Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Nie chodzi tu o zapomnienie ale o to żeby nauczyć się żyć po .Ja ciągle łąpałam się na tym że słyszałam jak oddycha ,bo miała w kuchni swoją kanapę specjalnie pozbawioną "nóg "żeby łatwiej jej było wchodzić ,poniewaz miała kłopoty ze stawami .I właśnie z kuchni dochodził odgłos jej chrapania ,nie mamy nigdzie drzwi więc było to dośc głośno słyszalne w sypialni .Potem łapałam się na tym że wsłuchiwałam się że już nie chrapie i tak w kółko .Jak rok przed śmiercią dostała zapaści sercowej i lekarz powiedział że prawdopodobnie nie przeżyje to ja spałam koło tej kanapy i każdy jej płytszy oddech doprowadzał mnie do zawału .Ale jakoś wtedy z tego wyszła ,pomimo że już nie wstawała .Dany nam był jeszcze rok bycia razem .Jak człowiek żegna człowieka to wydaje mi się że to inaczej przechodzimy .Wydaje nam się oczywiste ze ktoś umarł i nie było ratunku czy to z powodu choroby czy wypadku ,pogrzeb i potem już powrót do jakiejś normalności .Bo tak jest ,my umieramy i już .W przypadku zwierzęcia nie jest to takie oczywiste .Nie wiem dlaczego .
Nawet nie umiem znaleźć słów żeby opisać jak bardzo się cieszę, że znalazłam się tutaj - pośród Was, na tym forum. Czytam Wasze wypowiedzi, przemyślenia i widzę te same zmartwienia, te same wyrzuty sumienia i troski... Jak zwykle Aniu masz rację... Może niektórzy powiedzą, że to bluźnierstwo, ale ja też uważam, że po stracie Ukochanego Pupila trudniej jest się pozbierać niż po śmierci innej osoby. Ten ogromny szok sprawił, że bardzo się zmieniłam i całkowicie przewartościowałam życie. Teraz mają znaczenie zupełnie inne rzeczy, wszystko zaczęło mieć zupełnie inny wymiar. Coraz częściej po mojej głowie krąży pytanie - a co jeśli jutra nie będzie? co jeśli zaraz umrę? Dostrzegam to czego wcześniej widzieć nie chciałam. Moje serce boli, tak samo jak na początku. Ciągle łapię się na tym, że chcę zawołać moje Maleństwo, przytulić, podzielić się śniadaniem, gdy otwieram drzwi czekam aż zaszczeka. A później dociera do mnie, że już odszedł a ja zostałam sama. Staram się nie płakać przy innych, ale to jeszcze bardziej mnie wykańcza. Nie mogę patrzeć na to, że ludzie żyją jak gdyby nigdy nic a przecież mój Piesek zmarł. Coraz częściej łapię się na tym, że głośno z Nim rozmawiam, nawet gdy inni to słyszą. W miejscu gdzie zawsze leżał kładę jego poduszeczki i śpię z nimi. Gdy wychodzę z domu, wracam, wstaję rano i kładę się spać całuję jego zdjęcie. Wariuję. Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Boję się tego co będzie dalej. Przypomniało mi się jak jakiś rok temu oglądał film "Marley i ja". Spłakałam się strasznie i powiedziałm do mojego Maleństwa że napewno będzie żył nawet 20 lat a ja będę się Nim opiekowała najlepiej jak tylko będę umiała. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak przewrotny bywa los... Cieszę się, że chociaż tutaj mogę opisać to wszystko co czuję i chociaż na chwilę poczuć ulgę... Gdyby nie to forum zostałabym sama.
Ostatnio zmieniony 25 lipca 2012, 08:12 przez dżunia, łącznie zmieniany 1 raz.
I ja się cieszę ze ten temat założony rok temu komuś może pomóc ,bo mnie samej pomógł bardzo .Okazało się że w moim bliskim środowisku nie ma ludzi którzy czują jak ja i Wy poza oczywiście najbliższą rodziną i dwiema koleżankami ,mogę nawet powiedziec przyjaciółkami z kórych jedna niestety mieszka aż w Australii ,ale od czego są telefony i Skype ...a druga chociaż nigdy nie miała psa ani innego futrzaka ocierała łzy jak weszła do mnie i nikt jej nie przywitał pod drzwiami radosnym szczekaniem i zabieraniem łapci .Ludzi nie szanują ludzi a co dopiero zwierzęta ,ale dla takimi osobnikami nie będę zaprzątać sobie głowy ,po prostu nie są dla mnie warci nawet sekundy mojego czasu .Jak czytałąś temat od początku ja szalałam z rozpaczy i powiem ci że odwrotnie jak Ty -ja pozbyłam się wszystkiego co miało choć cień wspomnienia po suni -nie wiem dlaczego ? Nie wynikało to z żadnej chęci wymazania jej z pamięci ani zapomnienia ,po prostu z mojego wzroku musiały zniknąc wszystkie rzeczy które ją przypominały .To że pochowalismy ją z kocykiem i innymi rzeczami ,smyczą itp. to jeszcze nie wystarczyło .Wyrzuciłam ogromną wykładzinę dywanowa praktycznie nową bo leżała na niej jak była usypiana ...wywaliłam jej kanapę ,zdjęcia musiałam pochować ,wszystko ale to wszystko co ją przypominało musiało zniknąc z pola widzenia .Kupiłam nowe miski dla psa ,bo tamte mi ją przypominały Po prostu jak widziąłam coś z nią związanego to myslałam że oszaleję .Teraz powoli mogę patrzec na zdjęcia .Ale minoł już rok albo dopiero rok .Nasze przemyślenia co do przewartościowania swojego życia -są podobne albo i nawet takie same .Nie przywiązuje uwagi do tego czy zniszczę nowe spodnie za kupe kasy czy nie ...w dupie kupię sobie drugie -jak będe miała pieniądze ,a jak nie to nie .Nieporządek w domu ?-a mam to w nosie ,wolę isć z psem na spacer .Myslę że nasze traumatyczne przeżycia pozwolą nam stać się lepszymi ludzmi ,bo kto tego nie doświadczył będzie uboższy o tą wiedzę .Szkoda tylko że to tak boli .Może to wszystko ma jednak jakoś sens ?Nie wiem .Mam nadzieję że kiedyś się tego dowiemy .
Testament Kochanego Psa Ludzie, nim odejdą zapisują w testamencie swój dom i wszystko co mają, tym którzy zostają . Gdybym mógł swoimi łapkami zrobić tak samo, moja Ostatnia Wola wyglądałaby tak :
- mój szczęśliwy dom
- moją miseczkę i posłanie
- kolana, na których kładę głowę
- ręce, które głaszczą
- głos, który mnie woła
- serce, które mnie kocha
zapisuję w Ostatniej Woli głodnemu, chudemu, smutnemu przerażonemu Psu w Potrzebie .
Kochany Człowieku ! Twoja miłość to wszystko co mam, więc gdy odejdę nie mów " już nigdy nie pokocham innego psa " lecz wypełnij mój Testament i daj wszystko co miałem komuś, kto tego bardzo potrzebuje !
Twój Pies
- mój szczęśliwy dom
- moją miseczkę i posłanie
- kolana, na których kładę głowę
- ręce, które głaszczą
- głos, który mnie woła
- serce, które mnie kocha
zapisuję w Ostatniej Woli głodnemu, chudemu, smutnemu przerażonemu Psu w Potrzebie .
Kochany Człowieku ! Twoja miłość to wszystko co mam, więc gdy odejdę nie mów " już nigdy nie pokocham innego psa " lecz wypełnij mój Testament i daj wszystko co miałem komuś, kto tego bardzo potrzebuje !
Twój Pies
Aniu i dżunia! Piękne słowa, cieszę się,że na tym forum możemy wymieniać się myslami. To sprawia,że nie czujemy się
samotne z naszymi przemysleniami. Jak widac jest juz póżna godzina a ja jak zwykle nie mogę zasnąć. Walnęłam sobie 3 piwka i skusiłam się na fajeczki (słomki mentolowe,ktorych juz nie paliłam od lat). Myslałam,że trochę się znieczulę i chociaż
dzisiaj zasnę . Ale jak widać ,stres i przeżycia po odejściu Katii sa tak silne,że nic mnie nie rusza.Zaczęłam czytać czwartą
książkę pt. " Psy, Rachel i cała reszta". Może choć na trochę przestanę mysleć o tym co najbardziej boli. Już nie jestem w stanie
ploiczyc ile razy dzisiaj płakałam. To chyba tak jak Aniu cytowalam fragment tej książki, czyli płacz stał się czynnością
fizjologiczną , jak oddychanie. Masz rację,że trzeba czasu ale gdzieś przeczytałam,że czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja
do bólu. Chyba coś w tym jest. Widzę to po moich przezyciach, dżuni i Twoich. Nasi pupile odeszli w różnym czasie ale nasz
ból po ich utracie jest jednakowo silny.Czase wolałabym nic nie czuć, może ludzie ze znieczulicą mają "łatwiejsze" życie.
Ale tak szczerze, nie chciałabym taka byc, bo dzięki mojej wrazliwości już kilka żyć zwierzęcych uratowałam.
Wracam do czytania , skoro piwo nie pomogło.....I oto kolejna nocka bezsenna przede mną......Czy ten koszmar się skończy?
samotne z naszymi przemysleniami. Jak widac jest juz póżna godzina a ja jak zwykle nie mogę zasnąć. Walnęłam sobie 3 piwka i skusiłam się na fajeczki (słomki mentolowe,ktorych juz nie paliłam od lat). Myslałam,że trochę się znieczulę i chociaż
dzisiaj zasnę . Ale jak widać ,stres i przeżycia po odejściu Katii sa tak silne,że nic mnie nie rusza.Zaczęłam czytać czwartą
książkę pt. " Psy, Rachel i cała reszta". Może choć na trochę przestanę mysleć o tym co najbardziej boli. Już nie jestem w stanie
ploiczyc ile razy dzisiaj płakałam. To chyba tak jak Aniu cytowalam fragment tej książki, czyli płacz stał się czynnością
fizjologiczną , jak oddychanie. Masz rację,że trzeba czasu ale gdzieś przeczytałam,że czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja
do bólu. Chyba coś w tym jest. Widzę to po moich przezyciach, dżuni i Twoich. Nasi pupile odeszli w różnym czasie ale nasz
ból po ich utracie jest jednakowo silny.Czase wolałabym nic nie czuć, może ludzie ze znieczulicą mają "łatwiejsze" życie.
Ale tak szczerze, nie chciałabym taka byc, bo dzięki mojej wrazliwości już kilka żyć zwierzęcych uratowałam.
Wracam do czytania , skoro piwo nie pomogło.....I oto kolejna nocka bezsenna przede mną......Czy ten koszmar się skończy?
Mario ,koszmar się skończy .Wrócisz do życia .Tylko ten cholerny czas ,coś w tym jest -życie i czas to dwie rzeczy których nie można kupić .Nie można przyspieszyć ani opóżnić ,ani życia ani czasu .Ni można zatrzymać ,ani życia ani czasu i nie można mieć na zawsze ani jednego ani drugiego .
Droga Aniu! Masz rację i dzieki za piękne słowa. Nie jestem masochistką ale nic nie poradzę ,że łzy same lecą w najmniej
spodziewanym momencie. Własnie beczę dlatego odpaliłam komp. i znalazłam Twoje piękne słowa.Jak juz pisałam wcześniej
wielokrotnie, ze mną jest tak,że upływ czasu nie przynosi ukojenia tylko wzmaga moja tęsknotę za Katią.Dobrze,że jesteś
Aniu, dzięki za cierpliwość w pocieszaniu mnie . Oby było więcej tak wrażliwych osób to świat byłby lepszy.Dzisiaj tak duzo
płaczę bo chyba czuję taką totalną niemoc,że nikt i nic mi nie pomaga, wszystko bez Katii jest do d....Ciągle powtarzam,
że nie chcę bez niej żyć.Wiem,że to głupio brzmi ale nadal wkurzają mnie osoby wesołe, wiem,że one nie mają powodu
do smutku bo co ich obchodzi moja Katia. Ale skoro wkurzają mnie ich zadowolone gęby, to dlatego izoluję się od świata
a to jak wiesz , zmusza do cierpienia w samotności. O ile byłoby łatwiej gdyby to ktos z bliskich powiedział mi tyle ciepłych słow co Ty albo nie mowił nic i chociaz tylko przytulił.Dzieci nie odwiedzają mnie i nie dzwonią bo wkurza ich mój smutek,
ciągle uważają ,że mam zapomnieć o Katii,tylko jak to zrobic? Dziś na Animal Planet w progr. Policja dla zwierzat padło
stwierdzenie,że zwierzeta są jak dzieci, nie można ich zostawić samych. W wielu miejscach czytam,że utrata zwierzaczka
porównywana jest do utraty dziecka, dlatego te emocje z jego odejściem są takie traumatyczne.Zgadzam się w 100% z tymi
porównaniami.Dziś tylko chciałabym zniknąć gdzieś ,gdzie nie czulabym bólu,chce mi się tylko wyć.......
spodziewanym momencie. Własnie beczę dlatego odpaliłam komp. i znalazłam Twoje piękne słowa.Jak juz pisałam wcześniej
wielokrotnie, ze mną jest tak,że upływ czasu nie przynosi ukojenia tylko wzmaga moja tęsknotę za Katią.Dobrze,że jesteś
Aniu, dzięki za cierpliwość w pocieszaniu mnie . Oby było więcej tak wrażliwych osób to świat byłby lepszy.Dzisiaj tak duzo
płaczę bo chyba czuję taką totalną niemoc,że nikt i nic mi nie pomaga, wszystko bez Katii jest do d....Ciągle powtarzam,
że nie chcę bez niej żyć.Wiem,że to głupio brzmi ale nadal wkurzają mnie osoby wesołe, wiem,że one nie mają powodu
do smutku bo co ich obchodzi moja Katia. Ale skoro wkurzają mnie ich zadowolone gęby, to dlatego izoluję się od świata
a to jak wiesz , zmusza do cierpienia w samotności. O ile byłoby łatwiej gdyby to ktos z bliskich powiedział mi tyle ciepłych słow co Ty albo nie mowił nic i chociaz tylko przytulił.Dzieci nie odwiedzają mnie i nie dzwonią bo wkurza ich mój smutek,
ciągle uważają ,że mam zapomnieć o Katii,tylko jak to zrobic? Dziś na Animal Planet w progr. Policja dla zwierzat padło
stwierdzenie,że zwierzeta są jak dzieci, nie można ich zostawić samych. W wielu miejscach czytam,że utrata zwierzaczka
porównywana jest do utraty dziecka, dlatego te emocje z jego odejściem są takie traumatyczne.Zgadzam się w 100% z tymi
porównaniami.Dziś tylko chciałabym zniknąć gdzieś ,gdzie nie czulabym bólu,chce mi się tylko wyć.......
Musisz sobie wytłumaczyć -tak myślę ,bo mnie to pomogło -że już koniec ,jej nie ma ,nic jej nie przywróci ,jeśli jest ten lepszy świat ,a chcę w to wierzyć ,to ona własnie tam jest .Dla Ciebie życie musi kręcić się dalej .Musisz ją pozegnać i nie trzymać jej przy sobie .Dla niej jest już inny wymiar ,ale ona czuje twój żal i smutek .Na nas też przyjdzie kolej ...to jedyna sprawiedliwość .Pamiętaj niektóre zwierzęta nie mają przez całe swoje życie nawet jednego procenta miłości która Ty ją obdażyłaś przez jej krótkie życie i nikt po nich nie płacze .Myslę że one oddały by całe życie za jeden dzień w kochającym domu .Musisz znależć w sobie spokój który ona już ma za TM .Ja tez czułam niemoc ,piekielne poczucie że nic już nie mogę zrobić i że za póżno na cokolwiek ,a miałam czas żeby się przyzwyczaić ze odejdzie .Miałam nadzieję ze odejdzie sama w spokoju ale nie ,choroba zafundowała jej odchodzenie w bólu a na to już nie mogłam pozwolić .
Wiem Aniu,że masz rację ale byc może tak trudno mi się z tym pogodzic bo mój przypadek jest szczególnie trudny. Nie wiem
do czego to porównać ale sprobuj sobie wyobrazic,że masz coś co Ci się bardzo podoba i już zdążyłas to bardzo pokochać,
potem to gubisz. Z determinacją szukasz i ktoś Ci pomaga to znależć,dostajesz z powrotem w nadziei,że już tym razem
będzie z Tobą na zawsze ale bardzo szybko to ponownie tracisz. Rozumiesz? Tu chodzi o ten czas, którego zabrakło i dlatego
nie można się pogodzić z tą utratą.Ktoś Ci coś daje, myślisz,że na zawsze i zaraz zabiera. Gdybyśmy miały tego czasu więcej,
ja jeszcze nie ochłonęłam po jej odnalezieniu i leczeniu, jeszcze się nią nie nacieszyłam a już ją straciłam.Poprzednie
utracone zwierzaki tez oplakałam, ale dane nam było duzo czasu i nie przeżywałam takiej traumy jak teraz.Dlatego nie
widzę nadziei na szybkie uporanie się z tym bólem. Chciałabym móc napisać Ci niebawem coś pozytywnego, że jest mi już
lepiej i lżej ale dzisiaj trudno mi w to uwierzyć, bo ból świeży i ciągle silny.Podziwiam Twoją empatię dla innych, jesteś
kochana.
Gdybym miała Twój mail, przesłałabym Ci zdjęcia i opisy pięknych pieskow. Dostalam dzisiaj trzy maile z pewnej fundacji.
Jakbys te zdjęcia zobaczyła to napewno byś się w nich zakochała ,popatrzec na piękne okazy nigdy nie zaszkodzi.
do czego to porównać ale sprobuj sobie wyobrazic,że masz coś co Ci się bardzo podoba i już zdążyłas to bardzo pokochać,
potem to gubisz. Z determinacją szukasz i ktoś Ci pomaga to znależć,dostajesz z powrotem w nadziei,że już tym razem
będzie z Tobą na zawsze ale bardzo szybko to ponownie tracisz. Rozumiesz? Tu chodzi o ten czas, którego zabrakło i dlatego
nie można się pogodzić z tą utratą.Ktoś Ci coś daje, myślisz,że na zawsze i zaraz zabiera. Gdybyśmy miały tego czasu więcej,
ja jeszcze nie ochłonęłam po jej odnalezieniu i leczeniu, jeszcze się nią nie nacieszyłam a już ją straciłam.Poprzednie
utracone zwierzaki tez oplakałam, ale dane nam było duzo czasu i nie przeżywałam takiej traumy jak teraz.Dlatego nie
widzę nadziei na szybkie uporanie się z tym bólem. Chciałabym móc napisać Ci niebawem coś pozytywnego, że jest mi już
lepiej i lżej ale dzisiaj trudno mi w to uwierzyć, bo ból świeży i ciągle silny.Podziwiam Twoją empatię dla innych, jesteś
kochana.
Gdybym miała Twój mail, przesłałabym Ci zdjęcia i opisy pięknych pieskow. Dostalam dzisiaj trzy maile z pewnej fundacji.
Jakbys te zdjęcia zobaczyła to napewno byś się w nich zakochała ,popatrzec na piękne okazy nigdy nie zaszkodzi.
http://tablica.pl/oferta/laleczka-lenka ... 1m3Ch.htmlania05 pisze:Walnęłam byka w słowie obdarzyłaś
http://tablica.pl/oferta/zorrro-szczeni ... 1m3xB.html
http://tablica.pl/oferta/samson-mlodziu ... 1lCAf.html
Wysyłam linki do tych piesków, może ktoś jeszcze obejrzy i może zaadoptuje. Napisz czy udało się otworzyć te linki.
Tak linki działają .Śliczne psiaki .Ja oglądam takich biedulinek dziesiątki na FB bo większośc moich znajomych to fundacje i inne osoby którym los zwierząt leży na sercu .Te tutaj to super wypielęgnowane pieski a te na FB zabrane z różnych interwencji ,znalezione ,chore itd.itp. Czasem już mam psychicznie dość takich widoków bo są ich dziesiątki ..Ja nie mówię żebyś Mario machnęła ręką na pamięć o Kati ,tylko pisze co mnie osobiście pomogło w pozbieraniu się z tych kawałków na kóre rozpadłam się po odejściu mojej suni .Ja tez przed nią żegnałam kilka zwierząt a ona miałą13 lat więc teoretycznie powinnam pogodzić się że to średnia wieku takich psów ,a mimo to dostałam jakiegoś stuporu psychicznego i wpadłam w czarną rozpacz .Może wymienię w przypadkowej kolejności to co moim zdaniem mi pomogło -najwięcej na początku to forum ,praca zawodowa (w sensie zabicia czasu czyli zajęcie się czymś innym niż siedzenie palenie palierosów i wycie ,bo nie broń Boże satysfakcja z niej ),wychodzenie z domu -czasem bezsensowne łażenie po ulicach -byle tylko nie siedziec w domu ,wspominanie wesołych chwil z suką -łącznie ze zdemolowaniem przez nią całego świezo wytapetowanego pokoju ,podarciem całej wykładziny ,wyrwaniem kontaktów i zjedzeniem 1/4 pianina ),rozmowa z kimś kto rozumie czym jest strata ukochanego zwierzaka .Najgorzej przeżyć tą pierwszą rozpacz ,zrozumieć .Zobacz jak ANtoni to przechodził ,nic do niego nie docierało (sorki Antoni że cię tu wywlekłam ),prośby ,grożby ,pomysły ,prawie że grożby karalne i dopiero po długim czasie wraca do żywych .Odwiedza swoją Kamusię i nawet podąża do niej na rowerze .Musisz może wychodzić z domu więcej ?Miej w du.......(sorry za wyrazy ale taki przekaz )innych że się uśmiechają ,trudno zeby cały świat płakał po twoim zwierzaku ,ale wyjdz .Może chociaż na godzinę twój umysł i serce odpoczną .
Masz rację Aniu, chyba ruszę tylek i gdzieś wyjdę ,może na grób Katii. Dziś nad morzem 28 st. i piękne słońce a ja kiszę się
w domu.Będę musiała na nowo uczyć się chodzić, dosłownie.....Ale podobno trening czyni mistrza......Zapomniałam,że oprócz
roweru mam też kijki nordic walking, tez jeszcze nie używane ale muszę stopniowo dozowac wysiłek po tak długim siedzeniu
w domu bez ruchu......
w domu.Będę musiała na nowo uczyć się chodzić, dosłownie.....Ale podobno trening czyni mistrza......Zapomniałam,że oprócz
roweru mam też kijki nordic walking, tez jeszcze nie używane ale muszę stopniowo dozowac wysiłek po tak długim siedzeniu
w domu bez ruchu......
ania05 pisze:Tak linki działają .Śliczne psiaki .Ja oglądam takich biedulinek dziesiątki na FB bo większośc moich znajomych to fundacje i inne osoby którym los zwierząt leży na sercu .Te tutaj to super wypielęgnowane pieski a te na FB zabrane z różnych interwencji ,znalezione ,chore itd.itp. Czasem już mam psychicznie dość takich widoków bo są ich dziesiątki ..Ja nie mówię żebyś Mario machnęła ręką na pamięć o Kati ,tylko pisze co mnie osobiście pomogło w pozbieraniu się z tych kawałków na kóre rozpadłam się po odejściu mojej suni .Ja tez przed nią żegnałam kilka zwierząt a ona miałą13 lat więc teoretycznie powinnam pogodzić się że to średnia wieku takich psów ,a mimo to dostałam jakiegoś stuporu psychicznego i wpadłam w czarną rozpacz .Może wymienię w przypadkowej kolejności to co moim zdaniem mi pomogło -najwięcej na początku to forum ,praca zawodowa (w sensie zabicia czasu czyli zajęcie się czymś innym niż siedzenie palenie palierosów i wycie ,bo nie broń Boże satysfakcja z niej ),wychodzenie z domu -czasem bezsensowne łażenie po ulicach -byle tylko nie siedziec w domu ,wspominanie wesołych chwil z suką -łącznie ze zdemolowaniem przez nią całego świezo wytapetowanego pokoju ,podarciem całej wykładziny ,wyrwaniem kontaktów i zjedzeniem 1/4 pianina ),rozmowa z kimś kto rozumie czym jest strata ukochanego zwierzaka .Najgorzej przeżyć tą pierwszą rozpacz ,zrozumieć .Zobacz jak ANtoni to przechodził ,nic do niego nie docierało (sorki Antoni że cię tu wywlekłam ),prośby ,grożby ,pomysły ,prawie że grożby karalne i dopiero po długim czasie wraca do żywych .Odwiedza swoją Kamusię i nawet podąża do niej na rowerze .Musisz może wychodzić z domu więcej ?Miej w du.......(sorry za wyrazy ale taki przekaz )innych że się uśmiechają ,trudno zeby cały świat płakał po twoim zwierzaku ,ale wyjdz .Może chociaż na godzinę twój umysł i serce odpoczną .
Jak opisałas co Twoja sunia napsociła to od razu przypomniał mi się ten Marley z tej książki.On też zdrowo mieszał.....
Postaraj się przeczytać tę książkę....
Jak tylko wpadnie mi w łapy książka lub znajde trochę czasu na księgarnię na pewno przeczytam .I pewnie będę wyć .Zmuś się do spacerów ,wiem ze to nie łatwe bo ja tez miałąm ochotę żeby mnie ktoś na pół roku uśpił.Ale tak łatwo nie ma .Trzeba to przetrawić a to wymaga niestety duduuuuużżżżżo czasu .Ja nawet jak widze na ulicy bezdomnego psa czy inne zwierzę to mam łzy w oczach i pędzę do sklepu żeby coś do jedzenia dać .Ostatnio byłam na imprezie rodzinnej gdzie przyjazd nas czyli gości z był "niespodzianką dla jubilata "więc najpierw zebraliśmy się u sąsiada gdzie w stajni stała klacz ,która była żrebna .Oczywiście pociekłam ją zobaczyć a właściciel podszedł do mnie i powiedział że sprzedał poprzedniego żrebaka do rzeżni to już miałąm dośc całej imprezy .....świat jest okrutny .
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 32 gości