KOt chory na serce poddany obserwacji na wścieklizne
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Usuwam wpis merytoryczny.
Ostatnio zmieniony 17 grudnia 2014, 19:20 przez Snedronningen, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Ja przestaję cokolwiek rozumiec... kot podczas pierwszej wizyty był reanimowany... potem czytamy że zalecono obserwację... w ostatnim poście napisano że umarł podczas podawania kroplówki...
To umarł czy był poddany obserwacji? Bo trupa raczej trudno obserwować owocnie.
Najpierw narzekasz ze kot był tak zestresowany że prawie nie zszedł u tego weta... to może trzeba było kota przyzwyczajać zawczasu do wizyt w klinice? Dziwisz się zdziczałemu kotu że się panicznie bał obcego weta w obcym miejscu... ja się nie dziwię. Potem oburzasz sie że wet brutalnie chwyciła kota za skórę na karku - sorki ale jest to najlepsza i najbezpieczniejsza i dla kota i dla otoczenia chwytania kota. Nie ma tu ani przemocy ani niczego złego.
Oburzasz się, że ludzie podrapani i pogryzieni przez zwierzę, którego TY nie raczyłas zaszczepić przeciwko wsciekliźnie zarządzili obserwacje bo bali się o swoje zycie.
Na koniec czego się spodziewałaś? Że kota frustrata z chorym serce będa trzymac w szpitaliku w permanentnym stresie i stanie przedzawałowym? Przeciez ten kot zszedłby im tam w ciągu godziny... tylko w domu w ciemnym swoim kacie miał jakiekolwiek szanse...
Nie rozumiem twojego oburzenia, narzekania i czepiania się, naprawdę...
To umarł czy był poddany obserwacji? Bo trupa raczej trudno obserwować owocnie.
Najpierw narzekasz ze kot był tak zestresowany że prawie nie zszedł u tego weta... to może trzeba było kota przyzwyczajać zawczasu do wizyt w klinice? Dziwisz się zdziczałemu kotu że się panicznie bał obcego weta w obcym miejscu... ja się nie dziwię. Potem oburzasz sie że wet brutalnie chwyciła kota za skórę na karku - sorki ale jest to najlepsza i najbezpieczniejsza i dla kota i dla otoczenia chwytania kota. Nie ma tu ani przemocy ani niczego złego.
Oburzasz się, że ludzie podrapani i pogryzieni przez zwierzę, którego TY nie raczyłas zaszczepić przeciwko wsciekliźnie zarządzili obserwacje bo bali się o swoje zycie.
Na koniec czego się spodziewałaś? Że kota frustrata z chorym serce będa trzymac w szpitaliku w permanentnym stresie i stanie przedzawałowym? Przeciez ten kot zszedłby im tam w ciągu godziny... tylko w domu w ciemnym swoim kacie miał jakiekolwiek szanse...
Nie rozumiem twojego oburzenia, narzekania i czepiania się, naprawdę...
Nie ma obowiązku szczepienia kotów przeciwko wściekliźnie, także nie zrobiła nic niezgodnego z prawem. Poza tym szczepienie kotów jest ryzykowne ze względu na powikłania zdrowotne (teraz już wiem jakie), dlatego przypuszczam, że wiele osób nie decyduje się na taki zabieg.isabelle30 pisze: którego TY nie raczyłas zaszczepić przeciwko wsciekliźnie
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Ale to, że nie zrobiła nic nie zgodnego z prawem nie oznacza, że lekarz nie miał powodu się obawiać.
Oczywiście, tu się zgadzam, jednak przytoczona przeze mnie część zdania brzmiała, jakby dziewczyna popełniła wielki błąd nie szczepiąc swojego kota i z tego powodu powinna pluć sobie w twarz, a tak nie jest.
Rozumiem po części zachowanie lekarzy, choć z drugiej strony nie ma się też co dziwić zachowaniu kota. W końcu kot to kot, ma pazury, ma zęby i będzie się nimi bronił. Fakt, być może gdyby miał obcięte chociaż pazury (a myślę, że to jedno z ważniejszych czynności przed wizytą u weterynarza) i technik nie zostałby przez niego draśnięty, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale nie ma już co gdybać. Dziewczyna jest rozgoryczona i myślę, że każdy z nas na jej miejscu też by był.
Swoją drogą, jednak mając doświadczenie z wieloma lekarzami weterynarii, zauważyłam że wielu z nich jest uprzedzona do kotów i nie raz spotkałam się z opinią, że woleliby mieć jako pacjenta agresywnego psa, niż kota właśnie...
Rozumiem po części zachowanie lekarzy, choć z drugiej strony nie ma się też co dziwić zachowaniu kota. W końcu kot to kot, ma pazury, ma zęby i będzie się nimi bronił. Fakt, być może gdyby miał obcięte chociaż pazury (a myślę, że to jedno z ważniejszych czynności przed wizytą u weterynarza) i technik nie zostałby przez niego draśnięty, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale nie ma już co gdybać. Dziewczyna jest rozgoryczona i myślę, że każdy z nas na jej miejscu też by był.
Swoją drogą, jednak mając doświadczenie z wieloma lekarzami weterynarii, zauważyłam że wielu z nich jest uprzedzona do kotów i nie raz spotkałam się z opinią, że woleliby mieć jako pacjenta agresywnego psa, niż kota właśnie...
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
wiolka91, po wizycie mojego psa raczej by już takich głupot nie gadali.
-
- Posty:9
- Rejestracja:25 lipca 2013, 11:04
"isabelle30"Ja przestaję cokolwiek rozumiec... kot podczas pierwszej wizyty był reanimowany... potem czytamy że zalecono obserwację... w ostatnim poście napisano że umarł podczas podawania kroplówki...
To umarł czy był poddany obserwacji? Bo trupa raczej trudno obserwować owocnie.
Przyjechałam z kotem, który bardzo ciężko wychodził z tzw lekkiej sedacji (Tolfedine i Xylovet). Przez kilka dni słabo jadł, był apatyczny, widać było że jest mu zimno, chował się po kątach. Lekarz stwierdził przez telefon, że tak może być bo kot jest otyły.Po 5 dniach od sedacji pojawiły się wymioty, potem duszność i wykręciło go na podłodze (nie wiem do tej pory co to mogło być, może zawał). Pojechaliśy do kliniki i podczas podawania kroplówki na moich rękach zmarł.PO reanimacji odzyskał przytomność, ale po kilku dniach pojawił się zator i tylne nogi miał sparaliżowane.PO tygodniu od paraliżu dostał anemii i musiałam go uśpić. Lekarz, który poddał go obserwacji, jak dowiedział się, że kot za chwilę ma byc uśpiony (pojechałam do innego lekarza) spytał jeszcze czy na pewno nie można go jeszcze przetrzymać do jutra, bo następny dzień miał być ostatni jeśli chodzi o jego obserwację. Jego zachowanie pozostawiam bez komentarza .........
To umarł czy był poddany obserwacji? Bo trupa raczej trudno obserwować owocnie.
Przyjechałam z kotem, który bardzo ciężko wychodził z tzw lekkiej sedacji (Tolfedine i Xylovet). Przez kilka dni słabo jadł, był apatyczny, widać było że jest mu zimno, chował się po kątach. Lekarz stwierdził przez telefon, że tak może być bo kot jest otyły.Po 5 dniach od sedacji pojawiły się wymioty, potem duszność i wykręciło go na podłodze (nie wiem do tej pory co to mogło być, może zawał). Pojechaliśy do kliniki i podczas podawania kroplówki na moich rękach zmarł.PO reanimacji odzyskał przytomność, ale po kilku dniach pojawił się zator i tylne nogi miał sparaliżowane.PO tygodniu od paraliżu dostał anemii i musiałam go uśpić. Lekarz, który poddał go obserwacji, jak dowiedział się, że kot za chwilę ma byc uśpiony (pojechałam do innego lekarza) spytał jeszcze czy na pewno nie można go jeszcze przetrzymać do jutra, bo następny dzień miał być ostatni jeśli chodzi o jego obserwację. Jego zachowanie pozostawiam bez komentarza .........
-
- Posty:9
- Rejestracja:25 lipca 2013, 11:04
Dopiero dzisiaj zauważyłam że mój post wstawiłam w złej witrynie
Proszę o przeniesienie go do kociej witryny.
Dziękuję.
Proszę o przeniesienie go do kociej witryny.
Dziękuję.
żeby skrócić dyskusję wystarczyło kota zaszczepić przeciw wściekliźnie i problem by nie istniał. Sczepimy rocznie kilkaset kotów już od 20 lat i czytaj teraz dobrze wiolka 91 NIGDY powtórzę to słowo NIGDY nie widziałem efektów ubocznych. Jeśli masz zwierzę agresywne , nadpobudliwe , które może ranić ludzi szczep je , bo ktoś może chcieć mu pomóc a sam będzie wymagał potem pomocy. Jeśli istnieje ryzyko wścieklizny sprawa się bardzo komplikuje , bo takiego zwierzęcia nie wolno leczyć przez okres obserwacji. Można zaopatrzyć rany, wykonywać zabiegi pielęgnacyjne i koniec. można takie zwierzę poddać eutanazji , ale jego głowa musi trafić na badanie w kierunku obecności wirusa wścieklizny. Nie wypowiadam się nt podejścia lekarza do Twojego kota , bo trzeba byłoby taką sytuację dokładnie przeanalizować , ale jeśli doprowadziło zwierzę nieszczepione , wychodzące , będące poważnie chore (nieznana przyczyna choroby) do ran trzeba się liczyć z drastycznymi krokami podjętym przez odpowiednie służby tj. lekarza i sanepid.
A z jakiego powodu był usypiany?
A z jakiego powodu był usypiany?
-
- Posty:9
- Rejestracja:25 lipca 2013, 11:04
Wydaję mi się, że szczepienie tu niewiele by mu pomogło, gdzieś czytałam, że pomimo, że zwierzę zostało zaszczepione na wściekliznę i tak zostało poddane potem obserwacji z powodu pogryzienia.
Usypiany był celem zrobienia zdjęcia RTG....
Kot był 9 letni i przyjechałam z nim z powodu zwichniętej łapki , RTG wykazało powiększone serce, reumatyzm, powiększoną nerkę i piasek w pęcherzu, miał tez zmiany w płucach.
Usypiany był celem zrobienia zdjęcia RTG....
Kot był 9 letni i przyjechałam z nim z powodu zwichniętej łapki , RTG wykazało powiększone serce, reumatyzm, powiększoną nerkę i piasek w pęcherzu, miał tez zmiany w płucach.
jeśli mnie pogryzie szczepione zwierzę nie robię z tego problemu, jeśli nieszczepione i wychodzące zdradzające objawy nie wiadomo jakiej choroby to zaczynam mieć znaczny problem. Mimo tego , że było szczepione podlega obserwacji , ale ja się takiego zwierzaka już nie boję i to jest ta różnica. Przy takich zmianach na rtg jakie opisujesz narkoza musiała dać efekt uboczny.
qrde brak szczepień, pewnie za kilka złotych to też brak wyobraźni właściciela!!!!!!!!berenika2008 pisze:Nie był zaszczepiony, ale też nie miał styczności w ostatnim roku z dzikim kotem czy innym dzikim zwierzakiem.Co podkreślałam wielokrotnie.
.
Jak naprawdę jest z leczeniem zwierząt poddawanych obserwacji w kierunku wścieklizny? Nie można podawać im żadnych leków? A co w sytuacji gdy np jakieś zwierzę miało wypadek, chcemy mu pomóc, ale niestety z bólu Nas pogryzie, uda Nam się jednak go dowieźć do lecznicy. Czy to prawda ze lekarz nie może podjąć leczenia, podać mu np leków przeciwbólowych? Próbowałam znaleźć gdzieś odpowiedni przepis, ale nie znalazłam. Jest to jakoś odgórnie ustalone czy tak się już po prostu utarło, że nie można nic przy zwierzaku robić. Proszę o odpowiedź
niestety tak powinno być czyli nie wolno podać żadnych leków jeśli istnieje zagrożenie wścieklizną . Jeśli pech chciałby i zwierze miałoby wścieklizne a lekarz podawałby leki może zostać zawieszony w prawach wykonywania zawodu ( mój znajmy miał dokładnie taki przypadek z kotem i był zawieszony).
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości