Mam problem z owczarkiem podhalańskim. Pies niedawno skończył dwa lata. Drugi pies to nieudany owczarek podhalański, był kupiony też jako owczarek cztery lata temu, ale gdy urósł okazało się, że jest jakimś mieszańcem w białym kolorze. Waży około 20 kg, jest więc mniejszy od swojego młodszego kolegi. Większy młodszy pies niedawno zauważył swoją przewagę siły i za każdym razem, gdy ktoś poświęci odrobinę uwagi mniejszemu psu, ten atakuje. Zdarza się jednak, że pozwala mniejszemu na drobne zabawy, chociaż rzadko. W ostatnich dniach bardzo pokaleczył mniejszego. Niewiele brakowało, a mały stracił by oko. Aktualnie za karę większy pies wylądował w kojcu, ale gdy tylko widzi przez płot drugiego w towarzystwie któregokolwiek z domowników, zaczyna warczeć. Nie chcę trzymać go w kojcu. Pies ma za zadanie pilnować działki, a nie siedzieć zamknięty w odosobnieniu. Druga sprawa - podczas takiej międzypsiej awantury kilka miesięcy temu, ugryzł mojego tatę, który chciał ich rozdzielić. Skończyło się na kilku szwach na ręce.
Jest jakaś metoda, aby pohamować takiego psa? Dodam, że nigdy nie był szkolony w żaden sposób, potrafi jedynie usiąść i aportować (chociaż nie chce oddawać ).
Pies atakuje swojego kolegę (mniejszego psa)
Jak do tej pory żyły psy?VictorM pisze:Mam problem z owczarkiem podhalańskim. Pies niedawno skończył dwa lata. Drugi pies to nieudany owczarek podhalański, był kupiony też jako owczarek cztery lata temu, ale gdy urósł okazało się, że jest jakimś mieszańcem w białym kolorze. Waży około 20 kg, jest więc mniejszy od swojego młodszego kolegi. Większy młodszy pies niedawno zauważył swoją przewagę siły i za każdym razem, gdy ktoś poświęci odrobinę uwagi mniejszemu psu, ten atakuje. Zdarza się jednak, że pozwala mniejszemu na drobne zabawy, chociaż rzadko.
W jakich warunkach, czy przebywały razem, czy się ze sobą bawiły?
Jak wyglądał atak?
Co wtedy zrobili ludzie, którzy to widzieli?
Powtórzę to na tym forum: problemów z agresją, lękami nie można rozwiązywać przez internet - to zbyt niebezpieczna sprawa. Polecam skontaktowanie się w behawiorystą, szkoleniowcem i rozpoczęcie pracy z psem. Albo obydwoma psami.
Psy na początku żyły w całkowitej zgodzie. Gdy młodszy został przywieziony jako szczeniak, starszy (mniejszy) miał dwa lata. Nigdy nie były od siebie oddzielane, za wyjątkiem momentów, gdy przyjeżdżały w odwiedziny małe dzieci - wtedy były zamykane w kojcu, a tymczasową przepustkę dostawał tylko starszy mniejszy pies. Psy mają 40 arów ogrodzonego terenu do biegania, częściowo zalesionego. Gdy w pobliżu nie ma ludzi, robią codziennie rano wspólny obchód po całym terenie. Zazwyczaj gdy mniejszy zostanie poturbowany w walce, ten większy liże mu rany. Ale wystarczy, że nawet po drugiej stronie płotu ktoś przechodzi, większy zaczyna warczeć na małego. Nie pozwala mu na nikogo szczekać. Najgorzej jest jednak, gdy w pobliżu są domownicy i ktoś pogłaszcze mniejszego - wtedy zaczyna się piekło. Zdarza się, że gdy mniejszy pies tylko zobaczy człowieka to ucieka przed większym do budy.
Ludzie do awantur zupełnie się nie włączają, tak radził weterynarz. Tłumaczył to walką o dominację itp. Ale wcześniej mieliśmy już równocześnie dwa owczarki i walka o dominację wyglądała zupełnie inaczej. Tamte dwa były braćmi i były podobnej budowy. Czasem kłaki latały w powietrzu ale nigdy nie było żadnych zranień.
Tego ostatniego ataku nikt nie widział. Tylko słychać było szamotaninę za oknem, a później skomlenie słabszego psa. Wtedy mniejszy wylądował w kojcu dla własnego bezpieczeństwa, później został zamieniony przez większego.
Co do behawiorystów i szkoleniowców - zna ktoś namiary na kogoś godnego zaufania w Mielcu lub okolicach (np. Tarnobrzeg, Dębica).
Ludzie do awantur zupełnie się nie włączają, tak radził weterynarz. Tłumaczył to walką o dominację itp. Ale wcześniej mieliśmy już równocześnie dwa owczarki i walka o dominację wyglądała zupełnie inaczej. Tamte dwa były braćmi i były podobnej budowy. Czasem kłaki latały w powietrzu ale nigdy nie było żadnych zranień.
Tego ostatniego ataku nikt nie widział. Tylko słychać było szamotaninę za oknem, a później skomlenie słabszego psa. Wtedy mniejszy wylądował w kojcu dla własnego bezpieczeństwa, później został zamieniony przez większego.
Co do behawiorystów i szkoleniowców - zna ktoś namiary na kogoś godnego zaufania w Mielcu lub okolicach (np. Tarnobrzeg, Dębica).
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości