znowu gryzie
Mój kot ma 7,5 mies., jest 2 tygodnie po kastracji i znowu zaczął mnie gryźć po rękach. To dziwne, bo nie robił tego już od półtora miesiąca, odkąd zakończył wymianę zębów. Zawsze wiem kiedy coś knuje, bo ma wtedy taki cwany wyraz pyszczka i oczu. O co mu może chodzić Teraz boli znacznie bardziej, niż kiedy był kociakiem
hmmm powinien z tego wyrosnąć, ciężko powiedzieć co w jego głowie siedzi.
Minął miesiąc i okazuje się, że mój kot nie zamierza wyrosnąć z gryzienia. Każde branie na ręce kończy się tak samo, a czasem muszę to robić bo wchodzi gdzie nie powinien. Czy to znaczy, że mam po prostu kota z charakterem i nici z potulnego, przymilnego pluszaczka
Niestety nic nie poradze, bo mam 3 kotki ale z żadnym takich problemów nie miałam.
Ja cały czas mam nadzieję, że mój rudzielec się uspokoi bo jeden z moich "służbowych" kotów do półtora roku zachowywał się identycznie (dodatkowo jeszcze drapał), a teraz to największa przylepa ze wszystkich. Zresztą Fiodor generalnie jest w porządku, wszędzie mi towarzyszy, zawsze leży gdzieś bardzo blisko ale dotykać go można tylko wtedy, kiedy on chce. Pomijając oczywiście powitania bo wtedy bardzo się cieszy i łaskawie pozwala mi na wszystko. Cóż, co kot to charakterek...
Ja tez miałam taki problem z moim kocurkiem - gryzł i drapał.Skończyło się to dopiero 3 miesiące po kastracji. Teraz to nie ten sam kot, łasi się, sypia na kolanach, przebywa tylko w pomieszczeniach gdzie nie jest sam, nawet do łazienki za nami chadza...Teraz jest super!
Mój kot gryzie, ale tylko mnie. Nie wiem czemu nie gryzie innych domowników z taką pasją.
Mam cztery koty i żaden nie gryzie po rękach,. Zastanawiam się, czy Twój kot po prostu nieco się nie nudzi? Na róznego typu problemy z zachowaniem kota często najlepszym lekarstwem jest towarzystwo drugiego kota. Mozesz też bawić się z kotem "do upadłego", jak się wyszaleje, to moze nie będzie podgryzał
Fiodor ma już prawie rok i co prawda trochę się już ustatkował ale niezmiennie przy braniu na kolana albo na ręce gryzie. A grubo ponad 7 kilogramowe potężne kocisko potrafi dziabnąć. Dzisiaj nawet ugryzł mnie lekko w policzek bo widocznie taki bliski kontakt wzrokowy mu nie odpowiadał. Nie lubi tego i już. Może jego to boli - trudno podnieść takiego kota. W innych okolicznościach nie gryzie. Myślę, że to jednak sprawa charakteru - jedni mają przytulanki a inni niezależnych indywidualistów". Zgadzam się co do drugiego kota- niestety na razie nie mam warunków. Już ten jeden futrzak strasznie się męczy w mojej mikroskopijnej dziupli, bez możliwości wychodzenia. Ciągle się o siebie potykamy
Akurat w kwestii wycohdzenia to masz całkiem milusio, bo wychodzacy kot to nic przyjemnego -mówię z własnego doświadczenia. Mam 3 kotki i wszystkie wychodzące, ale dałabym naprawde dużo żeby przestały wychodzić. Kto ma totka niewychodzącego niech dziękuję opatrzności, ze sierściuch nie poznał jeszcze tego nad wyraz interesujacego miejsca jakim jest szeroki świat.
Kot wychodzący = ciągle brudna sierść, ciągły strach czy jeszcze żyje i czy wróci na noc, nawął kleszczy i pcheł, ślady brudnych łapek na podłodze, dużo większe ryzyko zachorowania kotka, urazy i wypadki, przynoszenie pod dom upolowanych myszek. A kiedy przychodzi lato, to się nie czuje że kotki sa w domu- ciagle ich nie ma, dom jest hotelem- przychodzą na papu i spanie .Przykro się robi, jakby się chciało pogłaskać totka lub z nim pobawić, a jego nie ma. Po jednym wyjściu na dwór nie ma przebacz- kot jest uzależniony
Kot wychodzący = ciągle brudna sierść, ciągły strach czy jeszcze żyje i czy wróci na noc, nawął kleszczy i pcheł, ślady brudnych łapek na podłodze, dużo większe ryzyko zachorowania kotka, urazy i wypadki, przynoszenie pod dom upolowanych myszek. A kiedy przychodzi lato, to się nie czuje że kotki sa w domu- ciagle ich nie ma, dom jest hotelem- przychodzą na papu i spanie .Przykro się robi, jakby się chciało pogłaskać totka lub z nim pobawić, a jego nie ma. Po jednym wyjściu na dwór nie ma przebacz- kot jest uzależniony
Damo Kier całkowicie się z Tobą zgadzam. Wiem, że Fiodor byłby szczęśliwszy gdyby wychodził, ale ja umarłabym ze strachu o niego. Czy ktoś go nie ukradnie, nie przejedzie, czy go pies nie pogoni. Mój kolega stracił w ten sposób dwa koty i ma ndzieję, że nie będzie do trzech razy sztuka. U mnie w pracy stale chodzimy za naszymi służbowymi kotami i zabieramy im upolowane myszy - są niestety wystawiane trutki (mamy tony paszy) i nigdy nic nie wiadomo. No i rzeczywiście te kociska są zawsze usmotruchane. A że okropnie się lubią przy tym przytulać i ocierać to wiadomo jaki jest efekt. I tak źle i tak niedobrze .
Ato, zaintrygowało mnie słówko "usmotruchane". Domyślam się, że to literówka i miałaś na myśli "umorusane", ale to nowe słowo ciekawie brzmi. Chyba je sobie zapożyczę, chociaż nie wiem jeszcze co mogłoby oznaczać.
Przepraszam, że nie na temat.
Pozdrawiam
Przepraszam, że nie na temat.
Pozdrawiam
Nie, to nie literówka. To słówko z mojego dzieciństwa, teraz już się tego nie używa. Ale jak rozmawiam z moimi rówieśnikami to wiedzą o co chodzi. Znaczy dokładnie to samo co umorusany tyle, że bardziej pejoratywnie. Pochodzi od określenia smotruch czyli brudas. "Umorusany" odnosi się najczęściej do dziecięcych buzi i rączek, tak delikatnie. Może to jest gwarowe? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam...
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości