pozostałe sprawy
Czy dzikie koty przyjmą do "stada" kotkę domową (jest wysterylizowana)
Tak, to ta kotka. Po zabiegu, po dłuższym czasie, jak doszła do siebie, była cudownym, najukochańszym kociakiem na świecie.
Siadywała w okno - otwarte, ale bała sie dworu. Nie bała się wogóle ludzi. Nie wychodziła na dwór, ale na początku maja, zaczeliśmy ja zabierać na działke. Z początku siedziała cały czas w domku - na działce, z powrotem b. chętnie wracała. Bała się dworu, bo jak wkładaliśmy ją do transporterka, to we dwoje, bo niemogliśmy dać jej rady, tak się wzbraniała, ale juz ostatnio wychodziła na dwór (na działce). Po powrocie znowu siadała w otwrte okno i przyglądała się. Ale jak tylko jak koło niej się syanęło, to bała się ,że wyleci i uciekała do mieszkania. Wczoraj usiadła na okno, przeziedziała kilka godzin i około 22-ej wyskoczyła. Poszliśmy jej szukac, gdy nas zobaczyła uciekła. Dziś o rana , przez kilka godzin jej szukaliśmy, była prawdopodobnie w piwnicy (- bo jest taki sam kotek w piwnicy), ale ucieka. Nie wiem ,czy wróci i czy inne koty ją przyjmą. jest mi ta źle, ja ją naprawdę bardzo kocham, zreszta wszyscy domownicy. Boję się że nie da sobie rady, bo ona nie jada wszystkiego. Jadła tylko jeden rodzaj mokrej karmy, z którą sa duże problemy ze zdobyciem,ponieważ ona zjadała tylko rodzaj z tej serii, jak nie było potrafiła byc tylko na suchej. Jak sobie teraz poradzi? Czy koty ją przyjmą i czy wogóle WRÓCI.
Siadywała w okno - otwarte, ale bała sie dworu. Nie bała się wogóle ludzi. Nie wychodziła na dwór, ale na początku maja, zaczeliśmy ja zabierać na działke. Z początku siedziała cały czas w domku - na działce, z powrotem b. chętnie wracała. Bała się dworu, bo jak wkładaliśmy ją do transporterka, to we dwoje, bo niemogliśmy dać jej rady, tak się wzbraniała, ale juz ostatnio wychodziła na dwór (na działce). Po powrocie znowu siadała w otwrte okno i przyglądała się. Ale jak tylko jak koło niej się syanęło, to bała się ,że wyleci i uciekała do mieszkania. Wczoraj usiadła na okno, przeziedziała kilka godzin i około 22-ej wyskoczyła. Poszliśmy jej szukac, gdy nas zobaczyła uciekła. Dziś o rana , przez kilka godzin jej szukaliśmy, była prawdopodobnie w piwnicy (- bo jest taki sam kotek w piwnicy), ale ucieka. Nie wiem ,czy wróci i czy inne koty ją przyjmą. jest mi ta źle, ja ją naprawdę bardzo kocham, zreszta wszyscy domownicy. Boję się że nie da sobie rady, bo ona nie jada wszystkiego. Jadła tylko jeden rodzaj mokrej karmy, z którą sa duże problemy ze zdobyciem,ponieważ ona zjadała tylko rodzaj z tej serii, jak nie było potrafiła byc tylko na suchej. Jak sobie teraz poradzi? Czy koty ją przyjmą i czy wogóle WRÓCI.
Jednego jestem pewna - sama nie wróci. Skoro była wynoszona w transporterku do drogi do własnych drzwi nie zna, prędzej będzie przychodziła pod to okno przez które wyskoczyła (koniecznie zostaw jej tam jedzenie).
Jeżeli podejrzewasz, że jest w piwnicy to idź tam w nocy albo nad ranem, kiedy jest cicho. Wołaj ją, kiciaj i nadsłuchuj. Nawet jak się nie odezwie zostaw jej ulubione jedzenie. Za jakiś czas sprawdź czy jedzonko znikło. Nałóż nowego i wołaj ją, potem się przyczaj i poczekaj może wyjdzie. Jak się nie uda dzisiaj rozgłoś wśród sąsiadów może ktoś ją usłyszy. Jeśli jest płochliwa to musisz być bardzo cierpliwa, sama nie raczej wyjdzie i jestem pewna, że na wolności sobie nie poradzi.
Takie ucieczki przeżyłam 3 razy. Moja pierwszym razem schowała się w kanale grzewczym, łączącym dwa bloki i chociaż mi odpowiadała nie chciała wyjść. Kolejna taka przygoda trwała prawie 3 doby, wtedy niestety nawet się nie odzywała. Dopiero sąsiedzi z drugiego końca bloku usłyszeli jak w dzień cichutko popłakuje.
Jeszcze jedno, jeśli kotka reaguje na jakiś dźwięk (klucze, telefon, grzechoczącą piłeczka, gwizdek) to wykorzystaj to przy nawoływaniu.
Trzymam kciuki żeby jak najszybciej się odnalazła.
Jeżeli podejrzewasz, że jest w piwnicy to idź tam w nocy albo nad ranem, kiedy jest cicho. Wołaj ją, kiciaj i nadsłuchuj. Nawet jak się nie odezwie zostaw jej ulubione jedzenie. Za jakiś czas sprawdź czy jedzonko znikło. Nałóż nowego i wołaj ją, potem się przyczaj i poczekaj może wyjdzie. Jak się nie uda dzisiaj rozgłoś wśród sąsiadów może ktoś ją usłyszy. Jeśli jest płochliwa to musisz być bardzo cierpliwa, sama nie raczej wyjdzie i jestem pewna, że na wolności sobie nie poradzi.
Takie ucieczki przeżyłam 3 razy. Moja pierwszym razem schowała się w kanale grzewczym, łączącym dwa bloki i chociaż mi odpowiadała nie chciała wyjść. Kolejna taka przygoda trwała prawie 3 doby, wtedy niestety nawet się nie odzywała. Dopiero sąsiedzi z drugiego końca bloku usłyszeli jak w dzień cichutko popłakuje.
Jeszcze jedno, jeśli kotka reaguje na jakiś dźwięk (klucze, telefon, grzechoczącą piłeczka, gwizdek) to wykorzystaj to przy nawoływaniu.
Trzymam kciuki żeby jak najszybciej się odnalazła.
Dziękuję Ci bardzo Amiko, za rady. Ona reaguje na swoje imię. Dużo rozumie, ponieważ ciągle do niej mówilismy. Najbardziej podobało sie nam, tak, jak i jej -myślę - gdy weszła w jakiś kąt i nie mogliśmy jej znaleść, wołaliśmy wtedy "gdzie jest nasza niunia?, nie ma mojego kotusia....", wtedy szybciutko wyskakiwałą i pokazywała się, lub od razu wskakiwała na nas. Tą metodę zastosowałam przy szukaniu, ale nic to nie dało. Z tym zostawianiem jedzenia będzie problem, gdyż w piwnicy jest dużo kotów, one zjedzą pokarm, a poza tym, pod okienkami ludzie zostawiają jedzenie. Jeśli przez kilka dni nie będzie miała "swojego" jedzonka, zje (chyba) i to, które ludzie wystawiają. Mieszkam na parterze, okienka od piwnic są pod moimi oknami. Nierozumiem więc, dlaczego się nie pokazuje, skoro inne koty chodzą i je widać. Żebym miała jeszcze pewność, że przyjmą ją do siebie. Mniej by bolało. Jeśli wybrała wolność.... chciałabym, żeby było jej dobrze.
Juniorku, moja kotka była wyprowadzana na dwór (na zielone żarełko), a jak zginęła to też nie przychodziła na wołanie.
Ona jest po prostu w strasznym stresie i być może piwniczne koty ją przeganiają. Ja mimo wszstko zostawiałabym jej ulubione jedzenie. Jeśli stołują się tam inne koty to zostawiaj większą ilość, ona w końcu też wyruszy na poszukiwanie jedzenia i może się załapie. Wtedy istnieje szansa, że znajomy zapach (smak) zatrzyma ją koło domu. Przeszukaj też piwnice sąsiednich bloków, przepytuj ich mieszkańców, bo po 1-sze ktoś mógł ją widzieć, a po 2-gie nie posadzą Cię o złdziejskie zamiary.
Ona jest po prostu w strasznym stresie i być może piwniczne koty ją przeganiają. Ja mimo wszstko zostawiałabym jej ulubione jedzenie. Jeśli stołują się tam inne koty to zostawiaj większą ilość, ona w końcu też wyruszy na poszukiwanie jedzenia i może się załapie. Wtedy istnieje szansa, że znajomy zapach (smak) zatrzyma ją koło domu. Przeszukaj też piwnice sąsiednich bloków, przepytuj ich mieszkańców, bo po 1-sze ktoś mógł ją widzieć, a po 2-gie nie posadzą Cię o złdziejskie zamiary.
