Ja ze swojej strony "przejechałam się" na normach opakowaniowych. Zawsze zależało mi, żeby utrzymać koty w najlepszej formie i kondycji, a syjamy muszą być smukłe! Młodszemu już w wieku 9 miesięcy zaczęłam dosypywać Biomilla lighta do kittena. Jest niesamowicie żarłoczny i nie ma dla niego żadnych, absolutnie żadnych limitów: zje za jednym zamachem wszystko to, co dostanie. Daltego też zawsze wydzielałam dzienne dawki według norm na opakowaniach, jeśli mieszałam dwie karmy, to ważyłam te porcje, jeśli dostawały domowe, to odpowiednio zmiejszałam ilość suchego. Żadnego jedzenia "do woli".
No i cóż z tego? Młody ma prawie 11 miesięcy, krzyż i żebra jeszcze są, natomiast na brzuchu piękny wał tłuszczu
![Evil or Very Mad :evil:](./../images/smilies/icon_evil.gif)
Mimo tego, że wciąż jeszcze rośnie (widzę to porównując z drugim) i rozwija się odstawiłam kittena już jakiś czas temu. Bez skutków ubocznych, kocio ma się dobrze. Zabrałam się za odchudzanie stada zmniejszając porcję i widzę, po 3 tygodniach pozytywne efekty. Tłuszcz wciąż jest, ale Młody przypomina nieco bardziej syjama niż beczkowóz.
Do czego zmierzam? Tak naprawdę kot kotu nie równy, a na karmach podają normy tylko wagowe. Jeden mój kot to góra mieśni na długich łapach, waży 4 kilo. Drugi jest bardziej grubokościsty, ma mięśnie kociaka jeszcze + obtłuszczenie i też waży 4 kilo. Czy powinny jeść tyle samo? Dla nich normy z pudełek okazały się poprostu wygórowane. Dbam, żeby miały dużo ruchu i jadły karmy z dużą ilością mięsa, a mniejszą tłuszczy (bo i tak dostają po łyżeczce oliwy "na sierść" dziennie). Mimo zmniejszonych dawek nie wygladają na zagłodzone, a Młody przez ostatni miesiąc jeszcze trochę urósł.