ryzyko nie trzymania moczu po kastracji suki.

Dyskusje związane z hodowlami psów.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

zuza15

04 września 2007, 10:04

popieram staszko w calej rozciaglosci

a wracajac do meritum tego watku
od wczoraj zaczelam podwac mojej suce hormon INCURIN
ma wybrac caly miesiac i zobaczymy chociaz jakos intuicyjnie czuje ze to nie jest to...
nadal sika w domu moze mniej ale jednak
krwawienia z pecherza juz nie ma dostaje FUragin dodatkowo
obawiam sie jednak ze to zle wychowanie...a moze taka natura psa mysliwskiego????moja kolezanka ma bigla ktory zachowuje sie identycznie...sama juz nie wiem
Zuzia zawze miala klopoty z sikanime w domu od malego nie potrafila stac pod drzwiami lub prosic o wyjscie
Gość

11 września 2007, 23:04

Witaj Zuza 15, znalazlam post o nietrzymaniu moczu u 10 letniej suni, moze to cie zaciekawi http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?t=233
MisiaAnita

06 marca 2008, 19:08

Sterylizacja suczek to zabieg gleboko ingerujacy w ich organizm.
Zasadnosc tego zabiegu na zdrowych suczkach pozostawiam sumieniu wlascicieli jednak ...
Moja bordozka przeszla operacje dokladnie 11 miesiecy temu. Ma 5,5 roku. Zabieg byl konieczny dla ratowania jej zycia - miala ropomacicze. W zyciu nie zdecydowalabym sie na operacje zdrowej psiny. Inaczej przebiega rekowalescencja po operacji na zdrowym psie a inaczej na chorym. Moja sunia operacje miala o 21 wieczorem. O 12 w poludnie jeszcze nie chciala wstac z poslania. Na kontrole do veta zawiezlismy ja w jej poslaniu a tam ... kroplowka i delbeta. Psina byla bardzo oslabiona. Po kroplowce wstala jak gdyby nigdy nic. Ale ... to co przezylam spiac z nia cala noc, patrzac jak drzy, budzi sie z narkozy, popiskuje przez sen pewnie z bolu ... tego nie da sie opisac. Przeplakalam cala noc. A sunia przez caly kolejny tydzien na zastrzykach, ja drzalam z kazdym jej krokiem czy na pewno nic sobie nie zrobi. Pozniej rana zaczela sie paprac bo okazalo sie, ze jest uczulona na nici, ktorymi ja zszyto. A ile sie nasluchalam co moze sie wydarzyc jesli nici wewnetrzne (do zszycia otrzewnej) puszcza ... Rzadko ale sie zdarza.
Wiec radze zastanowic sie dobrze. Moze przy zdrowych pieskach przebiega to jakos mniej drastycznie jednak mnie do dzis serce boli jak sobie to przypomne. Wyobrazcie sobie siebie z rana w brzuchu na 20 cm.
wisnia
Posty:181
Rejestracja:15 października 2007, 19:30
Lokalizacja:Mazury

06 marca 2008, 22:09

Gdyby miała cesarkę rana byłaby taka sama - nie dramatyzujmy, takie jest życie :cry: Niestety ja i moi rodzice nie wykastrowalismy swoich suk na czas i moja zmarła dwa lata temu na raka kości w wieku 4 (!) lat a rodziców (z tego samego miotu) wczoraj na raka wątroby w wieku lat 6 :cry: :cry: :cry: . Nie były dopuszczane ani sterylizowane i hormony wygrały - pieściliśmy się żeby oszczędzić im bólu a skazaliśmy je na śmierć w mękach... :cry: Gościu - miałbyś rację gdybyśmy żyli w zgodzie z naturą, ale tak nie jest - nikt rozsądny nie rozmnaża suki co roku jak się to dzieje w przyrodzie a suka, która nie idzie za naturalnym pędem przyrody ku przetrwaniu gatunku najczęściej traci zdrowie :cry: Sterylizacja jest nie tylko środkiem zabezpieczającym nas przed pomnażaniem nieszczęścia w schroniskach, ale też pomaga naszym psom żyć w środowisku które my im stworzyliśmy, a które niestety dla nikogo nie jest "naturalnym"...

Mały apel - jeśli czyjś piesio wygryza ogon do krwi w połowie długości - natychmiast sterylizować, być może uratujecie psinie życie! :cry: :cry: :cry:
wisnia
Posty:181
Rejestracja:15 października 2007, 19:30
Lokalizacja:Mazury

06 marca 2008, 22:23

Małe objaśnienie co do ostatniej linijki - dołączam post znajomej z innego forum:


Jestem przeciwnikiem kopiowania ogonków. Opowiem Wam dlaczego . Psy mam " od zawsze" . Sześć lat temu mój ośmioletni wówczas PON /Polski Owczarek Nizinny/ - który wtedy składał się przede wszystkim z ogromnej fury kudłatego futra nagle zaczął tracić sierśc . Ponad rok żadne kuracje nie pomagały, wyglądał jak wyleniały szczur. Mój WET zaproponował mi poszukanie pomocy w SGGW u dobrego specjalisty chorób wewnętrznych . Zadzwoniłam tam , przedstawiłam problem i umówiono mnie na spotkanie za kilka dni . Byłam bardzo zdziwiona, kiedy przyszłam z psem i zaproszono mnie na sale wykładową. W auli pełnej studentów Pan dr Dembele który pierwszy raz widział mojego psa przeprowadził wywiad i diagnostykę. Podstawą diagnostyki był stan psiego ogonka. Ja słuchałam tego z przysłowiowa " otwarta buzią " . Dowiedziałam się, że na psim ogonku są gruczoły, wskazujące funkcjonowanie w organiźmie psa podstawowych hormonów : płciowych, tarczycy i cukrzycy . Pies który ma problemy traci sierść a potem wygryza sobie rany na ogonku : u jego nasady przy cukrzycy, w połowie długości przy problemach z hormonami płciowymi i koniec ogonka przy problemach z tarczycą. Mój PON miał rzeczywiscie rane w połowie ogonka, której przyczyny nikt wcześniej nie umiał wyjasnić. Na tym wykładzie dowiedziałam się , że trzeba szukać przyczyny w hormonach płciowych - i po kolejnych badaniach okazało się, że piesek ma komórki rakowe w jądrach. Szybka kastracja uratowała mu życie. Odzyskał sierść i wigor. Dzisiaj ma 14 lat i znowu zaczął mieć problemy z sierścią. Wyłysiały i obgryzany przez niego koniec ogonka od razu pozwolił zdiagnozowac problemy z tarczycą . Dostaje tyroksynę i dawkowanie jej robimy własnie na podstawie wyglądu ogonka.
Rok temu odszedł od nas 13 letni Czarny Terrier . Ostatnie trzy lata życia chorował na cukrzycę i codziennie przyjmował zastrzyki z insuliny. Bardzo trudno jest dawkować psu insulinę . Domyślacie się Panstwo co nam w tym pomagało. Oczywiście stan ogonka. Przez cały czas choroby nasada ogonka była chora / strupy/. Jeżeli pies bardzo gryzł nasadę ogonka i robił dosłownie rany - to był znak, że należy zwiększyć dawkę insuliny. Zasychajace, gojace się strupki pokazywały, że dawka insuliny jest dobra.
Przepraszam za ten przydługi wykład.
Po tych doświadczeniach żadne argumenty nie są w stanie przekonać mnie, że kopiowanie ma jakikolwiek sens.
Na koniec jeszcze ciekawostka. Mój znajomy poskarżył mi się , że jego pies /chyba Kaukaz/ obgryza sobie do krwi koniec ogonka. Poradziłam mu natychmiastową konsultacje u doktora Dembele w SGGW W-wa, ponieważ wg mojej wiedzy to oznacza problemy z tarczycą. Zlekceważył moje rady i posłuchał swojego Weta , który dorosłemu psu po prostu amputował ogonek! Tak wygląda wiedza o problemach hormonalnych wielu lekarzy.

Mam nadzieję że mieści się w temacie :wink:
ATA
Posty:3042
Rejestracja:30 grudnia 2005, 16:56

07 marca 2008, 12:36

Bardzo to interesujące. Ciekawe co na to doktor Jarek? 8)
Awatar użytkownika
Robert A.
Posty:4455
Rejestracja:27 czerwca 2007, 11:31
Lokalizacja:Warszawa

07 marca 2008, 17:28

Zaskakujące i smutne :(
ATA
Posty:3042
Rejestracja:30 grudnia 2005, 16:56

07 marca 2008, 18:00

Robert Alka pisze:Zaskakujące i smutne :(
Finał owszem, nawet bardzo smutny, ale samo diagnozowanie na podstawie stanu ogonka dość ciekawe 8)
wisnia
Posty:181
Rejestracja:15 października 2007, 19:30
Lokalizacja:Mazury

08 marca 2008, 08:44

Chcę jeszcze tylko dodać, że te informacje zrobiły na mnie niesamowite wrażenie bo znalazłam je świeżo po śmierci mojej suki na raka kości - ona od momentu zakończenia dojrzewania notorycznie wygryzała sobie ogonek po środku (wet podejrzewał tylko że zacięłam ją przy strzyżeniu - przy każdym strzyżeniu w to samo miejsce? :? ). A ponieważ u nas w domu zawsze były psy (jeszcze dwa z nich odeszły na raka :cry: ) przypomniałam sobie do czego wcześniej nie przywiązywałam wagi, że suka ON która miała raka śledziony przez kilka ostatnich lat na wiosnę wygryzała ogon - miała 8 lat , a nasz starutki wyżeł (też rak) pod koniec życia natrętnie wyżerał końcówkę ogona (miał kopiowany). Ten post o ogonkach był dla mnie szokiem bo gdybym wcześniej wiedziała że wygryzanie ogona u Basmy oznacza problem z hormonami płciowymi, czego wynikiem będzie rak - natychmiast bym ją wysterylizowała i pewnie żyłaby do dzisiaj. Ja w każdym razie święcie wierzę w tę metodę diagnostyczną. Pozdrawiam! :wink:
Daria77

02 czerwca 2008, 15:55

Jarek pisze:odpowiedź jest w miarę prosta. Kastracji suk przeprowadziliśmy SETKI myślę że za te lata pracy można mówić o liczbie kilkuset rocznie . Ile mamy nietrzymania moczu? kto zgadnie ................................ kilka sztuk KILKA. Więc wątpliwości rozwiałem. Co do cieczki na naszym starym kontynencie kastruje się ogólnie po 1 cieczce. W Ameryce północne przed pierwszą cieczką ( bo tak każe prawo) i sami naukowcy się kłócą. Przed pierwszą cieczką wykastrowaliśmy kilka suczek i nie ma jakichś ewidentnych zmian nich. Niemniej ja idę za trendem kontynetalnym ( chyba, że ktoś ma rozmnożyć sukę przy pierwszej cieczce to wolę Amerykańskie poglądy).



Witam a ja borykam się z całkiem innym problemem niż osoby na forum. Otóż boje się samego zabiegu sterylizacji mojej suczki. Mam małego kundelka bardzo go kocham i boje się skazać go na cierpienie związane z zabiegiem i po nim . Niby pies do zabiegu jest pod narkozą, ale co dalej podaje sie mu leki znieczulacjące i co ? czy one całkowicie zwalczają ból??? Nie chce by moja suczka cierpiała. A zaś z drugiej strony boje się tych chorób które mogą wystąpić jeśli jej nie wysterylizuje. Co więc robić. Proszę o rade bo strasznie się boje zadać ból mojemu pieskowi i nie chce by w jakikolwiek sposób cierpiał. Proszę o radę Daria :( :(
Awatar użytkownika
Jarek
Lekarz weterynarii
Posty:13054
Rejestracja:29 września 2004, 14:43
Kontakt:

03 czerwca 2008, 22:40

powiem krótko, obawy proszę zostawi w domu. Zwwierzę musi u Pani wyczu pewnośc. Na prawdę zwierzęciu nic się nie stanie jeśli robi to ktoś porządnie.
Awatar użytkownika
ela.66
Posty:125
Rejestracja:19 marca 2008, 14:10
Lokalizacja:Warszawa

30 lipca 2008, 08:08

A ja powiem tak. Do tej pory nie kastrowałam psów (brodacz i wilczarz), a 11-letnia suczka przeszła sterylizację (w kwietniu) w celu stabilizacji hormonalnej z powodu cukrzycy. Zniosła ją wspaniale (okres po zabiegu), a teraz już na pewno mogę powiedzieć o inych korzyściach, jak: stabilizacja cukru, brak zmian w charakterze, usposobieniu, brak tendencji do tycia być może dzięki dziecie cukrzycowej), na przyszłość eliminacja chorób (np. ropomacicze itp.).
Jedyny raz kiedy popuściła mocz, to próba zajrzenia przez lekarza do gardła (chrypka) i mam wskazówkę nie narazać na stres (znerwicowanwe dzieci też się moczą), a doskonale wiem czego nie znosi. Jedyną rzeczą, która ją stresuje to brak możliwości wejścia do sklepu spożywczego, ponieważ w pozostałych jest mile widziana. Prosta rada idę sama.
Także nie ma idealnych rozwiązań, każdy psiak wymaga indywidualnego podejścia.
Pozdrawiam
Gość

