Mojemu kotu przez to nie pomozecie, a swojego mozecie wychowywac jak Wam sie podoba. Nie mam nic do tego. Jak ktos chce swoje zycie skoncentrowac wokol kota, to jego sprawa. Jak ktos nazywa swoje koty chlopakami - jego sprawa. Ja dbam o swojego kota najlepiej jak potrafie i staram sie nie obciazac go emocjonalnie swoja osoba. On nie jest od tego, zebym ja sie dobrze czula. Nie wypuscilam go z domu pewnego dnia ot tak nagle na dwor. To byl proces dosc mocno rozlozony w czasie. Bylam i jestem swiadoma niebezpieczenstw z tym zwiazanych.
Rozpoczynajac ten watek, liczylam, ze dowiem sie czegos na temat zachowania kotow-kastratow, o ich logice dzialania. Jak reaguja inne koty w podobnej sytuacji, w jakiej sie znalazl moj kot. I czym to jest spowodowane. O tym, czym zajmuja behawiorysci. Chcialam zrozumiec zachowanie mojego kota - zeby wiedziec na czym w aktualnej sytuacji stoje. Nie otrzymalam takiej odpowiedzi, lecz glownie narazilam sie na oceny i krytyke - nie podarta zadna naukowa wiedza a jedynie subiektywnymi emocjami. Jakie zagrozenia groza kotu - to wie kazde dziecko. Co zrobic jak kot ucieknie - przeczesalam internet pod tym katem zanim napisalam na Krakvet.
Dziekuje osobom, ktore martwily sie moim kotem i udzielaly mi w tej sytuacji wsparcia i pociechy.
noo, dobrze, że się znalazł. Widać, zdolna bestia i samodzielna A Tobie pewnie kamień z serca.
A co do rozwoju wątku - masz rację, trochę się to poprzestawiało. No ale trudno, co się stało...
A tak przy okazji, Sobber, ile masz metrów? Bo ja 31....
A co do rozwoju wątku - masz rację, trochę się to poprzestawiało. No ale trudno, co się stało...
A tak przy okazji, Sobber, ile masz metrów? Bo ja 31....
ale to wszystko moze przeczytac jeszczce kilka osob , kilka nowych osob, i byc moze znajdzie sie ktos , kto wypuszcza kota nie wg swoich przekonan a w zw z nieswiadomoscia tego na co go naraza. moze znajdzie sie ktos kto odbierze krytyke konstruktywnie, juz sie do autorki nie zwracam, bo ani ona nie chce na ten temat gadac , ani ja nie zamierzam jakichs potyczek slownych ciagnac:)
Tak sobie przypomnę pierwszy post:
A skoro:
Dodam jeszcze, że niesympatyczne komentarze nt. uczuć jakimi darzymy swoje futrzaki i jakie miejsce zajmują w naszym domu czy w naszym życiu, na forum zwierzęcym są chyba nie na miejscu.
MarzenaM pisze: Regularnie wypuszczalam swojego kota na podworko (mieszkam w miescie). Bawil sie z kotami, chodzil swoimi sciezkami a wieczorem mialczal pod drzwiami, zeby go wpuscic do domu. Wczoraj nie wrocil. Mial identyfikator na obrozce. Najbardziej sie boje, ze go cos przejechalo.Choc on najczesciej biegal po roznych murkach i daszkach - im wyzej, tym lepiej.
Co prawda to co napisałaś powyżej nie bardzo sugeruje, że oczekiwałaś akurat tego:MarzenaM pisze: Ma 14 miesiecy. I nie zachowuje sie kastrat, tj. prowokuje inne zwierzeta, na podworku czul sie bardzo pewnie, czasem walczyl z innymi kotami, ktore przed nimi uciekaly.
Jakie sa Wasze doswiadczenia z takim znikaniem tego typu doroslych kocurow-kastratow?
Zresztą tutaj większość z nas nie wypuszcza kotów samopas, co najwyżej wyprowdza pod nadzorem i dlatego odpowiedzi na te pytania raczej nie dostaniesz.MarzenaM pisze:Rozpoczynajac ten watek, liczylam, ze dowiem sie czegos na temat zachowania kotow-kastratow, o ich logice dzialania. Jak reaguja inne koty w podobnej sytuacji, w jakiej sie znalazl moj kot. I czym to jest spowodowane. O tym, czym zajmuja behawiorysci. Chcialam zrozumiec zachowanie mojego kota - zeby wiedziec na czym w aktualnej sytuacji stoje.
A skoro:
to nikt na siłę nie będzie zmieniał Twoich polgądów na ten temat.MarzenaM pisze:Bylam i jestem swiadoma niebezpieczenstw z tym zwiazanych.
Dodam jeszcze, że niesympatyczne komentarze nt. uczuć jakimi darzymy swoje futrzaki i jakie miejsce zajmują w naszym domu czy w naszym życiu, na forum zwierzęcym są chyba nie na miejscu.
Ja mam metrow 26 (jesli o mieszkanie chodzi).
Fakt, nie wiedzialam, ze na tym forum nie ma ludzi, ktorzy by wypuszczali swoje koty. Jakbym wiedziala, to bym tu nie pisala
Co do tego, jak ludzie traktuja swoje zwierzeta i jaka role im przypisuja w swoim zyciu - powtorze jeszcze raz: To sprawa indywidualna kazdego z nas. Kazde z podejsc ma swoje konsekwencje, plusy i minusy. Wyjscia idealnego nie ma.
Fakt, nie wiedzialam, ze na tym forum nie ma ludzi, ktorzy by wypuszczali swoje koty. Jakbym wiedziala, to bym tu nie pisala
Co do tego, jak ludzie traktuja swoje zwierzeta i jaka role im przypisuja w swoim zyciu - powtorze jeszcze raz: To sprawa indywidualna kazdego z nas. Kazde z podejsc ma swoje konsekwencje, plusy i minusy. Wyjscia idealnego nie ma.
ale nie trzeba byc wybitnie inteligentnym aby zauwazyc ze kot trzymany w domu lub wychodzacy pod opieka bedzie zyl raczej te nascie lat a ten puszczony w miasto nie zna dnia ani godziny.
przejrzalam swoje ksiazki, mam ich okolo 10, sa to ksiazki AMERYKANEK, w wiekszosci weterynarzy i kocich behawiorystow, Pan badz Panow ktorzy zyja w innych realiach, maja domy z ogrodem, i faktycznie koty sa ich pasja tak duza ze pisza o nich ksiazki i poswiecily pewnie spora czesc zycia na tzw ułożenie. ich wypuszczanie kota na dwor rozni sie od naszego. nie sugerowalalabym sie w tym temacie literatura.
przejrzalam swoje ksiazki, mam ich okolo 10, sa to ksiazki AMERYKANEK, w wiekszosci weterynarzy i kocich behawiorystow, Pan badz Panow ktorzy zyja w innych realiach, maja domy z ogrodem, i faktycznie koty sa ich pasja tak duza ze pisza o nich ksiazki i poswiecily pewnie spora czesc zycia na tzw ułożenie. ich wypuszczanie kota na dwor rozni sie od naszego. nie sugerowalalabym sie w tym temacie literatura.
Ostatnio zmieniony 18 listopada 2008, 13:10 przez ania1985, łącznie zmieniany 1 raz.