Bardzo dziękuję Ci Amiko. Jetem Ci wdzięczna, że pomagasz mi w moim problemie. Zrobię tak, jak mi radzisz. Dziś wywiesiłam także jej koc. Ona bardzo lubiła na nim leżeć. Może go pozna? Dostosuję się do Twoich rad. Narazie Ci b. dziękujęi jeśli mogę, będę dalej pisać o rezultatach. Mam ogromną nadzieję, że niedługo napiszę - JEST!!!!.
Witaj Amiko!!!!
Jestem już pewna, że moja kotka jest z innymi kotami w piwnicy (przyjęły ją), bawi się jakieś 5metrów od mojego okna, ale nie dochodzi do niego. Wczoraj całe popołudnie spędziłam "przy niej"- wołałam, nęciłam cukiereczkami (ona zawsze była łasa na witaminki w kształcie kuleczek - podrzucała, ganiała, a w końcu zjadała, jak tylko usłyszała "damy cukiereczka?" już była). Przygląda się tylko na mnie, ale jak tylko się poruszę ucieka, ale jestem cały czas obserwowana. Razem z sąsiadami próbowaliśmy ją złapać, ale nie dajemy rady.Nie jest głodna, bo koty mają całe pojemniki suchej karmy i wodę, tak w piwnicy, jak i pod blokiem. Jest tu taki ogromny, wysoki krzew, w którym siedzą. Próbowaliśmy we rtoje ją tak złapać, ale to nic nie daje.
Nie rozumiem tylko, dlaczego - skora była tak przywiązana do nas - ucieka przed nami. Jak nas nie było cały dzień - była z moją mamą - bardzo tęskniła, nic nie jadła, płakała... , a teraz przed nami uciaka?
Dziś rano widziałam ją zokna jak bawi się z innymi kotami.
Co mam robić?
czekać, czy tać jej spokój, skoro tak woli?
Dziękuję Ci Niko 81, za czytanie tego biadolenia i słowa wsparcia.
Jestem już pewna, że moja kotka jest z innymi kotami w piwnicy (przyjęły ją), bawi się jakieś 5metrów od mojego okna, ale nie dochodzi do niego. Wczoraj całe popołudnie spędziłam "przy niej"- wołałam, nęciłam cukiereczkami (ona zawsze była łasa na witaminki w kształcie kuleczek - podrzucała, ganiała, a w końcu zjadała, jak tylko usłyszała "damy cukiereczka?" już była). Przygląda się tylko na mnie, ale jak tylko się poruszę ucieka, ale jestem cały czas obserwowana. Razem z sąsiadami próbowaliśmy ją złapać, ale nie dajemy rady.Nie jest głodna, bo koty mają całe pojemniki suchej karmy i wodę, tak w piwnicy, jak i pod blokiem. Jest tu taki ogromny, wysoki krzew, w którym siedzą. Próbowaliśmy we rtoje ją tak złapać, ale to nic nie daje.
Nie rozumiem tylko, dlaczego - skora była tak przywiązana do nas - ucieka przed nami. Jak nas nie było cały dzień - była z moją mamą - bardzo tęskniła, nic nie jadła, płakała... , a teraz przed nami uciaka?
Dziś rano widziałam ją zokna jak bawi się z innymi kotami.
Co mam robić?
czekać, czy tać jej spokój, skoro tak woli?
Dziękuję Ci Niko 81, za czytanie tego biadolenia i słowa wsparcia.
Moje 5 groszy. Sama zastanawiam się co ja zrobilabym na Twoim miejscu. Skoro masz ją na oku i kotka ma towarzystwo innych kociaków, bawi się z nimi, nie jest głodna to zostawiłabym tak jak jest teraz. Na początku obawiałaś się czy zostanie zaakceptowana przez inne. Jak piszesz ma się dobrze Przychodź do niej a z każdym dniem powinna podchodzić coraz bardziej a nie łapać na siłę.
Ja tak zrobilabym ale to rada początkującej kociary
Ja tak zrobilabym ale to rada początkującej kociary
Witaj Juniorku. Bardzo się cieszę, że Twojej kotce nic się nie stało .
