Witajcie! Ależ tu cisza jak makiem zasiał
Nie wiedziałam gdzie to napisać, bo tak głupio znów Basi i Stachowi znów ładować się na wątek... ale skoro o Młodym było tu wspominane (bo to przecież podróbka Stacha
) to się znów na wątek wtrynię
Byłam dziś u Młodego! Nie powiem cały dzień z lekkim stresem był, co będzie jak go zobaczę?
No i niestety pamięta mnie ten mały (już nie mały, ale duży i dorosły) kocurek. Przybiegł do mnie jak tylko weszłam do mieszkania, pomiaukiwał, łasił się, przewracał, łapeczką zaczepiał... Kuźwa trudno to teraz ze spokojem opisać, bo łezki płyną, a ja się rozklejam
Szczerze mówiąc myślałam, że jak przyjdę to mnie oleje i potraktuje jak obcą, a tu takie powitanie NIE BYŁAM NA TO GOTOWA!!! Nawet chyba jego nowa pańcia była zaskoczona i troszkę zazdrosna.
Młody (Viggo właściwie), jest wysoki i duży, nawet za duży jeśli chodzi o tuszę - niedobrze! Zmartwiło mnie to bardzo, bo widać, że ma problem z chodzeniem, biega dobrze, ale tylko krótki dystans. Zaproponowałam wspólną (z transportem) wizytę w Krakvecie u dr. Orła i udało się pojada ze mną, ale ja będę tego pewna jak wejdę z nimi do gabinetu, bo coś mi się wydaje, że ta zgoda to tylko na odczepnego.
Ogólnie wygląda zdrowo, ma ładne uszka, ząbki, futerko sierść
Przysmaczki, które przyniosłam zajadał, zabawkami bawił się ślicznie - ech ten mój kochany Młody mężczyzna! Ze swoim bratem (czarną małą chudą pumą) jest w świetnej komitywie, zero agresji.
Ciesze się, że byłam. Kolejnej wizyty nie mogę się doczekać, bo chyba wciąż tęsknię...
A co u Was wszystkich