Witam! Moja goldenka (20m-cy) znowu traci potworne ilości sierści (od dwóch tygodni). Poprzednie linienie trwało 2,5 miesiąca (styczeń - luty- marzec) i nałożyło się na uczulenie (psina wtedy poprostu łysiała i na dodatek nic nie chciała jeść).
Psina je Eukanubę z jagnięciną i ryżem, jako nagrody dostaje ciasteczka Boscha z jagnięciną, dostaje pół dawki witamin Dr Seidla dla psów z problemami skórnymi, a od dwóch tygodni dodatkowo Omegan i wciąż nie ma najmniejszej poprawy. Przy tym zaczęła grymasić, coraz gorzej je i siłą rzeczy schudła (np przez dwie doby nie tknęła nic, wczoraj zjadła z apetytem wszystko, dziś znowu nic nie zjadła z wyjątkiem witamin, które skrupulatnie wybrała z kuleczek). Prawdopodobnie to wszystko na tle alergicznym, choć nie mam pojęcia na co. Nie wiem jak jeszcze mogę psu pomóc, a jest to dość kłopotliwe. Psina jest dogoterapeutką i opiekunką niepełnosprawnego dziecka, a nie nadaje się w tej chwili do żadnych zajęć, bo ilość wyłażącej sierści wyklucza jakiekolwiek przytulanie, głaskanie itp.
Może są jakieś leki odczulające dla psów? A może to nie alergia?
Bardzo proszę o jakieś porady i sugestie!
znowu linienie?
pies a zwłaszcza jego okrywa włosowa i sama skóra u tego psa wymagałaby dokładnego przebadania, może warto byłoby wykonać trichogram. Je bardzo dobrze i coś musi dziać się niedobrego skoro tak szybko nastęopuje nawrót "linienia"
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź. Jutro rano wybieram się do lecznicy. Musimy koniecznie znaleźć przyczynę i jakiś sposób na tę dolegliwość, bo mąż odgraża się, że eksmituje psa do budy na podwórko (oczywiście w żartach), ale naprawdę to linienie staje się bardzo uciążliwe. A pies nadal nie je (dziś raptem kilka kuleczek i witaminy).
Pozdrawiam. Gdy będziemy wiedzieć już na czym stoimy, napiszę.
Pozdrawiam. Gdy będziemy wiedzieć już na czym stoimy, napiszę.
Witam. Właśnie wróciliśmy od weterynarza. Wygląda na to, że nasze problemy, to sprawa "gardłowa". Psina ma bardzo brzydkie gardło. Ból gardła prawdopodobnie powoduje niechęć do jedzenia, a infekcja też może wpływać na okrywę. Narazie nie wymaga antybiotyku, mamy podawać Rutinoscorbin i przeczekać 4-5 dni. Powinna znów zacząć jeść. Gdyby nie było poprawy, mamy przyjść do kontroli i wtedy zrobimy dokładniejsze badania (morfologię, bo ma blade spojówki i wydłużony czas wypełniania naczyń włosowatych, cokolwiek to znaczy, ewent. badania w kierunku wątroby i trzustki). "Bladość" możę być spowodowana samą infekcją i tym, że już od dwóch tygodni nie chce jeść. A na alergię to nie wygląda, bo skóra jest ładna. A to badanie sierści trichogram byłoby następnym krokiem.
Miejmy jednak nadzieję, że jak poradzimy sobie z anginą, to wszystko wróci do normy i obejdzie się bez jakichkolwiek badań.
Poza tym, podobno bardzo wiele psów znów zaczęło linieć, co jest wynikiem tej nietypowej pogody i zimna.
Pozdrawiam.
Miejmy jednak nadzieję, że jak poradzimy sobie z anginą, to wszystko wróci do normy i obejdzie się bez jakichkolwiek badań.
Poza tym, podobno bardzo wiele psów znów zaczęło linieć, co jest wynikiem tej nietypowej pogody i zimna.
Pozdrawiam.
trzymamy kciuki i życzymy zdrowia.
zastanow sie nad alergia na karme. Tez mam goldenke,obecnie 6,5 letnia, jako szczenie byla na Royalu,ja chcialam dla niej wszytko co najlepsze i zaczelam podawac Eukanube po pol roku coraz gorzej ja jadla,dostala stanu zapalnego uszu-wet stwierdzil alergie na Eukanube,odstawilam,zmienilam sposob zywienia i po jakims czasie wszystko sie uspokoilo.
teraz jest strasznym zarlokiem i brak apetytu zawsze sygnalizuje o chorobie
szybkiego wykrycia przyczyny braku laknienia i ponownego linienia,zyczy Anka z kolezanka Lucky
teraz jest strasznym zarlokiem i brak apetytu zawsze sygnalizuje o chorobie
szybkiego wykrycia przyczyny braku laknienia i ponownego linienia,zyczy Anka z kolezanka Lucky
Psina nie chciała jeść chyba jednak z powodu bólu gardła. Za radą weterynarza rozmoczyłam karmę na papkę i psina zjadła z ogromnym apetytem i południowy i wieczorny posiłek. Sucha karma za bardzo podrażniała gardło. To bardzo cieszy, gdy pies znów zaczyna jeść. Mam nadzieję, że za kilka dni wszystko będzie OK a i sierść zacznie wracać do normy.
Witam ponownie po 2 tygodniach.
Gardło wyleczyliśmy, ale stan sierści jeszcze się pogorszył, a po 10 dniowym nawrocie apetytu (nadrobiliśmy 1,2kg) od 4 dni psina znów nie je. W poniedziałek byliśmy znów u weta, pobrano psinie krew do badania i dziś już wszystko wiemy. Psina ma niedoczynność trzustki. Jutro mam iść po receptę na leki. Będziemy podawać hormony (nie wiem jeszcze jak się nazywają) przez 3 miesiące, potem trzeba odstawić i po jakimś czasie powtórzyc badania. Jeśli trzustka sama zacznie pracować jak należy, to dobrze, jeśli nie, to będziemy musieli wrócić do hormonów i stosować je już do końca życia.
Mam w związku z tym pytanie - jaka jest szansa (statystycznie), że trzustka zacznie właściwie funkcjonować i co mogło wywołać niedoczynność? Czy można zapobiec takiemu schorzeniu? Czy oprócz podawania hormonu należy stosować jakąś dietę? Kończy nam się karma i nie wiem, czy zamawiać tą samą, czy jakąś inną, bardziej odpowiednią.
Jak długo może potrwać, zanim będzie wyraźna poprawa (chodzi o sierść, apetyt i ustąpienie szybkiego męczenia się).
Pozdrawiam.
Gardło wyleczyliśmy, ale stan sierści jeszcze się pogorszył, a po 10 dniowym nawrocie apetytu (nadrobiliśmy 1,2kg) od 4 dni psina znów nie je. W poniedziałek byliśmy znów u weta, pobrano psinie krew do badania i dziś już wszystko wiemy. Psina ma niedoczynność trzustki. Jutro mam iść po receptę na leki. Będziemy podawać hormony (nie wiem jeszcze jak się nazywają) przez 3 miesiące, potem trzeba odstawić i po jakimś czasie powtórzyc badania. Jeśli trzustka sama zacznie pracować jak należy, to dobrze, jeśli nie, to będziemy musieli wrócić do hormonów i stosować je już do końca życia.
Mam w związku z tym pytanie - jaka jest szansa (statystycznie), że trzustka zacznie właściwie funkcjonować i co mogło wywołać niedoczynność? Czy można zapobiec takiemu schorzeniu? Czy oprócz podawania hormonu należy stosować jakąś dietę? Kończy nam się karma i nie wiem, czy zamawiać tą samą, czy jakąś inną, bardziej odpowiednią.
Jak długo może potrwać, zanim będzie wyraźna poprawa (chodzi o sierść, apetyt i ustąpienie szybkiego męczenia się).
Pozdrawiam.
stastycznie szansa 50/50. Czy można zapobiec schorzeniu : tak jeśli niedoczynność jest spowodowana czynnikiem odwracalnym. Jeśli jest wrodzona, lub marskość trzustki to ciężko będzie to odwrócić. Dietoterapia oczywiści jest wskazana, ale to powinien zadecydować twój lekarz.
Witam, i od razu na wstępie przepraszam za bzdury, które wczoraj wypisałam. Chodziło mi oczywiście o NIEDOCZYNNOŚĆ TARCZYCY, a nie trzustki. To chyba z nerwów. Dziś już odebrałam receptę i zaczęliśmy podawanie Euthyroxu, za miesiąc mamy przyjść na badanie kontrolne, by skontrolować, czy dawka jest odpowiednia. Ponieważ niedobór nie jest bardzo duży (poziom T4 jast 120), więc jest ponoć spora szansa, że po 3 miesiącach wszystko wróci do normy.
Może to i dobrze, że to tarczyca. Przynajmniej wiemy jaka była przyczyna naszych kłopotów. A od roku była podejrzewana, że to wszystko na tle alergicznym i choć dostawała karmę dla alergików, nie było poprawy. Bałam sie, że będzimy się tak mordować przez długie lata. Teraz jest szansa, że, już wszystko jedno,czy z lekami, czy bez, ale wszystko będzie jak należy.
Teraz czekamy na pierwsze efekty kuracji.
Pozdrawiam
Może to i dobrze, że to tarczyca. Przynajmniej wiemy jaka była przyczyna naszych kłopotów. A od roku była podejrzewana, że to wszystko na tle alergicznym i choć dostawała karmę dla alergików, nie było poprawy. Bałam sie, że będzimy się tak mordować przez długie lata. Teraz jest szansa, że, już wszystko jedno,czy z lekami, czy bez, ale wszystko będzie jak należy.
Teraz czekamy na pierwsze efekty kuracji.
Pozdrawiam
Witam, to znowu my.
Nie jest jednak tak dobrze, jak sie łudziłam. Tak bardzo bym chciała, żeby na tej tarczycy się skończyło.
Ale niestety - dziś żyjemy już z wyrokiem, tylko termin wykonania nie jest nam jeszcze znany.
Buńka zdecydowanie gorzej się poczuła, zaczęła wymiotować i znów wylądowaliśmy u weterynarza. Powielu badaniach, prześwietleniach, USG już wiemy, że psina już praktycznie nie ma nerek i nie ma szans na uratowanie jej. Prawdopodobnie to jakaś wada wrodzona, ale nie będziemy już dociekaćj aka, boszkoda męczyć psa badaniami, które i tak nie dadzą możliwości leczenia.
Dostaje teraz codziennie kroplówki, leki moczopędne i przeszliśmy na dietę, ale najgorsze jest to czekanie. Ile jeszcze wspólnych dni nam zostało? Dwa tygodnie, miesiąc, dwa miesiące?
Bunia narazie czuje się chyba w miarę, jest tylko słaba. Dużo śpi, nie biega, a spacery musieliśmy bardzo skrócić, bo szybko się męczy.
Jak o tym rozmawiać z dziećmi? Za tydzień córki wrócą z kolonii i co mam im powiedzieć? Jak je przygotować? A jak przeżyje to synek, który jest dzieckiem niepełnosprawnym i kocha Bunię nad wszystko? Znowu "ucieknie" nam w ten swój autystyczny świat? A kto nas w nocy obudzi, gdy synek będzie miał atak padaczki? Bunia spała przy jego łóżku i natychmiast nas stawiała na nogi, gdy z Kacprem było coś nie tak.
Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić i nie umiem się przygotować na moment, gdy Bunia odejdzie. To okropnie niesprawiedliwe. Serce potwornie boli, a co spojrzę na psinę, to płaczę.
Trzymajcie kciuki za Bunię, żeby jak najlżej przez to przeszła. A my jej damy tyle miłości ile tylko się da.
Nie jest jednak tak dobrze, jak sie łudziłam. Tak bardzo bym chciała, żeby na tej tarczycy się skończyło.
Ale niestety - dziś żyjemy już z wyrokiem, tylko termin wykonania nie jest nam jeszcze znany.
Buńka zdecydowanie gorzej się poczuła, zaczęła wymiotować i znów wylądowaliśmy u weterynarza. Powielu badaniach, prześwietleniach, USG już wiemy, że psina już praktycznie nie ma nerek i nie ma szans na uratowanie jej. Prawdopodobnie to jakaś wada wrodzona, ale nie będziemy już dociekaćj aka, boszkoda męczyć psa badaniami, które i tak nie dadzą możliwości leczenia.
Dostaje teraz codziennie kroplówki, leki moczopędne i przeszliśmy na dietę, ale najgorsze jest to czekanie. Ile jeszcze wspólnych dni nam zostało? Dwa tygodnie, miesiąc, dwa miesiące?
Bunia narazie czuje się chyba w miarę, jest tylko słaba. Dużo śpi, nie biega, a spacery musieliśmy bardzo skrócić, bo szybko się męczy.
Jak o tym rozmawiać z dziećmi? Za tydzień córki wrócą z kolonii i co mam im powiedzieć? Jak je przygotować? A jak przeżyje to synek, który jest dzieckiem niepełnosprawnym i kocha Bunię nad wszystko? Znowu "ucieknie" nam w ten swój autystyczny świat? A kto nas w nocy obudzi, gdy synek będzie miał atak padaczki? Bunia spała przy jego łóżku i natychmiast nas stawiała na nogi, gdy z Kacprem było coś nie tak.
Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić i nie umiem się przygotować na moment, gdy Bunia odejdzie. To okropnie niesprawiedliwe. Serce potwornie boli, a co spojrzę na psinę, to płaczę.
Trzymajcie kciuki za Bunię, żeby jak najlżej przez to przeszła. A my jej damy tyle miłości ile tylko się da.
I cóż Ci napisać????????? Żadne słowa nie oddadzą tego, co mogłoby pomóc Wam w bólu i smutku. Ja teraz też już buczę , nie wyobrażam sobie życia z taki wyrokiem na naszego Sharana. A do tego dziecko........... Chyba bedziecie musieli poszukać nowego terapeutę dla synka. Porozmawiaj z lekarzem, który prowadzi dziecko - być może rozwiązaniem będzie nowy pies BARDZO podobny do BUNI. Trzymam za Was, za Bunię - by nie cierpiała - i przede wszystkim za synka by odnalazł się w tej rzeczywistości, która jest krok przed nim.
Ania i Sharan - też z Krakowa
Ania i Sharan - też z Krakowa
brak mi słów i jak czytałam to łezki same popłyneły i zrobiło się ciężko na sercu z powodu synka i piesia,jedyne co moŋe zrobić to życzyć jak najmniejszych cierpień wam wszystkim tych fizycznych i psychicznych,ciężko jest jak odchodzi członek rodziny przeżyłam to kilka razy(piesek,szczur,myszka,papuga,chomik i wąż] i jak do tej pory nie umiem przygotowac się na to że jeśli jest choroba no i fakt że zwierzaki żyją krócej od nas nawet w doskonałym zdrowiu to że znów za jakiś czas któregoś zabraknie
Witam!
Już dwa tygodnie minęło od wystąpienia ostrych objawów, a Buńka wbrew wszelkim regułom i zasadom trzyma się , i to chyba nieźle. Dziś rano nawet chciała się bawić. Przyniosła swój ulubiony sznur i pros8iła, żeby z nią biegać. Co prawda po 10 minutach padła wyczerpana i zasnęła kamiennym snem, ale była szczęśliwa.
Apetyt ma ogromny, od wielu miesięcy nie prosiła o jedzenie, wciąż grymasiła. A odkąd przeszliśmy na dietę nerkową gotowaną w domu (sucha karma w odstawce), pies ciągle o jedzenie się upomina. Nawet zaokrągliły się trochę boczki!
A co najdziwniejsze, tyle miesięcy walczyliśmy z sierścią, a od kilku dni sierść trzyma się, jakby była przyklejona superglue. Dostała tylko jakiegoś łupieżu i drapie się. Gdy ją szczotkuję, to szczotka i moje ręce są całe jakby w mące ziemniaczanej. Może to reakcja na leki, które zażywa. A może jeden z efektów zatrucia mocznikiem.
Męczy się psina szybko, wciąż dużo śpi, ale ogólnie jest nieźle, mimo wciąż pogarszających się wyników badań (mocznik wzrósł już do 24, przy normie do 7, gdzie uznaje się, że stężenie powyżej 20 jest śmiertelne).
Ale może Bunia jakoś uodparnia sie na ten mocznik?
Jutro dziewczyny wracają z kolonii, więc cieszę się, że zastaną ją jeszcze w tak dobrej kondycji. Amo i Bunia przy nich nabierze jeszcze większej chęci walki o życie?
Trochę mi w duszy powiało optymizmem.
Fox z kwietniowych postów o niewydolności nerek nie miał tyle szczęścia. Tam trwało to tylko raptem dwa tygodnie.
Ja liczę na jeszcze kilka wspólnych miesięcy.
Pozdrawiam wszystkich.
Już dwa tygodnie minęło od wystąpienia ostrych objawów, a Buńka wbrew wszelkim regułom i zasadom trzyma się , i to chyba nieźle. Dziś rano nawet chciała się bawić. Przyniosła swój ulubiony sznur i pros8iła, żeby z nią biegać. Co prawda po 10 minutach padła wyczerpana i zasnęła kamiennym snem, ale była szczęśliwa.
Apetyt ma ogromny, od wielu miesięcy nie prosiła o jedzenie, wciąż grymasiła. A odkąd przeszliśmy na dietę nerkową gotowaną w domu (sucha karma w odstawce), pies ciągle o jedzenie się upomina. Nawet zaokrągliły się trochę boczki!
A co najdziwniejsze, tyle miesięcy walczyliśmy z sierścią, a od kilku dni sierść trzyma się, jakby była przyklejona superglue. Dostała tylko jakiegoś łupieżu i drapie się. Gdy ją szczotkuję, to szczotka i moje ręce są całe jakby w mące ziemniaczanej. Może to reakcja na leki, które zażywa. A może jeden z efektów zatrucia mocznikiem.
Męczy się psina szybko, wciąż dużo śpi, ale ogólnie jest nieźle, mimo wciąż pogarszających się wyników badań (mocznik wzrósł już do 24, przy normie do 7, gdzie uznaje się, że stężenie powyżej 20 jest śmiertelne).
Ale może Bunia jakoś uodparnia sie na ten mocznik?
Jutro dziewczyny wracają z kolonii, więc cieszę się, że zastaną ją jeszcze w tak dobrej kondycji. Amo i Bunia przy nich nabierze jeszcze większej chęci walki o życie?
Trochę mi w duszy powiało optymizmem.
Fox z kwietniowych postów o niewydolności nerek nie miał tyle szczęścia. Tam trwało to tylko raptem dwa tygodnie.
Ja liczę na jeszcze kilka wspólnych miesięcy.
Pozdrawiam wszystkich.