Jeśli chodzi o Twoje rozterki, to wybacz ale tego nie rozumiem. Nie zastanawiaj się, tylko rób wszystko aby ją złapać . Teraz jest ciepło, pięknie i wszystko takie nowe, interesujące, dlatego ona sprawia wrazenie szczęśliwej. Wyobraź sobie, co będzie jesienią czy zimą. Jak ona sobie poradzi w rywalizacji o jedzenie, gdzie znajdzie ciepły kąt do spania. Kot domowy w takiej sytuacji sobie nie bardzo radzi, raczej jest na straconej pozycji. A w dodatku przez ten czas zdziczeje do końca i nawet jak ruszy Cię sumienie, złapać będzie dużo trudniej .
Kłopoty ze złapaniem jej wynikają m.in z tego, że jest w stadzie dzikich kotów i zachowuje się jak one. Do złapania przydałaby się klatka-łapka i pomoc innych osób dobrze znających koty. Z transporterkiem nie próbuj, bo jak dobrze pamietam z własnej woli nigdy tam nie weszła.
Napisz z jakiego jesteś miasta, może wyszukam osoby, które mogłyby Ci pomóc. Albo może będzie szybciej jak sama zarejestrujesz się forum miau, napiszesz z jakiego jesteś miasta i poprosisz o pomoc w schwytaniu uciekinierki (w tytule wątku napisz w skrócie jak najwiecej tych informacji)
Powodzenia w łapance (innej opcji nie zakładaj ) i pisz jak Ci poszło.
trzymam kciuki Ania
Uzupełnię:
Dodam jeszcze, że kot wykastrowany jest z reguły bardziej spolegliwy i zazwyczaj jego pozycja w grupie jest niższa. W razie kopotów w stadzie, inne mogą na niej wyładowywać swoją agresję. A kotka, jako niedoświadczone domowe zwierzę może nie umieć się obronić. Ale czy ona jest przebojowa i waleczna, to tylko Ty możesz ocenić.
Jeśli chodzi o Twoje rozterki, to wybacz ale tego nie rozumiem. Nie zastanawiaj się, tylko rób wszystko aby ją złapać . Teraz jest ciepło, pięknie i wszystko takie nowe, interesujące, dlatego ona sprawia wrazenie szczęśliwej. Wyobraź sobie, co będzie jesienią czy zimą. Jak ona sobie poradzi w rywalizacji o jedzenie, gdzie znajdzie ciepły kąt do spania. Kot domowy w takiej sytuacji sobie nie bardzo radzi, raczej jest na straconej pozycji. A w dodatku przez ten czas zdziczeje do końca i nawet jak ruszy Cię sumienie, złapać będzie dużo trudniej .
Kłopoty ze złapaniem jej wynikają m.in z tego, że jest w stadzie dzikich kotów i zachowuje się jak one. Do złapania przydałaby się klatka-łapka i pomoc innych osób dobrze znających koty. Z transporterkiem nie próbuj, bo jak dobrze pamietam z własnej woli nigdy tam nie weszła.
Napisz z jakiego jesteś miasta, może wyszukam osoby, które mogłyby Ci pomóc. Albo może będzie szybciej jak sama zarejestrujesz się forum miau, napiszesz z jakiego jesteś miasta i poprosisz o pomoc w schwytaniu uciekinierki (w tytule wątku napisz w skrócie jak najwiecej tych informacji)
Powodzenia w łapance (innej opcji nie zakładaj ) i pisz jak Ci poszło.
trzymam kciuki Ania
Uzupełnię:
Dodam jeszcze, że kot wykastrowany jest z reguły bardziej spolegliwy i zazwyczaj jego pozycja w grupie jest niższa. W razie kopotów w stadzie, inne mogą na niej wyładowywać swoją agresję. A kotka, jako niedoświadczone domowe zwierzę może nie umieć się obronić. Ale czy ona jest przebojowa i waleczna, to tylko Ty możesz ocenić.
Ostatnio zmieniony 25 maja 2007, 15:14 przez Amika, łącznie zmieniany 3 razy.
Juniorek się nie odzywa, więc opiszę coś, co dwa tygodnie temu obserwowałam przez 2 dni.