08 października 2008, 19:26

witam

pisalam tutaj kilka miesiecy wczesniej zuza13 (zapomnialam hasla zeby sie zalogowac :oops: :oops: )
mojej suni Zuzy (16lat) od miesiaca juz z nami nie ma...nie wiem czy wygrala starosc czy miala nowotwor w ukladzie trawiennym, czy moze zatrula sie puszka CARNO....umierala 4 dni probowalismy ja ratowac....nie pila nie jadla chudla...brazowa, galaretowata biegunka i wymioty zolcia
po 3 dniach bez zmian wet zaproponowal uspienie.... :cry:
Awatar użytkownika
ela.66
Posty:125
Rejestracja:19 marca 2008, 14:10
Lokalizacja:Warszawa

30 października 2008, 07:36

Współczuję. Dla mnie jest to najgorszy moment bycia z psem. A z doświadczenia wiem, że dla współtowarzyszącego psa zniknięcie przyjaciela (mimo, że nie widzi samego momentu) - też.....
Awatar użytkownika
ela.66
Posty:125
Rejestracja:19 marca 2008, 14:10
Lokalizacja:Warszawa

30 października 2008, 10:53

Wiec radze zastanowic sie dobrze. Moze przy zdrowych pieskach przebiega to jakos mniej drastycznie jednak mnie do dzis serce boli jak sobie to przypomne. Wyobrazcie sobie siebie z rana w brzuchu na 20 cm.
Współczuję obaw, bólu i niepokoju. To duża ta rana. Moja-12 lat, cukrzyca. Szew, to to 5-6 cm. Odebraliśmy ok. 22:00, spała całą noc spokojnie, oddychała równo i nawet nie bardzo zareagowała na ukłucie w celu kontroli poziomu cukru. Rano nie jadła, tylko piła. Spacer dla bezpieczeństwa (mimo warstewki "srebra" na ranie-zapomniałam nazwy specyfiku) w ubranku pooperacyjnym. Zjadła dopiero obiad. Nie przejawiała oznak bólu. Jedyną zmianą było to, że przez tydzień nie wskakiwała na kanapę, a podchodziła do niej i prosiła wzrokiem o pomoc. Lokował ją tam mąż. Oprócz tego 3 zastrzyki co 48 h i poprawienie warstwy "srebra" na ranie.
Teraz widzę, jak dobrze trafiłam, też sie bałam, ze względu na ryzyko (wiek i zdrowie), mieliśmy szczęście i my i suczka. Patrząc na sunię, widzę ja w doskonałej formie, takiej, jaką miała przed cukrzycą............Oby tak dalej.
Jak tak dalej pójdzie to wytnijmy psom wszystko:
-narządy rozrodcze - dla wygody (oficjalnie dla zdrowia)
- pazury - dla wygody (a oficjalnie dla zdrowia)
- struny głosowe - dla wygody (oficjalnie dla zdrowia - zawsze się powód wymyśli)
-uszy, ogony - dla wyglądu (oficjalnie - dla zdrowia)
i co kto jeszcze woli? Mięśnie podcinać, zamiast psa wychować??
Ludzie, opamiętajcie się
.
Ponieważ akurat trafiłam na podobny napastliwy i oszczerczy, pozbawiony analizy sytuacji i nazwijmy to delikatnie niegrzeczny ton wypowiedzi, też "gościa" (widnieje w wątku o 11-miesięcznym bernardynie) - odpowiem podobnie w myśl zasady "co się daje, to się dostaje" A czy nie czytałeś i nikt ci nie powiedział, że zbyt długie pazury u psa to groźba połamania palców, czy nie wiesz, że nawet codzienne długie spacery nie są nieraz w stanie zetrzeć pazurów, chyba żeby te parę kilometrów zamiast po lesie, zafundować psu po chodniku plus wąchanie spalin plus hałas. Nie zauważyłeś, że tak jak u ludzi jednym psom pazury rosna szybciej, drugim wolniej, Że JEDNE PANIE MAJA WŁASNE DŁUGIE "PAZURY" LUB NIE W MIARĘ UPODOBAŃ, A INNE MUSZĄ NOSIĆ TIPSY. Ponieważ znam taki przypadek, wolę w razie potrzeby raz na rok, czy dwa przyciąć pazury niż doprowadzić do kontuzji psa.
Spytaj lekarzy (lub poczytaj-jest tego dużo w necie), czy sterylizacja przy cukrzycy, to kwestia wygody i 500,00 PLN dla "zarobku", czy jest to kwestia ratowania zdrowia i życia suki.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości