koty na wsi...
Zgadzam się z Tobą ATO. Mentalność niektórych ludzi i ich podejście do zwierząt są przerażające. Niestety w miastach również spotyka się takich ludzi
Tak to prawda. To kwestia wrażliwości i poczucia odpowiedzialności za naszych "braci mniejszych", a to są rzeczy niezależne od miejsca zamieszkania, tylko od człowieka.Iza-Erin pisze:Zgadzam się z Tobą ATO. Mentalność niektórych ludzi i ich podejście do zwierząt są przerażające. Niestety w miastach również spotyka się takich ludzi
Teraz ja sie nei zgodze. jesli cos widzisz od dzieciaka to uznajesz to za norme. Jesli od malego wiesz ze normalna koleja rzeczy jest fakt, ze kotka rodzi a nastepnei topi sie jej kocieta to i dla Ciebie nei bedzie to dziwne. Dlatego sadze, ze i miejsce zamieszkania i charakter czlowieka i odpowiedzialnosc i wiedza i edukacja - to wszystko jest w rownej mierze wazne.ATA pisze:Tak to prawda. To kwestia wrażliwości i poczucia odpowiedzialności za naszych "braci mniejszych", a to są rzeczy niezależne od miejsca zamieszkania, tylko od człowieka.Iza-Erin pisze:Zgadzam się z Tobą ATO. Mentalność niektórych ludzi i ich podejście do zwierząt są przerażające. Niestety w miastach również spotyka się takich ludzi
"Moje" (w cudzyslowiu bo moje tymczasowo) koty okaleczone czy wyratowane od smierci w ostatniej chwili (palone, topione, okaleczane) mialam i z miasta i ze wsi.
szkoda ze z ta edukacja tak cienko i ze ludzie pomagajacy zwierzetom (ogolnie_-liczacy sie ze zwierzetami) postrzegani sa jak swego rodzaju niegrozne czubki na ktore patrzy sie z politowaniemATA pisze:Całkowicie się z Tobą zgadzamLiwia pisze:... Dlatego sadze, ze i miejsce zamieszkania i charakter czlowieka i odpowiedzialnosc i wiedza i edukacja - to wszystko jest w rownej mierze wazne.
Czytam posty z tego tematu i przed oczami mam moje kocie przejścia z tych wakacji. Jestem z wykształcenia i zawodu lesnikiem, więc mieszkam i pracuję na wsi. W lipcu leśniczemu kotka sprawiła niechciany prezent w postaci 5 kotów. Zapowiedział, że chociaż nie chce, będzie musiał z nimi zrobić "porządek". Nie wiem, jak on dokładnie chciał to zrobić, w każdym razie zwlekał z tym i zwlekał, aż kocięta otworzyły oczy, zaczęły baraszkować i było coraz gorzej. Zaczęłam błagać mamę (ponieważ nie mieszkam sama i mam już 1 kota i psa), żeby zgodziła się na przygarnięcie 1 kociaka. Długo nie chciała się zgodzić, aż w końcu oznajmiła, że zgoda, ale tylko na 1 kota, los reszty maluchów ją nie interesuje. Więc następnego dnia w pracy uklękłam nad kartonem w leśniczówce i przystąpiłam do wybierania kociaka. I pojawił się dylemat: jak wybrać 1 kota, wiedząc, że pozostałe idą na śmierć? Dlatego, że jest cięższy? Że ma ładniejsze umaszczenie? Jest kotką/kocurkiem?Nie musze chyba pisać jak ciężko mi było i jak płakałam nad tym kartonem pełnym niebieskookich kłębuszków, które powinny żyć, polować, broić itp. W końcu wybrałam kociaka, pokazałam go leśniczemu i dosłownie uciekłam stamtąd. Zadzwoniłam z płaczem do mamy i powiedziałam, że przez ludzką głupotę i brak odpowiedzialności ja musze dokonywac takich wyborów i tak to przeżywać. Na szczęście mam wspaniałą mamę, która po 2 minutowej ciszy w słuchawce odezwała się ze stoickim spokojem:"bierz wszystkie koty, znajdziemy im dom". Po miesiącu zabrałam 5 maluchów do siebie, przekonana, że stanę się lokalną Violettą Villas, i że mój tata, który do niedawna miał odruch wymiotny na widok kota mnie znienawidzi:) Teraz się smiejemy, że chyba św. Franciszek nam pomagał, bo w ciagu 2 dni znaleźliśmy wspaniałe domy dla maluchów, a jedna pani wzięła aż dwa koty, zeby nie czuły się samotnie. W dodatku na wsi!!! U nas został ten pierwotnie wybrany kociak (Mimi), o którego przygodach pisałam wcześniej w innych działach. Jak tylko jego łapka wydobrzeje, jedziemy na kastrację. Leśniczego w godzinach pracy osobiście zawiozłam do najbliższego weterynarza po tabletki antykoncepcyjne dla kotki. Nie każda kocia historia się kończy tak szczęśliwie, dlatego proszę wszystkich, którzy wahają się nad kastracją/sterylizacją swojego pupilka: róbmy sobie nawzajem przysługę, nie dopuszczajmy do sytuacji, w których człowiek nie spi po nocach i ma nerwicę, bo nie może znaleźć domu dla kociąt. Nie wspominam już tego, ze koty tez będą szczęśliwsze nie błąkając się po śmietnikach, nie dziczejac gdzies po lasach, ale mrucząc na naszych kolanach.
To dobrze, że maluchy mialy szczęście i trafiły na Ciebie.
A może uda Ci się namówić leśniczego na sterylkę?
Ja musiałam odłożyć zabieg Pysi na jakiś czas ze względu na to, że musiała brać leki, a mam w domu dwa kocurki i po sterylce, którą zrobiłam miesiąc temu okazało się, że jej macica była trochę powiększona, własnie przez tabletki. W przyszłości to mogło się skończyć jakim stanem zapalnym.
A może uda Ci się namówić leśniczego na sterylkę?
Ja musiałam odłożyć zabieg Pysi na jakiś czas ze względu na to, że musiała brać leki, a mam w domu dwa kocurki i po sterylce, którą zrobiłam miesiąc temu okazało się, że jej macica była trochę powiększona, własnie przez tabletki. W przyszłości to mogło się skończyć jakim stanem zapalnym.
Postaram się go namówic, wiem, że tabletki wyrządzają dużo szkód w organizmie kotki. Póki co dobrze, że on chociaz te tabletki kupił, inaczej znów byłby przychówek. Nasz lokalny weterynarz powiedział, że kotka może postarać się o nowe kocięta już w 8 dniu po porodzie. Nie wiem, czy chodzi tu o zajście w ciążę, czy po prostu o mozliwośc wystapienia rujki. nie mniej jednak strategia przetrwania tych zwierząt jest godna podziwu.
Tak, to prawda. Kotki, zwłaszcza dzikie, są bardzo płodne. Niestety ich dzieci często czeka tragiczny los I dlatego trzeba robic wszystko, żeby do tego nie dopuszczać. Trzymam kciuki za namawianie
Niewiem co zrobić bo chyba znowu ta kotka bedzie rodzic i chyba jedno jest tylko wyjscie jezeli urodza sie znowu male koty to chyba musze isc i je uspic, bo co mam zrobic?????, albo je moge pozostawic same sobie . mam juz 3 male które troche dokarmiam ale nastepne mnie nie stac. Chtenie bym zawizół do weterynarza ta kotke na sterylizacje ale to nie takie proste wlozyc ja do samochodu potem wniesc do weterynarza ten kot sie nawet boi jak go glaskam, boje sie ze mi cos zrobi. niewiem gdzie ten tamat miłem umiesic wiec dalem go tutaj
Błagam, nie usypiaj małych. Postaraj się juz teraz poszukać im ewentualnych domków. jeszcze nie masz pewności co z kotką.
skad jestes? Kotke mozna zlapac na klatke-lapke jesli sie jej obawiasz -w szystko sie da tylko musisz napisac skad jestes zeby mozna Ci bylo pomoc.Marcinek pisze:Niewiem co zrobić bo chyba znowu ta kotka bedzie rodzic i chyba jedno jest tylko wyjscie jezeli urodza sie znowu male koty to chyba musze isc i je uspic, bo co mam zrobic?????, albo je moge pozostawic same sobie . mam juz 3 male które troche dokarmiam ale nastepne mnie nie stac. Chtenie bym zawizół do weterynarza ta kotke na sterylizacje ale to nie takie proste wlozyc ja do samochodu potem wniesc do weterynarza ten kot sie nawet boi jak go glaskam, boje sie ze mi cos zrobi. niewiem gdzie ten tamat miłem umiesic wiec dalem go tutaj
Co bedzie z tymi kociakami, ktore "troche" dokarmiasz?
Ja mieszkam obok suchej beskidzkiej i jak już wcześniej mówiłem tutaj każdy ma raczej dosyć kotów. Co do tej kotki to podejrzewam ze jest w ciązy jakas taka szersza od dolu, ale niemam 100% pewnosci. Te kotki co troche dokarmiam no chyba funkcjonuja calkiem dobrze w przyszlosci mam zamiar je wysterylizowac i wykastrować i dalej zywic o ile bede mieszkal tu gdzie mieszkam. Ostatnio jak bylem u weterynarza to powiedzial mi o ile dobrze pamientam ze mozna kotu podac tabletke i nie bedzie mógł zajsc w ciaze. Te koty co sa to jakos je wykarmie ale gdy pojawia sie nastepne to po prostu koniec
tabletki drogie i srednio skuteczne (mnostwo miocikow po proverze widzialam) a ponadto szkodliwe dla zdrowia kotki. Lepiej wysterylizowac i spokoj. Ta kotke gruba tez, zreszta to moze nie byc ciaza lecz choroba np wiec im szybciej tym lepiej.Mracinek pisze:Ja mieszkam obok suchej beskidzkiej i jak już wcześniej mówiłem tutaj każdy ma raczej dosyć kotów. Co do tej kotki to podejrzewam ze jest w ciązy jakas taka szersza od dolu, ale niemam 100% pewnosci. Te kotki co troche dokarmiam no chyba funkcjonuja calkiem dobrze w przyszlosci mam zamiar je wysterylizowac i wykastrować i dalej zywic o ile bede mieszkal tu gdzie mieszkam. Ostatnio jak bylem u weterynarza to powiedzial mi o ile dobrze pamientam ze mozna kotu podac tabletke i nie bedzie mógł zajsc w ciaze. Te koty co sa to jakos je wykarmie ale gdy pojawia sie nastepne to po prostu koniec
Liwia pisze: tabletki drogie i srednio skuteczne (mnostwo miocikow po proverze widzialam) a ponadto szkodliwe dla zdrowia kotki. Lepiej wysterylizowac i spokoj....
Mama mojego Fiodorka też była na pigułach, niestety pomimo to kiedy zwiała z balkonu.... stało się. Dla mnie lepiej bo mam wspaniałego kota, jednak planowany absolutnie nie był. Dopiero sterylka kotki załatwiła sprawę ostatecznie .
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 40 gości