Na prywatnych posesjach, przylegających do mojego zakładu pracy, pojawiło się stadko kotów (chyba bezpańskich). Kotka (albo bardzo młoda albo już taka „mikruska”) i 5 dorodnych kocurów. Kocury zachowywały się jak w amoku mimo, że kotka ewidentnie nie miała rui. Jestem tego pewna, bo widywałam już kocie zaloty i wiem jak zachowuje się kotka w rujce gdy akceptuje zalotnika, a jak gdy kawaler jej nie odpowiada. Ta kicia, nie tylko, że nie umiała ich skutecznie przepędzić, to jeszcze nie potrafiła im uciec. Jak tylko próbowała, to zaraz któryś z amantów lądował na jej grzbiecie. Wtedy przewracała się tylko na plecy i groziła im pazurami, żałośnie prychając. Biedna kicia miała bardzo brudne futerko, bo nawet deszcz nie zniechęcił kocurów. Próbowałam zwabić ich jedzeniem, aby miała szansę ucieczki. Niestety część cwaniaków jadła, a część pilnowała kotki i tak na zmianę. Ona sama nie podeszła do jedzonka, chociaż pewnie była bardzo głodna. Było mi jej strasznie żal, ale nie potrafiłam ich odgonić (wszystko ogrodzone), a ona nie reagowała na moje kicianie. Nic nie mogłam dla niej zrobić i było to dla mnie bardzo przykre. Dodam, że kocury jej nie gryzły, ale kotka wyglądała strasznie biednie. To przypominało prześladowanie (molestowanie).
Na prywatnych posesjach, przylegających do mojego zakładu pracy, pojawiło się stadko kotów (chyba bezpańskich). Kotka (albo bardzo młoda albo już taka „mikruska”) i 5 dorodnych kocurów. Kocury zachowywały się jak w amoku mimo, że kotka ewidentnie nie miała rui. Jestem tego pewna, bo widywałam już kocie zaloty i wiem jak zachowuje się kotka w rujce gdy akceptuje zalotnika, a jak gdy kawaler jej nie odpowiada. Ta kicia, nie tylko, że nie umiała ich skutecznie przepędzić, to jeszcze nie potrafiła im uciec. Jak tylko próbowała, to zaraz któryś z amantów lądował na jej grzbiecie. Wtedy przewracała się tylko na plecy i groziła im pazurami, żałośnie prychając. Biedna kicia miała bardzo brudne futerko, bo nawet deszcz nie zniechęcił kocurów. Próbowałam zwabić ich jedzeniem, aby miała szansę ucieczki. Niestety część cwaniaków jadła, a część pilnowała kotki i tak na zmianę. Ona sama nie podeszła do jedzonka, chociaż pewnie była bardzo głodna. Było mi jej strasznie żal, ale nie potrafiłam ich odgonić (wszystko ogrodzone), a ona nie reagowała na moje kicianie. Nic nie mogłam dla niej zrobić i było to dla mnie bardzo przykre. Dodam, że kocury jej nie gryzły, ale kotka wyglądała strasznie biednie. To przypominało prześladowanie (molestowanie).
Droga Amiko, siedzę cały czas pod krzakiem, przy bloku i próbuję "zachęcić" jedzeniem, cukierkiem kociunię, ale ona tylko mnie obserwuje i czeka na ruch, jak tylko się zbliżę ucieka. Dziś już nawt zwątpiłam, czy to ona. Bo tak jak pisałam wcześniej, był taki sam kotek w piwnicy, wielkość, kolor..., ale od dłuższego czasu go nie widzę...a dziwne chyba, żeby pojawił się w tym samym czasie, kiedy uciekła mi moja niunia(juniorek). Chociaż sąsiadka mówiła mi, że gdy rano wygłądała, ten kotek się "turlał" po trawie i nie widziała białej plamy między tylnymi łapkami (a widać tylko wtedy, gdy leży na pleckach). Sama już nie wiem co o tym myśleć, bo ona w zasadzie jest w grupie, ale tak jakby na uboczu. Wygląda jakby dopiero przyłączyła się do stadka. Więc....? Dalej siedzę i obserwuję. Jeśli to nie ona? to dlaczego ucieka tylko przede mną? Nie oznacza to, że przed innymi nie, ale pozwala się zbliżyć innym na pewną odległoość, mnie nie.
Słyszę opinię ludzi w bloku, że kotki zawsz prędzej, czy później wracają - czy to prawda?
Słyszę opinię ludzi w bloku, że kotki zawsz prędzej, czy później wracają - czy to prawda?
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości