Gourmety są często lubiane przez koty, ale skład mają nieszczególnie zachwycający (nie wiem dokładnie, ale myślę, że 20% mięska to jest w nich max.- a moze nawet mniej). Co do Sheby to tacki są ładnym szajsem- czyli taką jakby super wersją Whiskasa i KiteKata. Wcale nie polecam, bo składy mają prawdziwie marketowe. Zaś te malutkie puszeczki, które się niedawno pojawiły są piekielnie drogie i może nienajgorsze, ale żeby rewelacyjne to nie- a jeszcze za tą cenę, to moim zdaniem całkowita przesada. Mięska mają ok.35-40%, są malutkie, a za kilkadziesiąt groszy więcej można kupić dużą puchę Animondy Carny która ma 95% mięska- takze rachunek jest prosty.
Poza tym co do tych puszeczek Sheby, to ja się ostatnio ewidentnie zraziłam. Kiedyś kupiłam im dwie takie (na spróbowanie) zjadły jedną, ale drugiej (żołta, to jest bodajże z kurczakiem) nie tknęły. Niedawno dałam im następną, bo była jako gratis w "Kocich Sprawach", które prenumeruję. Jakiś tydzień temu kupiłam im dwie malutkie puszki, bo chciałam im zrobić przyjemność (na codzień nie sposób to kupować- cena poraża). Po południu podałam im jedną i pod wieczór drugą. Póżniej wyszłam do kolegi i jak wróciłam zostałam poinformowana, że Psotka dostała takiej biegunki, że nie zdążyła do kuwetki i jej kupka ciągnęła się od przedpokoju i po całej łazience, trochę tez wylądowało w kuwetce ale niewiele, bo nie wyrobiła się z dobiegnięciem. Pomyślałam sobie, że może za bardzo się przejadła albo dorwała coś niejadalnego i dlatego ją tak przegoniło. Siadłam w swoim pokoju przy komputerze i po paru minutach przyszedł Ziutek. Przyszedł, położył się na moim łóżku, a po pewnym czasie szybko z niego zbiegł, stanął w przejściu i zaczął miauczeć (już wiedziałam co się szykuje). Skulił się, dostał odruchu wymiotnego i zawartość puszki czy też puszek wylądowała na podłodze. Ja nie mówię, że to od razu oznacza, iż Sheba jest be i trująca, ale coś chyba musiało być w tej puszce nie tak, skoro obydwa koty zareagowały podobnie
